wtorek, 30 września 2014

od Romeo - C.D Katheriny

Oh, będzie na mnie strasznie zła, ale i tak już jej więcej nie zobaczę. Nie mam czego żałować. Przyjrzałem jej się pilnym wzrokiem i lekko przekrzywiłem głowę w prawą stronę. Nie uśmiechałem się już. Hmmm... Może dam jej małą podpowiedź?
- Nie sądzę, byś chciała je poznać - powiedziałem. Spojrzała na mnie poirytowana. Oh, Kath. Jesteś aż taka niedomyślna?... No, przynajmniej mogę być dupkiem wobec niej bez wyrzutów sumienia. Powiedzmy, że odwdzięczam się za tamte słowa. Widząc jej wzrok, postanowiłem dodać - Ok, ok. Przecież znasz to imię - podszedłem do niej o krok - Nie zliczę, ile razy je wymawiałaś. - Zanim zdążyła odpowiedzieć, spojrzałem w niebo - Rozpogadza się, być może będę mógł dziś wylecieć stąd - dodałem. Po jej minie poznałem, że już wpadła na to jak się nazywam. Przyjemna (jednostronnie co prawda) gierka, prawda? Odszedłem. Mam nadzieje, że obędzie się bez turbulencji. Tak, już się martwiłem, mimo, że wylot był za kilka dni. Tylko jej tak mówiłem, by uspokoiła się, bo kolejnego spotkania nie będzie.

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Romeo

Zauważyłam przed sobą tego mężczyznę, który pomógł mi w tedy w barze. Przystanęłam przed nim, gdy był tuż przede mną.
-O Pan, który nie chciał zdradzić swojego imienia się pojawił -odpowiedziałam trochę obojętnie, ale też oskarżycielsko
-Mówiłem , żebyś pomyślała. Poza tym pomogłem Ci tylko jeden raz Katherino-podkreślił
Przyjrzałam mu się , trochę obojętnie i zauważyłam na jego twarzy chytry uśmieszek, od ucha do ucha.
-Nie prosiłam o twoją pomoc-podsumował-Mogłam sobie sama dać radę.
-Nie możesz powiedzieć zwykłego dziękuję? A nie drążyć te temat. Mówiłem chciałem ich czegoś nauczyć -wyjaśnił obojętnie
Skinęłam głową, patrząc na niego nie dowierzając. Tak nie wierzyłam mu. Jak na razie nikomu w tej chwili nie wierzyłam. Nikt mnie nie rozumiał. A no tak...........mężczyźni, oni nigdy nie potrafią zrozumieć kobiet co za ironia. Czas się trochę pobawić. W końcu jak na razie nie chciałam się widzieć z Alec'em. Ah ta kłótnia. Wczoraj, a jeszcze dzisiaj do tego doszedł Rey. Te miesiące mogą być jeszcze gorsze? No tak mogą , ale nie chcę , żeby takie były.
-Wow, jaki z ciebie dżentelmen, skoro chciałeś ich czegoś nauczyć -dodałam kpiąco
-Przeszkadza Ci to? Mogłem stać i patrzeć jak obrywasz, czy też jakby Cię zabrali. Nic bym z tym nie zrobił i co byś powiedziała?-zapytał zaciekawiony
-Po pierwsze, nie jestem osobą ,która błaga o pomoc. Potrafię sama o siebie zadbać -odpowiedziałam poważnie-Poza tym skoro już dowiedziałam się , że jesteś dżentelmenem, to chyba powinieneś się przedstawić czyż nie? Ja nie mam zamiaru się główkować nad twoim imieniem.
-Czemu tak bardzo chcesz je poznać?-dodał podejrzliwie
-Powiedzmy, że z tego powodu iż ja Ci się przedstawiłam. A drugi to taki, że uratowałeś mnie, za co no tak dziękuję. -odpowiedziałam trochę poirytowana 

(Romeo?)

od Romeo - C.D Katheriny

Cholerna pogoda. Podobno warunki pogodowe nie pozwalają wylecieć. Nienawidziłem samolotów... Zaraz. Alec też panikował, kiedy mieliśmy wylecieć. Udzielił mu się mój strach? Hah. No nic, lot został przełożony, musiałem wrócić do do... idioto, już nie masz domu. Nie chciałem się wciskać do domu Castiela, więc postanowiłem przenocować w motelu.
Spałem do jakieś dziewiątej. Eh, mięśnie mnie trochę bolały (w przeliczeniu na ból jaki odczuwa człowiek, to jak wyjątkowo bolesne zakwasy). No, ale czego się dziwić po człowieku leżącym w śpiączce od (według karty) dwóch lat?
Wstałem, wziąłem prysznic, zjadłem coś (odkrywając czego moje nowe kubki smakowe nienawidzą, a co kochają), napiłem się whisky, wyczyściłem bronie. Ok. Trzeba jakoś normalnie funkcjonować, złamane serce to nic nowego. Chodziłem po mieście, nudząc się niemiłosiernie. Kiedy powrót do polowań? Muszę polować dalej. To mnie uratowało ponad sto lat temu, teraz może też.
Źle się czułem na razie w tym ciele. Jestem demonem który wyjątkowo rzadko zmienia naczynia, zazwyczaj w jednym zostaje kilka lat. Powiedzmy, że jestem sentymentalny, w przeciwieństwie do innych, którzy raczej nie przywiązują się do powłok.
Przynajmniej wreszcie nie mam trzydziestu dziewięciu stopni temperatury! Odkryłem również, że jestem teraz zimnolubny. Miło, bo zawsze wolałem chłód, gorzej znosiły go ciała które opętywałem. Może taki byłem za życia?

Ku mojemu nieokazywanemu niezadowoleniu, natknąłem się na Katherine. Nie wierzę... Chcę już stąd wyjechać, bo naprawdę nie chce jej widzieć.

( Katherina?)

od Katheriny - C.D Alec'a

Siedziałam na swoim łóżku, gdy w pewnej chwili usłyszałam swój telefon. Westchnęłam cicho i sięgnęłam po niego i zauważyłam, że to Rey. Rey?! Tak dawno go nie widziałam....Niepewnie odebrałam telefon i przyłożyłam do ucha.
-Rey?-zapytałam niepewnie
-Katherina?! Kath, możemy się spotkać jutro?-spytał z nadzieją -Proszę o 9 rano.
Słuchałam go uważnie i nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Chciał się ze mną spotkać? Może to i lepiej.
-Tak-wydukałam cicho-Tak, możemy.....Ale wiesz idę już spać.
Spojrzałam na telefon i rozłączyłam się. Ty głupia dziewczyno! Rujnujesz sobie specjalnie życie czy jak? Czy po prostu to wszystko ma tak wyglądać? Przymknęłam oczy i bezwładnie opadłam na swoje łóżko. Nie wiem po jakim czasie ,ale udało mi się zasnąć.

***

Budzik obudził mnie dopiero o 8 nad ranem. Szybko udało mi się przebrać i wyszłam na polowanie niedaleko miasta. Dobrze, że przynajmniej było gdzie zapolować i wypić krew. Rozejrzałam się dookoła gdy punkt 9 dotarłam pod umówione miejsce. Nie zauważyłam go, ale jednak zaraz poczułam, jak ktoś obejmuje mnie od tyłu. Poczułam jak Rey kładzie głowę na moim ramieniu. Odetchnęłam głęboko i odwróciłam się szybko. Ten porwał mnie ponownie w swoje ramiona, przytulając jeszcze mocniej do siebie.
-Katherina.....Kath ,przepraszam , przepraszam. Nie chciałem tego. Ja......ja po prostu nie wiedziałem co zrobić -rozpłakał się
Uniosłam kąciki ust i otworzyłam szeroko oczy. Zadrżałam słysząc jego słowa i odsunęłam się od niego. Ujęłam jego policzek w dłoń i popatrzyłam mu głęboko w oczy.
-Nic , się nie stało. Nie obwiniaj się za to. Nie mam Ci tego za złe.....Na prawdę -wyszeptałam
Rey przyjrzał mi się uważnie ,ale jego wzrok zatrzymał się na moim brzuchu. Dotknął go delikatnie i spojrzał na mnie zdziwiony.
-Kath ty?-zaczął niepewnie
-Tak, Rey. Jestem w ciąży-odpowiedziałam pewnie
-Jakim cudem?-zapytał oszołomiony
-To nie ważne. Nie chcę o tym mówić, ale rozważam małą sprawę. A konkretniej czy na jakiś czas nie wyjechać stąd. Nie jestem pewna. Ale potrzebuję się wyrwać z tego miasta. Wiesz o co chodzi prawda?-zapytałam
-Tak, ale czemu nie możesz zostać?-zapytał odsuwając się ode mnie
-Rey, za dużo tu niebezpieczeństw , nie dla mnie ,ale dla dziecka-wyjaśniłam i dotknęłam swojego brzucha.-Pokłóciłam się z Alec'em. Nie chcę go w tej chwili widzieć. Jakoś dam sobie radę. Nie chcę pomocy, bo to mi nie potrzebne. Ale muszę się wyrwać stąd.
-I co znów uciekniesz-podsumował
-Co?! Nie ja wcale nie uciekam-zaprzeczyłam szybko
-Nie? Przecież robisz to od kąt skończyłam 14 lat. Wyjeżdżasz z jednego miasta i jedziesz do innego i tak na okrągło-wzruszył ramionmi
-Rey. I ty też przeciwko mnie?-mruknęłam wkurzona
-Nie, ale wiesz o co mi chodzi......-zaczął
-Wiem, że jak na razie ty i Alec i jeszcze parę osób nie rozumiecie mnie-westchnęłam-No nic, nasze spotkanie uważam za skończone. Do widzenia Rey.
Przyjrzałam mu się i odeszłam spokojnie w swoją stronę. Kłócę się z każdym, czy to ma jakikolwiek sens czy też nie? Nie wiem co robić ,ale po prostu w tej chwili nie mogę się w tym odnaleźć. Przecież nie będę taka ......hm. Taka słaba. Nie mogę rozklejać się nad tym, że zraniłam bardzo Alec'a i Romeo, muszę się skupić na sobie i dziecku. Muszę zadbać o jego bezpieczeństwo.

(?)

od Alec'a - C.D Katheriny

Walnąłem się na łóżko, nie mając siły o tym wszystkim myśleć. Za bardzo się to wszystko pokomplikowało. Boże, nie wierzę, że to mówię ale Ben miał rację: życie w Manticore było dużo łatwiejsze. Pozbawione sensu, często denerwujące, sprzeczne z człowieczeństwem ale dużo łatwiejsze. Musiałem na jakiś czas się odciąć, zanim zwariuje. Przecież nie chcę stać się taki jak mój bliźniak, prawda? Najstraszniejsze jest to, że oboje mamy to w genach.
Westchnąłem i puściłem muzykę. Hmm.... będę tęsknił za impalą. Bardzo, bardzo tęsknił... Boże, ale jestem idiotą. Właśnie moje życie ponownie runęło a ja się martwię o samochód! Trzeba zdobyć jakiś nowy, śliczny wózek. I może kupię sobie psa. Zawsze chciałem mieć psa. On by przynajmniej mi życia nigdy nie zepsuł. Nie, nie mogę mieć psa. Moje życie jest zbyt chaotyczne na psa.
Wow. Psa to mieć nie mogę, a dziecko tak.
No nic, ruszyłem tyłek do mojego brata, bo co miałem zrobić? Nie przyjął mnie z otwartymi rękami, ale nie był zły czy coś. Nawet się dosyć cieszył, że mnie widzi. Dużo piliśmy, mimo, że on niezbyt lubił to robić. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się nawet. Dawno się nie widzieliśmy, ale jakoś nam to nie przeszkadzało. Ben to samotnik, czego innego się spodziewałem? Nikt go tak naprawdę nie znał.
Lubiłem go nawet. Co z tego, że był psycholem.

(Kath?)

od Katheriny - C.D Alec'a

Spojrzałam na niego wściekła. Czy to na prawdę musi się tak kończyć, czy też to wszystko musi być takie zagmatwane?!
-Nie słuchałam Cię?! Ja?! A kto jest tak inteligentny by rzucać dziewczynę i łamać jej serce!-wrzasnęłam - Słuchałam Cię cały czas. Tylko szkoda, że tak późno mi o tym wszystkim powiedziałeś. Nie przypominasz sobie ile na to czekałam! 3 Miesiące! Całe 3 miesiące! Tak faktycznie powiedziałeś mi od razu jak się o tym dowiedziałeś...... Ale , jakoś tego nie widzę. I to ja mam tutaj być nie wkurzona? Dałam Ci szansę, dałam żebyś to wszystko wyjaśnił. Wyjaśniłeś? Nie do końca, bo dowiaduję się różnych rzeczy i w tej chwili mam na głowie nie tylko to wszystko,ale też sam fakt , że jestem w ciąży. Mam jeszcze do ciebie szacunek...... chwilowo lepiej tego nie zepsuj!-warknęłam
Ominęłam go sprawnie i zaczęłam kierować się do drzwi. Alec pobiegł za mną i złapał mnie za rękę. Szybko wyrwałam się z jego uścisku i spojrzałam mu w oczy.
-Jeśli to zepsujesz, już nigdy nie zobaczysz mnie , ani naszego dziecka. Mogę Ci to zagwarantować. -powiedziałam przez zęby, z trudem powstrzymując płacz.
Już nawet nie wiedziałam, którego z nich kocham bardziej. Ale raczej się tego nie dowiem. Nie potrafię. Pierwszy raz mam taką sytuację , że kocham dwóch mężczyzn! Na raz! To niedorzeczność. Tyle , że jeden już sobie wyjechał, a drugi cały czas jest w tym samym mieście co ja.  Nie chciałam takiego obrotu spraw. Ale gdy Alec'a nie było, żyło mi się o wiele łatwiej. Ben pomógł mi i wyrwał mnie z opresji. Teraz muszę to sama zrobić. Nikt nie będzie mi pomagać, muszę nauczyć się samej radzić, tak jak dawniej. Gdy wypowiadałam te słowa, patrzyłam mu cały czas w oczy ze złością i obojętnością na to wszystko. Zerknęłam jeszcze raz na niego i odwróciłam się , wychodząc z jego domu. Koniec użalania się nad sobą, nie mogę tak żyć. Wróciłam do swojego domu i od razu napiłam się czegoś co miałam w szafce. Och jak dobrze być samej. Rozejrzałam się dookoła. Pusto, pusto. Zawsze tu tak było, a może i lepiej? Mój wzrok powędrował na zegar i zauważyłam, że jest już .......hmm 20 wieczorem. No jutro trzeba będzie udać się na polowanie z rana. Cóż nie powinnam mieć z tym najmniejszego problemu. Odetchnęłam głęboko i poszłam na górę ze szklanką alkoholu. Weszłam do sypialni i zabrałam swoją piżamę i poszłam do łazienki. Odświeżyłam się i wróciłam z powrotem do pokoju. Położyłam się wygodnie na łóżku, jednak zaraz wzięłam do swojej ręki książkę. Ale nie zwykłą..... To był mój można powiedzieć pamiętnik? Tak pisałam pamiętnik, żeby nie zapomnieć swojego dawnego życia. Otworzyłam go niepewnie na pierwszej stronie. Był dość gruby, ponieważ było w nim zapisane całe moje życie. Z podpisami z jakiego roku do jakiego roku i w jakim mieście. Pora dodać do tej kolekcji wpis o tej wyspie, ale jeszcze nie teraz. Przekartkowałam księgę do momentu, aż uciekła z Bługari. Zaczęłam wszystko czytać , bacznie i uważnie , przypominając sobie wszystko.

(?)

od Alec'a - C.D Katheriny

Ok, to na maksa dziwne. Najpierw budzę się w moim domu (czy na pewno?), mimo, że przed chwilą obrywałem po raz kolejny w ramach przesłuchania. O dziwo boli mnie tylko i wyłącznie pierś, na której był bandaż. A, jednak nie. Szybko odkryłem, że okropnie łupie mnie w głowie. Musiałem upaść i naprawdę mocno przywalić o coś. Co się do jasnej cholery stało? Jeszcze jedna sprawa przykuła moją uwagę. Było w mojej głowie pusto. Nawet gdy ten dupek siedział cicho, to czułem jego obecność. A teraz? Nic. Spróbowałem jakoś słuchać jej słów, być może z nich się czegoś dowiem. Tak, jakoś mówiłem, ale z rozumieniem szło mi dużo gorzej. Z jej słów, wywnioskowałem, że ten pasożyt znów wykorzystał mnie jako swoje naczynie, pogadali sobie, on odszedł (całe szczęście!) wściekły, uważając (to tak nie jest?!?!?!) że ona kocha mnie. Ah, no i teraz nie jest pewna swoich uczuć... ooo. To wszystko wyjaśnia. Wychodzi na to, że było tak jak myślałem. Ona zakochała się w tym gościu, którego poznała (czytaj: gównianym pasożycie, który siedział we mnie).
Parsknąłem śmiechem.
- Mówiłem Ci o tym! - obroniłem się. - Ukrywałem to przed tobą?! Owszem! Ale nie długo, bo po kilku dniach od kiedy się o tym wszystkim dowiedziałem, zerwałem z tobą! Ale powiedziałem Ci o tym potem, nic nie poradzę, że mnie nie słuchałaś - mruknąłem.


(Katherina?)

od Katheriny - C.D Romeo

Chciałam już za nim iść, jednak powstrzymałam się. Był dość ciekawym mężczyzną. Pokręciłam delikatnie głową. Tak no przecież ja już mam chłopaka! A zaraz chwilowo nie wiadomo jak będzie się zachowywał skoro Romeo z niego wyszedł. Chyba jednak nie będzie ciekawie. Byłam wściekła na nich. No obydwóch! Najchętniej to bym jakoś ukryła to dziecko, albo żeby się w ogóle nie pojawiło. Ale co przecież je kocham, nie chcę się go pozbywać. Mimo iż nie wyobrażam sobie nadal bycia matką i tego by ustatkować się. To nie dla mnie. Za długo żyłam podróżując i zostawiając za sobą różne osoby. A teraz staje się powoli zbyt miła. Przez to też jestem zbyt słaba. Wypiłam kolejnego łyka burbonu i wyszłam z tego baru. Rozejrzałam się dookoła i zaczęłam się zastanawiać, gdzie mogę znaleźć Alec'a. Hmmm.........pewnie został w swoim domku. Ruszyłam w tamtą stronę i weszłam do środka. Faktycznie, Alec leżał dalej na podłodze z przeciętym tatuażem. Och , my zawsze musimy pakować się w kłopoty tak?! Podłożyłam mu pod głowę poduszkę i przeczyściłam jego przecięcie i zabandażowałam. Odetchnęłam głęboko i po 20 minutach odsunęłam się od niego. Poszłam do kuchni i przeszukałam szafki. Znalazłam tam wino. Mm.... w sumie wino też może być. Nalałam sobie je do kieliszka i oparłam się o blat , bacznie obserwując Alec'a. Napiłam się trochę wina i w tej samej chwili Alec się ocknął i nabrał gwałtownie powietrze. Spojrzałam na niego nie wzruszona , chociaż z trudem powstrzymywałam się by do niego nie podbiec. Przypatrywałam mu się z kamienną miną, a Alec w końcu podniósł się na równe nogi.
-Całe szczęście nic Ci nie zrobili-odetchnął z ulgą, szybko chciał do mnie podejść jednak odsunęłam się od niego.
-Co się stało?-zapytał zdziwiony
-Co się stało?! Wiesz co był u mnie Romeo. I co ...... tak w odwiedziny wiesz. W twoim ciele! Pogadaliśmy sobie, a potem on zniknął. Uważając , że go nie kocham tylko ciebie. Wiesz, wkurza mnie, że przez tak długi czasu ukrywałeś to ty i on, chociaż ty dłużej. Ludzie jak tak można! I wiesz co Ci teraz powiem. Nie jestem do końca pewna swoich uczuć co do ciebie. A wiesz czemu?! Bo dowiedziałam się niedawno, że dwaj mężczyźni mnie kochają, a ja myślałam że jesteście jednością!-warknęłam- Nie wiem czy chciałeś mnie chronić, ale to było nie w porządku!-dodałam wkurzona. Jednak nie pokazywałam, że ta sytuacja była dla mnie ciężka. W tej chwili czułam się tak jak przedtem. Swój stary charakter , jeszcze przed tym jak spotkałam Romeo i Alec'a. Nie wiem co mam teraz o tym wszystkim myśleć. A w tej chwili nawet nie jestem pewna , czy jestem w stanie przyzwyczaić się do tego!

(Alec?)

od Romeo - C.D Katheriny

/Posty z perspektywy Alec'a będą podpisywane "od Alec'a:" :) /

Wziąłem kolejny łyk, nie bawiąc się już w szklanki. Starałem się na nią nie patrzeć, jakoś zupełnie nie miałem ochoty. Spojrzałem jednak na nią ponownie i uśmiechnąłem się lekko słysząc jak się przedstawia. Alkohol chyba zaczął działać. I tak bardzo późno, czyli znów udało mi się trafić na dobre do chlania ciało. Wreszcie. Niestety całkiem często trafiałem na idiotów, którzy alkoholu na oczy nie widzieli i zwracali obiad po jednym kieliszku tequili.
Tak, tak, powinienem być wściekły, że pije alkohol, ale mi się nie chciało zgrywać tatuśka. Aktualnie chciałem się tylko upić, a to dziecko to nie moja sprawa. Jak się urodzi z dwiema głowami czy cuś, to nie moja wina. W ogóle Kath to już nie moja sprawa. Więc co ja tu jeszcze robię?
Spojrzałem na zegarek. Eh, mogę spóźnić się na lot...
- Miło było, Katherino. Niestety muszę już iść - powiedziałem, wstając z miejsca i kierując się do wyjścia, zupełnie ignorując fakt, że powinienem się przedstawić.
- Może przynajmniej mi powiesz, jak się nazywasz?
Odwróciłem się do niej i uśmiechnąłem się.
- Pomyśl - rzekłem prowokującym tonem i wyszedłem.

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Romeo

Odetchnęłam głęboko i przyjrzałam się uważnie, mężczyźnie. O błagam, czy ja na prawdę muszę się na kogoś natknąć? Zawsze? Dobra chyba trzeba wrócić do baru jak gdyby nigdy nic.
-Aha-odpowiedziałam i ominęłam go sprawnie.
Poszedł za mną, a ja znów usiadłam obok barmana. Zagrożenie chociaż na chwilę ustało. Ktoś inny gdzieś pojechał, Ci to nie żyją. Teraz tylko czekać, aż jutro sprowadzi mi kolejnych dupków!. Zamówiłam ponownie burbona i napiłam się jednym haustem. Czemu ja przestałam pić?! .......A no tak jestem w ciąży. A moje dziecko to mieszanka wielu ras, więc raczej jej to jakoś nie zaszkodzi. Pokręciłam tylko głową, zastanawiając się co też przestałam robić odkąd dowiedziałam się o ciąży. No jest jeszcze fakt, że werbenę przestałam pić, trochę moja odporność na nią się pewnie ulatnia. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam tego mężczyznę obok siebie. Odwróciłam od niego wzrok, ale czułam że mi się przygląda.
-Czego od ciebie chcieli?-zapytał po dłuższej chwili milczenia
Zerknęłam na niego, trochę zdziwiona. Czemu on się o to pyta przecież to nie jego interes!.
-Też chciałabym to wiedzieć -odpowiedziałam obojętnie
Wracamy do starego charakteru? Tak najwyższy czas. Zbyt długo byłam psychicznie słaba. Jeśli chodzi o wytrzymałość, to byłam najlepsza psychicznie. Fizycznie też, ale nad psychiką znów trzeba trochę popracować. Wbiłam wzrok w barmana ,który robił właśnie jakiegoś drinka dla kogoś innego. Przyjrzałam mu się uważnie i wyłapałam każdy najmniejszy ruch. Zaraz jednak on mnie szturchnął
-Co? -mruknęłam
-Twoje....... oczy, są złote-wyjaśnił niepewnie
Odwróciłam się do lustra i zauważyłam, że faktycznie moje oczy zmieniły kolor. Zamrugałam energicznie kilka razy , a moje oczy wróciły do normalnego stanu.
-Dziękuję. Jestem Katherina-przedstawiłam się

(?)

poniedziałek, 29 września 2014

od Romeo - C.D Katheriny

Zupełnie ją zignorowałem, zamawiając kolejną kolejkę burbonu. Powstrzymałem jednak barmana gdy chciał zabrać butelkę, dając mu do zrozumienia, że ma ją zostawić mi. Policzy mi trochę więcej, ale aktualnie się tym nie przejmowałem. Siedziałem tak na hokerze przy barze i piłem, niezbyt zwracając uwagę na zamieszanie w koło. Uniosłem tylko butelkę i szklankę, gdy jakiś mężczyzna padł na blat, by nie wylał przypadkiem alkoholu. Dokończyłem pić i wyszedłem na tył baru, jakoś pomóc Kath. W końcu była w ciąży i to zaawansowanej! Właśnie, jaką magią jej aż tak nie widać brzucha? Dziecko będzie w wielkości orzecha laskowego, czy co? Oparłem się o ścianę barkiem i nadal mając zupełnie wyłożone na wszystko użyłem wspaniałej mocy jaką jest telekineza. Obu gości wylądowało na przeciwległych ścianach i nie mogli się ruszyć. Wyczerpująca moc, ale skuteczna. Sprawiłem, że ich karki wykrzywiły się nienaturalnie, aż było słychać trzaśnięcie. Padli na ziemię, martwi. Napiłem się wprost z butelki kilka łyków i spojrzałem na kociaka, nasze spojrzenia się skrzyżowały. Wpatrywała się we mnie, zaskoczona, a może wręcz zszokowana.
- Co? - spytałem obojętnie, unosząc brew. Nie wie, że to ja. No tak, mam nowe ciało. - Ktoś musiał ich nauczyć, jak się traktuje kobiety.

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Romeo

Siedziałam w tym domu z dobre dwie godziny. Wszystko było na prawdę takie dziwne. Chyba koniec w tej chwili nie mam już sił i muszę gdzieś wyjść. Jakoś nie wydaje mi się, że nasze dziecko będzie mieć jakieś problemy , że podczas ciąży się czegoś napiję. Wyszłam szybko na górę do swojej sypialni. Muszę się ukrywać, ale przecież Ci ludzie nie będą mnie szukać w zatłoczonych miejscach. Podeszłam do szafy i wyjęłam luźną czarną bluzkę, na mój styl. Jeansową marynarkę oraz skórzane spodnie i czarne buty. Cieszyłam się  z tego , że moja ciąża nie była jakoś strasznie widoczna. Wystarczyło ubrać odpowiednie ciuchy i trochę zaokrąglony brzuszek, stawał się niewidoczny. Poszłam do łazienki. Ostatnio zaniedbałam się trochę. Włosy były ledwie co podkręcone. Po paru minutach doprowadziłam je do idealnego stanu i umalowałam się jak zawsze. Odetchnęłam głęboko. Złapałam za torebkę i wyszłam z tego głupiego domu. Alec nie wracał,zgaduję że coś innego go zatrzymało, czy coś. Sama już nie wiem, ale może będzie wiedział gdzie chwilowo się zatrzymałam. Poszłam do miasta i zauważyłam niedaleko Ben'a. Och jeszcze tego mi brakowało.
-Ben-uśmiechnęłam się delikatnie
-Katherina....... długo się nie widzieliśmy-podsumował
-Faktycznie-przyznałam
-Gdzie idziesz?-zapytał zaciekawiony
-Muszę się odstresować, ale bardziej tak sama -zaśmiałam się -Nie pogniewasz się, ale muszę iść.
-W porządku-skinął głową.-Zadzwoń jak będziesz czegoś potrzebować.
Ominęłam go i poszłam w swoją stronę. Nie chcę mówić o tym wszystkim co ostatnio się wydarzyło. Weszłam do pierwszego lepszego baru i usiadłam zaraz przy barmanie. Mój ulubiony alkohol. Burbon. Dawno, dawno już tego nie piłam. No cóż kto powiedział , że muszę być jakaś święta zwłaszcza teraz. Zamówiłam go i zaraz wypiłam pierwszą szklankę. Och jak mi tego brakowało. Brakowało mi tego życia, niezależnego, że nie musiałam się o wszystkich bać i troszczyć. Za dużo tego. Eh. Zmiękłam ostatnio. Zauważyłam w pewnym momencie w odbiciu w lustrze, jakichś kolesi. Znałam ich, to oni nas zaatakowali. Podniosłam się powoli z miejsca jak gdyby nigdy nic i zaszyłam się w najciemniejszym zakamarku baru. Wiedziałam, że może gdzieś niedaleko kręci się Romeo. Tak pewnie już w nowym ciele, eh już sama nie wiem. W pewnej chwili zorientowałam się, że usiadłam obok jakiegoś mężczyzny. Niewiele starszego od Alec'a. Przyjrzałam mu się uważnie i zauważyłam znajomy błysk w oku. Ktoś dobrze mi raczej znany. Schyliłam głowę powoli w dół , gdy zauważyłam że mężczyźni przeszli tuż obok stolika. Odeszli kawałek więc znów napiłam się swojego burbonu. W  pewnym momencie ich wzrok powędrował na mnie. Wspaniale kolejne kłopoty. Ale właśnie co Ci tutaj robią, skoro Romeo zabił wszystkich innych. Chyba , że oni......No tak oni jeździli i mnie szukali, no to jest logiczne.
-To ona-usłyszałam jednego
Podniosłam się gwałtownie z miejsca. Oni już w tej samej chwili znaleźli się obok mnie. Złapałam jednego za rękę i przerzuciłam go przez ramię, tak, że wpadł na stół. Muszę odświeżyć swoją walkę. Na prawdę. Prześlizgnęłam się szybko i sprawnie obok drugiego. Wybiegłam szybko z baru, jednak tylnym wejściem. Zauważyłam jak jakiś czarny zadbany samochód odjeżdża spod baru. Ktoś kto wynajął tych ludzi na pewno.  Odwróciłam się za siebie i w tej samej chwili zablokowałam cios, jednego z mężczyzn.  Zaraz jednak musiałam drugiego kopnąć w brzuch, ponieważ stał obok. Dzięki Ci panie, za buty w tej chwili na obcasie.
-Dwóch na jednego to chyba trochę nie fair!-mruknęłam , jakoś odpychając ich ataki.
Formy przez tą ciążę nie straciłam. No kurka, w sumie gdzie kotołak w ciąży stracił by tak świetną formę. 

(?)

od Romeo - C.D Katheriny

Każde jej słowo było jak kolejny sztylet, ale słuchałem jej z pokerową miną, oparty o framugę drzwi. Nie dawałem po sobie poznać jak to wszystko boli, ale wiedziałem, że tak będzie. Szczerze? Nie chciałem innego pożegnania. Nie chciałem smutnych wyżaleń, chciałem po prostu wyrzucić z siebie miłość i zastąpić ją nienawiścią. Ruszyłem do samochodu, którym tu przyjechałem. Widać było, że jest niekoniecznie mój: z stacyjki wystawała rączka noża, który posłużył za kluczyk. Na razie moja impala do niczego się nie nadaje... Wsiadłem do niego i odjechałem. Tak po prostu, nie odwracając się za siebie. Wiecie co było najśmieszniejsze? Przez miesiące jak Alec ją rzucił cierpiała, a teraz zrobiła dosłownie to samo. No nic. Szybko dojechałem do mojego domu, jednak ledwie się zmusiłem by tam wejść. Za dużo się tu działo. Westchnąłem. Pora znaleźć sobie nowe ciało. Najpierw jednak zadzwoniłem do kolegi (Castiela) który miał przewieść Impalę do siebie i dałem mu na przechowanie Colta, który przecież jest mój. Ah, no i kupiłem bilety na lot do Nowego Jorku.
Zdjąłem kurtkę i koszulkę (szczerze, McDowell miał okropny gust) i naciąłem tatuaż, który nie pozwalał mi odejść. A potem po prostu opuściłem to ciało, na swój demoniczny sposób. Alec się jeszcze nie obudził, ale to kwestia godziny, może paru. Dosyć mocno go uśpiłem. Jako dym szybko przedostałem się do szpitala. Tam może znajdę jakieś ciało, które będzie puste. Tak jak sądziłem, był jakiś mężczyzna który leżał w śpiączce. Właśnie mieli go odłączać.
- 3...2...1... - i lekarz nacisnął guzik, a w tym samym momencie gdy nie patrzyli, przedostałem się do ciała. Pusto, wreszcie. Podniosłem się gwałtownie. Nienawidziłem zmian ciała. Spojrzałem na zszokowanych lekarzy, swoimi nowymi, niebieskimi ślepiami i przeczesałem palcami kruczoczarne włosy. Od razu mi się spodobało moje nowe naczynie. Według karty miało dwadzieścia osiem lat, to niezbyt wiele, jako że ludzie żyją do stu.
- Macie tu może cheeseburgery? - spytałem. Miałem niski głos, to dobrze. Nie wytrzymałbym z jakimś piskliwym.

*Dwie godziny później*
Wydostałem się z szpitala, kupiłem jakieś fajne ciuchy, przebrałem się. Jeszcze trzy godziny jestem na tej cholernej wyspie. Usiadłem w jakimś barze i piłem burbon.



(Katheriny?)


od Katheriny - C.D Romeo

Muszę przyznać, zabolały mnie jego słowa. Nie wiem jak to będzie, gdy podobno Romeo odejdzie i wróci Alec. Spojrzałam na niego w milczeniu,a  Romeo w końcu wyszedł z mojego domu . Stałam tak przez chwilę , zastanawiając się co teraz robić. Drzwi były zamknięte. Złapałam za klamkę i szybko je otworzyłam, ku mojemu zaskoczeniu Romeo ,dalej stał tam. Popatrzyłam na niego zdziwiona. Myślałam, że jest już daleko. Nachylił się delikatnie nade mną, jednak odsunęłam się powoli ,bacznie przyglądając mu się. Odwróciłam od niego wzrok i przygryzłam wargę.
-Nie chcesz mnie widzieć, na oczy, to lepiej już sobie iść -mruknęłam
Jednak zaraz coś sobie przypomniałam. Romeo patrzył na mnie, a ja znów zerknęłam na niego.
-Takie pytanie specyficzne. Skoro byłeś w umyśle Alec'a. To czego chcieli mężczyźni,którzy go złapali?-zapytałam poważnie
Romeo wydawał się być trochę zdziwiony tym pytaniem,a  ja nadal mu się przyglądałam. Tym razem byłam poważna, musiałam się dowiedzieć czego chcieli.
-Ciebie-odpowiedział chłodno
Stałam tak przez chwilę i zastanawiałam się nad wszystkim. Ja też już nie miałam siły patrzyć na niego. Alec też mnie zdenerwował. Ale jak widać nic mu nie było, prócz tego , że był w głowie Romeo. Przełknęłam ciężko ślinę, nie chciałam tego mówić, ale musiałam. Nie mogłam znów tak po prostu wszystkim pozwolić się zranić. Nie teraz, nie w tej chwili. Muszę sobie jakoś wszystko poukładać, a przede wszystkim gdzieś się zaszyć. Chcę gdzie wyjechać, do starych znajomych, a może gdzieś indziej. Przynajmniej odczekać trochę,aż to się wszystko skończy. Podniosłam wzrok zdeterminowana i uniosłam kąciki ust. Przez pewien czas tak, trwałam bijąc się  z myślami i własnym umysłem. Zacisnęłam szczękę , ale zaraz znów ją otworzyłam.
-Zejdź mi z oczu. Tak masz rację. Wiesz co bawiłam się tobą. Nie kocham Cię, bo przecież to ALEC jest prawdziwym ojcem dziecka. I wiesz, jednak przemyślałam sobie wszystko i jak na razie przekaż , ojcu mojego dziecka , że teraz obaj macie się trzymać ode mnie z daleka. Nie tylko on mnie stracił, ale i ty też. Powiedz, że tak nie jest?........ Właśnie. I wiesz, faktycznie mam nadzieję, że się już nigdy nie spotkamy-syknęłam
Poczułam, że serce zaczyna mi szybciej bić , a żołądek podszedł mi do gardła. Ledwie co udało mi się to wszystko powiedzieć. Spojrzałam na niego kamiennym wzrokiem i zamknęłam gwałtownym ruchem przed nim drzwi. Skłamałam, a to kłamstwo drogo mnie kosztowało. Znaczy nie wszystko nim było, ale i tak to bolało. Oparłam się o ścianę obok drzwi i odetchnęłam głęboko. Dotknęłam swojego brzucha , który i tak nie był wybitnie duży.
-Ty wiesz, mała. Przynosisz mi tyle cierpienia. Mam przez ciebie kłopoty-mruknęłam do siebie, ale jednak delikatnie się uśmiechnęłam.

(?)

od Romeo - C.D Katheriny

Patrzyłem na nią nadal, swoimi czarnymi ślepiami. Drżałem ze złości, która rozsadzała mnie od środka. Jak ja się w to w ogóle pakowałem?
Nie próbowałem się wychylać?! Ona sobie chyba kpi! Eh... Spróbowałem powstrzymać wściekłość. Zrobiłem krok w jej stronę, już trochę spokojniejszy. Wiedziałem, że mnie nie kocha... A może to ja chciałem tak myśleć?
- Chce się pożegnać.... Czemu mi to utrudniasz? - spytałem, Pora zakończyć to wszystko, odejść dopóki nie jest za późno. Co ja gadam?! Już jest za późno - Nie chcę już Twojej miłości. - powiedziałem, modląc się w duchu (oczywiście przenośnia, demonowi nie wypada się modlić) by nie było widać, że mam zaszklone oczy - Nie chcę czuć Twojego dotyku. Nie chcę słyszeć Twojego głosu. Nie chcę słyszeć Twojego bicia serca. Nie chcę Cię nawet widzieć, Katherino. Wiesz czemu? Bo to wszystko mi przypomina, że już nigdy nie będziesz moim małym kociakiem. Więc... żegnaj...cie - dodałem po chwili, patrząc na jej brzuch. Być może chociaż troszeczkę mnie jest w tym dziecku.

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Romeo

Stałam tak wpatrując się w ........ już nie mogłam się połapać w tym wszystkim. Faktycznie to o tym Alec mówił. Że jest w nim demon i to wszystko, ale przedtem wydawało się to dla mnie niedorzeczne. Wzięłam głęboki wdech, zaciskając dłonie w pięść.
-Romeo-wydukałam
Obaj myślą, że są marionetkami dla mnie. Alec uważa, że kocham Romea, a Romeo uważa, że kocham Alec'a. Może mi powiecie jeszcze, że moje dziecko ma dwóch ojców! No to , to już jest totalna przesada.
-Czyli jednak pamiętasz-odpowiedział bez emocji
Czułam się dziwnie, na prawdę bardzo dziwnie. I weź tu człowieku miej , normalne spokojne życie. Zwłaszcza teraz..... Nie sądziłam , że zostanę matką i właśnie teraz wszyscy upominają się o to co zrobiłam jakiś czas temu. Już sama nie wiedziałam którego kocham, czy w ogóle że jednego kocham, czy też obu. Podniosłam wzrok i spojrzałam na niego trochę poważniejąc. Nie był taki jak wcześniej, jak pierwszy raz spotkaliśmy się. Powiedziałam mu w tedy, że go nienawidzę i kocham. No kurcze co innego gdyby był w innym ciele. Strasznie się czuję, wiedząc że Alec i Romeo są w jednym. Jak w ogóle to możliwie?! A no w sumie jest możliwe, skoro tak się stało. Nie muszę się wziąć w garść, nie mogę przecież cały czas ubolewać nad wszystkim. Ostatnio zbyt słaba się stałam, zbyt........ zbyt łatwo dawałam się pokonać. Nie, przecież zanim ich poznałam, potrafiłam sobie doskonale radzić. Przez ten cały czas.....Eh. To wszystko wydaje się teraz takie głupie. Romeo patrzył na mnie nie okazując żadnych emocji. Stałam tak milcząc i rozmyślając na właśnie sprawą, która w tej chwili się odbyła. Podłoga zaskrzypiała, a Romeo skierował się w stronę drzwi. Szybkim ruchem złapałam go za rękę, zaciskając na jej palce. Odwrócił się. Spojrzałam mu głęboko w oczy, z gniewem. Byłam na niego zła, na niego i na siebie. I na Alec'a. No obu. Na całą naszą trójkę!
-Skoro mnie kochasz, czy też kochałeś, to czemu nie starałeś się wychylić?! Siedziałeś i milczałeś, obserwując nas. Myślisz , że było mi łatwo gdy okazało się , że no cóż jeden z was przejął znów kontrolę. Nie właśnie nie! Nie wiedziałam co się dzieje. A ty cały czas oskarżasz wszystkich tylko nie siebie. Ukrywałem się cały czas i według ciebie kocham Alec'a. Chcesz bym Ci powiedziała, że Cię nie kocham tak? -warknęłam, przyjrzałam mu się uważnie i zauważyłam błysk w jego oku- Nie powiem tego. Bo nie wiem w tej chwili nawet jak na to zareagować. Nie wiem czy kocham tylko jednego z was czy też obu. I spójrz, to wszystko doprowadziło też że jestem w ciąży. Czy jestem z tego zadowolona? Poniekąd tak, ale poniekąd też zważywszy na taką sytuację, to i też po części. Nie wiem w jakim stopniu,ale to też twoje dziecko. I wiesz co ..........może i przez ten cały czas byłam z Alec'em, ale nie zapomniałam tego, że byłeś też na początku ty Romeo. I nie dam Ci jasnej odpowiedzi,którego z was kocham. Bo nie potrafię. Wiem jedno, że obaj mnie wkurzyliście. Totalnie i bezczelnie okłamując z tym wszystkim! Myślisz, że moje życie jest idealne? POUKŁADANE?! No więc NIE. Od moich narodzin może życie nie jest idealne, cały czas mam same kłopoty. Nawet z tą sytuacją, twoją i Alec'a!
Zacisnęłam bardziej palce, na jego ręce jednak zaraz puściłam go i odsunęłam się od niego. Podniosłam głowę, nie chcąc znów tak jakby stawać się słabą. Spojrzałam mu ponownie w oczy. W jego demoniczne oczy.

(?)

od Romeo - C.D Katheriny

Wyjrzałem przez okno, jednak nie na tyle by mnie zobaczyli. Max jeździ motorem, więc to na sto procent nie ona, Logan mógł ją przecież podwieźć, ale to na pewno nie jego wóz. Bena również. Prawą ręką wyjąłem z mojej torby która leżała na szafce, broń i odbezpieczyłem ją. Wyostrzyłem najmocniej jak umiałem wzrok, by dostrzec kto siedzi za kółkiem. Oh. Kłopoty. Czarna furgonetka już nie była dobrym znakiem, tak samo jak nieznajomy mężczyzna który w niej siedział. A tym bardziej pistolet, który wyjmował właśnie spod kurtki.
Wiedziałem, że nie będę mógł obronić Katheriny, ona sama również sobie nie poradzi. Cholera. Stres połączony z strachem o życie i ich i swoje wprowadziły mnie w stan łowcy. On zawsze się objawiał, kiedy w grę wchodziło zagrożenie życia, mimo, że służył on do polowań nie walki czy ucieczki. Łatwo było zobaczyć, że jestem już w tym "trybie", że tak powiem. Serce bijące trzy razy szybciej niż u przestraszonego człowieka sprawiło, że do krwi dostała się ogromna ilość adrenaliny, przez co zacząłem oddychać szybciej. Źrenice się powiększyły tak bardzo, że nie było widać prawie tęczówek. Widziałem to w odbiciu, w szybie. Słuch i węch się kilkakrotnie polepszył. Przydatna umiejętność ale... moje serce nadal ledwie co działało. Jeśli się zaraz stąd nie wydostaniemy, to mój własny organizm mnie zabije. Wolałbym już oberwać kulką w łeb. Skrzywiłem się i szybko odsunąłem się od okna i zacząłem wzrokiem szukać drogi ucieczki. Nie możemy uciec przez tylne wyjście, bo skoro ten tak jawnie się tutaj pojawił, to to jest pułapka. Szkolenie Manticore się jednak przydaje.
Słyszałem bicie serca kolesia w samochodzie i trzech przy tylnym wyjściu. Ale nie tylko. Ku mojej uciesze, słyszałem również serce Katheriny i naszej córeczki. Uśmiechnąłem się mimowolnie. Co z tego, że właśnie umieram.
- Co się stało? - spytała Katherina.
- Słyszę jej serce - powiedziałem, ale zaraz spoważniałem gdy usłyszeliśmy trzask drzwi od samochodu. - Chodź - mruknąłem i pociągnąłem Katherine za sobą. W końcu w moim obowiązku jest ją chronić, prawda? Kiedy mężczyzna podszedł do drzwi wejściowych, otworzyłem je i obezwładniłem go. Nie wiem jak mi się to udało. Wiem, że w ułamek sekundy pokonałem trzy metry i pozbawiłem go broni. Uderzyłem go z całej siły w głowę. Padł na ziemię, a ja prawie bym do niego dołączył. Ból był nie do wytrzymania. Oddychałem ciężko, zgięty w pół. Spojrzałem na motocykl... miał przebite opony. Eh... Zabiję ich. Ja po prostu ich zabiję za to.
- Idź - powiedziałem do Katheriny.
- Nie.
- Kotek, to nie jest cholerny babski film i nie będziemy bawić się w dramaty! Idź, zanim tu przyjdą. Mamy większe szanse osobno.
- Alec...
- Chcesz bym przeżył? To idź. Razem nie mamy żadnych szans - warknąłem zdenerwowany. Być może przez ten stan łowcy, być może przez zmęczenie.
- Będę w...
- Nie mów mi. Im mniej wiem, tym lepiej - stwierdziłem. Niepewnie, ale poszła. Nie bałem się o nią aż tak, ona również miała broń. Spojrzałem na swoją i sprawdziłem magazynek. Powinienem dać radę się obronić czterema kulami. Słyszałem jak szli do mnie. Westchnąłem. Wykorzystując resztę siły jaką miałem, załadowałem ponownie magazynek i odbezpieczyłem broń. Jasne, że nie miałem żadnych szans w tym stanie, ale bez walki się nie poddam.



Jedyne co pamiętam, to jak mnie zaatakowali. A teraz... wiadro zimnej wody wylądowało na mojej głowie. Podskoczyłem w miejscu zaskoczony, biorąc głęboki wdech i gwałtownie otwierając oczy. Zaraz jednak jęknąłem z bólu. Bolała mnie strasznie głowa, widać musiałem oberwać. Szybko zauważyłem, że byłem związany. Moje ręce były przewiązane z tyłu metalową linką, która wrzynała się w moje nadgarstki. No ludzie, kilka miesięcy temu dopiero wygoiły się moje ślady od kajdanek! Przede mną stało dwóch kolesi, nie znałem ich jednak.
Wszystko mnie bolało. Mięśnie od wysiłku, głowa od uderzenia, serce od stanu łowcy, żebra, wszystko. Oparłem się o oparcie (masło maślane, heh), wykorzystując każdą chwilę na odpoczynek. Potem nie będzie mi to dane, bo raczej nie mieli dobrych zamiarów.
- Gdzie jest Katherina Petrova? - spytał jeden z nich zimno. O proszę, chodzi o Katherine! Już myślałem, że znów coś ode mnie chcą.
- Kto? - zdziwiłem się unosząc brew. I wtedy ten sam facet z całej siły walnął mnie w twarz. Poruszyłem szczęką, by ją wstawić na swoje miejsce. Czułem ból, owszem, ale nie umiem zliczyć ile razy byłem tak bity. W Manticore przygotowywali nas do tortur w dość specyficzny sposób, bo właśnie nas torturując. Poza tym raz zepsułem misję i wtedy obrywałem dopóki nie straciłem przytomności. Oblewali mnie wodą i robili to ponownie. I znów. I znów. Wiem więc coś o obrywaniu.
- Pytam jeszcze raz - wrzasnął - GDZIE JEST KATHERINA PETROVA?
Ten drugi podszedł i nachylił się.
- Lepiej mu powiedz, zanim się rozkręci. Dobrze Ci radzę.
- Bawicie się w dobrego i złego glinę? - parsknąłem kpiąco. I znów oberwałem. Gdyby krzesełko nie było przymocowane do podłogi, do najpewniej teraz wylądowałbym na betonie. Nie wydam przecież Kath, nie mogę.
- Gdzie ona jest? - spytał ten "dobry glina".
- Idź do diabła.
I znów oberwałem. Temu pierwszemu widocznie się to spodobało i zamiast jednego porządnego uderzenia, zaserwował mi trzy. Cudem nie odpłynąłem.
Czułem jak po policzku spływa strużka krwi.
To trwało jeszcze długo. Łącznie naliczyłem dwadzieścia cztery uderzenia, zemdlałem tylko raz. Mój organizm był zbyt wycieńczony na taką serie, więc na dwudziestym czwartym uderzeniu stało się to znowu. I znów zostałem oblany zimną wodą. Spojrzałem na nich, ledwie unosząc głowę. Nie wydam jej. Nawet nie mam jak, nie wiem gdzie ona jest.
- Gdzie?
- Nie wiem - powiedziałem. I znów oberwałem, a świat nagle się stał taki zamglony, mniej ostry. A jednak to było mniej drastyczne niż w Manticore. Tam się nie cackali i od razu by zaczęli mnie katować fizycznie i psychicznie. To drugie było najgorsze.
- Skurczybyk jest wytrzymały - stwierdził jeden z nich. Już nawet nie wiem który. Przestałem ich rozpoznawać, za bardzo się rozmyli.
Przestałem liczyć uderzenia po trzydziestym. Wiem, że moje ciało się chciało poddać, ale nie mogłem. Po prostu nie mogłem.
W końcu odpłynąłem kolejny raz. I nie zbudziło mnie wiadro wody.


Z PERSPEKTYWY ROMEO
Tyle miesięcy w ciasnej klatce, jako bierny obserwator. Nie przejmowałem kontroli. Po prostu nie umiałem, mimo przeżytych lat. Czasem przestawałem patrzeć, słuchać, ucichałem bo nie mogłem znieść widoku Katheriny. Szczęśliwej z nim. Dręczyłem go gdy z nią zerwał, bo był najsłabszy psychicznie, ale... od kiedy ta czarnowłosa medium przyszła, nie mogłem się odezwać, byłem jakby uśpiony. No, najpierw próbowała mnie wyrzucić z tego ciała, jednak nie mogłem wyjść. Ten cholerny tatuaż broniący przed opętaniem, uniemożliwiający wejście działał także w drugą stronę: nie mogłem wyjść. A wieść o jej ciąży... zniszczyła mnie. Nadal ją kochałem. Bardzo, bardzo ją kochałem, mimo, że połowicznie ją po prostu nienawidziłem za to wszystko. Jak ona mogła to robić? Wiedząc, że ja tu jestem, widzę, czuję? Tak, ja spowodowałem wypadek. Chciałem się pozbyć tego dupka, a zamiast tego... tylko ich do siebie zbliżyłem. To cholernie boli. Jakby wbiła mi nóż prosto w serce. Tak bardzo nie cierpiałem nawet w piekle. Taki ból jest sto razy gorszy niż rozrywanie na kawałki.
"Kochasz mnie, czy nienawidzisz?"
Te słowa wypowiedziałem do niej ja. Dwa czy tam trzy dni przed tym, jak zostałem pozbawiony kontroli nad ciałem a ona poznała Alec'a.
"I jedno i drugie"
Zacisnąłem pięści, a raczej zrobiłbym to gdybym mó... o boże, ja właśnie zacisnąłem pięści. Otworzyłem powoli oczy, było pusto w pomieszczeniu. Widocznie stało się to samo co wtedy: jeden stracił przytomności, drugi odzyskał kontrolę. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Moje demoniczne moce zaczęły mocno wspierać krew transgenika i już po chwili czułem jak serce się regeneruje. Za nim poszły inne narządy. Po jakiś czterech, pięciu godzinach całkowicie wyzdrowiałem. Kocham tą niezniszczalność demonów. Nie wiem jak mi się to udało, ale po chwili metalowa linka upadła na ziemię, a ja mogłem wstać. Zachwiałem się, ale udało mi się ustać na nogach.
W lustrze zauważyłem, że miałem czarne, demoniczne oczy. Podszedłem do niego i przejrzałem się. Uśmiechnąłem się zadowolony i po chwili moje ślepia były normalne. Jak dobrze móc poruszać palcami, chodzić, wyprostować się!
Zepchnąłem tego dupka w najczarniejsze miejsce umysłu, pozbawiając go zdolności obserwowania, myślenia, słyszenia. Dosłownie go uśpiłem i zostałem w głowie sam.
Z łatwością wydostałem się stamtąd, mordując wszystkich co stanęli mi na drodze. Jednocześnie myślałem nad tym wszystkim: jak to możliwe, że kochamy ten sam rodzaj muzyki? Że oboje kochamy Impalę? Katherine (no, ją najbardziej)? Jedzenie? Telewizję? Chyba, że...
No proszę. A więc nasze odczucia, uczucia zmieszały się podczas pobytu w jego głowie! No co za przypadek! I tak gnoja nienawidziłem, ale to mi trochę poprawiło humor.
Od razu skierowałem kroki do domu Kath. Nie było jej tam. Ani w moim domu. Ani w domu Bena (oczywiście sprawdzałem tak, by się na niego nie nadziać). Dopiero po godzinie wpadłem, gdzie może być i dosyć szybko dotarłem do domu nad urwiskiem. Zapukałem. Otworzyła mi.
- Al.. - chciała powiedzieć "Alec", ale jej przerwałem.
- Nie. Może mnie nie pamiętasz - zacząłem, wchodząc do domu, przechodząc koło niej. Rozglądałem się, mając ręce w kieszeniach. - Poznaliśmy się... rok temu? Coś koło tego. Straciłem poczucie czasu w klatce, tu w środku - wskazałem na głowę, a potem ponownie opuściłem rękę - Nie ważne. Próbowałem Cię zabić, postrzeliłem Twojego przybranego brata, ty mi pomogłaś w pewnej sprawie. Spaliśmy ze sobą, padło parę ważnych słów, ale dla jednego z nas najwyraźniej nie miały znaczenia. Nie ładnie robić tak nadzieje. Uratowałaś mnie przed szponami pewnej istoty, a ja oddałem za ciebie życie idąc do najgorszego miejsca jakie istniejąc i przez dwa miesiące cierpiałem najgorsze katusze jakie istnieją, dzień w dzień. Dwa miesiące na Ziemi to dwadzieścia lat w piekle, wiesz? Ale to nieważne. Potem znów ze sobą spaliśmy i wyjechaliśmy na "weekendzik" do Stanów. Niestety, właściciel tego ciała postanowił dać znać o swojej obecności i przez następne... kilka miesięcy biernie oglądałem wydarzenia. Nazywam się Romeo, kojarzysz mnie? - zakończyłem, nadal wędrując po tym pomieszczeniu w domu, w ogóle nie zdradzając emocji. Miałem pokerową minę, mimo, że ledwie to wszystko wytrzymywałem. Odwróciła się w moją stronę - Nie martw się, pojąłem, że nie jestem mile widziany i nie zamierzam psuć Ci Twojego idealnego życia. Chcę się tylko pożegnać. Wezmę swą Impalę, colta i już mnie nigdy nie zobaczysz. Ah, no i oddam Ci tego chłoptasia i tak już mnie porządnie wkurza.


(Katherina?)

piątek, 26 września 2014

od Katheriny - C.D Romeo

Spojrzałam na niego zaciekawiona, jednak milczałam i skinęłam głową. Alec włączył film i zaczęliśmy coś oglądać. To był jakiś Thriller , połączony z przygodą i akcją. No cóż ostatecznie może być. Oparłam głowę na ramieniu Alec'a i zaczęłam się dokładnie zastanawiać. Miał pierwszą miłość........no tak , w sumie to ma sens już pewnie nie ma jej na tym świecie. Przymknęłam na chwilę oczy , zastanawiając się nad rzeczywistością i swoją przeszłością, jak i jego. Eh. Życie to nie szczęśliwa bajka, bardziej można je porównać do filmu, które jest połączeniem czterech różnych typów:  Thriller'a, Horror'u, Przygodowego oraz głupiej Akcji!. Westchnęłam cicho i otworzyłam oczy, oglądając film ,który w tej chwili puścił Alec. Nie był taki zły. Było tam dużo przygód ludzi. Niektóre dla ludzkości, wydawałyby się wyssane z palca, ale raczej nie dla nas. Po jakichś dwóch godzinach spędzonych przed telewizorem, film się skończył. Odsunęłam się od Alec'a bo szczerze mówiąc już mnie trochę szyja bolała od opierania się o jego ramię.
-Ciekawy był ten film -mruknęłam
Spojrzałam na talerz z którego zniknął już stos muffin, które Alec przed filmem przyniósł do salonu.
-Zjadłeś wszystkie muffiny z tego talerza?!-zapytałam zszokowana, a równo przez śmiech.
-Jeszcze są w kuchni-podrapał się niezręcznie po karku.
-Nie ładnie-uśmiechnęłam się grożąc mu palcem.
Podniosłam się z kanapy i zabrałam talerz. Alec zrobił tęskną minę,ale nie do mnie tylko do muffin. No tak. Poszłam do kuchni i nałożyłam parę. Eh. Dobrze jest tak ukrywać się na końcu świata przed ludźmi ,których skrzywdziłam. Ale cóż w tedy nie dbałam o miłość, musiałam dbać o siebie. Co prawda pomagałam wielu w różnych rzeczach, ale i też wielu raniłam. Tak coś za coś. Nie ma uproś. Wróciłam się do Alec'a i podałam mu talerz. Zadowolony porwał kolejną muffine. Gdy usiadłam w końcu przy nim sama spróbowałam swojego wyrobu. Jak się okazało były bardzo dobrze, chodź można było to wywnioskować po tym jak Alec szybko zjadł dwa talerze.  Zaśmiałam się na myśl o tym i w tej samej chwili odwróciłam się do niego  , widząc jak już kolejna muffina zniknęła w jego buzi.
-Wielki żarłok z ciebie-zaśmiałam się
W tej samej chwili usłyszałam jakiś dziwny silnik samochodowy,który został wyłączony. Podniosłam się z kanapy i podeszłam do okna , patrząc przez zasłonę. Ktoś przyjechał, ciekawe kto.
-Dziwne, ktoś przyjechał-mruknęłam
-Może, Max lub Johua?-zaproponował Alec
-Nie, oni przychodzili po prostu, to Ben od czasu do czasu przyjeżdżał samochodem ,ale to nie on-poprzedziłam jego kolejną sugestię.
Odsunęłam się od okna by nikt mnie nie zauważył i za chwilę usłyszałam pukanie do drzwi.

(Alec?)

czwartek, 25 września 2014

od Romeo - C.D Katheriny

Słuchałem jej, ciągle nie mogąc się nadziwić i w międzyczasie zżerając muffiny. To wszystko (i tyle mężczyzn) przez trzy lata i to niecałe? Cholera. Ok, ja też miałem wiele, wiele, wiele dziewczyn, szczególnie przez pierwsze lata od ucieczki z Manticore, ale to były krótkie romansy a taką liczbę udało mi się osiągnąć bo czasem były dwie, trzy na raz. Ale zero wiązania, żadna nie była dłużej niż jedna, dwie noce. Nie przypominam sobie również, by jakaś się we mnie kochała. Znaczy oprócz mojej przyjaciółki Ashy, ale szybko zrozumiała, że ja się nie wiąże koniec kropka. I dała spokój, bo była za porządną dziewczyną by tylko ze mną sypiać, wiedząc, że jest kilka innych. Eh i dobrze, bo taki układ stwarzałby możliwość "czegoś więcej" czego całkowicie nie tolerowałem. Wtedy. Te czasy zdecydowanie nie należały do tych "grzecznych", ale kto nie miał buntowniczego okresu w swoim życiu? Gdzie chciał łamać wszystkie zasady jakie stawia prawo?
Uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem ją. Co prawda krótko, ale nie aż tak delikatnie jak ona mnie. No bez przesady, przecież od zwykłego pocałunku nic się nie stanie. Jak powie "nie" to znaczy "nie". Było kilka chwil ciszy, podczas której wziąłem kolejnego muffina.
- A ja? - spytała z ciekawością. Spojrzałem na nią i uniosłem wysoko jedną brew, niezbyt rozumiejąc o co chodzi. - Czy byłam pierwsza? Wiesz, jeśli chodzi o szczerą miłość i te sprawy. - wytłumaczyła. Wziąłem gryza muffina.
- Aaaa - mruknąłem, mówiąc to lekko podnosząc głowę. - Nie - odpowiedziałem obojętnie, zjadając swoją porcje. Dziękuje Ci Manticore za przyśpieszony metabolizm, bo inaczej już byłbym kulką i musiał się turlać po ziemi.
- Nie? - zdziwiła się.
- Nie - powtórzyłem równie obojętnie jak wcześniej. - Był ktoś, ale bardzo dawno temu a nasz związek obył się bez happy end'u. Teraz to takie nieprzyjemne wspomnienie, jeszcze za czasów gdy byłem w Manticore - wzruszyłem ramionami. Oczywiście to wszystko było udawane, ta obojętność była równie sztuczna jak papierowy kwiatek. Ale nie lubiłem tego rozdrapywać. - Idę po muffiny - dodałem ponownie szczęśliwy. Wstałem i nałożyłem na talerz kolejną porcję, po czym wróciłem i położyłem na stole, siadając koło Katheriny i obejmując ją. - Nie rozmawiajmy już o przeszłości, bo po co? Hmm... Obejrzymy film? - spytałem entuzjastycznie.

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Romeo

Spojrzałam na niego z uśmiechem i odetchnęłam głęboko przypominając sobie stopniowo swoje życie. Cóż mogę mu powiedzieć. Moje życie, opierało się na ciągłej ucieczce, ukrywaniu się i przetrwaniu. Także na ciągłym rozmyślaniu jak zemścić się na kimś , kto pozbawił mnie wspaniałego i szczęśliwego życia. Milczałam przez dłuższą chwilę , wypijając swoją herbatę, aż w końcu ponownie odwróciłam się do Alec'a.
-Początek już zdążyłam Ci opowiedzieć, jak byliśmy w Bługarii. Ale od kąt skończyłam 15 lat wszystko się zmieniło.Nie od razu spotkałam Rey'a. Uciekłam znów ze swojego rodzinnego miasta i ruszyłam w świat. Szybko nauczyłam się życia i jak przetrwać w ogóle w takich czasach. Nie jeden raz byłam o włos złapania przez inne kotołaki. Wyjechałam do Anglii, tam spotkałam dość bogatego biznesmena ,któremu oczywiście przypadłam do gustu. Od razu stałam się jego oczkiem w głowie i za wszelką cenę chciał mnie mieć tylko dla siebie. Nie był zwykły, pochodził z rodu wilkołaków. Jednak on sam nie dostał tego genu. Ochraniał mnie, mimo że nie jeden raz jego matka go ostrzegała wraz z bratem. Jego brat był wilkołakiem. Cóż nie wiem jakim cudem ,ale obaj chcieli za wszelką cenę mnie chronić. Wiedzieli , że przed kimś uciekam i tylko tyle. Nie wiedzieli jednak przed kim. Naiwni myśleli, że z nimi zostanę i wszystko sobie poukładają. Cóż spodziewałam się tego, że niedługo po mnie przyjdą i tak też się stało. Zginęła jego matka i brat. Został tylko ten wilkołak..... Znienawidził mnie, ale jednak nie zabił. Mam na pieńku ze wszystkimi rasami jakie możesz znać. Zatrzymywałam się w wielu miejscach i wiele rodzin uprzedzało innych o moim istnieniu. Zawsze jednak znalazła się , że tak powiem "czarna owca" ,która zakochiwała się we mnie. Nigdy tak na prawdę nie chciałam się do nikogo przywiązywać tak samo jak ty. Gdy coś się działo, odchodziłam bez słowa. Jedyną osobą którą kochałam szczerze. Jesteś ty, a niegdyś był to pierwotny, ale to przeszłość. Ale wracając do tematu. Zawsze byłam sobą, Katheriną, która nigdy nie zostaję i dba tylko o siebie. Zmieniałam tylko nazwiska i możesz spotkać się z różnymi odmianami. W wieku 17 lat przyjechałam tutaj na wyspę, zostawiając za sobą , wiele rodzin i mężczyzn których zraniłam. Spotkałam Rey'a podczas incydentu. Pomogłam mu i uratowałam po nie kąt tyłek. Na początku jak każdy, zakochał się we mnie. Mały romans, ale jednak szybko odkrył moją prawdziwą stronę. Rey chciał się tylko jakoś odstresować, a ja nie miałam zamiaru się z nim wiązać. Postanowiliśmy zamieszkać ze sobą i traktowaliśmy się jako rodzina. W tym mieście znalazłam dopiero ukojenie. Nikt mnie tutaj nie znalazł. Zdarzało się, że niektórzy mężczyźni podejrzewali kim jestem, jednak na szczęście nie zdążyli nikomu o mnie powiedzieć. Ja chroniłam Rey'a , a on mnie. Wszystko było w porządku, aż do czasu kiedy to właśnie spotkałam ciebie. -opowiedziałam mu nawet dość w skrócie, ukrywając niektóre szczegóły. Nie będę roztrząsać przecież dosłownie całego swojego życia. Zwłaszcza, że niektórych momentów nie chciałabym pamiętać. Czy też wolałabym , żeby takich nie było.- Więc panie Alec, na tym koniec mojej historii. A przynajmniej dalszy ciąg sam znasz...
Spojrzałam na niego z uśmiechem i pocałowałam go delikatnie w usta.

(Alec?)

od Romeo - C.D Katheriny

Westchnąłem ciężko, zastanawiając się co mogę jej powiedzieć, jak to wszystko ubrać w słowa. Na szczęście nie pytała się o moje życie w bazie wojskowej, tamten okres był zdecydowanie za trudny by się teraz o nim produkować. Może, może kiedyś. Porwałem jedną z muffin i zjadłem, pozbywając się focha za to odepchnięcie, bo trochę to jednak zabolało. Pod względem psychicznym oczywiście, choć fizycznie też trochę ze względu na jeszcze nie do końca zrośnięte kości. Ale za złe jej nie będę miał, sam się o to prosiłem. Ok, ok. Teraz czas na moją nudną wypowiedź. Nie patrzyłem na nią i jakoś starałem się opowiedzieć o moim życiu, używając nie tylko słów, ale też czasem gestykulacji, choć robiłem to nieświadomie. Heh.
- Po tym jak uciekłem? Miałem dwadzieścia lat i mimo całego życia w Manticore, umiałem sobie poradzić na zewnątrz dzięki misją, które były jak kilkudniowe przepustki w więzieniu.... Mój świat nagle się powiększył - dopiero na nią spojrzałem, pokazując rękami właśnie jakby wybuch, co miało symbolizować powiększenie się nagłe planety, czy coś. Nie wiem, same ręce mi jakoś pracowały. - No wiesz. Najpierw było kilka hektarów ziemi w bazie, a nagle zmieniło się to w cały kontynent, a zaraz w siedem. Nikt mną nie rządził, nie mógł mi dyktować zasad. Co ty byś zrobiła?... Postanowiłem robić wszystko, czego wcześniej nie mogłem. Piłem, paliłem raz czy dwa nie tylko papierosy, sypiałem z dziewczynami, czasem odwiedzałem kluby z dancingiem. - mówiłem, przemilczając fakt, że był czas kiedy chodziłem z jedną tancerką z takiego niezbyt grzecznego klubu - Nigdy nie byłem taki jak Ben, nasze charaktery zawsze od siebie odbiegały. On został wrzucony do zimnego, brudnego, nieznajomego oraz nieprzyjaznego świata jako dziecko i po prostu się "zagubił" jak to ślicznie ujęła Max, a ja się w nim odnalazłem. Wiedziałem jak w nim żyć, nie zadawałem pytań. A on? Robił to co zawsze. Miał więcej pytań niż odpowiedzi, wymyślał więc niestworzone historię. O "Niebieskiej Pani" która chroni przed niebezpieczeństwem a jak jej się ofiaruje zęby ofiar jest silniejsza czy coś w ten deseń. Nie pytaj mnie o co chodzi, nawet nie chcę tego rozumieć. Cóż. Nie wiem, co mam Ci opowiadać. Próbowałem znaleźć jakąś pracę. Najpierw kradłem, bo co miałem zrobić? Moje umiejętności świetnie się sprawdzały w tym. Potem odnalazłem kluby walki i tam rozwijałem swoją "karierę" jako kickboxer pod pseudonimem "Monticore", ale odszedłem gdy zarobiłem wystarczająco pieniędzy, bo nie chciałem całego życia zmarnować na to. Co prawda czasem żałowałem, bo miałem dużo fanek... Dorabiałem jako dealler narkotyków, a na samym końcu wepchnąłem się do pracy Max jako kurier firmy JamPony ponieważ mieli przepustki do każdej części miasta. Okazało się, że szef, Normal, był moim fanem, więc poszło z górki i mimo braku miejsc przyjął mnie z otwartymi rękami. To było zabawne, bo mimo, że byłem jednym z gorszych pracowników to zawsze byłem "Złotym Chłopcem" firmy. Co z tego, że dowoziłem po cztery przesyłki dziennie a inni dziesięć, co z tego, że piłem, paliłem i romansowałem z innymi pracownicami co było zabronione i przez regulamin i szczerze, przez zdrowy rozsądek. To chyba wszystko, moje życie nie jest zbyt ciekawe. Parę razy wylądowałem w więzieniu, głównie za narkotyki albo zbrodnie które popełnił Ben, z dwa lub trzy trafiłem w łapy wrogów, miałem kilka naprawdę dobrych przygód. Ok, musiałem się produkować przed tobą o mojej nudnej egzystencji, więc teraz ty opowiadaj o sobie. Bo mało co wiem o tobie, panno Katherino - zaśmiałem się.

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Romeo

Wstałam już mniej więcej po ósmej rano. No tak trzeba jakoś wrócić do starego trybu życia, a nie rozleniwiać się. Nie mam zamiaru tego robić nawet jak jestem w ciąży. W pewnej chwili usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. Wyszłam z salonu i zobaczyłam Alec'a. Odwzajemniłam jego uśmiech , na mój widok i podeszłam do niego. Zauważyłam , że delikatnie się zachwiał, więc go przytrzymałam.
-Za dużo roboty-odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem.
Pomogłam mu stanąć na równe nogi i zaprowadziłam do salonu. Posadziłam go na sofie z uśmiechem pod nosem i podałam mu już herbatę. Tak , tak on kocha alkohol, ale niech się przyzwyczaja. Jak dziecko skończy ileś tam lat, codziennie nie może przy niej pić. Odetchnęłam głęboko i nachyliłam się nad nim i pocałowałam namiętnie.
-Chciałbyś coś do zjedzenia?-zapytałam
-Nie dziękuję........jestem po pysznym cieście od chłopaka Max, które mi przyniosła-uśmiechnął się zadowolony
-Kochasz słodycze?-zaśmiałam się
-Bardzo-przyznał entuzjastycznie.
-A zrobić Ci coś z czekolady?-spytałam zaciekawiona
-A możesz??-zrobił słodkie oczka
Zaśmiałam się jeszcze bardziej i weszłam do kuchni. Nie byłam pewna co zrobić, ale w końcu zdecydowałam się na muffiny czekoladowe z lanym ciastem w środku. Spędziłam w kuchni następne dwie godziny swojego życia. Zrobiłam chyba z parę tac muffin. Poszłam z talerzem, na którym były muffiny, do salonu i pokazałam Alec'owi. Uśmiechnął się zadowolony, a ja położyłam je na stole przed nim. W pewnym momencie poczułam jak ktoś mnie ciągnie za biodra. Nim zareagowałam, byłam już pod Alec'em na sofie.
-Alec....-zaśmiałam się-Nie chcesz muffin?
-One mogą poczekać -mruknął z chytrym uśmieszkiem.
Spojrzałam mu w oczy. Chciałam coś powiedzieć, ale Alec szybko zamknął mi usta swoimi namiętnymi pocałunkami. Odwzajemniałam je , czując ogromną rozkosz, jednak nadal miałam trzeźwy umysł.  Alec stopniowo schodził w dół i w tedy coś w mojej głowie , kazało mi się wyślizgnąć.
-Alec -powiedziałam poważnie i dość ostro.-Przestań.
Położyłam ręce na jego klatce piersiowej i odsunęłam go od siebie skutecznie. Ale zaraz po podniesieniu się , usiadłam spokojnie i wygodnie  na sofie i spojrzałam na niego.
-Nie miej mi tego za złe-westchnęłam.
Podkuliłam nogi do siebie i oparłam głowę o ramię Alec'a.
-Alec........... powiedz czy ty..... hm opowiedz trochę osobie. Ale nie ten czas kiedy byłeś w Manticore tylko, jak uciekłeś. Patrząc na twojego brata nie mogę uwierzyć, że mogłeś być podobny, ale nie bardzo. Coś  się w tedy wydarzyło?-zapytałam niepewnie

(Alec?)

środa, 24 września 2014

od Romeo - C.D Katheriny

Byłem przyzwyczajony do takiego życia. Ciągłe ucieczki, walka o przetrwanie, obrażenia, ciągłe bycie w pogotowiu i niepewność czy przeżyje się następny dzień to stałe elementy mojego żywota od dziecka. Choć wolałbym, by tak nie było.
Wróciłem do domu i sprawdziłem stan Impali. Eh. Fatalny. Zamówiłem potrzebne części u kolegi i wziąłem się za wygrzebanie tego, co z silnika pozostało.
Całe przygotowanie Chevy i wstępna naprawa zajęło mi sześć godzin. Ignorowałem ciągle rosnący ból, a raczej starałem się go ignorować. Wiem, nie powinienem się przemęczać, dostałem tego nauczkę, gdyż pod koniec dnia nie mogłem się już praktycznie ruszyć. I raz się potknąłem i zwyczajnie upadłem na ziemię, pechowo zdzierając sobie kolana do krwi. No tak. Pech musi mnie prześladować. No nic. Padłem na łóżko bez sił i tak leżałem aż do rana, oczywiście pisząc do Katheriny, że nie mogę przyjść. Raczej nie będzie miała mi tego za złe. Wstałem około ósmej, co było późną jak na mnie porą. Umyłem się, przebrałem i ponownie położyłem na łóżku, włączając telewizor.
Nie wiem ile gapiłem się na teledyski rockmenów i słuchałem muzyki. Po prostu tak leżałem plackiem, aż drzwi do domu rozwarły się. Spojrzałem leniwie w tamtą stronę i ujrzałem uśmiechniętą Max. Jestem jedną z niewielu osób, które rzadko widzą ten uśmiech, więc sądzę, że na razie panuje zawieszenie broni na uprzykrzanie sobie życia.
- Jak się czujesz? - spytała i podeszła. Wciągnąłem do płuc powietrze by jej odpowiedzieć, ale wyczułem pewną interesującą woń. Zmarszczyłem brwi i podniosłem się.
- Masz ciasto - stwierdziłem. Ma ciasto! Kocham ciasto. Mógłbym żyć jedząc tylko hamburgery, pizzę i ciasto a popijać to whisky i colą. Podała mi je, a ja od razu otworzyłem torebkę i wyjąłem moje ciasto. Domek był na tyle mały, a rzeczy w nim ściśnięte, że bez problemu siedząc na łóżku, sięgnąłem łyżeczkę z blatu. Od razu zacząłem rozpracowywać czekoladową masę.
- No więc? Jak się czujesz z świadomością, że zostaniesz ojcem? Jesteś z tym pogodzony tak samo jak sześć lat temu? - powiedziała kąśliwie. Ah, nadal jesteśmy na wojennej ścieżce? Ale uderzyła w czuły punkt. Nic nie poradzę, że zostałem przypisany do tego idiotycznego programu rozmnażania, bo uznali, że jestem dobrym materiałem na ojca (oczywiście pod względem genetycznym). Na szczęście Manticore została spalona zanim doszło do czegokolwiek.
- Skończyłaś?... To dobrze. - mruknąłem, wkładając zapełnioną łyżeczkę do ust. Hmmm.... Pychota. Wszystko mnie bolało po wczoraj, ale jakoś dawałem sobie radę.
- Myślałam by Cię gdzieś wyciągnąć, ale Logan kupił Ci ciasto.
- Kocham tego gościa. Znaczy nie tak jak ty - zaśmiałem się. Rozmawialiśmy dłuższą chwilę, aż w końcu się pożegnaliśmy a ja ruszyłem tyłek do Katheriny. Tak bardzo nie chciało mi się wychodzić z domu. Bez pukania wszedłem do środka. Od razu przede mną pojawiła się Katherina. Eh, mam nadzieje, że jej dobry nastrój nie minął, nie mam siły się kłócić.
- Cześć, kotek.

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Romeo

Spojrzałam na niego i delikatnie ujęłam jego policzek, na którym był siniak. Od razu zrzedła mi mina z tego powodu.
-Przepraszam-westchnęła, odwracając wzrok
Alec dotknął delikatnie mojej ręki i zdjął ją ze swojego policzka i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Zasłużyłem-odpowiedział pewnie
-No dobrze tutaj się zgodzę -zaśmiałam się-Bo bez powodu nie przyłożyłabym Ci.
-Tak, muszę przyznać masz silne uderzenie-uśmiechnął się delikatnie.
Jeszcze bardziej mnie rozbawił swoimi słowami. Jednak zaraz on też zrobił się trochę smutny i zerknął na zegarek.
-Muszę już iść-odetchnął głęboko
Popatrzyłam na niego z delikatnym uśmiechem. Przyciągnęłam go za szyję do siebie i pocałowałam delikatnie w policzek.
-Widzimy się wieczorem-dodałam zadowolona
Ominął mnie niechętnie i zszedł po schodach na dół. Odprowadziłam go do wyjścia , aż zamknął drzwi do mojego domu. Westchnęłam cicho i wróciłam się do swojego pokoju, zaczynając grzebać w niektórych niedokończonych sprawach. Teraz w sumie nie wiedziałam co mam zrobić , czy co w ogóle robić. Dalej zastanawiały mnie ostatnie wydarzenia. Co będzie faktycznie dalej. Czy nadal będziemy mieć tyle problemów i czy wszyscy chcą nas najchętniej zabić? Teraz jak pojawi się dziecko, będzie jeszcze gorzej. Odetchnęłam głęboko , mając przed oczami najczarniejsze wizję. Chce mieć przed sobą jakąś normalną przyszłość. A jak ktoś będzie nas ścigać, to trzeba będzie gdzieś ukryć nasze dziecko. Eh. Tego się obawiam, że wszystko może się rozpaść. W sumie to wszystko i tak się rozpadło już dawno. I co tu robić , jak przywyknąć do takiego życia?

(Alec?)

od Romeo - C.D Katheriny


/666 post!/


Była już prawie jedenasta, a ja tu nadal siedzę. Muszę się zbierać i brać do roboty, jeśli chcę ją naprawić w ciągu najbliższego półrocza. Spójrzmy prawdzie w oczy: dla większości, Chevy nadaje już na szrot. Nie dla mnie. Jakoś ją złożę do kupy i będzie działać.
Podszedłem do Katheriny i uśmiechnąłem się.
- Jeśli chcesz, wrócę wieczorem. I cały czas jestem pod telefonem - powiedziałem, lekko machając moją komórką. Pocałowałem ją. Namiętnie, przeciągając ciągle pocałunek. Po dłuższej chwili oderwała się ode mnie. Położyła dłonie na mojej piersi i lekko się odsunęła. Zrobiłem smutną minę, a dokładniej "podkówkę", czym najwyraźniej ją rozbawiłem. Miło.
- Co Ci się tak na czułości zebrało? - zaśmiała się.
- No wiesz... Nigdy nie wiadomo co będzie jutro. Może uderzyć w nas asteroida lub meteoryt, mogę nie wyzdrowieć, albo słońce nas spali wszystkich, albo zjedzą nas zombie - wymieniałem - możesz mnie znów znienawidzić...
- A dasz mi powód? - spytała. Zaśmiałem się cicho i pocałowałem ją ponownie, krótko i odsunąłem się od niej z uśmiechem na ustach.
- Mam nadzieje, że już nigdy Ci go nie dam. Moja twarz ostatnio poważnie ucierpiała - mruknąłem, pocierając policzek na którym miesiąc temu (i trzy miesiące temu) był ogromny siniak. Ta dziewczyna ma naprawdę silną rękę.

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Romeo

Obudziła mnie jakaś muzyka ,którą usłyszałam po dość długim spaniu. Otworzyłam powoli i niechętnie oczy i zobaczyłam obok siebie Alec'a. Uśmiechał się cały czas do mnie , więc odwzajemniłam ten uśmiech. Dźwignęłam się z łóżka i usiadłam na nim. Gdy piosenka się skończyła oddałam mu słuchawki.
-Piękna była-odpowiedziałam zadowolona
Pocałowałam Alec'a w policzek i wstałam z łóżka. Zabrałam się ze swoimi rzeczami do łazienki i już zaraz wyszłam z niej przyszykowana. Alec'a nie było na łóżku, jednak stał tuż przede mną.
-Śniadanie czeka na ciebie na dole-odpowiedział zadowolony
Spojrzałam na niego zdziwiona i zeszłam razem z nim na dół. Faktycznie na stole były przygotowane poszczególne rzeczy. Usiadłam do stołu, ale jednak przed tym zrobiłam sobie herbatę i zjadłam śniadanie. Było bardzo dobrze, zważywszy, że robił je Alec. Odwróciłam się do niego bo przez cały czas stał oparty o framugę. Podeszłam do niego z uśmiechem i przytuliłam do siebie.
-Muszę wyjść szybko na polowanie. Poczekasz tutaj na mnie?-zapytałam
-Tak-odpowiedział spokojnie
Wyszłam szybko z domu i pobiegłam do lasu. Udało mi się upolować jedną sarnę, ale żeby mi to wystarczyło na parę dni musiałam wypić trochę krwi człowieka. 10 rano......hmmm może być mały problem ze znalezieniem takie osoby. Ruszyłam w stronę miasta. A jednak znalazła się duszyczka oddalająca się od miasta i wędrująca do lasu. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam za nią. Ze złapaniem, zahipnotyzowaniem i wypiciem trochę krwi, jak zwykle nie było problemów. Przecież ludzie tutaj nie wiedzą, że my w ogóle istniejemy. No nic miałam mało czasu, więc wróciłam się równie szybko co wyszłam, do domu. Weszłam do środka i rozejrzałam się dookoła , wypatrując Alec'a ,którego nagle coś wcięło? Nie sądzę ,może sobie żarty robi. Poszłam pierwsze  do kuchni i zauważyłam tam karteczkę. "Musiałem jechać". Tak jakieś niedopatrzenie ze strony Alec'a bo motor dalej stoi pod moim domem. Podniosłam się z krzesła i poszłam na górę do pokoju Alec'a i zastałam go coś robiącego.
-Powiesz mi co ta karteczka robiła na stole?-zapytałam
-Myślałem, że później wrócisz. Dla tego to napisałem, bo za chwilę muszę jechać. Mam sprawy do załatwienia-wyjaśnił
Skinęłam głową bez słowa i rozejrzałam się po pokoju w którym on dzisiaj spał.

(Alec?)

wtorek, 23 września 2014

od Romeo - C.D Katheriny

Nie mogłem spać. Zupełnie nie uśmiechało mi się spanie w innym pokoju, szczególnie kiedy widziałem, jak Kath się wierci i mruczy coś pod nosem. Koszmary. Eh. Chodziłem po domu, napiłem się trochę, ale niezbyt wiele alkoholu bo niezbyt jeszcze mogłem to robić. Dopiero po dwóch godzinach położyłem się do łóżka, by kolejną godzinę wiercić się nie mogąc usnąć. No nic, wstałem, cicho wszedłem do jej pokoju i położyłem się koło niej, przytulając ją. O dziwo, przestała się tak wiercić i uspokoiła. Hmm... Będzie jej gorąco, ale poudaje, że o tym nie wiem. Tak, kiepsko trochę mieć czterdzieści stopni temperatury. Wyobraźcie sobie, jakbym grzał, gdybym miał gorączkę.
Po kilku minutach usnąłem tak przytulony do Katheriny. Znów coś dla mnie nowego. Jakoś nigdy się nie przytulałem, bo po co? W końcu z nikim nie byłem tak blisko... Prawie. Ale nie mogę o tym myśleć. Najłatwiej jest zapomnieć i to robię. Więc czemu o tym myślę? Powinienem być cicho. Kath nie zranię tak jak Rachel. Nawet ja uczę się na błędach.
Obudziłem się wcześniej niż Katherina, około czwartej, piątej nad ranem. Cicho wygrzebałem się z łóżka. Coś tam mruknęła, przewróciła się na bok, ale nie obudziła. Wziąłem prysznic, zjadłem kanapkę, naszykowałem kotkowi śniadanie które teraz leżało sobie na stole w kuchni, usiadłem przed telewizor a po jakiś pięciu minutach (które tak naprawdę trwały dwie godziny) wróciłem do Katheriny. Co prawda najpierw wyjąłem z mini bagażnika w moim motocyklu mp3 z słuchawkami, położyłem się na plecach koło mojego kociaka i słuchałem muzyki. Miałem przymknięte oczy. Leciały stare kawałki. Guns N' Roses (piosenki z lat 80-tych, 90-tych), Nirvana, Metallica, AC/DC.... Wymieniać w nieskończoność. W końcu postanowiłem, że pora obudzić Kath. Była przecież już dziesiąta. Zdjąłem moje duże, czarne słuchawki z głowy i delikatnie założyłem na jej uszy. Leciała piosenka "This I Love" Guns N' Roses (klik), a dokładniej jej refren. Romantycznie ją budzę, nieprawdaż? No, prawie, bo to smutna piosenka. Ale co z tego. Śliczna piosenka. Uchyliła powieki, a ja uśmiechnąłem się wesoło w jej stronę.

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Romeo

Przyjrzałam mu się uważnie, a mój uśmiech się trochę poszerzył . Obejrzałam się i zerknęłam na zegar na ścianie. Było dość późno, a ja na pewno nie puszczę w takim stanie Alec'a do domu. Odwróciłam się do niego.
-Zostajesz dzisiaj tutaj-zarządziłam
-Co? Dla czego?-zapytał
-Jesteś wykończony, a ja nie puszczę Cię do domu, w takim stanie-powiedziałam całkiem poważnie
Weszłam szybko do innego pokoju i otworzyłam szafę gdzie była pościel. Zajęłam się jego łóżkiem i wróciłam się na dół. Zrobiłam nam małą kolację. Gdy otworzyłam szafkę, korciło mnie żeby się napić alkoholu. Ale kurcze nie mogłam! Eh, jak urodzę, to będę mogła pić do bólu, tak jak robiłam to codziennie przed. Zaczynałam dzień od wspaniałego i dobrego drinka z burbonu. Oh. Jak ja za tym tęskniłam. Ale cóż. Wracając do rzeczywistości, usiedliśmy spokojnie przy stole, a Alec szybko zjadł swoją porcję. Może podobnie jak ja. W końcu trzeba było jakoś w końcu się pogodzić. Potem zrobiliśmy razem porządki. No tak było około 22. A ja czułam się jakby ktoś wyssał ze mnie życie. No przecież! Muszę się pożywić jutro. Nie uśmiecha mi się ta wizja, na rozpoczęcie poranka od polowania. W końcu gdy wszystko było skończone , wróciłam się do swojego pokoju. Złapałam za piżamę i weszłam do swojej łazienki. Miałam ją w pokoju, a na korytarzu była jeszcze jedna. Tak miałam parę rzeczy Alec'a, więc przed tym podrzuciłam mu je do pokoju. Zgaduję, że się plątał po domu jak to on. Po dwudziestu minutach wyszłam ze swojej łazienki i otworzyłam drzwi do pokoju. Alec w tym momencie wchodził do swojego pokoju. Nie był zadowolony z perspektywy spania w oddzielnym pokoju. No cóż nie moja wina. Podeszłam do niego i przytuliłam delikatnie, jednak po chwili się odsunęłam. Pogładziłam go po policzku i musnęłam w usta.
-Dobranoc-odpowiedziałam spokojnie.
Wróciłam do swojego pokoju i od razu udało mi się zasnąć. Noc jednak nie była bardzo spokojna. Ciągle dręczyły mnie koszmary i nie mogłam zasnąć. Przewracałam się głównie z boku na bok. Po chyba trzech godzinach udręki z zasypianiem , poczułam czyjeś mosiężne ręce które delikatnie mnie objęły. Przypłynęła w tedy wielka fala spokoju i ulgi. Czułam bijące od niego ciepło. Uchyliłam delikatnie powieki i spojrzałam na ręce ,które mnie objęły. Alec. Nie chciałam zdradzać , że nie śpię więc ponownie przymknęłam oczy. Wiedziałam, że tak będzie. Wiedziałam, że przyjdzie w nocy i pewnie położy się tuż obok mnie.

(Alec?)

od Romeo - C.D Katheriny

Nie lubiłem słuchać rzeczy typu "nie stresuj się", "bo to, bo tamto", tylko jeszcze bardziej mnie denerwowało. Takie ciągle "bla, bla, bla". Oho, na matkę to bym się nie nadawał. Tak, tak. Miałem bardzo słabe serce i nie tylko ono. Wow. Zawsze myślałem, że wykończy mnie ktoś w walce, albo zginę jakoś heroicznie, ewentualnie wykończy mnie któraś z chorób które najczęściej (w sumie, to jedyne choroby) dopadają X5, a tu proszę. Zwykły wypadek... Kath. Myśli, że wyzdrowieje. "Jeszcze się nie zregenerowałeś". Naprawdę nie może przyjąć do wiadomości, że są bardzo małe szanse na moje wyzdrowienie? Nie znam żadnego człowieka czy transgenika, który by to przeżył. Najpewniej trzymam się jedynie przez, a raczej dzięki temu demonowi. Przecież te skurczybyki umieją przeżyć prawie wszystko. A jeden z nich we mnie siedzi sobie wygodnie. Ciasno coś jest w moim umyśle. Spojrzałem na Kath i choć temat z Ben'em mnie rozdrażnił, rozluźniłem się trochę. Lubiłem gościa, ale czasem działał mi na nerwy. To nowe uczucie, kolejne do kolekcji. Raczej nie traktowałem żadnego faceta jako konkurencje i szczerze, Ben też nią nie był. Był tym brzydszym (jak to możliwe, skoro jesteśmy bliźniakami?), bojącym się dotyku, wyalienowanym, sadystycznym psychopatą który myśli, że ma "świętą misję". Ja za to jestem tym uroczym, zabawnym młodszym braciszkiem.
Jak ja wytrzymywałem z nią jedynie rozmawiając? Ok. Powstrzymywała mnie jej ciąża i zdrowy rozsądek, ale przecież nie musimy od razu lądować w łóżku... Kogo ja oszukuje. To najpewniej by się właśnie stało. Uśmiechnąłem się do niej, nadal czując przyjemne mrowienie w ustach, po naszym całowaniu się. Mówiłem, jak bardzo to uwielbiam?
- Nie wątpię - odpowiedziałem. Ale i tak się martwię. Jakby coś się stało, nie mógłbym jej za bardzo pomóc. Jestem wrakiem, cieniem człowieka, chociaż jeszcze stoję na nogach. Mimo to, mój wygląd mnie zdradzał. Nadal byłem bledszy od ściany, a nogi miałem jak z waty. Chyba, że chciałem nimi poruszyć: wtedy nagle zmieniały się w ołów. Jednak: jestem tu, stoję i przygotowałem się na jutrzejszą ciężką robotę. Moja biedna Chevy... Po zderzeniu z tirem była jak harmonijka.

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Romeo

Spojrzałam na niego trochę zdziwiona, ale jednak uśmiechnęłam się podstępnie, wpatrując się w niego.
-Wiem, ale nie mogę uwierzyć, że nie pamiętasz-odpowiedziała spokojnie
Odsunęłam się od Alec'a i oparłam o ścianę patrząc na niego jak myśli. Wysilał się przez parę minut by tylko przypomnieć sobie parę imion.
-Alec, dość -odpowiedziałam rozbawiona
-Ale, ja opiekowałem się dziećmi. Na prawdę -dodał szybko, zakłopotany
-Wiem!-zaśmiałam się- Ben mi mówił, że kochasz dzieci i inne tam. A przecież on by mnie nie okłamał.
-Zaraz Ben Ci coś o mnie mówił?-zapytał zdziwiony
Skinęłam głową i przyjrzałam się mu uważnie. Jego mina mówiła sama za siebie. Boli go to, że lepiej dogaduję się z Ben'em. Huh. Alec jest zazdrosny?! Czyżby to była prawda? Nie. Nie mogę w to uwierzyć, chociaż jest to bardzo prawdopodobne.
-No tak faktycznie on akurat by cię nie okłamał-przyznał trochę przybity.
Alec, Alec. Nie mogę uwierzyć, że jesteś zazdrosny o Ben'a. Nigdy by do czegoś takiego nie doszło, gdyby nie twoje wybryki i "genialne" pomysły! Odetchnęłam głęboko i spojrzałam na niego z uśmiechem pod nosem.
-Humor Ci się zepsuł jak widać -odpowiedziałam udając zaciekawioną
Kurcze już tyle widziałam jego reakcji na słowo "Ben", a raczej na imię, że już wiem czemu tak się zachowuje. Pokręciłam przecząco głową i przyjrzałam mu się.
-Za dużo się stresujesz. Nie możesz się przemęczać to raz. Bo może Ci wysiąść serce. Do końca się jeszcze nie zregenerowałeś i dobrze o tym wiesz. Więc Alec , wiesz o co mi chodzi. Nie zadręczaj się tak tym wszystkim. -powiedziałam- A przede wszystkim mną. Przecież umiem o siebie zadbać prawda?
Przyjrzałam mu się i przechyliłam delikatnie głową , patrząc na jego reakcję.

(Alec?)

od Romeo - C.D Katheriny

Po dłuższej chwili również ją objąłem. Po prostu nie byłem pewien jej zachowania, zważywszy na to co się działo jeszcze niedawno. Naprawdę widać jej huśtawki nastroju. Raz uderza mnie, drugi się śmieje, potem jest smutna, zaraz zła, przed chwilą całowaliśmy się i śmialiśmy a teraz znów ma doła. Słuchałem jej słów, zastanawiając się nad tym wszystkim.
- Hmmm. Co by miało pójść nie tak? Ok, ok. Masz prawo się bać, ale wszystko będzie dobrze. Jak sobie nie będziesz dawała rady, zawsze jestem ja. Jestem starszy, bardziej oswojony z sytuacją i, cóż, kocham dzieci - zaśmiałem się.
- Wymień imiona trzech dzieci, których znasz - zażądała. Już miałem coś powiedzieć, uniosłem nawet rękę by policzyć na palcach te imiona które zaraz padną i uświadomiłem sobie, że żadnych nie znam. Cholera.... Ralph nie jest już dzieckiem, prawda?... No tak, dziewczyna jest już w wieku Kath. Hm... No, znam kilka dzieci, musiałem się opiekować nie raz siostrzenicą chłopaka Max, ale... Imię wypadło mi z głowy. Uwielbiam dzieci, naprawdę. Zajmowałem się kilkoma... Eh.
- Właśnie - mruknęła.
- Myślę! - usprawiedliwiłem się.

(Katherina?)

poniedziałek, 22 września 2014

od Katheriny -C.D Romeo

Przejechałam opuszkami palców po swojej dolnej wardze i przyjrzałam się uważnie Alec'owi. Zabrałam od niego kubek gorącej herbaty z uśmiechem.
-Dziękuję -odpowiedziałam zadowolona
Odeszłam szybko od niego i poszłam do siebie do pokoju, siadając wygodnie na łóżku. Piłam swoją herbatę intensywnie myśląc, nad tym co przed kilkoma minutami się stało.No cóż, jestem w ciąży, a tyle bym chciała zrobić. Tak tyle, a nic z tych rzeczy nie mogę! No w sumie może nie wszystko ,ale zawsze to coś jak chodź trochę. Odetchnęłam głęboko i podniosłam się z łóżka , chcąc wrócić do Alec'a. Jednak mnie wyprzedził. Stanął tuż przede mną w drzwiach. Przystanęłam na chwilę i uśmiechnęłam się do niego chytrze.
-Znów mi uciekasz-stwierdził
-Bo lubię -zaśmiałam się rozbawiona całą sytuacją
Ominęłam go szybko i sprawnie, poszłam odłożyć kubek do zlewu. Wróciłam się do Alec'a. Hmm inna taktyka? Teraz był bardziej obojętny, ja też taka mogę być. Ale żebyśmy tak oboje? Trochę głupio by było.Podeszłam do niego z uśmiechem i znów powoli się przytuliłam do niego. Teraz na prawdę potrzebowałam jego bliskości. Tak mi tego brakowało,  a chciałam, żeby mnie przytulał. Chciałam czuć bijące od niego ciepło. W końcu po dłuższej chwili poczułam silne ręce Alec'a,które mnie objęły. Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy, badając jego spojrzenie.
-Alec......ja sobie nie wyobrażam bycia matką. Boję się tego........-wyszeptałam-Nie wiem czy podołam temu wszystkiemu. A jeśli coś pójdzie nie tak?

(Alec?)

od Romeo - C.D Katheriny

Warto było zaryzykować. Dostałem więcej niż mógłbym tego oczekiwać, jednak mniej niżbym pragnął. Kocham to dziecko, ale ta ciąża mnie jakoś tak zaczęła irytować. Ciekawe czemu. Co prawda nie byłem pewien, czy coś to w ogóle przeszkadza (z anatomii miałem 6 i z tej wiedzy mogę wywnioskować, że nie, ale nie jestem gine... coś tam, coś tam i przecież mogłoby coś się stać), ale... cóż, z pewnością najwygodniej by nie było, nie mówiąc o tym, że pewnie i ja i Kath martwilibyśmy się, czy krzywda się nie stanie naszej najmniejszej kotce. Fajnie to brzmi. Rodzicielstwo to nie bajka, niestety. Nie może być tak jak na filmach? Byłoby ciekawiej.
- No i co z tego - burknąłem cicho pod nosem, ale zamiast się denerwować, wstałem i poszedłem za nią. Hmm... Ładnie wyglądała z tym brzuszkiem.... a ja zachowywałem się jak nastolatek z burzą hormonów. Podszedłem do niej i trochę jej pomogłem, wstawiając wodę, gdy ona wrzucała torebki do kubków. Odwróciłem się do niej i oparłem o blat.
- A ty zawsze musisz mi uciekać - stwierdziłem wyraźnie niezadowolony. Uśmiechnęła się, a ja zrobiłem minę zbitego psa, ale po chwili również się uśmiechnąłem, podszedłem do niej i po raz kolejny pocałowałem ją. Brakowało mi tego. Ale zagotowała się woda, gwizdek nie dawał nam spokoju, więc odsunąłem się i zalałem wrzątkiem herbatę, tak po prostu jakby nigdy nic. Wolałem nie testować dalej szczątek mojej samokontroli. Przecież jest w ciąży. A nawet jeśli, to niech ona się trochę pomęczy a ja będę sobie udawał obojętnego dopóki nie pęknę.

(Katherina? XD)

od Katheriny - C.D Romeo

Odsunęłam się od niego po dłuższej chwili i spuściłam ponownie wzrok. Wbiłam go w ziemie i usłyszałam ciche słowa Alec'a.  Podniosłam powoli głowę i spojrzałam mu w oczy. Podeszłam niepewnie do niego i ujęłam jego policzek w swoją dłoń, gładząc go po nim.
-Bardzo chcę, wiesz że Cię kocham mimo to......ale daj mi czas-westchnęłam cicho
Alec przyjrzał mi się uważnie i ujął mój podbródek bym spojrzała ponownie na niego. Odetchnęłam głęboko i pociągnęłam go delikatnie za sobą do salonu. Wiedziałam, że znów zrobienie z nas szczęśliwej pary będzie trudne, czy też nawet niemożliwe. Nie zaznamy normalnego spokoju, no na pewno wszystko nie będzie takie łatwe. Alec usiadł na sofie i pociągnął mnie za sobą, sadzając na swoich kolanach. Usiadłam na nich, jednak napięłam wszystkie mięśnie niepewnie. Wpatrywałam się w niego trochę zakłopotana i westchnęłam cicho.
-Przecież wiesz, że nasze życie nie będzie usiane szczęściem. Wręcz przeciwnie, los się na nas uwziął-mruknęłam
Przyjrzałam mu się uważnie. Widziałam , że nie potrafi się powoli opanować. Tak bardzo pragnął naszej bliskości . Ja też tego bardzo pragnęłam, ale teraz dziwnie się czułam z tym wszystkim. Alec przysunął się do mnie całując moją szyję. Odepchnęłam go delikatnie od siebie i zaśmiałam się cicho.
-Ktoś tu się stęsknił-mruknęłam z uśmiechem-Wiesz, że nie możemy. Jestem w ciąży.
Heh, coś się ze mną dzieje. Mój charakterek znów powraca, ale teraz w tym momencie powinnam być poważna, a nie potrafiłam. Zaśmiałam się cicho i przyjrzałam mu się.
-Ostatecznie-przewróciłam oczami
Przysunęłam się i pocałowałam go delikatnie. Trwaliśmy przez dłuższy czas w pocałunku , aż  w końcu oderwałam się od niego. Podniosłam się powoli z jego kolan i poszłam do kuchni zrobić coś do picia.

(Alec?)

od Romeo - C.D Katheriny

Nawet nie wiem kiedy nasze usta się zetknęły. Dlaczego to zrobiłem? Nie wiem. Jej bliskość... Nie powinienem, to oczywiste, to było jak wyrok śmierci na relacje, które udało nam się odbudować. To ona mnie objęła, to ona się przysunęła bliżej. Ale to ja ją pocałowałem, mimo, że doszło to do mnie po fakcie. A teraz nie było już odwrotu, więc...
Lekko ująłem jej rękę i opuściłem z powrotem na dół, po czym zbliżyłem się i ponownie pocałowałem. Tak, tak, jestem zły i te sprawy, ale jak chce to może zawsze powiedzieć "nie" i ja nic do gadania nie będę miał. Oh, byle nie mówiła "nie". Moje wygłodniałe wargi w swój typowy, namiętny sposób poruszały się na jej. Rozchyliłem jej usta, by wniknąć językiem do ich wnętrza. Po chwili pogłębiłem pocałunek, czując narastające pożądanie. Oh, Kath... Kobieta która potrafi mną zawładnąć poprzez jeden pocałunek... a czasem i bez niego. Cholerna kicia odsunęła się. Zostałem tak z mocno bijącym, strajkującym sercem, oddychając trochę ciężej niż zamierzałem. Serce dawało złe znaki, swojej słabości w ostatnim czasie. Cóż. Szybciej wyzdrowieje, czy szybciej umrę? Właśnie. Kolejny powód, dlaczego teraz mogę się zachowywać lekkomyślnie i chociaż połowicznie pójść na żywioł. I tak niedługo umrę (na jakieś 80%, przecież mam jakieś szanse wyzdrowieć). No, ale na razie daje sobie radę, nawet całkiem dobrze. Nawet się ostatnio mniej chwieję i nie łażę jakbym był schlany.
- Czemu nie? - spytałem cicho.

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Romeo

Popatrzyłam Alec'owi w oczy i zamilkłam na chwilę. Skinęłam głową i odsunęłam się od niego. Złapałam za swój telefon i wykręciłam numer do Jared'a. Poszłam do siebie do pokoju i usiadłam wygodnie na łóżku. Czekałam przez pewien moment, aż ktoś odebrał ten telefon.
-Halo?-usłyszałam męski, gruby głos
-Jared? Tu Katherina. Słuchaj  potrzebuję przysługi-wyjaśniłam
-Mianowicie jakiej?Ktoś Cię goni, czy musisz się ukryć?-zapytał zaciekawiony
-Nie..... Odnośnie ciąży-mruknęłam
W pewnej chwili usłyszałam ogromny wdech i wydech, przez chwilę Jared w ogóle się nie odzywał. Siedziałam na łóżku, wsłuchując się w ciszę, która w teraz słyszałam w telefonie.
-Em, Jared?-spytałam
-Tak, jasne. -powiedział zszokowany
-Kiedy mam być-podsumowałam rozmowę
-Możesz nawet zaraz-wyjaśnił
Zgodziłam się na tą umowę i zaraz rozłączyłam się , schodząc z powrotem do Alec'a na dół. Powiedziałam mu , że możemy od razu jechać. Skinął głową i poszliśmy oboje do mojego samochodu. Pojechałam pod dom Jared'a i dojechaliśmy po półgodzinie. Zaparkowałam samochód na jego podjeździe. Wysiadłam i weszłam zaraz do domu.
-Katherina!-powiedział uradowany
Wyciągnął ręce w moją stronę , a ja podeszłam do niego bliżej. Przytulił mnie do siebie mocno, a ja odwzajemniłam uścisk, jednak zrobiłam pod nosem minę z niesmakiem.
-Jared!-odpowiedziałam równie entuzjastycznie
Przytulał się jeszcze do mnie przez dłuższy czas, aż odkleiłam go od siebie, a zaraz poszliśmy do jego "gabinetu". Zrobił mi USG. A zaraz wyjaśnił mi wszystko co i jak.
-Dziecko rozwija się prawidłowo. W sumie dość szybko. Jest zdrowe i to będzie dziewczynka-uśmiechnął się promiennie w moją stronę
-Dziewczynka?!-zapytałam zszokowana
-Tak-przyznał zadowolony
Siedzieliśmy u niego przez dłuższy czas i rozmawialiśmy jeszcze. Wyjaśniał mi trochę jak zajmować się dzieckiem i w ogóle. Kurcze, jakoś nigdy nie wyobrażałam sobie żeby być matką. Odetchnęłam głęboko gdy wyszliśmy od niego, a potem znaleźliśmy się u mnie w domu. Uśmiechnęłam się zadowolona do Alec'a i w pewnym momencie przytuliłam się do niego.
-Słyszałeś, będzie dziewczynka!-ucieszyłam się
Spojrzałam mu głęboko w oczy i zatraciłam się w nich. Dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów, a zaraz poczułam dłoń Alec'a na swoim policzku. Zbliżyłam się do niego, a on pocałował mnie namiętnie. Odwzajemniłam pocałunek, jednak to nie trwało wiecznie. Odsunęłam się w pewnej chwili od niego i dotknęłam swoich ust. Tak mi tego brakowało, ale teraz znów dziwnie się czułam. Wbiłam wzrok w ziemię zszokowana.

(Alec?)

od Romeo - C.D Katheriny

Jasne, że nie pójdzie tak łatwo. Nadal mi nie ufała, nadal trzymała mnie na dystans. Szczerze? Nie wytrzymywałem już tego. Nie umiałem być niczym kolega z celi: nawet jeśli mnie nienawidzi, jest na mnie skazana. No nic, muszę to przeboleć.
A jednak perspektywa takiego życia raczej nie przypadła mi do gustu. Owszem, to ja tutaj zawiniłem, jestem idiotą, wszyscy już o tym wiemy. Teraz jedynie muszę się uśmiechać i być szczęśliwym, przyszłym ojcem. Ok, trudno takim być kiedy ledwie co na nogach stoisz, ale przecież nie jest tak źle. Wybudziłem się z śpiączki i są szansę, że zobaczę moje dziecko.
Spojrzałem na nią, gdy próbowała wymyślić jakiś temat. Czyżby próbowała mnie zagadać? Oczywiście, że tak. Było to widać.
- Um... nie wiem, Kath, niezbyt się na tym znam. - Wzruszyłem ramionami, niezbyt wiedząc co powiedzieć. To chyba oczywiste, że się nie znam na tym, nieprawdaż? Kath... Znów ten dystans. No co za uparta kobieta. Była milsza, gdy byłem w śpiączce.
- Czyli...?
- Tak. Może się czegoś dowiemy - powiedziałem i uśmiechnąłem się, a po małym ukuciu w sercu kilka minut temu nie było śladu. Cóż, na szczęście nie jestem wrażliwą osobą, inaczej nie przetrwałbym w tym świecie. A moje smętne myśli? Eh, trochę ponarzekam i wszystko wróci do normy. Zawsze jest wysokoprocentowa whisky. "Whisky moja żono, jednak tyś najlepszą z dam, już mnie nie opuścisz, nie, nie będę sam". Hah. Tak, tak, czasem słucham obcojęzycznych piosenek*.

(Katherina?)


* Bierzmy pod uwagę, że akcja w Polsce się nie dzieje.

piątek, 19 września 2014

od Lucas'a

Poszedłem po ciało Lilith i zabrałem je z bagażnika samochodu. Wróciłem się znów na cmentarz idąc przez niego dość długo. Dłużył mi się ten czas, gdy z nikim nie rozmawiałem, trochę to było dziwne. Doszedłem w końcu do tego kościółka i wniosłem ciało do środka.  Położyłem je zaraz w jakimś dziwnym kręgu i spojrzałem na Lilith. Miała trochę łez w oczach. Spojrzałem na nią przejęty i przytuliłem ją do siebie.
-Co się stało?-zapytałem spokojnie.
-Czemu nie powiedziałeś, że ucierpisz podczas tego rytuału -szepnęła przestraszona
-Lilith nie chciałem Cię martwić -wyszeptałem spokojnie i pocałowałem ją w czoło.
W końcu kobieta kazała nam rozpocząć rytuał , a ja położyłem się na ziemi, bo wiedziałem że zapadnę w głęboki sen. A przecież nie chciałem później budzić się z okropnym bólem głowy! Zasnąłem i poczułem dziwny ból. Coś nie pozwalało mi przejść tam, gdzie miałem. A w sumie nie wiedziałem, gdzie miałem.
-Lilith , pozwól mi iść -powiedziałem na głos.
Nie wiem czy mnie usłyszała, ale wiedziałem że coś się zmieniło i już mogłem iść dalej. Nie było już ciemności, ale powoli wszystko się pojawiało. Odetchnąłem głęboko i poszedłem w głąb........miasta? Nie wiem co to było, i w ogóle gdzie byłem? No po prostu gubię się w tym. Nie wiedziałem w którą stronę mam iść.

(?)

od Katheriny - C.D Romeo

Spojrzałam zdziwiona, na Ben'a ale zaraz spojrzałam w oczy Alec'owi. No i co ja teraz mam powiedzieć. Nie myślałam tak nad tym szczerze mówiąc. Teraz to obaj wyczekiwali mojej odpowiedzi. No to było trochę niezręczne. Spuściłam delikatnie wzrok, zastanawiając się intensywnie co mam im wyjaśnić.
-Po części-wyszeptałam
Nie chciałam o tym rozmawiać, ale skoro już obaj domagali się o odpowiedź no to proszę , dostali ją. Chodź niepełną.
-Czemu po części?-zapytał Ben
-Dogaduję się z Alec'em to fakt. Ale nadal nie przekonał mnie znów do siebie-odpowiedziałam poważnie
Kątem oka, zauważyłam że Alec'owi zszedł uśmiech z twarzy. I teraz role się odwracają. Teraz to ja go trochę zraniłam. Jednak on ciągle to robi. Spojrzałam na niego w milczeniu i podniosłam się z kanapy.
-Nie potrzebnie poruszyliśmy ten temat-odpowiedziałam pewnie
Spuściłam wzrok i poszłam do kuchni odłożyć szklankę z herbaty, odwróciłam się i zauważyłam Ben'a.
-Przepraszam-odpowiedział spokojnie
- Nic się nie stało-uśmiechnęłam się do niego szczerze
Ben wbił wzrok w ziemię, a ja tylko uśmiechnęłam się szerzej i pokręciłam oczami.
-Przestań! Nic się nie stało-powtórzyłam rozbawiona
Wróciłam się do Alec'a do salonu, a Ben się z nami pożegnał. Zapewnił mnie, że postara się wpadać częściej. Ale do opieki nad dzieckiem nie przyłoży ręki XD . Dobrze nie chce to nie, mi to nie robi różnicy.
Zostałam sama z Alec'em i teraz nie wiedziała jak się odezwać do niego.
-Am to co dzwonić do przyjaciela ginekologa? -zapytałam
To było pierwsze co mi przyszło do głowy, by tylko go jakoś zagadać.

(Alec?)

od Romeo - C.D Katheriny

Tak, trudno nam się w trójkę dogadywało. Znaczy Katherina już mnie nie chce zabić, więc jest pomiędzy nami dobrze, z Ben'em również się doskonale (no prawie) dogaduje mimo całkowicie odmiennych charakterów, ale my w trójkę... Komedia pomyłek. Mój braciszek prawie się nie odzywa i tak siedzi sztywno, Katherina próbuje poprawić atmosferę na darmo a ja zupełnie nie wiedziałem o czym rozmawiać. Źle się czułem, kręciło mi się w głowie i miałem wrażenie, że zaraz padnę na ziemię jak długi ale nadal uparcie chodziłem po tym pokoju. Po chwili zatrzymałem się, zmarszczyłem brwi i spojrzałem na Bena, uświadamiając sobie coś.
- Ej.. To wygląda jak spotkanie z rodzicami swojej dziewczyny - mruknąłem. Ben siedzi sztywno, ja siedziałem koło Kath a teraz krążę... Tak, zdecydowanie musiało to wyglądać zabawnie. - No wujku, będziemy mogli na ciebie liczyć? - spytałem rozbawiony, wiedząc, że Ben traktuje dzieci jak zło wcielone. Nie był typem, któremu marzy się spokojny dom, pies, piękna żona i gromadka bachorków. Tak jak sądziłem, od razu odwrócił się do mnie, nie wiem czy zdziwiony, zły czy przestraszony, ale wiem, że jego mina była epicka. Zaśmiałem się wesoło. Ja też strzelałem takie miny? Nie wiem. Teoretycznie powinienem, bo jesteśmy bliźniakami.
- Nawet o tym nie myśl - warknął, przez co jeszcze mocniej się śmiałem. Nawet Kath się zaśmiała, no proszę. Spojrzał najpierw na mnie, potem na nią urażony. Raczej nikt się tym nie przejął. Dopóki nie jest zły, raczej nie będzie tu braterskiej bitwy.
Znów kilka chwil milczenia.
- Pogodziliście się? - spytał nagle. W sumie, nie zastanawiałem się nad tym. Spojrzałem na Kath, zatrzymując się i wyczekując jej odpowiedzi.

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Romeo

Spojrzałam na nich delikatnie  z uśmiechem. Jednak zaraz mój wzrok przeniósł się na Ben'a. Hah! Na reszcie mam jak ich odróżniać. Bo gdyby Ben, znów wyglądał jak Alec, to nie dałabym rady. Znowu!
-Ben, dawno się nie widzieliśmy, co robiłeś?-zapytałam zaciekawiona
-Załatwiałem swoje sprawy-wzruszył ramionami
No tak, nie zawsze był rozmowny, ale przy Alec'u tym bardziej nie mówił dużo. No ludzie! To bracia, a zachowują się jak obce osoby. Gdy jednego nie ma, z drugim się świetnie dogaduję. Gdy drugiego nie ma , z pierwszym się dogaduję świetnie. Ja chyba kiedyś takich spotkań nie przeżyję, jeśli nie zaczną zachowywać się normalnie.
-Rozumiem-przytaknęłam
Alec krążył po domu jak te duch. Nie wiem co on w ogóle wyprawiał, nad czymś myślał czy jak?! Jednak jakoś nie okazywałam, zdenerwowania. Musiałam być spokojna i jak na razie wychodziło mi to. Jak to wszyscy ujęli, unikaj stresu i takie tam. Normalnie gadka każdego lekarza, który widzi kobietę w ciąży. Pokręciłam oczami , ale na szczęście nikt tego nie zauważył. Siedziałam teraz w milczeniu i obserwowałam każdego z braci. Żaden w tej chwili się nie odzywał. No bez żartów! Czy oni nie mogą zacząć się dogadywać? Podniosłam się z kanapy ,a Ben bacznie przyglądał się mojemu brzuchowi.
-Ładnie Ci tak z tym brzuchem-uśmiechnęli się obaj na raz
Popatrzyłam na nich rozbawiona i zaśmiałam się cicho.
-Dziękuję. -odpowiedziałam-Ben, zadowolony? Wujkiem będziesz.
Ben wzruszył ramionami, a ja skarciłam go wzrokiem trochę wkurzona, jego zachowaniem. No ej! Czemu wszyscy mają taki dziwny humor. No  nienawidzę czegoś takiego!

(?)

czwartek, 18 września 2014

od Romeo - C.D Katheriny

Trochę niezręcznie było tam siedzieć, więc chodziłem po domu. No, raczej sobie krążyłem, bo co miałem robić? Nagle coś mi się przypomniało. Co z Rąsią?
- Tak w ogóle, to co się stało z Rey'em?  - spytałem, unosząc brew. Ben, jak zawsze sztywno siedząc jakby miał kij w tyłku, wzruszył ramionami obojętnie.
- Nie wiem - odpowiedziała Katherina. Pokiwałem głową, wyjąłem z kurtki którą na sobie miałem piersiówkę i się napiłem. Można mi dać łatkę alkoholika? Eee, po prostu lubię wypić. Po paru chwilach schowałem z powrotem do kieszeni ją.
- A Max? Od dawna jej nie widziałem.
- Jest u swojego chłopaka, w Seattle. Za parę dni wraca - mruknął Ben. Spojrzałem na niego podejrzliwie, jednak nadal wydawał się niewzruszony. Tak, coś nie wierzyłem, że Max jest dla niego jak siostra, ale na razie nie miałem dowodów wskazujących na co innego.
- Ona ma chłopaka? - zdziwiła się Kath.
Pokiwałem głową.
- Tak, Logana. Fajny facet, ale coś z nim nie tak. I nie mówię tu o żadnej mutacji, bo jest człowiekiem - powiedziałem. Wiedziałem, że to tylko taki temat zastępczy, by tak nie milczeć. Poza tym, musiałem czymś zająć myśli, czymś innym niż Katherina.

(Kath?)

od Katheriny - C.D Romeo

Podniosłam wzrok i spojrzałam na Alec'a , ale odwzajemniłam delikatnie jego uśmiech.
-W porządku-skinęłam głową
Odetchnęłam głęboko. Dziwnie się tej nocy czułam,jak Alec spał tuż obok mnie na łóżku. To było ..........takie.......takie. Eh nie wiem jak to określić. Siedziałam tak przeglądając telefon w milczeniu, gdy nagle wszedł lekarz. Podniosłam się szybko na nogi i spojrzałam na niego.
-Panno Katherino. Nie ma żadnych zastrzeżeń , możesz wracać do domu-wyjaśnił z uśmiechem. Spojrzałam na Alec'a i uśmiechnęłam się w jego stronę. Zebrałam swoje rzeczy i włożyłam do torby, a następnie wyszliśmy ze szpitala. Zauważyłam, że jednak nie mamy żadnego środka transportu. No ładnie.
-Alec , czym pojedziemy?-zapytałam
-Em, nie wiem-powiedział zakłopotany
-Eh. Zadzwonię po Bena -zaśmiałam się
Zadzwoniłam po brata, swojego byłego chłopaka ,który już po paru minutach przyjechał. Wyjaśniłam mu wszystko, bo był zszokowany tym iż byłam w szpitalu. W mgnieniu oka również znalazłam się pod swoim domem. Obaj mężczyźni poszli za mną do środka, a ja zamknęłam drzwi i zrobiłam nam coś do picia. Usiedliśmy wszyscy w salonie . Ben na przeciwko nas, jednak na nadal nie siedziałam zbyt blisko Alec'a.

(?)

Od Lilith

Idąc przez cmentarz po moich plecach przechodziły dreszcze.
Dookoła pełno zaniedbanych grobów..jakichś krzaków..drzew bez liści.
-Lucas..boję się.-wyznałam cicho.
-Wiem,ja też..ale musimy zachować spokój tak?-powiedział.
W końcu dotarliśmy do jakiegoś opuszczonego kościoła. Po wejściu do środka nie było lepiej niż na zewnątrz.
Jakaś kobieta stała przed ołtarzem,była ubrana na czarno z odznaczającą się nieco dużą torbą.
Podeszliśmy do niej powoli.
-Witajcie..- powiedziała patrzą na nas.-A więc to jest ta dziewczyna..w każdym razie nie chcąc nicego przeciągać. Macie jej ciało prawda?
-Tak.-odpowiedział Lucas odwracając się.-Już po nie idę.
-Dobrze..w między czasie porozmawiam z nią.
Lucas wyszedł.
Kobieta zbliżyła się do mnie i przyjrzała.
-Masz świadomosć tego że ten chłopak ucierpi podczas próby ożywienia cię?
-Ja...nic mi nie mówił..-powiedziałam cicho wiedząc że do moich oczu napływają łzy.
-Spokojnie..nie umrze. To mogę ci zapewnić..i..jest jedna sprawa o której wam nie powiedziałam.
-Jaka..?-spojrzałam na nią.
-Jest mała możliwość że mimo tego że mamy twoje ciało twój wygląd może się w pewnym stopniu zmienić.
-To znaczy?-zdziwiłam się.
-Typu kolor oczu..czy też włosów.
-Rozumiem.-pokiwałam głową.

(?)

od Romeo - C.D Katheriny

Od razu usnąłem. Był to bardzo głęboki, mocny sen, ale i tak obudziłem się wcześnie.  Źle mi się sypia w obcych miejscach, nie mówiąc o tym, że metalowa część łóżka wbijała mi się w plecy a tu proszę, niczym sen zimowy u niedźwiedzia. W końcu w Manticore też zbyt wygodne nie były prycze, gorsze od tych szpitalnych.
Hmm, znowu spałem w jednym łóżku z Katheriną. My chyba nie umiemy od siebie odejść. Jak papużki nierozłączki. Eh..
Była szósta, może siódma rano a szpital prawie cały na nogach! Jedynie Kath spała no i pewnie paru innych pacjentów. Wstałem i zjadłem kanapkę, bo wczoraj trochę mi się przysnęło zanim ją pochłonąłem. Trochę się przeszedłem po szpitalu, porozmawiałem z doktorami. Ja po prostu nie umiem usiedzieć na tyłku. Wróciłem do sali, by spojrzeć, czy się obudziła. Mój kotek już nie spał. Siedziała na łóżku i grzebała w swoim telefonie. Podszedłem i usiadłem sobie na krześle, przystawionym koło jej łóżka. Szczyt wygody to to nie był co prawda, ale nie chciałem być zbyt blisko niej. Wtedy nie myślę do końca trzeźwo, a muszę się skupić. Tak, skupić na samokontroli.
- Jak się spało, kotku? - spytałem z lekkim uśmiechem.

(Katherina?)