środa, 22 października 2014

od Angela - C.D Beatrize

Angelo przyjrzał się uważnie Killer i wziął ją zaraz na ręce. Kotka syknęła trochę podenerwowana , jednak go nie drapała ani nic. Angelo przejechał palcami po jej grzbiecie, a ona wygodnie ułożyła się na jego rękach i przytuliła swoją głowę do jej piersi.
- Do nowych zawsze tak podchodzi-szepnął jej cicho do ucha.
Beatrize spojrzała Angelo w oczy i pokiwała delikatnie głową. Na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech i zaraz poszedł na górę by odłożyć Killer do jej kojca. Tak ta kocica zasypiała czasami popołudniami. I tak się też teraz stało. Pokręcił tylko głową i szybko zbiegł na dół.
-Herbaty?-zapytał zaciekawiony
-Chętnie-odpowiedziała 
Zauważył jak ogląda wszystkie jego meble i przejechała placem , po szafce gdzie były jego zdjęcia z dzieciństwa. Tak to były piękne czasy. Do pewnego momentu. Zagotował wodę, szybko zalał herbatę i poszedł do salonu, gdzie aktualnie była Beatrize. Podszedł do niej z kubkiem gorącego napoju i podał jej do ręki. Sam upił łyka i spojrzał na stare zdjęcia.
-To ty?-zapytała , wskazując palcem młodego chłopczyka na zdjęciu.
-Tak, zaraz obok jest moja siostra. A za nami rodzice -wyjaśnił spokojnie.
-Miałeś piękną mamę -odpowiedziała i uśmiechnęła się delikatnie
Angelo spojrzał na nią trochę zdziwiony i zacisnął szczękę. Skinął jedynie głową i usiadł na sofie , wpatrując się w Beatrize.
-Co się stało z twoją rodziną?-dopytywała się dziewczyna
-Odszedłem od nich gdy nadarzyła się okazja. Moja matka zmarła, gdy byłem młody. Ojciec się nami nie interesował. A moja siostra......... cóż wiem na razie tyle , że uwolniła się w końcu spod opieki naszego ojca. Szuka mnie-wzruszyłem ramionami

(Beatrize?)

od Bena - C.D Vivienne

Oczywiście kobieta nie chciała dać sobie pomóc i postanowiła wybrać najgłupszą z możliwych dróg ucieczki, czyli spektakularne samobójstwo bo jak inaczej wytłumaczyć wyskoczenie z pędzącego samochodu? Z ust blondyna wydobyła się bogata wiązanka przekleństw. Wystawiając mustanga na próbę, zahamował z piskiem opon. Jednocześnie zawrócił wykorzystując pustą ulicę i w mgnieniu oka stanął tuż obok mocno poobijanej dziewczyny, która za wszelką cenę starała się udowodnić, jaka ona buntownicza i, najwyraźniej, głupia.
- A drzwi po sobie zamknąć to nie łaska? - spytał, przeczesując palcami włosy. Tak. Był gburem, zarozumiałym dupkiem, napuszonym mutantem. Naprawdę trudno było go polubić z początku. Zero dotyku, zawsze chłodny dystans, kąśliwe uwagi, zimny wzrok, częste uciekanie do rozwiązań siłowych, a o zaufaniu nie było nawet mowy. Nie mówiąc o jego typowym zachowaniu samca alfa. Już teraz można było stwierdzić, że tych dwoje się nie polubi. Ot, zwykła relacja przysługa za przysługę. Westchnął w akcie bezsilności i kompletnego nie-wiem-co-mam-zrobić, gdyż w takiej sytuacji nie był jeszcze nigdy. Raczej nikt go nie nauczył, jak reagować gdy ktoś wyskoczy Ci z samochodu, kiedy starasz się być miłym i go podwieść. Ben dziś jednak nauczył się pewnej ważnej rzeczy: bycie dobrym nie popłaca i jeszcze Ci na głowę kłopoty ściąga. - Wsiadasz, czy zamierzasz się przejśc te parę kilometrów?

(Vivienne?)