niedziela, 3 sierpnia 2014

od Katheriny - C.D Romeo

Popatrzyłam na niego trochę zdziwiona, ale odwzajemniłam jego uśmiech i skinęłam głową. Wyszliśmy z hotelu i zaraz skierowaliśmy się w stronę samochodu. Wsiedliśmy do Chevy, a Alec chwilę tak siedział nieruchomo i trzymał kurczowo kierownicę. Hah!. Widać stęsknił się,aż za bardzo za tym autem. Usiadłam wygodnie na miejscu pasażera, a zaraz popatrzyłam na Alec'a.
-Jedziemy?-zapytała  z uśmiechem
-Tak-otrząsnął się i odpalił auto
Zaraz wyruszyliśmy w drogę. Mimo , braku pobytu w tym mieście, dalej pamiętałam drogę do swojego domu. Kierowałam z dokładnością Alec'a, gdzie ma jechać , bo dom był oddalony od miasta i zgiełku o pół godziny drogi. Podróż o dziwo minęła szybko i spokojnie, byliśmy już pod moim starym domem. Nic się w sumie tutaj nie zmieniło, prócz tego że dom był lekko przy fajczony,ale nie spalony do zgliszcza. To było na prawdę dziwne, bo starałam się spalić ten dom,ale jak widać nie powiodło się. Weszłam niepewnie do swojego domu i rozejrzałam się dookoła. Nic nie zostało ruszone od tego parszywego dnia, wszystko było na swoim miejscu. Weszłam powoli po schodach analizując każdy szczegół. Zdawało mi się jakbym się cofnęła w czasie, do tamtego wydarzenia. W połowie drogi nie wytrzymałam i pognałam jak oparzona na górę, do pokoju gdzie powinna leżeć moja rodzina, martwa. Stanęłam w drzwiach pokoju i widziałam go dokładnie tak samo jak tamtego dnia. Ojca, matkę , rodzeństwo wszyscy zabici.
-Katherina?-usłyszałam za sobą głos Alec'a
Odwróciłam się do niego zszokowana, a zaraz wróciłam do rzeczywistości. Ah ,dziewczyno skup się, przecież twoi rodzice nie żyją od paru lat, pochowałaś ich i oczyściłaś z krwi, pewnie leżą tam gdzie powinni.  Jednak nie mogłam tego wszystkiego zapomnieć, weszłam powoli do pokoju i złapałam za wielką księgę, którą otworzyłam. Był tam rysunek mojej rodziny. Mama, ja , ojciec, jednak rodzeństwa w tedy nie mieliśmy. Dotknęłam opuszkami palców, rysunek mamy. Nie sądziłam,że przyjechanie tutaj wywoła , taką falę wspomnień, ale przecież płakać nie będę. Znaczy, może, ale na pewno nie przy Alecu.
-Przepraszam-wydusiłam z siebie , o dziwo z wielkim trudem.
Tyle lat żyłam nie opłakując ich i twardo zawsze stąpałam po ziemi, bez uczuć bez niczego, tylko ciągłe udawanie. Ale to wszystko było jakieś dziwne, rodzina...................nie znam już tego od paru lat. A jednak to boli, przypominając sobie wygląd twoich rodziców i następnie widok martwej całej rodziny.

(Romeo?)

Od Lilith

Kiwnęłam lekko głową i otworzyłam butelkę,przyłożyłam ją do ust i zaczęłam pić krew. Po chwili odłożyłam butelkę na bok..po mojej wardze nadal spływała kropla krwi,Lucas zbliżył się i delikatnie zlizał kropelkę z uśmiechem.
-Trochę lepiej?-zapytał.
-Tak..-uśmiechnęłam się.
Pocałował mnie w czoło i podniósł się.
-Przepraszam że cię tak zostawiam ale..pójdę zrobić nam coś do jedzenia.
-Dobrze..-położyłam się z powrotem.-Ale..nie otrujesz mnie prawda?
-Bardzo śmieszne..-przewrócił oczami.-Nie.
Zaśmiałam się cicho.
Wyszedł z pokoju mimo wszystko śmiejąc się cicho.
Ponownie położyłam się na plecach i patrzyłam w sufit..poczułam dziwny zapach..jakby..coś się paliło? Lucas..serio? Ale cóż na ten moment to nie jest mój największy problem..najwyżej dom pójdzie z dymem.
Przewracałam się z boku na bok..leżałam w jakichś dziwnych pozach..nie mogłam znaleźć sobie jakiejś wygodnej pozycji do drzemki.. W mojej głowie nadal pojawiały się obrazy z dzisiejszego dnia..a co do Xaviera..on..może i podawał mi te narkotyki..ale..był dla mnie miły. Wiem że to brzmi dziwnie "Chłopak który mnie gwałcił i podawał mi narkotyki był miły " ale jego najbardziej jest mi żal..ehh..

(?)

od Romeo - C.D Katheriny

Co nam szkodzi pójść do jej domu? Przecież na zewnątrz nie szaleją ludzie Białego, którzy chcą mnie zabić. Jednak to było dla niej ważne. Ok, przesadzam z tym strachem. W końcu przez całkiem długi czas mieszkałem w tym samym mieście co oni byli, a sobie radziłem. Ok, to jedziemy. Ta dziewczyna ma nade mną większą władzę niż myślałem.
- Jasne - odpowiedziałem z uśmiechem. Coś mnie jednak dręczyło, co zmazało mój uśmiech. Spojrzałem na nią, a dokładnie na jej nie do końca zagojone siniaki. Które ja zrobiłem. Bolało mnie to, ale nie była to jakaś wielka krzywda. I raczej się nie powtórzy
Marzenia. Wiesz o tym. - Rzuciło coś, co już nie umiem nazwać. Irytujące coś w mojej głowie, to chyba pasuje, co? 
Przejechałem dłonią po siniakach, już prawie niewidocznych.
- Przepraszam - powiedziałem trochę ciszej niż zamierzałem. Chyba jeszcze nie do końca panuje nad swoją siłą. Albo po prostu za szybko się zapominam. Zaraz jednak skończyłem użalanie się nad sobą. Nie krwawi i najwyraźniej nie ma mi za złe. Czyli nie było aż tak źle...
- Wszystko dobrze? - spytała. Spuściłem powietrze z płuc, odsuwając się od niej, ponownie mając na ustach wesoły uśmiech. Czasem się opłaca mieć zdolności aktorskie. Choć po chwili w ślad zachowania poszedł mój nastrój.
- Jak zawsze - odpowiedziałem pewnie. Wziąłem kluczyki od Chevy w rękę. Tak się stęskniłem za prowadzeniem jej. - Idziemy?

( Katherina?)

od Katheriny - C.D Romeo

-Ja przy tobie wolę się nie przyzwyczajać do niczego!-zaśmiałam się rozbawiona.
Usiadłam na łóżku, podwijając delikatnie kołdrę do góry i zabrałam od niego tacę, a następnie skosztowałam jego wyrobu.
-Cóż nie sądziłam, że uda Ci się zrobić jajecznicę -dodałam z uśmiechem.
-Mi też nie-odwzajemnił mój uśmiech.
Skinęłam głową i zjadłam swoje śniadanie, a następnie złapałam za koc i owinęłam się nim. Podniosłam się z łóżka i wzięłam krótkie spodenki oraz bluzeczkę na szelkach i weszłam do łazienki. Wzięłam zimny prysznic i zaraz wyszłam spod niego i zaczęłam się przebierać. Gdy rozczesywałam włosy, zauważyłam gdzieniegdzie u siebie sińce. Ja się w sumie nie dziwię, bo nie jestem jakaś najsilniejsza, nie zaprzeczę ,że Alec jest silniejszy, skoro jest mieszanką ras. Przeciągnęłam się i skupiłam się na paru siniakach , które zaraz delikatnie się zagoiły. Odetchnęłam i wyszłam odświeżona z łazienki, rozejrzałam się i za bardzo nie zauważyłam Alec'a w pokoju. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam go na korytarzu, gdzieś szedł.
-Do kąt się Pan wybiera?-zapytałam wychylając głowę
-A nic już -odpowiedział i się wrócił.
Jego zachowanie było trochę dziwne, ale nie chciałam być dociekliwa i o wszystko się wypytywać. Usiadłam na łóżku, a Alec wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. Spojrzałam na niego z dołu,ale zaraz się podniosłam i pocałowałam go namiętnie. Odsunęłam się od niego po dłuższej chwili i spojrzałam na niego.
-Dziękuję za śniadanie. To co kiedy zamierzasz się stąd wynosić?-zapytałam
-Nie wiem, a kiedy ty chcesz?-odpowiedział
-Mi to obojętne, ale zanim mielibyśmy się wyprowadzić, chciałabym dokądś skoczyć -wyjaśniłam
-Mianowicie?-zapytał
-Tam, gdzie wszystko się zaczęło-dodałam poważnie-Do mojego domu. Nie wiem czy faktycznie spłonął, bo podpaliłam go dość prowizorycznie.

(Romeo?)