środa, 10 września 2014

od Romeo - C.D Katherine

Na razie postanowiłem jej nie męczyć, przecież to świeża sprawa. Wiedziałem że tak od razu nie pozwoli przy nich zostać. A bardzo chciałabym.  Teraz dałaby mi tylko spotykać się z naszym dzieckiem raz na miesiąc,  może raz na tydzień. Ale rozumiem ją, nieufała mi, nienawidziła mnie, a ja ją bardzo mocno zraniłem. Dziwne, że jeszcze mi nie skopała tyłka. Powinna,  co tu więcej mówić.
Mimowolnie poczułem ukucie w sercu, słysząc o imprezie,  a raczej o tym, z kim na nią idzie. Chodź zabawne było to, że Joshua będzie najpewniej szedł w masce, w końcu ma psią mordę.
- Nie pij alkoholu. Jakby coś się działo,  albo byś mnie potrzebowała, to zadzwoń, napisz czy coś- powiedziałem tylko, odchodząc. Nie chciałem nadziać się się na nich. Co prawda Joshua był moim bliskim całkiem przyjacielem, ale Max znów była na mnie wściekła,  tym razem z powodu Katherine. Jak ją niedawno spotkałem,  kopnęła mnie z całej trangenicznej siły w moje wrażliwe, intymne miejsce. Nie mogłem chodzić przez następne kilka godzin. Ok, Max to twardzielka, w końcu żołnierz z Manticory. Szybko wsiadłem do samochodu i odjechałem.
Postanowiłem zapomnieć dziś o Katherinie. Z moim przyjacielem Sketchy'm i przyjacielem, byłym szefem i fanem Normalem, przyjaciółką (moją i Max) Orginalną Cindy. Ah, Cindy byłaseksowna, zabawna, cyniczna i kąśliwa, i ją uwielbiałem. Orginalna Cindy była niską mulatką z lokami do ramion. Sketchy był chudym, kościstym chłopakiem, którego znałem z swojej pracy. A Normal to niższy ode mnie blondyn, o kilka lat starszym.
Zamartwiałem się nadal o Katherine. Chlałem wodkę, pochylony nad stolikiem.
- No tak, dziewczyny lubią udręczonych młodzienców - zaśmiala się Cindy - ej, nie zadręczaj sìę tak. Spójrz na tamte laski - powiedziała, wskazując na trzy dziewczyny w rogu pubu. Zaśmiałem się, kiedy puściła do nich oczko. Piliśmy piwo, duuuuużo piwa, a potem zamówiłem tequille i się zaczęło robić coraz ciekawie.  Gralisśmy w billard, śmieliśmy się, gadaliśmy w barze Crash.
Właśnie wbiłem ostatnią bile, ogrywając Sketchy'ego. Przeklnął i usiadł ciężko na stołku, przy stoliku.
Zaśmiałem się zwycięsko.
- To co? Sketchy, rewanż?
- Nie i tak jestem już Ci tyle kasy jestem winien...
- Daj spokój, Sketchy! Dam Ci zacząć!
- Nie...
- Zagram jedną ręką.
- Nie.
- Będę mięć zawiązane oczy - mruknąłem, by tylko go przekonać. Pokręcił głową, a ja spojrzałem na Normala, prosząco. Rozłożył ręcę i pokręcił głową. Westchnąłem i podszedłem do Orginalnej Cindy.
- Cindy?
- Nie, nie chcę przegrać - mruknęła.
- Dam Ci zacząć.
- Eh... - westchnęła i podeszła do stołu. Zaczęła jako pierwsza, ale za cholerę ustawić się nie mogla. Trochę jej pomogłem, na co zareagowała śmiechem. Wbila trzy bile za jednym razem, a za kolejnym uderzeniem spudłowała, i ja zacząłem. Jednak zanim wbiłem, zauważyłem Katherinę, Max i Joshue w końcu pubu. Natrafilem na wzrok mojej ukochanej. Spuścilem jednak wzrok i wbiłem go w bile. Po chwili wbiłem ją. W dosyć widowiskowy sposób.

(Katherina?)

od Lucas'a

Koło południa pojawił się mój stary przyjaciel. W ogóle nie wiedziałem, że był w Londynie, ale jakimś cudem dowiedział się, że tu jestem. Długo się nie widzieliśmy. Hmm.... w sumie dobre 4 lata.Stałem tak rozmawiając z nim przed domem i śmialiśmy się też w sumie.
-Co ty w ogóle tutaj robisz?-zapytał
-Muszę pozałatwiać kilka spraw-wyjaśniłam
-Można wiedzieć jakich?-dopytał się
-Wybacz ,ale nie-zaśmiałem się
Rozmawiałem  z nim dość długo, no w sumie nie widzieliśmy się kawał czasu. Ale pewnie jak wyjadę znów tyle nie będziemy się widzieć.

***

Jakieś dwie godziny później, mój przyjaciel poszedł. No było koło 19 , więc porozmawialiśmy dość długo. Odetchnąłem głęboko gdy poszedł i wróciłem się do domu. Byłem już tym trochę zmęczony. Heh. Trochę? Trochę bardzo! Zrobiłem sobie herbatę i położyłem się wygodnie nie kanapie. O dziwo nie było na niej Chris'a. Pewnie Lilith zaniosła go do łóżeczka. Westchnąłem i przymknąłem oczy, przysnąłem chyba. Jednak poczułem, że ktoś wygodnie usiadł na moich biodrach,a zaraz położył się na mojej klatce piersiowej. Otworzyłem powoli oczy i spojrzałem na Lilith z uśmiechem. Zacząłem ją delikatnie gładzić po włosach.
-Kto to był?-zapytała
-Stary przyjaciel-wyjaśniłem spokojnie
-Długo rozmawialiście..........o czym?-spytała.
-Wspominaliśmy stare czasy, wiesz-mruknąłem
Gdy Lilith spojrzała mi w oczy, mój uśmiech rozszerzył się jeszcze bardziej,a  ja pocałowałem ją delikatnie w usta.

(?)

od Katheriny - C.D Romeo

Podniosłam delikatnie głowę , wpatrując się w szafkę, słysząc jego pytanie. Nie wiem co to było,ale poczułam jak coś ukuło mnie w serce. Ten misiek było od niego? Dla mnie? A Ben ,mówił że znalazł go pod domem. Kłamał? Tak na pewno kłamał, ale może dla tego, że mu kazano, lub chciał mnie uchronić? Słyszałam ciche westchnięcie Alec'a. Zacisnęłam ręce w pięści, przy tym przejeżdżając pazurami po blacie. Odwróciłam się w jego stronę ze spuszczoną głową, jednak zaraz spojrzałam na niego.
-Jest......... ładny -odetchnęłam głęboko
Mimo że tak okropnie mnie skrzywdził, nadal coś do niego czułam. Nie chciałam tego po raz kolejny okazać. No bo tak na prawdę po co? By znów czuć cierpienie,które i tak jak na niego patrzę zżera mnie od środka? I znów pojawiło się tyle pytań , między innymi te sprzed trzech miesięcy. Czemu akurat takie rzeczy przytrafiają się mi. Odepchnęłam się delikatnie od blatu i podeszłam do niego. Pogroziłam mu placem i spojrzałam mu w oczy.
-Dla dobra dziecka...........daję Ci ostatnią szansę. Dobrze ją wykorzystaj. Pozwolę Ci widywać nasze dziecko, ale nie licz na coś więcej. -warknęłam
Po tych słowach odsunęłam się od niego, nie pokazując swojego niepokoju. Nie wiem czy to był dobry wybór czy nie. Ale Alec jest uparty i tak łatwo nie da się go odgonić. Robię to tylko dla dziecka,które w tej chwili noszę. Gdy stałam blisko niego ,dziwnie się czułam. Miałam mieszane uczucia, z jednej strony chciałam przytulić go do siebie, a z drugiej walnąć porządnie w twarz. Odeszłam od Alec'a i wyszłam do siebie na górę. Przez chwilę na horyzoncie nie widziałam ojca maluszka, ale wiedziałam że jest na dole. Odetchnęłam głęboko i podeszłam do szafy na której było zawieszone lustro. Podciągnęłam delikatnie bluzkę do góry i dotknęłam rękami swojego brzucha. Dużej różnicy nie było, no ale zawsze jakąś tam było widać.
-Przyniesiesz mi chyba dużo kłopotów-mruknęłam, jednak mimowolnie uśmiechnęłam się.
Patrzyłam chwilę tak w swoje odbicie i zastanawiałam się co dalej będzie...... czy wszystko już nie będzie takie samo jak przedtem? Z zamyślenia wyrwał mnie fakt, że właśnie Alec wychodził po schodach na górę. Szybko ściągnęłam bluzkę w dół i zasłoniłam swój brzuch. Odwróciłam się w stronę drzwi, w których właśnie w tej chwili stanął Alec.
- No to tak. Przykro mi,ale muszę się przygotować na imprezę, na którą idę z Ben'em, Max i Joshuą-wyjaśniłam

(Alec?)