Słuchałem jej, ciągle nie mogąc się nadziwić i w międzyczasie zżerając muffiny. To wszystko (i tyle mężczyzn) przez trzy lata i to niecałe? Cholera. Ok, ja też miałem wiele, wiele, wiele dziewczyn, szczególnie przez pierwsze lata od ucieczki z Manticore, ale to były krótkie romansy a taką liczbę udało mi się osiągnąć bo czasem były dwie, trzy na raz. Ale zero wiązania, żadna nie była dłużej niż jedna, dwie noce. Nie przypominam sobie również, by jakaś się we mnie kochała. Znaczy oprócz mojej przyjaciółki Ashy, ale szybko zrozumiała, że ja się nie wiąże koniec kropka. I dała spokój, bo była za porządną dziewczyną by tylko ze mną sypiać, wiedząc, że jest kilka innych. Eh i dobrze, bo taki układ stwarzałby możliwość "czegoś więcej" czego całkowicie nie tolerowałem. Wtedy. Te czasy zdecydowanie nie należały do tych "grzecznych", ale kto nie miał buntowniczego okresu w swoim życiu? Gdzie chciał łamać wszystkie zasady jakie stawia prawo?
Uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem ją. Co prawda krótko, ale nie aż tak delikatnie jak ona mnie. No bez przesady, przecież od zwykłego pocałunku nic się nie stanie. Jak powie "nie" to znaczy "nie". Było kilka chwil ciszy, podczas której wziąłem kolejnego muffina.
- A ja? - spytała z ciekawością. Spojrzałem na nią i uniosłem wysoko jedną brew, niezbyt rozumiejąc o co chodzi. - Czy byłam pierwsza? Wiesz, jeśli chodzi o szczerą miłość i te sprawy. - wytłumaczyła. Wziąłem gryza muffina.
- Aaaa - mruknąłem, mówiąc to lekko podnosząc głowę. - Nie - odpowiedziałem obojętnie, zjadając swoją porcje. Dziękuje Ci Manticore za przyśpieszony metabolizm, bo inaczej już byłbym kulką i musiał się turlać po ziemi.
- Nie? - zdziwiła się.
- Nie - powtórzyłem równie obojętnie jak wcześniej. - Był ktoś, ale bardzo dawno temu a nasz związek obył się bez happy end'u. Teraz to takie nieprzyjemne wspomnienie, jeszcze za czasów gdy byłem w Manticore - wzruszyłem ramionami. Oczywiście to wszystko było udawane, ta obojętność była równie sztuczna jak papierowy kwiatek. Ale nie lubiłem tego rozdrapywać. - Idę po muffiny - dodałem ponownie szczęśliwy. Wstałem i nałożyłem na talerz kolejną porcję, po czym wróciłem i położyłem na stole, siadając koło Katheriny i obejmując ją. - Nie rozmawiajmy już o przeszłości, bo po co? Hmm... Obejrzymy film? - spytałem entuzjastycznie.
(Katherina?)
czwartek, 25 września 2014
od Katheriny - C.D Romeo
Spojrzałam na niego z uśmiechem i odetchnęłam głęboko przypominając sobie stopniowo swoje życie. Cóż mogę mu powiedzieć. Moje życie, opierało się na ciągłej ucieczce, ukrywaniu się i przetrwaniu. Także na ciągłym rozmyślaniu jak zemścić się na kimś , kto pozbawił mnie wspaniałego i szczęśliwego życia. Milczałam przez dłuższą chwilę , wypijając swoją herbatę, aż w końcu ponownie odwróciłam się do Alec'a.
-Początek już zdążyłam Ci opowiedzieć, jak byliśmy w Bługarii. Ale od kąt skończyłam 15 lat wszystko się zmieniło.Nie od razu spotkałam Rey'a. Uciekłam znów ze swojego rodzinnego miasta i ruszyłam w świat. Szybko nauczyłam się życia i jak przetrwać w ogóle w takich czasach. Nie jeden raz byłam o włos złapania przez inne kotołaki. Wyjechałam do Anglii, tam spotkałam dość bogatego biznesmena ,któremu oczywiście przypadłam do gustu. Od razu stałam się jego oczkiem w głowie i za wszelką cenę chciał mnie mieć tylko dla siebie. Nie był zwykły, pochodził z rodu wilkołaków. Jednak on sam nie dostał tego genu. Ochraniał mnie, mimo że nie jeden raz jego matka go ostrzegała wraz z bratem. Jego brat był wilkołakiem. Cóż nie wiem jakim cudem ,ale obaj chcieli za wszelką cenę mnie chronić. Wiedzieli , że przed kimś uciekam i tylko tyle. Nie wiedzieli jednak przed kim. Naiwni myśleli, że z nimi zostanę i wszystko sobie poukładają. Cóż spodziewałam się tego, że niedługo po mnie przyjdą i tak też się stało. Zginęła jego matka i brat. Został tylko ten wilkołak..... Znienawidził mnie, ale jednak nie zabił. Mam na pieńku ze wszystkimi rasami jakie możesz znać. Zatrzymywałam się w wielu miejscach i wiele rodzin uprzedzało innych o moim istnieniu. Zawsze jednak znalazła się , że tak powiem "czarna owca" ,która zakochiwała się we mnie. Nigdy tak na prawdę nie chciałam się do nikogo przywiązywać tak samo jak ty. Gdy coś się działo, odchodziłam bez słowa. Jedyną osobą którą kochałam szczerze. Jesteś ty, a niegdyś był to pierwotny, ale to przeszłość. Ale wracając do tematu. Zawsze byłam sobą, Katheriną, która nigdy nie zostaję i dba tylko o siebie. Zmieniałam tylko nazwiska i możesz spotkać się z różnymi odmianami. W wieku 17 lat przyjechałam tutaj na wyspę, zostawiając za sobą , wiele rodzin i mężczyzn których zraniłam. Spotkałam Rey'a podczas incydentu. Pomogłam mu i uratowałam po nie kąt tyłek. Na początku jak każdy, zakochał się we mnie. Mały romans, ale jednak szybko odkrył moją prawdziwą stronę. Rey chciał się tylko jakoś odstresować, a ja nie miałam zamiaru się z nim wiązać. Postanowiliśmy zamieszkać ze sobą i traktowaliśmy się jako rodzina. W tym mieście znalazłam dopiero ukojenie. Nikt mnie tutaj nie znalazł. Zdarzało się, że niektórzy mężczyźni podejrzewali kim jestem, jednak na szczęście nie zdążyli nikomu o mnie powiedzieć. Ja chroniłam Rey'a , a on mnie. Wszystko było w porządku, aż do czasu kiedy to właśnie spotkałam ciebie. -opowiedziałam mu nawet dość w skrócie, ukrywając niektóre szczegóły. Nie będę roztrząsać przecież dosłownie całego swojego życia. Zwłaszcza, że niektórych momentów nie chciałabym pamiętać. Czy też wolałabym , żeby takich nie było.- Więc panie Alec, na tym koniec mojej historii. A przynajmniej dalszy ciąg sam znasz...
Spojrzałam na niego z uśmiechem i pocałowałam go delikatnie w usta.
(Alec?)
-Początek już zdążyłam Ci opowiedzieć, jak byliśmy w Bługarii. Ale od kąt skończyłam 15 lat wszystko się zmieniło.Nie od razu spotkałam Rey'a. Uciekłam znów ze swojego rodzinnego miasta i ruszyłam w świat. Szybko nauczyłam się życia i jak przetrwać w ogóle w takich czasach. Nie jeden raz byłam o włos złapania przez inne kotołaki. Wyjechałam do Anglii, tam spotkałam dość bogatego biznesmena ,któremu oczywiście przypadłam do gustu. Od razu stałam się jego oczkiem w głowie i za wszelką cenę chciał mnie mieć tylko dla siebie. Nie był zwykły, pochodził z rodu wilkołaków. Jednak on sam nie dostał tego genu. Ochraniał mnie, mimo że nie jeden raz jego matka go ostrzegała wraz z bratem. Jego brat był wilkołakiem. Cóż nie wiem jakim cudem ,ale obaj chcieli za wszelką cenę mnie chronić. Wiedzieli , że przed kimś uciekam i tylko tyle. Nie wiedzieli jednak przed kim. Naiwni myśleli, że z nimi zostanę i wszystko sobie poukładają. Cóż spodziewałam się tego, że niedługo po mnie przyjdą i tak też się stało. Zginęła jego matka i brat. Został tylko ten wilkołak..... Znienawidził mnie, ale jednak nie zabił. Mam na pieńku ze wszystkimi rasami jakie możesz znać. Zatrzymywałam się w wielu miejscach i wiele rodzin uprzedzało innych o moim istnieniu. Zawsze jednak znalazła się , że tak powiem "czarna owca" ,która zakochiwała się we mnie. Nigdy tak na prawdę nie chciałam się do nikogo przywiązywać tak samo jak ty. Gdy coś się działo, odchodziłam bez słowa. Jedyną osobą którą kochałam szczerze. Jesteś ty, a niegdyś był to pierwotny, ale to przeszłość. Ale wracając do tematu. Zawsze byłam sobą, Katheriną, która nigdy nie zostaję i dba tylko o siebie. Zmieniałam tylko nazwiska i możesz spotkać się z różnymi odmianami. W wieku 17 lat przyjechałam tutaj na wyspę, zostawiając za sobą , wiele rodzin i mężczyzn których zraniłam. Spotkałam Rey'a podczas incydentu. Pomogłam mu i uratowałam po nie kąt tyłek. Na początku jak każdy, zakochał się we mnie. Mały romans, ale jednak szybko odkrył moją prawdziwą stronę. Rey chciał się tylko jakoś odstresować, a ja nie miałam zamiaru się z nim wiązać. Postanowiliśmy zamieszkać ze sobą i traktowaliśmy się jako rodzina. W tym mieście znalazłam dopiero ukojenie. Nikt mnie tutaj nie znalazł. Zdarzało się, że niektórzy mężczyźni podejrzewali kim jestem, jednak na szczęście nie zdążyli nikomu o mnie powiedzieć. Ja chroniłam Rey'a , a on mnie. Wszystko było w porządku, aż do czasu kiedy to właśnie spotkałam ciebie. -opowiedziałam mu nawet dość w skrócie, ukrywając niektóre szczegóły. Nie będę roztrząsać przecież dosłownie całego swojego życia. Zwłaszcza, że niektórych momentów nie chciałabym pamiętać. Czy też wolałabym , żeby takich nie było.- Więc panie Alec, na tym koniec mojej historii. A przynajmniej dalszy ciąg sam znasz...
Spojrzałam na niego z uśmiechem i pocałowałam go delikatnie w usta.
(Alec?)
od Romeo - C.D Katheriny
Westchnąłem ciężko, zastanawiając się co mogę jej powiedzieć, jak to wszystko ubrać w słowa. Na szczęście nie pytała się o moje życie w bazie wojskowej, tamten okres był zdecydowanie za trudny by się teraz o nim produkować. Może, może kiedyś. Porwałem jedną z muffin i zjadłem, pozbywając się focha za to odepchnięcie, bo trochę to jednak zabolało. Pod względem psychicznym oczywiście, choć fizycznie też trochę ze względu na jeszcze nie do końca zrośnięte kości. Ale za złe jej nie będę miał, sam się o to prosiłem. Ok, ok. Teraz czas na moją nudną wypowiedź. Nie patrzyłem na nią i jakoś starałem się opowiedzieć o moim życiu, używając nie tylko słów, ale też czasem gestykulacji, choć robiłem to nieświadomie. Heh.
- Po tym jak uciekłem? Miałem dwadzieścia lat i mimo całego życia w Manticore, umiałem sobie poradzić na zewnątrz dzięki misją, które były jak kilkudniowe przepustki w więzieniu.... Mój świat nagle się powiększył - dopiero na nią spojrzałem, pokazując rękami właśnie jakby wybuch, co miało symbolizować powiększenie się nagłe planety, czy coś. Nie wiem, same ręce mi jakoś pracowały. - No wiesz. Najpierw było kilka hektarów ziemi w bazie, a nagle zmieniło się to w cały kontynent, a zaraz w siedem. Nikt mną nie rządził, nie mógł mi dyktować zasad. Co ty byś zrobiła?... Postanowiłem robić wszystko, czego wcześniej nie mogłem. Piłem, paliłem raz czy dwa nie tylko papierosy, sypiałem z dziewczynami, czasem odwiedzałem kluby z dancingiem. - mówiłem, przemilczając fakt, że był czas kiedy chodziłem z jedną tancerką z takiego niezbyt grzecznego klubu - Nigdy nie byłem taki jak Ben, nasze charaktery zawsze od siebie odbiegały. On został wrzucony do zimnego, brudnego, nieznajomego oraz nieprzyjaznego świata jako dziecko i po prostu się "zagubił" jak to ślicznie ujęła Max, a ja się w nim odnalazłem. Wiedziałem jak w nim żyć, nie zadawałem pytań. A on? Robił to co zawsze. Miał więcej pytań niż odpowiedzi, wymyślał więc niestworzone historię. O "Niebieskiej Pani" która chroni przed niebezpieczeństwem a jak jej się ofiaruje zęby ofiar jest silniejsza czy coś w ten deseń. Nie pytaj mnie o co chodzi, nawet nie chcę tego rozumieć. Cóż. Nie wiem, co mam Ci opowiadać. Próbowałem znaleźć jakąś pracę. Najpierw kradłem, bo co miałem zrobić? Moje umiejętności świetnie się sprawdzały w tym. Potem odnalazłem kluby walki i tam rozwijałem swoją "karierę" jako kickboxer pod pseudonimem "Monticore", ale odszedłem gdy zarobiłem wystarczająco pieniędzy, bo nie chciałem całego życia zmarnować na to. Co prawda czasem żałowałem, bo miałem dużo fanek... Dorabiałem jako dealler narkotyków, a na samym końcu wepchnąłem się do pracy Max jako kurier firmy JamPony ponieważ mieli przepustki do każdej części miasta. Okazało się, że szef, Normal, był moim fanem, więc poszło z górki i mimo braku miejsc przyjął mnie z otwartymi rękami. To było zabawne, bo mimo, że byłem jednym z gorszych pracowników to zawsze byłem "Złotym Chłopcem" firmy. Co z tego, że dowoziłem po cztery przesyłki dziennie a inni dziesięć, co z tego, że piłem, paliłem i romansowałem z innymi pracownicami co było zabronione i przez regulamin i szczerze, przez zdrowy rozsądek. To chyba wszystko, moje życie nie jest zbyt ciekawe. Parę razy wylądowałem w więzieniu, głównie za narkotyki albo zbrodnie które popełnił Ben, z dwa lub trzy trafiłem w łapy wrogów, miałem kilka naprawdę dobrych przygód. Ok, musiałem się produkować przed tobą o mojej nudnej egzystencji, więc teraz ty opowiadaj o sobie. Bo mało co wiem o tobie, panno Katherino - zaśmiałem się.
(Katherina?)
- Po tym jak uciekłem? Miałem dwadzieścia lat i mimo całego życia w Manticore, umiałem sobie poradzić na zewnątrz dzięki misją, które były jak kilkudniowe przepustki w więzieniu.... Mój świat nagle się powiększył - dopiero na nią spojrzałem, pokazując rękami właśnie jakby wybuch, co miało symbolizować powiększenie się nagłe planety, czy coś. Nie wiem, same ręce mi jakoś pracowały. - No wiesz. Najpierw było kilka hektarów ziemi w bazie, a nagle zmieniło się to w cały kontynent, a zaraz w siedem. Nikt mną nie rządził, nie mógł mi dyktować zasad. Co ty byś zrobiła?... Postanowiłem robić wszystko, czego wcześniej nie mogłem. Piłem, paliłem raz czy dwa nie tylko papierosy, sypiałem z dziewczynami, czasem odwiedzałem kluby z dancingiem. - mówiłem, przemilczając fakt, że był czas kiedy chodziłem z jedną tancerką z takiego niezbyt grzecznego klubu - Nigdy nie byłem taki jak Ben, nasze charaktery zawsze od siebie odbiegały. On został wrzucony do zimnego, brudnego, nieznajomego oraz nieprzyjaznego świata jako dziecko i po prostu się "zagubił" jak to ślicznie ujęła Max, a ja się w nim odnalazłem. Wiedziałem jak w nim żyć, nie zadawałem pytań. A on? Robił to co zawsze. Miał więcej pytań niż odpowiedzi, wymyślał więc niestworzone historię. O "Niebieskiej Pani" która chroni przed niebezpieczeństwem a jak jej się ofiaruje zęby ofiar jest silniejsza czy coś w ten deseń. Nie pytaj mnie o co chodzi, nawet nie chcę tego rozumieć. Cóż. Nie wiem, co mam Ci opowiadać. Próbowałem znaleźć jakąś pracę. Najpierw kradłem, bo co miałem zrobić? Moje umiejętności świetnie się sprawdzały w tym. Potem odnalazłem kluby walki i tam rozwijałem swoją "karierę" jako kickboxer pod pseudonimem "Monticore", ale odszedłem gdy zarobiłem wystarczająco pieniędzy, bo nie chciałem całego życia zmarnować na to. Co prawda czasem żałowałem, bo miałem dużo fanek... Dorabiałem jako dealler narkotyków, a na samym końcu wepchnąłem się do pracy Max jako kurier firmy JamPony ponieważ mieli przepustki do każdej części miasta. Okazało się, że szef, Normal, był moim fanem, więc poszło z górki i mimo braku miejsc przyjął mnie z otwartymi rękami. To było zabawne, bo mimo, że byłem jednym z gorszych pracowników to zawsze byłem "Złotym Chłopcem" firmy. Co z tego, że dowoziłem po cztery przesyłki dziennie a inni dziesięć, co z tego, że piłem, paliłem i romansowałem z innymi pracownicami co było zabronione i przez regulamin i szczerze, przez zdrowy rozsądek. To chyba wszystko, moje życie nie jest zbyt ciekawe. Parę razy wylądowałem w więzieniu, głównie za narkotyki albo zbrodnie które popełnił Ben, z dwa lub trzy trafiłem w łapy wrogów, miałem kilka naprawdę dobrych przygód. Ok, musiałem się produkować przed tobą o mojej nudnej egzystencji, więc teraz ty opowiadaj o sobie. Bo mało co wiem o tobie, panno Katherino - zaśmiałem się.
(Katherina?)
od Katheriny - C.D Romeo
Wstałam już mniej więcej po ósmej rano. No tak trzeba jakoś wrócić do starego trybu życia, a nie rozleniwiać się. Nie mam zamiaru tego robić nawet jak jestem w ciąży. W pewnej chwili usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. Wyszłam z salonu i zobaczyłam Alec'a. Odwzajemniłam jego uśmiech , na mój widok i podeszłam do niego. Zauważyłam , że delikatnie się zachwiał, więc go przytrzymałam.
-Za dużo roboty-odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem.
Pomogłam mu stanąć na równe nogi i zaprowadziłam do salonu. Posadziłam go na sofie z uśmiechem pod nosem i podałam mu już herbatę. Tak , tak on kocha alkohol, ale niech się przyzwyczaja. Jak dziecko skończy ileś tam lat, codziennie nie może przy niej pić. Odetchnęłam głęboko i nachyliłam się nad nim i pocałowałam namiętnie.
-Chciałbyś coś do zjedzenia?-zapytałam
-Nie dziękuję........jestem po pysznym cieście od chłopaka Max, które mi przyniosła-uśmiechnął się zadowolony
-Kochasz słodycze?-zaśmiałam się
-Bardzo-przyznał entuzjastycznie.
-A zrobić Ci coś z czekolady?-spytałam zaciekawiona
-A możesz??-zrobił słodkie oczka
Zaśmiałam się jeszcze bardziej i weszłam do kuchni. Nie byłam pewna co zrobić, ale w końcu zdecydowałam się na muffiny czekoladowe z lanym ciastem w środku. Spędziłam w kuchni następne dwie godziny swojego życia. Zrobiłam chyba z parę tac muffin. Poszłam z talerzem, na którym były muffiny, do salonu i pokazałam Alec'owi. Uśmiechnął się zadowolony, a ja położyłam je na stole przed nim. W pewnym momencie poczułam jak ktoś mnie ciągnie za biodra. Nim zareagowałam, byłam już pod Alec'em na sofie.
-Alec....-zaśmiałam się-Nie chcesz muffin?
-One mogą poczekać -mruknął z chytrym uśmieszkiem.
Spojrzałam mu w oczy. Chciałam coś powiedzieć, ale Alec szybko zamknął mi usta swoimi namiętnymi pocałunkami. Odwzajemniałam je , czując ogromną rozkosz, jednak nadal miałam trzeźwy umysł. Alec stopniowo schodził w dół i w tedy coś w mojej głowie , kazało mi się wyślizgnąć.
-Alec -powiedziałam poważnie i dość ostro.-Przestań.
Położyłam ręce na jego klatce piersiowej i odsunęłam go od siebie skutecznie. Ale zaraz po podniesieniu się , usiadłam spokojnie i wygodnie na sofie i spojrzałam na niego.
-Nie miej mi tego za złe-westchnęłam.
Podkuliłam nogi do siebie i oparłam głowę o ramię Alec'a.
-Alec........... powiedz czy ty..... hm opowiedz trochę osobie. Ale nie ten czas kiedy byłeś w Manticore tylko, jak uciekłeś. Patrząc na twojego brata nie mogę uwierzyć, że mogłeś być podobny, ale nie bardzo. Coś się w tedy wydarzyło?-zapytałam niepewnie
(Alec?)
-Za dużo roboty-odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem.
Pomogłam mu stanąć na równe nogi i zaprowadziłam do salonu. Posadziłam go na sofie z uśmiechem pod nosem i podałam mu już herbatę. Tak , tak on kocha alkohol, ale niech się przyzwyczaja. Jak dziecko skończy ileś tam lat, codziennie nie może przy niej pić. Odetchnęłam głęboko i nachyliłam się nad nim i pocałowałam namiętnie.
-Chciałbyś coś do zjedzenia?-zapytałam
-Nie dziękuję........jestem po pysznym cieście od chłopaka Max, które mi przyniosła-uśmiechnął się zadowolony
-Kochasz słodycze?-zaśmiałam się
-Bardzo-przyznał entuzjastycznie.
-A zrobić Ci coś z czekolady?-spytałam zaciekawiona
-A możesz??-zrobił słodkie oczka
Zaśmiałam się jeszcze bardziej i weszłam do kuchni. Nie byłam pewna co zrobić, ale w końcu zdecydowałam się na muffiny czekoladowe z lanym ciastem w środku. Spędziłam w kuchni następne dwie godziny swojego życia. Zrobiłam chyba z parę tac muffin. Poszłam z talerzem, na którym były muffiny, do salonu i pokazałam Alec'owi. Uśmiechnął się zadowolony, a ja położyłam je na stole przed nim. W pewnym momencie poczułam jak ktoś mnie ciągnie za biodra. Nim zareagowałam, byłam już pod Alec'em na sofie.
-Alec....-zaśmiałam się-Nie chcesz muffin?
-One mogą poczekać -mruknął z chytrym uśmieszkiem.
Spojrzałam mu w oczy. Chciałam coś powiedzieć, ale Alec szybko zamknął mi usta swoimi namiętnymi pocałunkami. Odwzajemniałam je , czując ogromną rozkosz, jednak nadal miałam trzeźwy umysł. Alec stopniowo schodził w dół i w tedy coś w mojej głowie , kazało mi się wyślizgnąć.
-Alec -powiedziałam poważnie i dość ostro.-Przestań.
Położyłam ręce na jego klatce piersiowej i odsunęłam go od siebie skutecznie. Ale zaraz po podniesieniu się , usiadłam spokojnie i wygodnie na sofie i spojrzałam na niego.
-Nie miej mi tego za złe-westchnęłam.
Podkuliłam nogi do siebie i oparłam głowę o ramię Alec'a.
-Alec........... powiedz czy ty..... hm opowiedz trochę osobie. Ale nie ten czas kiedy byłeś w Manticore tylko, jak uciekłeś. Patrząc na twojego brata nie mogę uwierzyć, że mogłeś być podobny, ale nie bardzo. Coś się w tedy wydarzyło?-zapytałam niepewnie
(Alec?)
Subskrybuj:
Posty (Atom)