piątek, 24 października 2014

od Alec'a - C.D Katheriny

Spóźnił się na śniadanie. Nie, nie dręczyły go sceny z tego filmu. Było to nic w porównaniu z izolatką, która opiera się głównie na takich filmach czy psychiatrykiem. Nie mówiąc o tym, że kiedyś takie lekcje były codziennie. Nic dziwnego, że Ben oszalał. Był idealnym przykładem skuteczności tej terapii. "Misja, obowiązek, dyscyplina, misja, obowiązek, dyscyplina, misja, obowiązek, dyscyplina, misja...."
Zajął swe miejsce, kładąc tacę z jedzeniem przed sobą. Wszyscy byli dziwnie pokorni, jak baranki. Alec prawie się do nich zaliczał, jedyną różnicą było zerkanie na Katherine, a inni wbijali swój pusty wzrok w talerz, jakby był święty. Zmierzył ich swoimi zielonymi niczym mech ślepiami i wziął się za jedzenie. Po dwudziestu minutach, rozbrzmiał dzwonek oznajmiający koniec śniadania. Zanim jednak dostali polecenie by wstać i iść na musztrę, przemówił strażnik.
- Po musztrze, wszystkie X5 z klasy łowców stawiają się w punkcie C, w lesie. Pozostali zaś zostają na placu i ustawiają się według oddziałów - wydał rozkazy.
Musztra zleciała dosyć szybko. Cały czas zastanawiał się, czego oni właściwie chcą. Cóż, nie pozostaje mu nic innego jak pójście się przekonać na własnej skórze. Złapał jeszcze szybko Katherine, zanim poszedł na tajemnicze zajęcia wyłącznie dla wybranych.
- Za dwie godzinny na placu. Poćwiczymy - posłał jej swój uśmiech i wbiegł do lasu za zbitką paru łowców z innych oddziałów. Krótkie wyjaśnienie: są najmniej liczna klasą. Naukowcy uznali Łowców za nieprzewidywalnych i niebezpiecznych, z względu największej ilości genów zwierzęcych pośród wszystkich. Innymi słowy, oddzielała ich cienka granica z X4. Ben niestety jedynie potwierdził ich obawy. Taka z nich edycja limitowana. Poszedł by na aukcji pewnie za parę milionów.
Punkt C był całkiem blisko wyjścia. Czekał już na nich Lydecker. Wydawał się czymś niepokoić. Bardzo.
Właśnie wtedy dotarło do Alec'a, co oni chcą zrobić. Otworzył szeroko oczy, niczym zwierzę zagonione w kozi róg. Mieszanka przerażenia i zdziwienia, doprawiona niechęcią. Wielu się pewnie zastanawiało, co właściwie doprowadziło jego bliźniaka do takiego stanu. Te zajęcia. Pranie mózgu? To jeszcze nic! To nie wzbudza tak prymitywnej, w tak czystej postaci żądzy krwi i mordu! Pamiętacie może, jak Alec został zepchnięty na skraj, przez stan łowcy połączonego z chęcią zabijania? Tak. Te zajęcia, mają właśnie to wywołać. Mają uruchomić zwierzęcą stronę, tak jakby potrzebowali potwierdzenia, że łowcy spiszą się na polu walki. Tak blisko do szaleństwa.
Ben daje ofiarą broń.
Lydecker podaje pistolet samopowtarzalny do ręki jakiegoś przerażonego gościa.
Ben ostrzega i daje szanse ucieczki.
- Zostałeś posądzony o zdradę wobec Manticore. Możesz uciec. Masz broń. Jeśli dotrzesz do ogrodzenia, możesz opuścić te tereny. Jeśli jednak Ci się nie uda... jesteś zdany na ich łaskę bądź niełaskę. Nie wiesz do czego są zdolni. Dobrze Ci radzę, uciekaj - powiedział z przerażeniem (!!!) w głosie Lydecker. Sam nie wiedział, do czego są jego żołnierze zdolni. W ostatnich zajęciach, taki facet został dosłownie rozszarpany na strzępy gołymi rękoma. Mężczyzna, widocznie były pracownik Manticore zaczął uciekać. Alec mu współczuł: wiedział, że nie ma szans na ucieczkę. Spojrzał po swoich "towarzyszach". Wszyscy wydawali się zniecierpliwieni, pragnęli już ruszyć, jednak Lydecker nie dawał znaku. Na czym jednak skączyliśmy? Ah, tak.
Ben rusza.
Lydecker daje znak. Nie minął ułamek sekundy, a wszyscy ruszyli. Alec niechętnie podążył za nimi. Na samym początku były przepychanki, pomiędzy biegnącymi. Jakby w biegli w wyścigu. Alec nie wtrącał się, wolno za nimi podążał, by wyglądało jakby brał udział w zajęciach. Szybko jednak instynkt wziął górę. Bieg przez zarośla równa się mnóstwo małych ran, czyli świeży trop. Nawet nie wiedział kiedy, z biernego obserwatora, przekształcił się w łowcę, maszynę do zabijania.

Nie miał żadnych szans.

Zajęcia te trwały kilka minut, dość szybko pozbawili uciekiniera najcenniejszego daru - życia. I choć potem był na siebie wściekły: Alec dołączył się do tej rzezi. To on pozbawił go broni. Dopadł go jako drugi, ale to on zabiegł mu drogę ucieczki i to on wytrącił z drżących rąk pistolet. To ON miał na sobie krew.
Wrócił do swojego pokoju, jednak nie przeszedł przez plac. Nie umiał. Tam ćwiczyła Katherina. Westchnął głośno, patrząc w lustro. Najgorsza udręka, bowiem nie widział siebie. Widział egoistycznego krwawego mordercę. Mutanta, przedmiot nie stworzenie. Narzędzie, nie myślące samodzielnie. Prymitywne coś, którym żądzą te ukryte, najsilniejsze pragnienia, obecne już wtedy, kiedy ludzie schodzili z drzew. Coś, co każe walczyć. Coś, co trzyma przy życiu a jednocześnie powoli je odbiera. Przeszedł szybko pod prysznice (były wspólne, tak samo jak toalety) i zaczął zmywać z siebie krew. Oparł się ciężko o wyłożoną kafelkami ścianę. Zimna powierzchnia trochę przywróciła mu czysty umysł. Powoli zaczął wychodzić z tego dołka, w który po raz setny wpadł. Tak. Stan łowcy powoli go zabijał. Teraz jednak z niego wychodził. Źrenice powróciły do swojego naturalnego rozmiaru, tętno zwolniło, zmysły się stępiły, głód ustał. Odetchnął z ulgą, powoli patrząc jak czerwona woda wpływa przez otwór. Za skrzepła krew postanowiła znów wrócić do swej pierwotnej postaci. Po dłuższej chwili oderwał się. Założył czyste ubrania, a te umazane krwią rzucił tam, gdzie ich miejsce. Zegarek wskazywał, że zaraz miną dwie godziny od umówienia się z Katheriną. Wyszedł na dwór, mijając się z powracającymi, wykończonymi transgenicznymi. Przylepił na twarz uśmiech i podszedł do swej ukochanej.
- Ćwiczymy, czy najpierw chcesz odpocząć? - spytał.

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Alec'a

Katherina siedziała przez tą długą godzinę w pokoju z innymi. To była jakaś udręka dla niej. Nie mogła wytrzymać , patrząc na ten film i jeszcze na dodatek siedząc prosto. Jednak musiała. Nie chciała się narażać. Godzina minęła......cóż bardzo długo. W końcu wszyscy wyszli prócz Alec'a. Katherina odwróciła się za nim i przystanęła na chwilę, jednak strażnik dość agresywnym ruchem obrócił ją i popchnął , żeby szła dalej. Dziewczyna była posłuszna więc tak zrobiła, ale nadal przed oczami miała ten dziwny film. Nie dawał jej kompletnie spokoju. W końcu wróciła do swojego pokoju i została zamknięta na cztery spusty.
-Pięknie-mruknęła sama do siebie.
Podeszła do swojego łóżka i usiadła na nim, intensywnie myśląc. Za każdym razem gdy przymykała oczy , widziała ten film, który im puszczali. To już doprowadzało ją do szału. Co to w ogóle miało być?! Nie sądziła raczej, że coś takiego będzie przeżywać tutaj. W ogóle nie sądziła, że tutaj trafi. Ale cóż, los cały czas płata jej okropne figle. Nie zamierzała się poddać i nie chciała , by to ją "opętało" ?. Nie chciałaby być jak maszyna do wykonywania każdego rozkazu, jaki jej dadzą. To były jakieś kpiny. Siedziała tak, walcząc ze swoimi myślami, nie mając zamiaru się nawet poddać. Ale tak będzie co tydzień. Z resztą , następnym razem to ona zostaje o godzinę dłużej. W pewnym momencie usłyszała kroki i jak , otwierają się drzwi do pokoju Alec'a. Wrócił. Była zadowolona, że już wyszedł. Ale jednak to oznaczało, że minęła już godzina. Katherina położyła się na łóżku, zakrywając rękami uszy i starając się uspokoić. Po dobrych paru godzinach udało jej się wygonić z myśli ten okropny film. Przykryła się tym co miała i przymknęła spokojnie oczy. Udało jej się usnąć , jednak już po 10 minutach poczuła jakby się dusiła. Otworzyła oczy i wzięła głęboki wdech, podnosząc się. Przeczesała ręką włosy, czując swoje serce, które biło jak oszalałe. Rozejrzała się uważnie dookoła wyostrzając zmysł wzroku, by sprawdzić czy nikogo nie ma. Nikogo, nie było. Pokręciła tylko głową i ponowiła próbę zaśnięcia. Tym razem się to udało. Przez całą noc , gdy się budziła myślała tylko o Alec'u. Jak on to w ogóle przeżył przez tyle lat.

***

Dopiero nad ranem obudziła ją trąbka. Eh. Nienawidziła szczerze takiego typu pobudek jednak dało się to wytrzymać. Podniosła się niechętnie z łóżka i poszła od razu na śniadanie. Ta noc nie była wcale przyjemna. To były jakieś kpiny, dla niej. Zabrała swoją porcję i przysiadła się do swojego oddziału. Spuściła jedynie głowę w milczeniu i zaczęła jeść. Po paru kęsach nie miała jednak już siły i zaczęła bawić się widelcem, grzebiąc nim w swojej porcji. Oparła głowę na swojej dłoni , a jej myśli powędrowały do małej Hunter. Nie widziała jej jakiś czas. A mimo, że nie chciała mieć dziecka. Znaczy nie wyobrażała sobie bycia matką. To i tak bardzo ją kochała i nie chciała jej stracić.

(Alec?)

Nasz nowy duch!

Nie, nie Kacperek. Toż to... Isaac!
Witamy Serdecznie!! ^.^

https://33.media.tumblr.com/9de2c6b2b1dcb9af14bdaf45c8603cf6/tumblr_ndwiqxOEl91sxsbogo1_500.jpg

od Caspian'a - C.D Beatrize

-Jasne.-zakryłem oczy jedną ręką po woli tworzyć większe odstępy między palcami tworząc sobie możliwość by móc coś zobaczyć.Chociaż to nie było moim celem, bardziej miałem ochotę się z nią podroczyć.
-Myślisz, że nie widziałem kobiety w staniku? Widziałem nawet bez!-zaśmiałem się
-Mnie nie zobaczysz!
-Zobaczymy-szepnąłem
-Słyszałam!
-Ale o co ci chodzi?!
Dziewczyna po dłuższej chwili byłą już ubrana.Usiadła na ciepłym piasku, a ja obok niej.
-Jak się nazywasz?-zapytałem patrząc na jej lśniące w słońcu włosy-Nie martw się nie wymienię go w obecności innych gwałcicieli.
-Beatrize.-powiedziała krótko
-Piękne imię.
-Każdej tak mówisz?
-Tak to taki męski bajer.Wiesz my faceci patrzymy tylko na piersi.Po co komu ładne oczy, czy włosy?-odparłem z sarkazmem-Oczywiście, że nie.-po chwili dodałem
-A ty? Łaskawie się przedstawisz?
-Caspian.
-Ciekawe.
-Wcale nie.Czy to jest kobiecy bajer?- zmrużyłem oczy rzucając kamykiem w stronę jeziora.-No to co robimy?
-Co chcesz robić? przecież wcale cię nie znam.
Chcesz tracić czas na poznawanie mnie? Okej, możemy się poznać, ale pod warunkiem, że ty mówisz. Nie wstydź się. Nie ma czego.
(?)

od Juliette - C.D Romeo

-"Przed świtem..."- te słowa były wykrzykiwane w mojej głowie przez dłuższą chwile. Panicznie spojrzałam za okno, a następnie na zegarek. Zamknęłam na chwile oczy łącząc w sobie wszystkie myśli.
Caspian. Nienawidzę go, ale jest moim bratem i bardziej znienawidzę siebie kiedy tak szybko zobaczę go po drugiej stronie.
-"Caspian, przyjdź na chwilę do mnie do pokoju"- powiedziałam telepatycznie
-"Do tego..."- zagryzł wargi - "Po co?"
Po chwili drzwi do mojego pokoju się uchyliły.
- siostrzyczko? wedle twego życzenia - powiedział dosyć teatralnie.
-Nikt nie chce zrobić ci krzywdy, nie chodzi im o ciebie, ale wyjdź z miasta jak najdalej.
-Nie rozumiem-zmrużył powieki
-Teraz nie zrozumiesz na pewno.Jedź, mało czasu zostało.
-Zobaczę cię jeszcze? ale nie w trumnie- naciskał
-Jasne.
Wiedział, że spieranie się ze mną nic nie da. Za bardzo się znamy by tracić czas na zbędne kłótnie, kiedy chodzi o coś ważnego.Po chwili zniknął mi z oczu, po mieszkaniu rozległ się trzask drzwi wyjściowych. Pojechał, mam chociaż wiem, że jest bezpieczny.
-To, co zrobisz?
-Jak to co zrobisz? Co zrobimy.- poprawił mnie
-Zostawisz mnie, ostatkiem sił jakoś się z nimi pobawię, póki mnie nie zabiją. Może uda mi się trochę ich zatrzymać. To nie wiele czasu, ale zawsze coś.- Romeo położył się na mnie, a po chwili kiedy zauważył, że jest mi ciężko, oparł się na rękach patrząc mi w oczy.
-Nie dyskutuj.-powiedzie twardo, po czym musnął delikatnie moje drżące wargi. Na mojej twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek.Po chwili, powoli zszedł ze mnie i chwycił na rękę.
-Jedziemy, zostało mało czasu.
-Gzie chcesz jechać?-spytałam ostrożnie stając na nogach


(?)

Ankieta.

UWAGA, UWAGA!!!
Pod  spisem stron, macie ankietę, dotyczącą eventów (specjalne wydarzenie w grze). Pośpieszcie się i głosujcie, bo jeśli Wasza reakcja będzie pozytywna, pierwszy event będzie już za parę dni, na Halloween! :)
Głosujemy do 29.10.2014


Każdy głos się liczy!


PS. Jak widzicie, ostatnio na blogu mało się dzieje. Niestety, mnie, Pinciak, wysiadł komputer i mam utrudniony dostęp, więc rzadziej piszę. Na szczęście, niedługo to się zmieni i znów będę w pełni Wasza ;D

~Administrator Pinciak.

od Alec'a - C.D Katheriny

Posadził ją sobie na kolanach, obejmując. Lubił czuć jej bliskość, jakby potrzebował potwierdzenia, że ona tu jest. Być może to przez jego dawną miłość. Oh, Rachel, popatrz, coś ty z nim zrobiła!
Katheribna szybko zorientowała się, że dziś nie jest zwykły dzień. Zastanowił się parę chwil nad tym, jak jej to wytłumaczyć. Blond główka pracuje i dosyć szybko natrafiła na godne słów wyjaśnienie.
- Mamy dziś zajęcia p.t "pranie mózgu". Idziemy do klasy, siadamy w jednoosobowych ławkach, wyciemniają pomieszczenie i przez godzinę oglądasz program, który skutecznie wpaja Ci do mózgu różne rzeczy. Myślisz, że Ci żołnierze ulegli jakimś tam walką i musztrą? - spytał. I wtedy usłyszeli kroki. Alec'owi zaczęło bić szybciej transgeniczne serce. Poderwali się do góry. Niestety, tym razem nie udało się Katherinie przemknąć do swojego pokoju i strażnik zastał ją w Alec'a. Na szczęście skończyło się jedynie na dyscyplinarce w postaci zostania godzinę dłużej na praniu mózgu. Alec teraz, kotek w następnym tygodniu. I oczywiście zamknięcie do końca dnia w pokoju, czyli od razu po zajęciach powrót do czterech ścian zamkniętych na cztery spusty. Mogło być o wieeeele gorzej.
Zawędrowali całą grupą do ciasnego pomieszczenia, mającego szare, metalowe ściany. Zero okien, zero zegarów, ozdób, nic. Jedynie jednoosobowe ławki. Każdy zajął swoje miejsce. Na ścianie przed nimi, rozpoczął się seans, z rzutnika. Godzinne pranie mózgu, często opierające się na powtarzaniu tego samego w kółko. Ciągle o dyscyplinie, bezgranicznym posłuszeństwu, oddaniu, odwadze. O tym, jacy zdrajcy (każdy kto opuścił bądź zdradził Manticore znaczy się) i tchórze to nieudacznicy, szczury, śmiecie. O heroicznych czynach i o tym, jacy super-żołnierze są ważni dla kraju. To zaszczyt i honor. Trzeba być tylko posłusznym i wykonywać rozkazy. Można oderwać wzrok z ekranu? Skądże. Od razu jest się przywoływanym do porządku przez surowego strażnika. Można jedynie patrzeć i słuchać, siedząc prosto jakby się miało kij w tyłku. Być może wydawało to się głupie, ale działało. I to doskonale. Nie znajdzie się ani jednego, który teraz by nie chłonął tych słów i napisów na ekranie. Być może z musu, ale cel naukowcy osiagneli.


(Katherina?)