Zeszłam w końcu z niego i popatrzyłam na niego trochę zdziwiona, gdy usłyszałam jego wypowiedź.
-Nie........ Tak-powiedziałam poważnie w tym samym momencie co Alec, na żarty powiedział "tak".
Popatrzyłam na niego, ale z powagi zaraz nic nie wyszło , bo uśmiechnęłam się do niego rozbawiona. W tej samej chwili usłyszałam , że ktoś na dole otwiera nasze drzwi. Zbiegłam szybko na dół i odciągnęłam Kerry od drzwi i znów je zamknęłam.
-Dziewczyno, proszę nie zachowuj się jak dziecko-powiedziałam zrezygnowana
-Chcę wrócić do domu-dodała poważnie
-Potem-warknęłam
-Teraz-mruknęła wkurzona
Eh nie chciałam tego robić, ale na górze trzeba wszystko wyjaśnić z Ben'em i Alec'em. A jak ta chce cały czas uciekać mi z domu to , to nie wyjdzie. Zahipnotyzowałam ją i kazałam siedzieć grzecznie w kuchni. Cóż na nią na szczęście hipnoza działała więc problemów nie było. Wróciłam się do chłopaków , a Ben już siedział spokojnie na kanapie.
-Sorki, Kerry chce usilnie iść do domu-mruknęłam
-No to niech idzie-powiedział obojętnie Ben
Spojrzałam na niego trochę wkurzona, ale zaraz pokręciłam głową i usiadłam na kanapie obok Alec'a.
-Ben, ja obiecałam Rey'owi , że się nią zaopiekują -wyjaśniłam-Nie chcę tego złamać. Ale nic. Nikomu się więcej nic nie stało?
-Nie, ja jestem cały-odpowiedział szybko Alec.
-No, pierwszy raz chyba nie dostałeś -zaśmiałam się-Kerry też jest cała,ale roztrzęsiona. Więc musiałam ją zahipnotyzować.
-Działa na nią hipnoza? To czym ona jest?-zapytał zdziwiony Alec
-Do końca nie wiem. Nie wspominali o tym -wzruszyłam ramionami.-No a jak rana Ben?
-Jak widać lepiej. A co martwisz się?-zapytał kąśliwie
-Ciesz się, że nie wykopałam Cię na zbity pysk z mojego domu-warknęłam- Poza tym tak martwię się o wszystkich , zawsze którzy są pod moim dachem. Poza tym jesteś bratem Alec'a.
Zamilkłam. W sumie wszyscy milczeli, a ja zamyśliłam się nad tą rozmową z Rey'em.
-Dobra to co my mamy teraz robić? Ktoś ma pomysły?-westchnęłam cicho
(?)
piątek, 29 sierpnia 2014
od Romeo - C.D Katheriny
Rana Katheriny na szczęście nie była groźna, w przeciwieństwie do Ben'a, który też oberwał. Byliśmy w innym pokoju, Ben siedział spokojnie na krześle i patrzył na swoją ranę. Nie wyglądała najlepiej, ale chociaż tym razem to nie ja dostałem. Spojrzałem na jego ranę, która była idealnie dwa centymetry pod prawym obojczykiem, a może bardziej na skos, jeszcze bardziej w prawo. Wiem, że okropnie krwawiło, na pewno kula drasnęła tętnicę. Nie mówiąc o tym, że przeszła na wylot. Będzie trzeba wypalić. Spojrzał na mnie i przeczesał lewą ręką włosy.
- Auć - mruknął, zdjął ledwie koszulkę i przyłożył do rany. Trzeba to jakoś zatamować, a koszulka już przemokła.
- To będzie bolało - ostrzegłem go.
- Przecież wiem.
Zszedłem na dół, do Katheriny.
- Gdzie jest Ben? - spytała, rozglądając się.
- Dostał kulką.... Masz do pożyczenia żelazko? - rzekłem, rozglądając się. Zmarszczyła brwi i po chwili wahania mi dała. Wróciłem na górę, do Ben'a. Siedział, będąc blady jak trup. Po jego ramieniu spływała krew, przez rękę i dłoń aż w końcu kapiąc na podłogę. Podłączyłem żelazko. Oh, współczuję mu, bo to będzie cholernie bolało.
- Przygotuj się na największy ból, jaki kiedykolwiek czułeś - ostrzegłem go. Lekko spłycił mu się głos, po czym wstał i położył się na plecach, na podłodze. Unieruchomiłem mu rękę, przygniatając ją kolanem, by mieć obie ręce wolne.
- Myślisz, że to moje pierwsze wypalanie rany? - zaśmiał się. - Choć pierwszy raz ktoś to robi żelazkiem. Za słabo mnie trzymasz.
Nagle w drzwiach pojawiła się Katherina. Ok, to musiał być naprawdę komiczny widok. Zmarszczyła brwi, zaskoczona.
- Eh, Kath, pomożesz mi go trzymać? - poprosiłem. - Trzeba wypalić ranę, nie mam nic żelaznego czy metalowego ani prochu strzelniczego by to zrobić tradycyjnie, więc zostało mi żelazko - wytłumaczyłem. Po chwili wahania, podeszła.
- Jak mam go przytrzymać? - spytała.
- Druga ręka i pierś musi być unieruchomiona. Nie sądzę, by nie próbował się wyrywać. Ah, prawie bym zapomniał - mruknąłem i zakneblowałem go. Nie chcemy, by się darł na całe gardło, co? Wystraszyłby tą dziewczynę na śmierć. Katherina usiadła na piersi Ben'a, a ja wziąłem żelazko i przyłożyłem do rany. Owszem próbował się wyrwać, ale nie trwało to jakoś długo, po niecałej minucie "wypalania" rany, przestałem. Nie krwawiła już, jak i zaczynała się goić, dzięki szybkiej regeneracji typowej dla x-pięć. Kath z niego zeszła, a ja go puściłem, zdejmując knebel. Ben po chwili się podniósł i zaczął patrzeć na swoją ranę. Siedziałem koło niego.
- Dobrze się bawiliście? - spytał, patrząc na nas. Oddychał szybko ale i głęboko.
(Katherina?)
- Auć - mruknął, zdjął ledwie koszulkę i przyłożył do rany. Trzeba to jakoś zatamować, a koszulka już przemokła.
- To będzie bolało - ostrzegłem go.
- Przecież wiem.
Zszedłem na dół, do Katheriny.
- Gdzie jest Ben? - spytała, rozglądając się.
- Dostał kulką.... Masz do pożyczenia żelazko? - rzekłem, rozglądając się. Zmarszczyła brwi i po chwili wahania mi dała. Wróciłem na górę, do Ben'a. Siedział, będąc blady jak trup. Po jego ramieniu spływała krew, przez rękę i dłoń aż w końcu kapiąc na podłogę. Podłączyłem żelazko. Oh, współczuję mu, bo to będzie cholernie bolało.
- Przygotuj się na największy ból, jaki kiedykolwiek czułeś - ostrzegłem go. Lekko spłycił mu się głos, po czym wstał i położył się na plecach, na podłodze. Unieruchomiłem mu rękę, przygniatając ją kolanem, by mieć obie ręce wolne.
- Myślisz, że to moje pierwsze wypalanie rany? - zaśmiał się. - Choć pierwszy raz ktoś to robi żelazkiem. Za słabo mnie trzymasz.
Nagle w drzwiach pojawiła się Katherina. Ok, to musiał być naprawdę komiczny widok. Zmarszczyła brwi, zaskoczona.
- Eh, Kath, pomożesz mi go trzymać? - poprosiłem. - Trzeba wypalić ranę, nie mam nic żelaznego czy metalowego ani prochu strzelniczego by to zrobić tradycyjnie, więc zostało mi żelazko - wytłumaczyłem. Po chwili wahania, podeszła.
- Jak mam go przytrzymać? - spytała.
- Druga ręka i pierś musi być unieruchomiona. Nie sądzę, by nie próbował się wyrywać. Ah, prawie bym zapomniał - mruknąłem i zakneblowałem go. Nie chcemy, by się darł na całe gardło, co? Wystraszyłby tą dziewczynę na śmierć. Katherina usiadła na piersi Ben'a, a ja wziąłem żelazko i przyłożyłem do rany. Owszem próbował się wyrwać, ale nie trwało to jakoś długo, po niecałej minucie "wypalania" rany, przestałem. Nie krwawiła już, jak i zaczynała się goić, dzięki szybkiej regeneracji typowej dla x-pięć. Kath z niego zeszła, a ja go puściłem, zdejmując knebel. Ben po chwili się podniósł i zaczął patrzeć na swoją ranę. Siedziałem koło niego.
- Dobrze się bawiliście? - spytał, patrząc na nas. Oddychał szybko ale i głęboko.
(Katherina?)
od Katheriny - C.D Romeo
Siedziałam z Kerry i rozmawiałam z nią na spokojnie. Ben przez pewien czas przyglądał nam się uważnie, ale później gdzieś poszedł. Kerry opowiadała i streszczała wszystko coraz bardziej dokładniej. W końcu do kuchni weszli Ben i Alec. Złożyli pewną propozycję. W sumie nie była tak zła, nawet bardzo dobra.
-Mam kontakt ,ale nie wiem czy odbierze -wyjaśniłam
-Spróbujmy-poprosił Ben
Skinęłam spokojnie głową i złapałam za telefon i zaczęłam dzwonić. Czekałam dobre parę minut, ale nikt nie odebrał.
-Nie odbiera -mruknęłam wkurzona
Weszłam do kuchni i złapałam za butelkę alkoholu. Tak standard u mnie w domu nigdy nie zabraknie alkoholu. Porzuciłam go mężczyzną, którzy oczywiście napili się go. Zaraz usłyszałam wibracje. Podeszłam do lady i wzięłam telefon. Wyświetlał się numer Rey'a. Odebrałam i szybko włączyłam na głośnik.
-Kerry nic nie mów-poprosiłam cicho - Halo? Rey?
-Katherina?! Wróciłaś do domu?-zapytał szybko
-Tak, tak wróciłam -odpowiedziałam
-To dobrze, to wynoś się z naszego domu i ukryj się gdzieś. Błagam-powiedział przerażony
-Chwila ,ale o co chodzi?-zapytałam zdziwiona
-Katherina...... Zrobiłem coś strasznego. A teraz ktoś próbuje mnie zabić. Nie wracam do domu, muszę się ukryć. Zaopiekuj się Kerry. Błagam...........oni wiedzą , że była kiedy zabraliśmy dokumenty od ciebie z pokoju-wyłkał
-Tak ja też o tym wiem-warknęłam
-Wybacz mi! Nie chciałem tego robić. Myślałem ,że w ten sposób Ci pomogę. A bardziej zaszkodziłem-westchnął. -Proszę uważaj na siebie!
W tej samej chwili usłyszałam w tle, dźwięk przedzierania się przez las i czyjeś krzyki, oraz wycie psów.
-Muszę kończyć......Niedługo się zobaczymy. Mam nadzieję -powiedział szybko
-Rey..... Czek.....-nie skończyłam bo się rozłączył.
Westchnęłam cicho i weszłam do kuchni. Kerry tam nie było. W tej samej chwili usłyszałam pisk opon na polu. Wyleciałam jak oparzona z domu i w tej samej chwili zobaczyłam jak Kerry wychodzi z mojego ogrodu. W samochodzie ktoś wystawił broń. Skoczyłam w jej stronę i usłyszałam tylko głuchy strzał i ból w ramieniu. Upadłam na Kerry , żeby ją osłonić ,a z domu wybiegli jeszcze Alec i Ben. Samochód odjechał, a ja podniosłam się z roztrzęsionej dziewczyny. Położyłam się tuż obok niej na trawie i dotknęłam ramienia.
-Ehh jak miło-mruknęłam zdenerwowana, widząc że kula trafiła moje ramię,które zagoiło się tydzień temu po kołku.
Podniosłam się z trawy i zabrałam do domu Kerry. Zamknęłam drzwi na klucz i zakazałam jej wychodzenia. Weszłam szybko do łazienki i wzięłam pęsetę ,a następnie wyciągnęłam kulę z ramienia. Odkaziłam ją i założyłam sobie bandaż. Założyłam inną, luźną bluzkę na ramiączkach ,która odsłaniała bandaż i wyszłam z łazienki.
-To co robimy?-mruknęłam spoglądając na przerażoną Kerry.
(?)
-Mam kontakt ,ale nie wiem czy odbierze -wyjaśniłam
-Spróbujmy-poprosił Ben
Skinęłam spokojnie głową i złapałam za telefon i zaczęłam dzwonić. Czekałam dobre parę minut, ale nikt nie odebrał.
-Nie odbiera -mruknęłam wkurzona
Weszłam do kuchni i złapałam za butelkę alkoholu. Tak standard u mnie w domu nigdy nie zabraknie alkoholu. Porzuciłam go mężczyzną, którzy oczywiście napili się go. Zaraz usłyszałam wibracje. Podeszłam do lady i wzięłam telefon. Wyświetlał się numer Rey'a. Odebrałam i szybko włączyłam na głośnik.
-Kerry nic nie mów-poprosiłam cicho - Halo? Rey?
-Katherina?! Wróciłaś do domu?-zapytał szybko
-Tak, tak wróciłam -odpowiedziałam
-To dobrze, to wynoś się z naszego domu i ukryj się gdzieś. Błagam-powiedział przerażony
-Chwila ,ale o co chodzi?-zapytałam zdziwiona
-Katherina...... Zrobiłem coś strasznego. A teraz ktoś próbuje mnie zabić. Nie wracam do domu, muszę się ukryć. Zaopiekuj się Kerry. Błagam...........oni wiedzą , że była kiedy zabraliśmy dokumenty od ciebie z pokoju-wyłkał
-Tak ja też o tym wiem-warknęłam
-Wybacz mi! Nie chciałem tego robić. Myślałem ,że w ten sposób Ci pomogę. A bardziej zaszkodziłem-westchnął. -Proszę uważaj na siebie!
W tej samej chwili usłyszałam w tle, dźwięk przedzierania się przez las i czyjeś krzyki, oraz wycie psów.
-Muszę kończyć......Niedługo się zobaczymy. Mam nadzieję -powiedział szybko
-Rey..... Czek.....-nie skończyłam bo się rozłączył.
Westchnęłam cicho i weszłam do kuchni. Kerry tam nie było. W tej samej chwili usłyszałam pisk opon na polu. Wyleciałam jak oparzona z domu i w tej samej chwili zobaczyłam jak Kerry wychodzi z mojego ogrodu. W samochodzie ktoś wystawił broń. Skoczyłam w jej stronę i usłyszałam tylko głuchy strzał i ból w ramieniu. Upadłam na Kerry , żeby ją osłonić ,a z domu wybiegli jeszcze Alec i Ben. Samochód odjechał, a ja podniosłam się z roztrzęsionej dziewczyny. Położyłam się tuż obok niej na trawie i dotknęłam ramienia.
-Ehh jak miło-mruknęłam zdenerwowana, widząc że kula trafiła moje ramię,które zagoiło się tydzień temu po kołku.
Podniosłam się z trawy i zabrałam do domu Kerry. Zamknęłam drzwi na klucz i zakazałam jej wychodzenia. Weszłam szybko do łazienki i wzięłam pęsetę ,a następnie wyciągnęłam kulę z ramienia. Odkaziłam ją i założyłam sobie bandaż. Założyłam inną, luźną bluzkę na ramiączkach ,która odsłaniała bandaż i wyszłam z łazienki.
-To co robimy?-mruknęłam spoglądając na przerażoną Kerry.
(?)
od Romeo - C.D Katheriny
Westchnąłem. Tragedią by było odbudowanie Manticore. Myślałem, że nigdy już się tego nie podejmą, ich wszystkie badania, laboratoria były spalone w wielkim pożarze sześć lat temu. Chyba że... chyba, że mieli kopie zapasowe w innej bazie. Tamci ludzie Białego nie mieli gnata, noża tylko paralizator o wystarczającej mocy by zdrowa x-piątka straciła przytomność. Być może chcieli nas żywych? Jeśli tak, nie ma co się pakować w to wszystko. Tylko się zaszyć i nie dać się złapać. Ah no i ostrzec innych, ale teraz nie mamy pewności. To nie musi być Manticore, może po prostu jakaś sekta czy coś. Ben spojrzał na mnie i mimo jego kamiennej miny, wiedziałem, że się boi. Manticore to jedyna rzecz na świecie, której się boi. No i może piekło, ale to chyba wiadomo.
- Pójdę się jeszcze rozejrzeć, zostańcie tutaj - mruknąłem. Ben spojrzał na mnie lekko zdziwiony i nieufny. Tak, on był jednym z tych ludzi, którzy dosłownie nikomu nie ufają. On nawet mi nie potrafił zaufać, choć i tak wystarczającym dowodem, że się stara było to, że spał przy nas. Wbiegłem na górę i westchnąłem cicho, po czym uruchomiłem stan Łowcy. Tak samemu z siebie nie było łatwo, ale dla chcącego nic trudnego. Od razu zrozumiałem zmieszanie Ben'a, kiedy próbował coś znaleźć, gdyż od razu uderzył we mnie taki natłok zapachów. Tak jak określił "jakby wybuchła tu bomba zapachowa". Ben... Owszem, mogłem zdać się na niego. Ale on nie miał doświadczenia. Owszem, był bardzo dobrym łowcą, w końcu to mój brat, ale on nie znał się na takim tropieniu. On polował, miał wyznaczony cel który tropił i ścigał. Ten cel często krwawił. A tutaj? Nawet ja nie wiem czego szukać.
Szybko rozpoznałem, nie wiem jak, który zapach jest Rey'a, a który tego drugiego. A po chwili się uśmiechnąłem mimowolnie, gdy poczułem zapach Katheriny, bardzo silny mimo jej długiej nieobecności. Wypuściłem z płuc powietrze głośno i znów zacząłem szukać czegoś istotnego. Wyostrzony wzrok to super sprawa, tak samo jak słuch i węch. I wtedy zobaczyłem to. Na jednej z kartek papieru było kilka kropel krwi. Widocznie szukając istotnych dokumentów, któryś z nich zaciął się. Podniosłem tą kartkę. Krew zaschnięta, ale w miarę świeża, a zapach mocny. Była tego drugiego, ale było jej za mało by po zapachu krwi go wyśledzić. Nagle w drzwiach pojawił się Ben. Odwróciłem się w jego stronę, zaskoczony. Oparł się o framugę z tym swoim denerwującym uśmieszkiem, który nigdy nie schodził z jego ust. Spojrzałem na niego. Podszedł do mnie i wziął dokument, na którym była krew. Przyjrzał mu się w milczeniu, po czym przeniósł wzrok znów na mnie.
- To może być Manticore? - spytał cicho.
- Raczej nie. Po co Rey miałby się wpakować w ich sprawy, a po co oni mieliby go przyjąć? - powiedziałem. Pokiwał głową. Zeszliśmy na dół. Zauważyłem, jak Ben ściąga kurtkę. Ha, wreszcie będzie można nas odróżnić, bo jego bluzka nie miała rękawów. Skierowałem swą uwagę na Katherine, która stała przede mną.
- Masz jak skontaktować się z Rey'em? - spytałem - Możemy z nim porozmawiać. Raczej, ty byś rozmawiała, my słuchali.
(Kath?)
- Pójdę się jeszcze rozejrzeć, zostańcie tutaj - mruknąłem. Ben spojrzał na mnie lekko zdziwiony i nieufny. Tak, on był jednym z tych ludzi, którzy dosłownie nikomu nie ufają. On nawet mi nie potrafił zaufać, choć i tak wystarczającym dowodem, że się stara było to, że spał przy nas. Wbiegłem na górę i westchnąłem cicho, po czym uruchomiłem stan Łowcy. Tak samemu z siebie nie było łatwo, ale dla chcącego nic trudnego. Od razu zrozumiałem zmieszanie Ben'a, kiedy próbował coś znaleźć, gdyż od razu uderzył we mnie taki natłok zapachów. Tak jak określił "jakby wybuchła tu bomba zapachowa". Ben... Owszem, mogłem zdać się na niego. Ale on nie miał doświadczenia. Owszem, był bardzo dobrym łowcą, w końcu to mój brat, ale on nie znał się na takim tropieniu. On polował, miał wyznaczony cel który tropił i ścigał. Ten cel często krwawił. A tutaj? Nawet ja nie wiem czego szukać.
Szybko rozpoznałem, nie wiem jak, który zapach jest Rey'a, a który tego drugiego. A po chwili się uśmiechnąłem mimowolnie, gdy poczułem zapach Katheriny, bardzo silny mimo jej długiej nieobecności. Wypuściłem z płuc powietrze głośno i znów zacząłem szukać czegoś istotnego. Wyostrzony wzrok to super sprawa, tak samo jak słuch i węch. I wtedy zobaczyłem to. Na jednej z kartek papieru było kilka kropel krwi. Widocznie szukając istotnych dokumentów, któryś z nich zaciął się. Podniosłem tą kartkę. Krew zaschnięta, ale w miarę świeża, a zapach mocny. Była tego drugiego, ale było jej za mało by po zapachu krwi go wyśledzić. Nagle w drzwiach pojawił się Ben. Odwróciłem się w jego stronę, zaskoczony. Oparł się o framugę z tym swoim denerwującym uśmieszkiem, który nigdy nie schodził z jego ust. Spojrzałem na niego. Podszedł do mnie i wziął dokument, na którym była krew. Przyjrzał mu się w milczeniu, po czym przeniósł wzrok znów na mnie.
- To może być Manticore? - spytał cicho.
- Raczej nie. Po co Rey miałby się wpakować w ich sprawy, a po co oni mieliby go przyjąć? - powiedziałem. Pokiwał głową. Zeszliśmy na dół. Zauważyłem, jak Ben ściąga kurtkę. Ha, wreszcie będzie można nas odróżnić, bo jego bluzka nie miała rękawów. Skierowałem swą uwagę na Katherine, która stała przede mną.
- Masz jak skontaktować się z Rey'em? - spytałem - Możemy z nim porozmawiać. Raczej, ty byś rozmawiała, my słuchali.
(Kath?)
od Katheriny - C.D Romeo
Zerknęłam jeszcze raz, dokładniej na dokumenty i stopniowo poprzypominałam sobie wszystkie jakie miałam w poszczególnych miejscach.
-Zniknęły dwie kartki ,które miałam na twój temat Alec. Ale jeszcze przed tym jak odzyskałeś pamięć. Następnie zniknęły ostatnie sprawy z zabójstwami i......... a właśnie miałam tutaj swoje dokumenty. To co jest?! Kto wziął moje dokumenty. Miałam parę spraw które musiałam załatwić po powrocie. I jeszcze trochę innych. Mniej więcej było tam też przestudiowanie wszystkich ras. -mruknęłam wkurzona
Skoro Rey tutaj był to co się stało?! Kto do jasnej ciasnej wkradł się do mojego domu. Czy Rey mu pomagał? W pewnej chwili usłyszałam coś zza drzwi, jakiś płacz i skrzypienie drzwi w pokoju mojego przybranego brata. Szybko znalazłam się tam i zauważyłam Kerry (dziewczyna Rey'a). Ona podskoczyła przerażona, a ja przyjrzałam jej się zdziwiona.
-Kerry co ty tutaj robisz? Co się stało?-zapytałam
-Rey, przyprowadził mnie tutaj.-wydukała-Kiedy zobaczył kartkę od ciebie, to........... się wkurzył i zadzwonił po mojego brata. On nie chciał u ciebie nic grzebać. Ale dowiedziałam się tyle , że mój brat gdzieś do jakiejś bardzo znanej grupy należy, a Rey jest ich informatorem i też chce być członkiem....... Katherina ja się boję-rozpłakała się.
Dziewczyna chciała się osunąć, jednak ją przytrzymałam i zeszłam z nią na dół. Zaraz za mną przyszli Alec i Ben przyglądając się naszemu gościowi. Zrobiłam jej herbatę i podałam. Kerry miała podpuchnięte oczy i całe czerwone. Zastanawiało mnie to kiedy to się stało?
-Kiedy to się stało?-zadałam pytanie
-Wczoraj. Siedziałam w kuchni z Rey'em , a mój brat wparował do was do domu i pobiegł na górę. Chciałam się dowiedzieć o co chodzi i w ogóle. Ale Rey mnie złapał i nie pozwalał wyjść. Gdy krzyknął "szybciej" do mojego brata to usłyszałam , że coś się rozwala....... Potem gdy wyrwałam się Rey'owi jak szedł na górę, to popchnął mnie na ścianę ze złości. Gdy byli razem w twoim pokoju, schowałam się w szafie u Rey'a. I resztę już powiedziałam-wyjaśniła roztrzęsiona. Skinęłam głową i popatrzyłam na chłopaków. Podniosłam się z krzesła i wyszłam z nimi do salonu zamyślona.
-Co się jeszcze dowiedziałaś?-zapytali obaj.
-Jakaś duża grupa...........myślicie że to mogą być Manticore?-zapytałam tym razem ja ich.
(?)
-Zniknęły dwie kartki ,które miałam na twój temat Alec. Ale jeszcze przed tym jak odzyskałeś pamięć. Następnie zniknęły ostatnie sprawy z zabójstwami i......... a właśnie miałam tutaj swoje dokumenty. To co jest?! Kto wziął moje dokumenty. Miałam parę spraw które musiałam załatwić po powrocie. I jeszcze trochę innych. Mniej więcej było tam też przestudiowanie wszystkich ras. -mruknęłam wkurzona
Skoro Rey tutaj był to co się stało?! Kto do jasnej ciasnej wkradł się do mojego domu. Czy Rey mu pomagał? W pewnej chwili usłyszałam coś zza drzwi, jakiś płacz i skrzypienie drzwi w pokoju mojego przybranego brata. Szybko znalazłam się tam i zauważyłam Kerry (dziewczyna Rey'a). Ona podskoczyła przerażona, a ja przyjrzałam jej się zdziwiona.
-Kerry co ty tutaj robisz? Co się stało?-zapytałam
-Rey, przyprowadził mnie tutaj.-wydukała-Kiedy zobaczył kartkę od ciebie, to........... się wkurzył i zadzwonił po mojego brata. On nie chciał u ciebie nic grzebać. Ale dowiedziałam się tyle , że mój brat gdzieś do jakiejś bardzo znanej grupy należy, a Rey jest ich informatorem i też chce być członkiem....... Katherina ja się boję-rozpłakała się.
Dziewczyna chciała się osunąć, jednak ją przytrzymałam i zeszłam z nią na dół. Zaraz za mną przyszli Alec i Ben przyglądając się naszemu gościowi. Zrobiłam jej herbatę i podałam. Kerry miała podpuchnięte oczy i całe czerwone. Zastanawiało mnie to kiedy to się stało?
-Kiedy to się stało?-zadałam pytanie
-Wczoraj. Siedziałam w kuchni z Rey'em , a mój brat wparował do was do domu i pobiegł na górę. Chciałam się dowiedzieć o co chodzi i w ogóle. Ale Rey mnie złapał i nie pozwalał wyjść. Gdy krzyknął "szybciej" do mojego brata to usłyszałam , że coś się rozwala....... Potem gdy wyrwałam się Rey'owi jak szedł na górę, to popchnął mnie na ścianę ze złości. Gdy byli razem w twoim pokoju, schowałam się w szafie u Rey'a. I resztę już powiedziałam-wyjaśniła roztrzęsiona. Skinęłam głową i popatrzyłam na chłopaków. Podniosłam się z krzesła i wyszłam z nimi do salonu zamyślona.
-Co się jeszcze dowiedziałaś?-zapytali obaj.
-Jakaś duża grupa...........myślicie że to mogą być Manticore?-zapytałam tym razem ja ich.
(?)
Subskrybuj:
Posty (Atom)