piątek, 15 sierpnia 2014

od Lucas'a

Uśmiechnęliśmy się razem z Lilith i zabrałem małego z jej rąk. Pokołysałem go trochę, a następnie zaniosłem na górę i położyłem w łóżeczku. Zszedłem na dół i w tej samej chwili zadzwonił mój telefon. Samantha porozmawiała ze mną i wyjaśniła wszystko, zapytała gdzie jesteśmy i powiedziała że za pół godziny będzie ta kobieta u nas. Porozmawiałem z nią chwilę i się rozłączyłem. Podszedłem do Lilith i pocałowałem ją delikatnie. Siedziałem z nią na kanapie i oglądaliśmy telewizję rozmawiając, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Podniosłem się i otworzyłem je, a następnie zaprosiłem kobietę do środka.
-Sheila tak?-zapytałem
-Tak, a to pewnie Lilith-powiedziała i zerknęła zaciekawiona na dziewczynę siedzącą na kanapie.

(?)

od Katheriny - C.D Ben'a

Zerknęłam na obu chłopaków i uśmiechnęłam się delikatnie. Co tam , skoro trochę się już dowiedziałam, to aż tak nie będę drążyć tego tematu. Skinęłam jedynie głową i przyglądałam im się cały czas. Zastanawiał mnie Ben. Nawet bardzo, był ciekawym mężczyzną, oczywiście chodzi o sam fakt zachowania i tego co przeżył kiedyś łącznie z Alec'em. Zastanawiało mnie to , że to Ben był bardziej łowcą, był dość niebezpieczny, a Alec zrezygnował ze wszystkiego. Może nie na długo, ale co do Ben'a nie do końca mu ufam. Tak....... po tylu latach i tylu rzeczach co się wydarzyły w moim życiu to chyba nikomu nie ufam. W pewnym momencie poczułam jak ssie mnie w żołądku. Och nie dobrze, jak pojedziemy do stanów będę musiała skoczyć coś porządniejszego przegryźć niż ludzie jedzenie. W ogóle to......... od kąt jestem z Alec'em nie pożywiałam się dobrze. Hmm.........może to też mnie osłabiło. No to też jest nie dobrze.
-No dobra koniec, chłopaki. Lecimy dalej-odpowiedziałam-Mam ochotę szybko się stąd wynieść.
-Faktycznie ja też-przyznał Alec
Ruszyliśmy już trochę szybszym tempem do samolotu. Oczywiście jak zwykle Alec był spięty podczas lotu, no bo przecież...... Ja nie rozumiem jest hybrydą i to potężną , a boi się latania. Trochę.........heh nawet bardzo to dziwne.

***

W końcu wylądowaliśmy na ziemi w Stanach. Och jak dobrze, jeszcze trochę a bym totalnie nie wytrzymała.
Wysiedliśmy szybko z samolotu i wyszliśmy z lotniska.
-Dobra jeden dzień może tutaj? I... nasza kochana wyspa-powiedziałam
-W porządku-zgodził się Alec
Rozejrzałam się dookoła i nabrałam głęboko powietrza do płuc. Wyczułam dość daleko, że ktoś się gdzieś przeciął.
-Chłopaki, muszę coś załatwić poczekajcie tutaj. Zaraz wracam-uśmiechnęłam się delikatnie.
Z nadludzką prędkością znalazłam się w jakimś parku. No tak chłopak w moim wieku chodził sobie po drzewach i się skaleczył. Znalazłam się tuż obok niego i zaciągnęłam w krzaki.
-Nie uciekaj i nie krzycz-zahipnotyzowałam go
Chłopak posłusznie stał i milczał, pożywiłam się nim jednak nie zabiłam. Tak....... jakoś kiedyś zabijałam ile wlezie ,ale nie ma to żadnego sensu. Odeszłam od niego po skończeniu posiłku i oczywiście wymazałam wspomnienia. Poszłam jeszcze do sklepu kupić wodę i wróciłam się po 10 minutach do chłopaków.
Rzuciłam Ben'owi i Alec'owi wodę i zerknęłam na nich , pijąc swoją. Wcześniej w rzecz jasna umyłam buzię.
-No to teraz tylko miejsce na jedną noc, gdzie się zatrzymamy-odpowiedziałam-Jakieś pomysły?

(?)