-Ale..przecież nic by się chyba nie stało gdyby widział..-powiedziałam.
-Pewnie by mnie ukatrupił.-zaśmiał się.
-Czemu?-zdziwiłam się.
-Widać że się o ciebie martwi..więc by chciał mnie zabić że cię w ogóle dotknąłem.-powiedział.
-Na pewno nie..-mruknęłam z uśmiechem patrząc na Shay'a.
-Jaasne..-zachichotał.
Oparłam delikatnie głowę o jego ramię.
-Nie przeszkadzam ci?
-Nie,nie..-uśmiechnął się i zmierzwił mi włosy.
Poprawiłam je i delikatnie zamknęłam oczy.
Ciepełko..a na dodatek obok mnie jest osoba która jest we mnie zakochana i ja w niej również..mmm..chyba lepiej być nie może..
(?)
czwartek, 26 czerwca 2014
od Lucas'a
Spojrzałem zdziwiony , na Lilith ,ale zaraz delikatnie się uśmiechnąłem w jej stronę, gdy tylko zobaczyłem jej piękne rumieńce na policzkach. Zbliżyłem się do niej i tym razem bardziej delikatnie objąłem ją za policzek, a następnie pocałowałem. Ku mojemu zdziwieniu Lili odwzajemniła pocałunek, nawet nie opierając się.
-Cieszę się-szepnąłem , gdy się od siebie oderwaliśmy.
Lilith wpatrywała się w moje oczy i nawet nie odrywała od nich oczu, uśmiechnęła się delikatnie zadowolona. Po chwili do pokoju wparował pies husky.
-Shay!-zaśmiała się Lilith
Odsunąłem się od niej i usiadłem po turecku, a Shay spojrzał na mnie zaciekawiony.
- Kto rozpalił?-zapytał zaciekawiony
-Ja -odpowiedziałem
-No to super, przynajmniej się ogrzejemy-dodał zadowolony
Skulił się w kłębek przy nogach Lilith i powoli zasnął spokojnie, wpatrując się w ogień.
-Myślisz,że widział?-zapytałem
-Nie wiem-odpowiedziała niepewnie
-Może nie.........-mruknąłem cicho
(?)
-Cieszę się-szepnąłem , gdy się od siebie oderwaliśmy.
Lilith wpatrywała się w moje oczy i nawet nie odrywała od nich oczu, uśmiechnęła się delikatnie zadowolona. Po chwili do pokoju wparował pies husky.
-Shay!-zaśmiała się Lilith
Odsunąłem się od niej i usiadłem po turecku, a Shay spojrzał na mnie zaciekawiony.
- Kto rozpalił?-zapytał zaciekawiony
-Ja -odpowiedziałem
-No to super, przynajmniej się ogrzejemy-dodał zadowolony
Skulił się w kłębek przy nogach Lilith i powoli zasnął spokojnie, wpatrując się w ogień.
-Myślisz,że widział?-zapytałem
-Nie wiem-odpowiedziała niepewnie
-Może nie.........-mruknąłem cicho
(?)
od Katheriny
Popatrzyłam na niego z żalem, jednak ten żal, zaraz zszedł mi z twarzy, a na niej zagościł chytry uśmieszek.
-Nie-odparłam
-Dla czego!-załkał załamany
-Dla tego,że jest ostatni-zaśmiałam się
-Nie............proszę Cię no-poprosił ponownie
-Ah...........przykro mi ,ale nie-odparłam
-No daj!-poderwał się i chciał mi go wyrwać.
-Nie!-schowałam go za sobą.
(?)
-Nie-odparłam
-Dla czego!-załkał załamany
-Dla tego,że jest ostatni-zaśmiałam się
-Nie............proszę Cię no-poprosił ponownie
-Ah...........przykro mi ,ale nie-odparłam
-No daj!-poderwał się i chciał mi go wyrwać.
-Nie!-schowałam go za sobą.
(?)
Od Lilith
-Z-zakochałeś..?-zdziwiłam się..te słowa ledwo przeszły przez moje gardło.
-Tak...-powiedział cicho.
-Ale naprawdę..?-nie dowierzałam.
-Tak.-powtórzył.
Między nami zapadła cisza. Zakochał się? Ale..to nie może być prawda. To jest niemożliwe..ja..ja nie wiem..nie wiem czy coś do niego czuję czy nie..chociaż to..może być możliwe. Właściwie to prawda..zakochałam się..
Delikatnie się do niego przysunęłam.
-Nie żartujesz..prawda?-zapytałam cicho.
-Nie żartuję..mówię prawdę..
-Ale..od ilu..?
-Straciłem poczucie czasu..-zaśmiał się mimowolnie.
Uśmiechnęłam się delikatnie i pocałowałam w policzek.
-Za co to?-zdziwił się.
-Bo..ja też się zakochałam..w tobie Lucas..-powiedziałam cicho czując że moje policzki robią się różowe.
(?)
-Tak...-powiedział cicho.
-Ale naprawdę..?-nie dowierzałam.
-Tak.-powtórzył.
Między nami zapadła cisza. Zakochał się? Ale..to nie może być prawda. To jest niemożliwe..ja..ja nie wiem..nie wiem czy coś do niego czuję czy nie..chociaż to..może być możliwe. Właściwie to prawda..zakochałam się..
Delikatnie się do niego przysunęłam.
-Nie żartujesz..prawda?-zapytałam cicho.
-Nie żartuję..mówię prawdę..
-Ale..od ilu..?
-Straciłem poczucie czasu..-zaśmiał się mimowolnie.
Uśmiechnęłam się delikatnie i pocałowałam w policzek.
-Za co to?-zdziwił się.
-Bo..ja też się zakochałam..w tobie Lucas..-powiedziałam cicho czując że moje policzki robią się różowe.
(?)
Od Erica
-No co z tego że palę?-zaśmiałem się.-Oddaj..to ostatni.
-Nie.-pokręciła głową z uśmiechem.
-No prooszę..-powiedziałem.
-Nie-e.-uśmiechnęła się złośliwie.
-Dobra,to foch.-mruknąłem.
Zaczęła śmiać się cicho.
Wziąłem kawałek czekolady i włożyłem go do ust.
-Nie dostaniesz czekolady.-powiedziałem.
-Mnie to nie rusza.
-Jasne..zobaczymy.-uśmiechnąłem się.-Proszę..ostatni papieros no..
(?)
-Nie.-pokręciła głową z uśmiechem.
-No prooszę..-powiedziałem.
-Nie-e.-uśmiechnęła się złośliwie.
-Dobra,to foch.-mruknąłem.
Zaczęła śmiać się cicho.
Wziąłem kawałek czekolady i włożyłem go do ust.
-Nie dostaniesz czekolady.-powiedziałem.
-Mnie to nie rusza.
-Jasne..zobaczymy.-uśmiechnąłem się.-Proszę..ostatni papieros no..
(?)
od Katheriny
Usiadłam na łóżku i spojrzałam na Romeo i przewróciłam oczami,ale zaraz wyszłam na balkon i popatrzyłam po okolicy. Było tutaj na prawdę przepięknie, raczej nie byłam nigdy poza naszą wyspą, nigdy w życiu.
Stałam tak na balkonie wpatrując się w okolicę i cudowne widoki. Nigdy czegoś takiego nie widziałam.
-Katherina!-usłyszałam głos mężczyzny
Odwróciłam się gwałtownie i wróciłam do pokoju, a zaraz zamknęłam za sobą szybko balkon i odwróciłam do Romeo.
-Następnym razem jak zrobisz ze mnie swoją siostrę , to urwę Ci łeb!-warknęłam
-Nawzajem kotku-zaśmiał się rozbawiony
Pokręciłam oczami i zaraz weszłam do łazienki i przeczesałam porządnie włosy ,a zaraz potem może bardziej poprawiłam makijaż. Patrzyłam w lustro przez chwilę, jednak wróciłam się ponownie do pokoju. Chwyciłam za jeszcze krzesło i usiadłam obok Romeo, patrząc jak przegląda akta pierwszego podejrzanego.
Sprawdził jego adres i zaraz podniósł się ze swojego miejsca, przyjrzałam się uważnie mężczyźnie. Ja osobiście miałam nadzieję,żeby okazało się ,że to któryś z tej trójki zrobił. Bo tak na prawdę nie chciałam na długi okres czasu zostawiać Rey'a samego w domu i do tego jeszcze mocno rannego.
Przyglądałam się cały czas uważnie i bacznie mężczyźnie, który chodził po pokoju i się zastanawiał.
-To co ruszamy?-zapytałam podnosząc się z krzesła.
(?)
Stałam tak na balkonie wpatrując się w okolicę i cudowne widoki. Nigdy czegoś takiego nie widziałam.
-Katherina!-usłyszałam głos mężczyzny
Odwróciłam się gwałtownie i wróciłam do pokoju, a zaraz zamknęłam za sobą szybko balkon i odwróciłam do Romeo.
-Następnym razem jak zrobisz ze mnie swoją siostrę , to urwę Ci łeb!-warknęłam
-Nawzajem kotku-zaśmiał się rozbawiony
Pokręciłam oczami i zaraz weszłam do łazienki i przeczesałam porządnie włosy ,a zaraz potem może bardziej poprawiłam makijaż. Patrzyłam w lustro przez chwilę, jednak wróciłam się ponownie do pokoju. Chwyciłam za jeszcze krzesło i usiadłam obok Romeo, patrząc jak przegląda akta pierwszego podejrzanego.
Sprawdził jego adres i zaraz podniósł się ze swojego miejsca, przyjrzałam się uważnie mężczyźnie. Ja osobiście miałam nadzieję,żeby okazało się ,że to któryś z tej trójki zrobił. Bo tak na prawdę nie chciałam na długi okres czasu zostawiać Rey'a samego w domu i do tego jeszcze mocno rannego.
Przyglądałam się cały czas uważnie i bacznie mężczyźnie, który chodził po pokoju i się zastanawiał.
-To co ruszamy?-zapytałam podnosząc się z krzesła.
(?)
od Lucas'a
Spojrzałem na nią trochę zdziwiony, ale nadal milczałem, bo nie wiedziałem co ja mam jej tak na prawdę powiedzieć.
-Lucas....-westchnęła cicho
Zerknąłem na nią jeszcze raz z żalem i odetchnąłem głęboko, wpatrując się cały czas w jej oczy.
-Powiesz...........?-zapytała niepewnie
-Tak........ale muszę przemyśleć to-dodałem
-Lucas no.......-poprosiła- a do jej oczu napłynęły łzy.
-Dobrze............tak więc , pocałowałem Cię dla tego......-zacząłem
-Dla czego?-zapytała
-Dla tego ,że się w tobie zakochałem-wydusiłem to z siebie.
(?)
-Lucas....-westchnęła cicho
Zerknąłem na nią jeszcze raz z żalem i odetchnąłem głęboko, wpatrując się cały czas w jej oczy.
-Powiesz...........?-zapytała niepewnie
-Tak........ale muszę przemyśleć to-dodałem
-Lucas no.......-poprosiła- a do jej oczu napłynęły łzy.
-Dobrze............tak więc , pocałowałem Cię dla tego......-zacząłem
-Dla czego?-zapytała
-Dla tego ,że się w tobie zakochałem-wydusiłem to z siebie.
(?)
od Katheriny
Spojrzałam na niego i ułamałam jeden pasek czekolady. Wzięłam go do ust i już po paru minutach ten kawałek był już zjedzony.
-Dzięki-odparłam
Zaraz jednak jeszcze raz na niego spojrzałam i wyciągnęłam mu papierosa z ust.
-Ej-mruknął
-No co? To niezdrowe -uśmiechnęłam się chytrze
-Oddaj-poprosił i wyciągnął do mnie rękę.
-Oddam, ale nie pal więcej -odparłam
-Bo co? Z resztą sama pijesz moja droga-dodał
-No to co z tego ,że piję ?-zaśmiałam się
(?)
-Dzięki-odparłam
Zaraz jednak jeszcze raz na niego spojrzałam i wyciągnęłam mu papierosa z ust.
-Ej-mruknął
-No co? To niezdrowe -uśmiechnęłam się chytrze
-Oddaj-poprosił i wyciągnął do mnie rękę.
-Oddam, ale nie pal więcej -odparłam
-Bo co? Z resztą sama pijesz moja droga-dodał
-No to co z tego ,że piję ?-zaśmiałam się
(?)
od Romeo
Szybko dojechaliśmy na lotnisko. Po co ja się pakowałem na tą wyspę.
Mogłem spokojnie sobie zostać w Stanach Zjednoczonych, a ja musiałem się
pakować na wyspę, gdzie jedynym transportem za wyspę jest cholerny
samolot. No nic. Dałem bilety, zapewniłem przetransportowanie Impali i
wsiedliśmy do samolotu. Od razu usiadłem na swoim miejscu, mocno łapiąc
się oparć. Katherine uniosła brwi.
- A tobie co? - Spytała, a po chwili samolot wystartował.
- Nic - Opowiedziałem po dłuższej przerwie. Uniosła brwi, nieprzekonana. Zaraz jednak zrozumiała.
- Boisz się latać - Stwierdziła.
- Samoloty się rozbijają! - Przypomniałem, niespokojnie się kręcąc na miejscu.
*Po stresującym locie*
Impala stanęła przed nami. Od razu sprawdziłem czy się nie zarysowała i czy jakiś idiota nie otworzył bagażnika. Nie i nie. Wsiedliśmy i ruszyliśmy, w całkiem niedługą podróż, bo jedynie do motelu.
- Zostań tu - Rzuciłem głosem któremu się nie sprzeciwia i wszedłem. Po kilku minutach wróciłem - Dwuosobowy pokój dla William'a Younga i jego młodszej siostry Annie Young - Uśmiechnąłem się i zaprowadziłem ja do pokoju. Od razu uruchomiłem mój laptop, by sprawdzić lokalizację pierwszego nazwiska, że tak powiem.
(Kath?)
- A tobie co? - Spytała, a po chwili samolot wystartował.
- Nic - Opowiedziałem po dłuższej przerwie. Uniosła brwi, nieprzekonana. Zaraz jednak zrozumiała.
- Boisz się latać - Stwierdziła.
- Samoloty się rozbijają! - Przypomniałem, niespokojnie się kręcąc na miejscu.
*Po stresującym locie*
Impala stanęła przed nami. Od razu sprawdziłem czy się nie zarysowała i czy jakiś idiota nie otworzył bagażnika. Nie i nie. Wsiedliśmy i ruszyliśmy, w całkiem niedługą podróż, bo jedynie do motelu.
- Zostań tu - Rzuciłem głosem któremu się nie sprzeciwia i wszedłem. Po kilku minutach wróciłem - Dwuosobowy pokój dla William'a Younga i jego młodszej siostry Annie Young - Uśmiechnąłem się i zaprowadziłem ja do pokoju. Od razu uruchomiłem mój laptop, by sprawdzić lokalizację pierwszego nazwiska, że tak powiem.
(Kath?)
Od Clarissy
Spojrzałam zirytowana na chłopaka
-Ile chcesz?-rzuciłam szybko
-No czy ja wiem...-mruknął udając,że zastanawia się nad kwotą-Ile możesz dać tyle chętnie wezmę..oczywiście mówimy o poważnych sumach,a nie o groszach
Ten chłopak miał w sobie coś co drażniło mnie niesamowicie, nie wiedziałam czy mogę mu zaufać, jednak to była jedyna osoba którą tutaj spotkałam,a niesamowicie martwiłam się stanem Bianki. Widząc moją desperację chłopak rzucił tylko:
-Najpierw kasa później ci pomogę...-oparł się niedbale o jedną z ścian.
Z kieszeni jeansów wydobyłam kilka banknotów i mu podałam.
-Więcej przy sobie nie mam. Mam nadzieję,że na początek tyle ci wystarczy, a teraz ruszaj tą chole*ną dupę i pomóż mi, nie widzisz,że krwawi?!
-Widzę i chętnie wam pomogę-uśmiechnął się drwiąco-Odsuń się.
Spełniłam polecenie nieznajomego,a ten zaczął coś robić przy ranie przyjaciółki. Po dziesięciu minutach odsunął się
-To tyle co mogę zrobić...będzie nieprzytomna jeszcze przez jakiś czas.
-Dzięki..-mruknęłam cicho siadając obok nieprzytomnej mentorki.
(?)
-Ile chcesz?-rzuciłam szybko
-No czy ja wiem...-mruknął udając,że zastanawia się nad kwotą-Ile możesz dać tyle chętnie wezmę..oczywiście mówimy o poważnych sumach,a nie o groszach
Ten chłopak miał w sobie coś co drażniło mnie niesamowicie, nie wiedziałam czy mogę mu zaufać, jednak to była jedyna osoba którą tutaj spotkałam,a niesamowicie martwiłam się stanem Bianki. Widząc moją desperację chłopak rzucił tylko:
-Najpierw kasa później ci pomogę...-oparł się niedbale o jedną z ścian.
Z kieszeni jeansów wydobyłam kilka banknotów i mu podałam.
-Więcej przy sobie nie mam. Mam nadzieję,że na początek tyle ci wystarczy, a teraz ruszaj tą chole*ną dupę i pomóż mi, nie widzisz,że krwawi?!
-Widzę i chętnie wam pomogę-uśmiechnął się drwiąco-Odsuń się.
Spełniłam polecenie nieznajomego,a ten zaczął coś robić przy ranie przyjaciółki. Po dziesięciu minutach odsunął się
-To tyle co mogę zrobić...będzie nieprzytomna jeszcze przez jakiś czas.
-Dzięki..-mruknęłam cicho siadając obok nieprzytomnej mentorki.
(?)
Od Lilith
-Ym..-tylko tyle z siebie wydusiłam.
-Ehh..rozchorujesz się.-powiedział i spojrzał na mnie na chwilę po czym swój wzrok znów skupił na ogniu.
Powoli podeszłam do kominka i usiadłam przy nim zachowując dość dużą odległość od Lucas'a..
Między nami panowała cisza..którą oczywiście przerwałam.
-Lucas..-zaczęłam.
-Tak?
-Czemu..czemu mnie pocałowałeś?-spytałam cicho.
Nie odezwał się.
-Proszę Lucas..jeśli to ma nas skłócić..ja nie chcę tego.
Znów cisza.
-Lucas proszę cię odpowiedz..-powiedziałam i podkuliłam nogi pod brodę i objęłam je rękoma.
(?)
-Ehh..rozchorujesz się.-powiedział i spojrzał na mnie na chwilę po czym swój wzrok znów skupił na ogniu.
Powoli podeszłam do kominka i usiadłam przy nim zachowując dość dużą odległość od Lucas'a..
Między nami panowała cisza..którą oczywiście przerwałam.
-Lucas..-zaczęłam.
-Tak?
-Czemu..czemu mnie pocałowałeś?-spytałam cicho.
Nie odezwał się.
-Proszę Lucas..jeśli to ma nas skłócić..ja nie chcę tego.
Znów cisza.
-Lucas proszę cię odpowiedz..-powiedziałam i podkuliłam nogi pod brodę i objęłam je rękoma.
(?)
Od Erica
Znów dostrzegłem na przerwie Katherinę,podszedłem do niej.
-Co taka zła?
-Jeszcze trzy lekcje..-jęknęła.
-Jeśli nie chcesz iść na nie możesz iść ze mną na dach.
-A co będziemy robić?-mruknęła.
-A chcesz na lekcje?-spytałem.
-No dobra,idę..-powiedziała
Zaśmiałem się i wraz z Katheriną poszedłem na dach.
Usiadłem na zimnej posadzce i rozłożyłem się. Wyjąłem jeszcze z torby paczkę papierosów i zapalniczkę..zapaliłem jednego i włożyłem do ust. Wyjąłem też z niej czekoladę. Podałem ją Kath.
-Częstuj się.-uśmiechnąłem się do niej.
(?)
-Co taka zła?
-Jeszcze trzy lekcje..-jęknęła.
-Jeśli nie chcesz iść na nie możesz iść ze mną na dach.
-A co będziemy robić?-mruknęła.
-A chcesz na lekcje?-spytałem.
-No dobra,idę..-powiedziała
Zaśmiałem się i wraz z Katheriną poszedłem na dach.
Usiadłem na zimnej posadzce i rozłożyłem się. Wyjąłem jeszcze z torby paczkę papierosów i zapalniczkę..zapaliłem jednego i włożyłem do ust. Wyjąłem też z niej czekoladę. Podałem ją Kath.
-Częstuj się.-uśmiechnąłem się do niej.
(?)
od Law'a
To był jeden z tych dni w których najchętniej pozabijałbym każdego kto
stanie mi na drodzę.Od samego rana wszystko mnie irytowało.Dosłownie
wszystko.Szczególnie Lukrecja się uwzięła,że powinienem iść do szkoły
jak normalnuy człowiek zamiast siedzieć w tej stęchłej dziurze.Ale czy
ja kiedyś powiedziałem,że jestem normalny?No więc mając dość gadania
mojej mentorki po prostu wyszedłem z budynku który stanowił moje
mieszkanie i wyszedłem na mały spacer.Głównie idąc przez korytarze
budynków bo jednak nie widziało mi się łazić głównymi ulicami miasta i
narażać się ttm obleśnym stworom.Co jak co ale chciałbym jeszcze pożyć
trochę.No więc minąłem miejsce które kiedyś było sklepem by wejść do
budynku który kiedyś prosperował jako hotel.I w tym momencie moją uwagę
przykuły dwie dziewczyny.Jedna siedziała skulona pod ścianą natomiasr
druga leżała.I sądząc po krwi była ranna.
-Co wy tu robicie?-warknąłem chłodno podchodząc bliżej
Ta która najwidoczniej nie miała żadnej rany podniosła na mnie wzrok.
-Możesz...mi pomóc...ona...została zaatakowana...
Zmierzyłem wzrokiem ranną.
-Wszystko kosztuje-mruknąłem zakładając ręce na klatkę piersiową-Jeśli nie masz czego zaoferować nie ma pomocy.
[?]
-Co wy tu robicie?-warknąłem chłodno podchodząc bliżej
Ta która najwidoczniej nie miała żadnej rany podniosła na mnie wzrok.
-Możesz...mi pomóc...ona...została zaatakowana...
Zmierzyłem wzrokiem ranną.
-Wszystko kosztuje-mruknąłem zakładając ręce na klatkę piersiową-Jeśli nie masz czego zaoferować nie ma pomocy.
[?]
od Ashley
Jest około środek nocy,nie wiem straciłam rachubę czasu.Zaniepokoił mnie
dźwięk policyjnych syren,ale po chwili je zignorowałam wchodząc w
ciemną uliczkę.Moje zmysły zaczęły wariować.Poczułam ogromny ból
głowy.Upadłam na kolana po czym nie dałam rady się podnieść.Ból był
przeszywający i coraz silniejszy.
A kiedy ustąpił czyjaś dłoń chwyciła mnie za gardło,a następnie przycisnęła do ściany starego budynku który pod wpływem uderzenia pękł,ale szczelina nierozprysłą się po wszystkich ścianach tylko po tej.
Straciłam wszystkie siły na obronę spojrzałam tylko na osobę która przyciskała mnie do ściany.
Dźwięki syren były coraz głośniejsze.On tym razem przycisnął mnie do siebie i zatykając usta dłonią uniemożliwił mi wołanie o pomoc i zdradzenie jego miejsca.Kiedy syreny umilkły i zrezygnowały z poszukiwań w ciemną uliczkę wkroczył jakiś człowiek.Nie wiedziałam do czego zdolny jest mężczyzna który przed momentem przycisnął mnie do ściany,ale mogłam się spodziewać,ze bezbronnemu człowiekowi odbierze życie.Bez skrupułów skręcił mu kark.Wykorzystując moment wolności nie uciekłam.
-Co ty no cholery robisz?-wrzasnęłam,on z chytrym uśmieszkiem przekrzywił głowę.
-Porozmawiamy w samochodzie.-uśmiechnął się
-Co? W jakim samochodzie.-nawet nie wpadło mi do głowy,że do tego się posunie.
Wbrew moich sprzeciwień wpakował mnie do samochodu.
-Ok.Słuchaj Blondi.
-Sam jesteś Blondi.Spiep**aj.-burknełam pod nosem.
-Ej kulturalnie.Wiem kim jesteś więc chyba nie chcesz być ofiarą ludzkich prześladowców?
To jak?
Zignorowałam go i spojrzałam za okno samochodu.Jechaliśmy dość szybko nie wiedziałam gdzie mu się tak śpieszyło.
-Czego ty ode mnie chcesz? I gdzie mnie zabierasz? I jeśli możesz dlaczego zabiłeś tamtego człowieka?-zmierzyłam go wzrokiem.
(Romeo?)
A kiedy ustąpił czyjaś dłoń chwyciła mnie za gardło,a następnie przycisnęła do ściany starego budynku który pod wpływem uderzenia pękł,ale szczelina nierozprysłą się po wszystkich ścianach tylko po tej.
Straciłam wszystkie siły na obronę spojrzałam tylko na osobę która przyciskała mnie do ściany.
Dźwięki syren były coraz głośniejsze.On tym razem przycisnął mnie do siebie i zatykając usta dłonią uniemożliwił mi wołanie o pomoc i zdradzenie jego miejsca.Kiedy syreny umilkły i zrezygnowały z poszukiwań w ciemną uliczkę wkroczył jakiś człowiek.Nie wiedziałam do czego zdolny jest mężczyzna który przed momentem przycisnął mnie do ściany,ale mogłam się spodziewać,ze bezbronnemu człowiekowi odbierze życie.Bez skrupułów skręcił mu kark.Wykorzystując moment wolności nie uciekłam.
-Co ty no cholery robisz?-wrzasnęłam,on z chytrym uśmieszkiem przekrzywił głowę.
-Porozmawiamy w samochodzie.-uśmiechnął się
-Co? W jakim samochodzie.-nawet nie wpadło mi do głowy,że do tego się posunie.
Wbrew moich sprzeciwień wpakował mnie do samochodu.
-Ok.Słuchaj Blondi.
-Sam jesteś Blondi.Spiep**aj.-burknełam pod nosem.
-Ej kulturalnie.Wiem kim jesteś więc chyba nie chcesz być ofiarą ludzkich prześladowców?
To jak?
Zignorowałam go i spojrzałam za okno samochodu.Jechaliśmy dość szybko nie wiedziałam gdzie mu się tak śpieszyło.
-Czego ty ode mnie chcesz? I gdzie mnie zabierasz? I jeśli możesz dlaczego zabiłeś tamtego człowieka?-zmierzyłam go wzrokiem.
(Romeo?)
od Lucas'a
Odwróciłem się trochę zdziwiony i spojrzałem na nią.
-"Może lepiej pójdę do siebie"-mruknąłem
-Nie za długo droga właź tutaj!-powiedziała
Spojrzałem na nią i niechętnie podszedłem pod jej dom, ale Lilith spojrzała na mnie trochę zdziwiona.
Zaraz zrozumiałem o co jej chodzi i przemieniłem się w człowieka, a następnie wszedłem do środka.
-O Lucas........ty też cały mokry?-zdziwił się
-Tak, jakoś wyszło-wzruszyłem ramionami
-Dobra, masz-rzucił mi ręcznik
Przejechałem ręcznikiem po włosach, a potem wytarłem się do pasa i zaraz usiadłem w salonie. Zostawiłem tam herbatę, która nadal była gorąca ,więc wziąłem ją do rąk i napiłem się. Super kolejny raz w tym domu, kolejny raz.............a nie chciałem tutaj przyłazić. Lilith stała w drzwiach i wpatrywała się we mnie, jednak ja nawet na nią nie spojrzałem i podszedłem do kominka, żeby go rozpalić, żeby w domu zrobiło się chodź trochę cieplej. Rozpaliłem kominek po pewnym czasie i usiadłem przy nim po turecku, żeby się ogrzać.
-Może ty też się ogrzejesz, znowu zmokłaś-mruknąłem
(?)
-"Może lepiej pójdę do siebie"-mruknąłem
-Nie za długo droga właź tutaj!-powiedziała
Spojrzałem na nią i niechętnie podszedłem pod jej dom, ale Lilith spojrzała na mnie trochę zdziwiona.
Zaraz zrozumiałem o co jej chodzi i przemieniłem się w człowieka, a następnie wszedłem do środka.
-O Lucas........ty też cały mokry?-zdziwił się
-Tak, jakoś wyszło-wzruszyłem ramionami
-Dobra, masz-rzucił mi ręcznik
Przejechałem ręcznikiem po włosach, a potem wytarłem się do pasa i zaraz usiadłem w salonie. Zostawiłem tam herbatę, która nadal była gorąca ,więc wziąłem ją do rąk i napiłem się. Super kolejny raz w tym domu, kolejny raz.............a nie chciałem tutaj przyłazić. Lilith stała w drzwiach i wpatrywała się we mnie, jednak ja nawet na nią nie spojrzałem i podszedłem do kominka, żeby go rozpalić, żeby w domu zrobiło się chodź trochę cieplej. Rozpaliłem kominek po pewnym czasie i usiadłem przy nim po turecku, żeby się ogrzać.
-Może ty też się ogrzejesz, znowu zmokłaś-mruknąłem
(?)
od Katheriny
Wpatrywałam się w tablicę i ciągle się w nią wpatrywałam, nie mogłam już wytrzymać na tej lekcji. Jednak już po chwili zadzwonił dzwonek na przerwę. Odetchnęłam z ulgą i zarzuciłam torbę na ramię. Kurcze zostaje w tej szkole, tylko dla tego,że Rey ma po mnie przyjść.
-Ile mamy jeszcze lekcji?-zapytałam dziewczyny,która szła obok mnie
-Jeszcze trzy-odpowiedziała z uśmiechem i odeszła.
Trzy?! Aż trzy muszę tu jeszcze wytrzymać? Ehhh no chyba jednak faktycznie muszę :/
(?)
-Ile mamy jeszcze lekcji?-zapytałam dziewczyny,która szła obok mnie
-Jeszcze trzy-odpowiedziała z uśmiechem i odeszła.
Trzy?! Aż trzy muszę tu jeszcze wytrzymać? Ehhh no chyba jednak faktycznie muszę :/
(?)
od Clarissy
-To nie jest dobry pomysł!-powiedziała cicho Bianca gdy stanęłyśmy przed mostem prowadzącym do zachodniej części miasta
-Oj nie przesadzaj! Ja się jakoś nie boję-uśmiechnęłam się
-Clary...przemyśl to sobie. Będziesz żałować!
-Jak się boisz to wracaj do domu..
-Nie! Nie mogę pozwolić ci iść tam samej!-odpowiedziała szybko
Uśmiechnęłam się licząc na taką właśnie odpowiedź mojej opiekunki.
Szybko pokonałyśmy ten most i znalazłyśmy się na zrujnowanych uliczkach po których walały się gruzy..za pewne oderwane cząstki zrujnowanych kamiennych budynków, których tutaj nie brakowało. Przez kilka minut naszego zwiedzania nie natknęłyśmy się na żadnego stwora..ani człowieka jeśli jacykolwiek tutaj mieszkali.
-No widzisz! Nawet potworów tu nie ma...a ty się boisz!
-Nie boję się tylko ty nie wiesz jak wiele tutaj niebezpieczeństw się kryję! Jesteś zupełnie nieodpowiedzialna i za głupia...
-Skończyłaś?-spojrzałam zna nią ziewając
-Ty mała...
-Oj przecież wiesz jak kocham się z tobą droczyć-uśmiechnęłam się do przyjaciółki
-Jak stąd żywe wyjdziemy to pożałujesz,a teraz chodźmy dalej. Bo chyba chcesz dojść w konkretne miejsce?
-Tak..
Pół godziny później nie było mi już tak do śmiechu....Jakiś wielki stwór zainteresował się mną i Bianką..chyba swoim śmiechem zbudziłam go ze snu czy coś. W popłochu skręcałyśmy w kolejne uliczki nie wiedząc co począć. Starałam się chodź trochę skontrolować umysł tego...czegoś? ale w pośpiechu sama nie umiałam zebrać własnych myśli i wydać jakieś sensowne polecenie. No i nagle ślepy zaułek. No piękniej być nie mogło...
-Nie ruszaj się..postaram się odwrócić jego uwagę..a ty wtedy zaatakujesz go. Ćwiczyłyśmy atak,pamiętasz?-zapytała
-Tak..-mruknęłam cicho
Nie minęła chwila,a Bianca już atakowała go już czymś co przypominało kulę światła.
Dzięki temu odwróceniu uwagi starałam się skontrolować potwora i chwilowo "ogłupić" go. Wreszcie gdy to mi się udało usłyszałam krzyk opiekunki. Gdy spojrzałam na nią potwór już był w częściowym władaniu przeze mnie. Bianca upadła na ziemię,a rozerwany materiał jej koszuli odkrywał paskudną ranę na brzuchu z której obficie sączyła się krew. Szybko podeszłam do niej i prowizorycznie opatrzyłam to tak jak mnie uczyła w nagłych sytuacjach. Uniosłam ją, nie ważyła zbyt wiele tak więc nie szło mi to tak opornie. Stworzenie które nas zaatakowało nie miało możliwości ruchu,którą opanowałam. Uciekałam tą plątaniną ulic niosąc przyjaciółkę. Dopiero później "więź" pozwalająca na kontrolowanie poczynań stwora osłabła,aż w końcu zniknęła całkowicie. Nie przejęłam się tym gdyż byłyśmy już spory kawał drogi od miejsca zdarzenia. Zaczęło się ściemniać więc poszukałam schronu w jednym z budynków, który nie była aż tak zrujnowany jak pozostałe. Położyłam ją na czymś co kiedyś pewnie stanowiło dość gruby koc jednak czas i inne rzeczy zrobiły z nim swoje. Nie wiedziałam zupełnie co zrobić...Schowałam twarz w dłonie i próbując się opanować nie usłyszałam zbliżających się kroków. Chłodny głos wyrwał mnie z tego dziwnego stanu. Byłam przestraszona. Odwróciwszy się dostrzegłam ciemnowłosego chłopaka.
(Law?)
-Oj nie przesadzaj! Ja się jakoś nie boję-uśmiechnęłam się
-Clary...przemyśl to sobie. Będziesz żałować!
-Jak się boisz to wracaj do domu..
-Nie! Nie mogę pozwolić ci iść tam samej!-odpowiedziała szybko
Uśmiechnęłam się licząc na taką właśnie odpowiedź mojej opiekunki.
Szybko pokonałyśmy ten most i znalazłyśmy się na zrujnowanych uliczkach po których walały się gruzy..za pewne oderwane cząstki zrujnowanych kamiennych budynków, których tutaj nie brakowało. Przez kilka minut naszego zwiedzania nie natknęłyśmy się na żadnego stwora..ani człowieka jeśli jacykolwiek tutaj mieszkali.
-No widzisz! Nawet potworów tu nie ma...a ty się boisz!
-Nie boję się tylko ty nie wiesz jak wiele tutaj niebezpieczeństw się kryję! Jesteś zupełnie nieodpowiedzialna i za głupia...
-Skończyłaś?-spojrzałam zna nią ziewając
-Ty mała...
-Oj przecież wiesz jak kocham się z tobą droczyć-uśmiechnęłam się do przyjaciółki
-Jak stąd żywe wyjdziemy to pożałujesz,a teraz chodźmy dalej. Bo chyba chcesz dojść w konkretne miejsce?
-Tak..
Pół godziny później nie było mi już tak do śmiechu....Jakiś wielki stwór zainteresował się mną i Bianką..chyba swoim śmiechem zbudziłam go ze snu czy coś. W popłochu skręcałyśmy w kolejne uliczki nie wiedząc co począć. Starałam się chodź trochę skontrolować umysł tego...czegoś? ale w pośpiechu sama nie umiałam zebrać własnych myśli i wydać jakieś sensowne polecenie. No i nagle ślepy zaułek. No piękniej być nie mogło...
-Nie ruszaj się..postaram się odwrócić jego uwagę..a ty wtedy zaatakujesz go. Ćwiczyłyśmy atak,pamiętasz?-zapytała
-Tak..-mruknęłam cicho
Nie minęła chwila,a Bianca już atakowała go już czymś co przypominało kulę światła.
Dzięki temu odwróceniu uwagi starałam się skontrolować potwora i chwilowo "ogłupić" go. Wreszcie gdy to mi się udało usłyszałam krzyk opiekunki. Gdy spojrzałam na nią potwór już był w częściowym władaniu przeze mnie. Bianca upadła na ziemię,a rozerwany materiał jej koszuli odkrywał paskudną ranę na brzuchu z której obficie sączyła się krew. Szybko podeszłam do niej i prowizorycznie opatrzyłam to tak jak mnie uczyła w nagłych sytuacjach. Uniosłam ją, nie ważyła zbyt wiele tak więc nie szło mi to tak opornie. Stworzenie które nas zaatakowało nie miało możliwości ruchu,którą opanowałam. Uciekałam tą plątaniną ulic niosąc przyjaciółkę. Dopiero później "więź" pozwalająca na kontrolowanie poczynań stwora osłabła,aż w końcu zniknęła całkowicie. Nie przejęłam się tym gdyż byłyśmy już spory kawał drogi od miejsca zdarzenia. Zaczęło się ściemniać więc poszukałam schronu w jednym z budynków, który nie była aż tak zrujnowany jak pozostałe. Położyłam ją na czymś co kiedyś pewnie stanowiło dość gruby koc jednak czas i inne rzeczy zrobiły z nim swoje. Nie wiedziałam zupełnie co zrobić...Schowałam twarz w dłonie i próbując się opanować nie usłyszałam zbliżających się kroków. Chłodny głos wyrwał mnie z tego dziwnego stanu. Byłam przestraszona. Odwróciwszy się dostrzegłam ciemnowłosego chłopaka.
(Law?)
Subskrybuj:
Posty (Atom)