Popatrzyłam na niego z tajemniczym uśmieszkiem na twarzy i przyciągnęłam go do siebie ,ponownie całując.
-Nie martw się........ właśnie jutro rano wylatuje stąd na dobre. To w pewnym sensie go uratowało-zachichotałam groźnie
-Jak uratowało?-zapytał zdziwiony
-Cóż trochę mnie już denerwował i się naprzykrzał. Miałam już ochotę zatopić w nim swoje kły. Było by co jeść -dodałam wesoło.
-Jesteś dziwna-mruknął i znów zaczął mnie całować.
-Wiem i za to mnie kochasz-wymruczałam mu do ucha.
Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam jakiś domek, zaraz obok stojących samochodów. Popatrzyłam na niego i wskazałam głową na dom.
-Twój?-zapytałam
-Tak, przyjaciel mi załatwił-mruknął
-Hmm, to może po zwiedzam -zaśmiałam się i odepchnęłam go delikatnie.
Podniosłam się z maski samochodu i usłyszałam jęk niezadowolenia , uśmiechnęłam się pod nosem i weszłam do domku. Nie był jakiś wybitnie wielki,ale był dość zadbany i nawet ładny.............mimo że stał w obskurnym miejscu.
-Dość przytulnie-mruknęłam cicho.
-Oj, Katherina no......-westchnął
-Co,aż tak się stęskniłeś, że chcesz mieć mnie blisko siebie?-zachichotałam
Przysunęłam się do niego i jak zwykle, Romeo przytrzasnął mnie do ściany trzymając moje ręce i zaczął mnie całować.
-To znaczy tak-mruknęłam między pocałunkami
(Romeo?)
środa, 9 lipca 2014
od Lucas'a
Westchnąłem ciężko i spojrzałem na kolegów. Porozmawialiśmy jeszcze trochę,aż w końcu musieli się zbierać do siebie do domów. Uśmiechnąłem się chytrze do Lilith.
-Zobaczy się wkrótce-mruknąłem
Złapałem ją szybko na ręce, a Lilith pisnęła zszokowana moim zachowaniem. Pobiegłem wraz z nią w stronę wody i wszedłem do niej.
-Lucas, proszę -poprosiła
-Nie, ma tak łatwo.............. popływasz ze mną -uśmiechnąłem się i pocałowałem ją namiętnie.
Zaraz odsunąłem się od niej delikatnie i wsadziłem ją do wody ze śmiechem.
(?)
-Zobaczy się wkrótce-mruknąłem
Złapałem ją szybko na ręce, a Lilith pisnęła zszokowana moim zachowaniem. Pobiegłem wraz z nią w stronę wody i wszedłem do niej.
-Lucas, proszę -poprosiła
-Nie, ma tak łatwo.............. popływasz ze mną -uśmiechnąłem się i pocałowałem ją namiętnie.
Zaraz odsunąłem się od niej delikatnie i wsadziłem ją do wody ze śmiechem.
(?)
od Romeo - C.D Katheriny
Ja się chyba nie umiem na nią gniewać, o czym może świadczyć fakt, że
zamiast odsunąć się, odwzajemniłem namiętny pocałunek. Objąłem ją,
kładąc ręce w dole jej pleców i przyciągnąłem ją do siebie, na ile było
to możliwe. Bardzo tęskniłem za nią przez te dwa miesiące. Hmm.. Ta
miłość do niej, kiedyś mnie zabije. Już raz to zrobiła. Ale teraz nie
czas o tym myśleć.
Odsunąłem twarz na kilka centymetrów i uśmiechnąłem się do niej wesoło. Chyba naprawdę nie umiem być zły na nią i za łatwo jej wybaczam.
- Tęskniłem - Szepnąłem, całując ją z większym uczuciem, by zaraz, łapiąc ją mocniej posadzić na masce samochodu. Był to stary, ale wyglądający nawet ładniej Ford Mustang, czyli wraz z moją Chevy, legenda szos. Nie ważne.
- Ale więcej tego gościa nie chcę widzieć - Mruknąłem, na chwilę się odsuwając. Katherine parsknęła śmiechem.
- Zazdrosny?
- O mojego kotka...? Może trochę.
( Katherine?)
Odsunąłem twarz na kilka centymetrów i uśmiechnąłem się do niej wesoło. Chyba naprawdę nie umiem być zły na nią i za łatwo jej wybaczam.
- Tęskniłem - Szepnąłem, całując ją z większym uczuciem, by zaraz, łapiąc ją mocniej posadzić na masce samochodu. Był to stary, ale wyglądający nawet ładniej Ford Mustang, czyli wraz z moją Chevy, legenda szos. Nie ważne.
- Ale więcej tego gościa nie chcę widzieć - Mruknąłem, na chwilę się odsuwając. Katherine parsknęła śmiechem.
- Zazdrosny?
- O mojego kotka...? Może trochę.
( Katherine?)
Od Lilith
-Masz się czym szczycić.. a w ogóle to..-zaczęłam.
-To?
-Musisz znaleźć sobie partnerkę na sesję.
-O jezu..-jęknął.-Ja nie chcę.
-Trudno..-zaśmiałam się.
-Kogo ja mam wybrać!
-Nie wiem..
-No podpowiedz mi no.
-Ale ja nie wiem.
(?)
-To?
-Musisz znaleźć sobie partnerkę na sesję.
-O jezu..-jęknął.-Ja nie chcę.
-Trudno..-zaśmiałam się.
-Kogo ja mam wybrać!
-Nie wiem..
-No podpowiedz mi no.
-Ale ja nie wiem.
(?)
od Lucas'a
-To dobrze-zaśmiałem się
Wszyscy w sumie zaczęliśmy się śmiać, rozmawialiśmy cały czas na różne tematy, aż zszedł w pewnej chwili na dziewczyny.
-Widzieliśmy jak tamte dziewczyny Ci się naprzykrzały -powiedzieli
-Tak, to przez to że byłam w piśmie PlayBoy-wyjaśniłem przygnębiony
-W tym piśmie?! Wszyscy faceci ,niekiedy marzą,żeby wziąć udział w tej sesji-dodali
-Tak,tak. Ale raczej nie ja-zaśmiałem się-To moja dziewczyna mnie namówiła.
-Jesteś fotografem?-zwrócili się do Lilith
-Tak-odpowiedziała niepewnie
-No, straciła by pracę, gdyby nie ja-uśmiechnąłem się i objąłem ją jedną ręką.
(?)
Wszyscy w sumie zaczęliśmy się śmiać, rozmawialiśmy cały czas na różne tematy, aż zszedł w pewnej chwili na dziewczyny.
-Widzieliśmy jak tamte dziewczyny Ci się naprzykrzały -powiedzieli
-Tak, to przez to że byłam w piśmie PlayBoy-wyjaśniłem przygnębiony
-W tym piśmie?! Wszyscy faceci ,niekiedy marzą,żeby wziąć udział w tej sesji-dodali
-Tak,tak. Ale raczej nie ja-zaśmiałem się-To moja dziewczyna mnie namówiła.
-Jesteś fotografem?-zwrócili się do Lilith
-Tak-odpowiedziała niepewnie
-No, straciła by pracę, gdyby nie ja-uśmiechnąłem się i objąłem ją jedną ręką.
(?)
od Katheriny - C.D Romeo
Popatrzyłam na niego, przeprosił mnie?! Cóż to nie należy chyba do natury demonów,ale to było miłe,że chociaż przeprosił. Teraz tylko żałowałam ,że walnęłam go pięścią w twarz i to porządnie.
-I jedno i drugie. Nienawidzę Cię za to,że w ogóle pomyślałeś ,że mogłam Cię zdradzić. No i kocham, co jest szczerą prawdą -wyjaśniłam
-Strasznie to pogmatwane -powiedział
Zauważyłam na jego twarzy delikatnym uśmiech, który zaraz zszedł . Widać nie chciał się szczerzyć tak jak zawsze.
-Wiem i ja jeszcze przepraszam, za prawy sierpowy -mruknęłam
-Jak na kobietę, to był mocny cios -uśmiechnął się w końcu
-Hah, jak się jest kotołakiem -odparłam dumnie-......Miło znów widzieć twój uśmiech, na twarzy.
-Mi też jest miło, znów Cię widzieć -uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Zaśmiałam się i zbliżyłam się do niego,a za chwilę złapałam go za policzki i pocałowałam namiętnie.
(Romeo?)
-I jedno i drugie. Nienawidzę Cię za to,że w ogóle pomyślałeś ,że mogłam Cię zdradzić. No i kocham, co jest szczerą prawdą -wyjaśniłam
-Strasznie to pogmatwane -powiedział
Zauważyłam na jego twarzy delikatnym uśmiech, który zaraz zszedł . Widać nie chciał się szczerzyć tak jak zawsze.
-Wiem i ja jeszcze przepraszam, za prawy sierpowy -mruknęłam
-Jak na kobietę, to był mocny cios -uśmiechnął się w końcu
-Hah, jak się jest kotołakiem -odparłam dumnie-......Miło znów widzieć twój uśmiech, na twarzy.
-Mi też jest miło, znów Cię widzieć -uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Zaśmiałam się i zbliżyłam się do niego,a za chwilę złapałam go za policzki i pocałowałam namiętnie.
(Romeo?)
od Romeo - C.D Katheriny
Potarłem miejsce uderzenia, zaciskając powieki. Uderzyła mnie. Pięścią w
twarz. Zacisnąłem pięści, ale po chwili się rozluźniłem. Przecież nie
oddam jej. Po pierwsze, nigdy nie uderzyłbym kobiety, gdyby od tego nie
zależało moje życie. Po drugie, to Kath. Dopiero po dłużej chwili
odwróciłem głowę w jej stronę.
- Eh... - Mruknąłem, nie za bardzo wiedząc co powiedzieć. Trochę pożałowałem swojej postawy - Przepraszam. Po prostu...
- Co? - Nadal była zła. Na szczęście postanowiła już więcej mnie nie walić pięściom. Spojrzałem na nią. W jej oczy, o krok się zbliżając. Na początku, gdy to zrobiłem nadal byłem nabuzowany. Ale po chwili westchnąłem.
Udawała z tym facetem. Tylko po jaką cholerę?... Nie ważne. Nie miałem ochoty się z nią znów kłócić. Lekko, niemal niewidocznie uśmiechnąłem się, nie mając ochoty się szczerzyć jak zawsze.
- To w końcu mnie nienawidzisz czy kochasz? - Spytałem, unosząc brew.
(Katherine?)
- Eh... - Mruknąłem, nie za bardzo wiedząc co powiedzieć. Trochę pożałowałem swojej postawy - Przepraszam. Po prostu...
- Co? - Nadal była zła. Na szczęście postanowiła już więcej mnie nie walić pięściom. Spojrzałem na nią. W jej oczy, o krok się zbliżając. Na początku, gdy to zrobiłem nadal byłem nabuzowany. Ale po chwili westchnąłem.
Udawała z tym facetem. Tylko po jaką cholerę?... Nie ważne. Nie miałem ochoty się z nią znów kłócić. Lekko, niemal niewidocznie uśmiechnąłem się, nie mając ochoty się szczerzyć jak zawsze.
- To w końcu mnie nienawidzisz czy kochasz? - Spytałem, unosząc brew.
(Katherine?)
od Katheriny - C.D Romeo
Usłyszałam jego głos, odwróciłam się gwałtownie i podbiegłam do niego rzucają mu się na szyję.
-Romeo........ myślałam.....myślałam ,że nigdy Cię już nie zobaczę -wydusiłam z siebie
Mężczyzna stał jak słup, a jego twarz miała wyraz kamienny. Odsunęłam się od niego zszokowana i spojrzałam mu w oczy.
-Chyba coś nie przejęłaś się moją śmiercią -powiedział poważnie
Popatrzyłam na niego zdziwiona, nawet nie wiedziałam jak na te słowa zareagować. Że niby ja nie przejęłam się jego śmiercią. Tsaaa może i czasami jestem bez serca,ale nie aż tak ,żeby nie przejąć się zniknięciem ukochanej osoby.
-Nie bardzo rozumiem ,co masz na myśli-dodałam spokojnie
-Heh ty nawet nie wiesz?-zapytał ironicznie
-No nie. Bo robisz z tego wielkie podchody -mruknęłam krzyżując ręce.
-Nie udawaj dobra!-warknął
-Nie udaję. Na serio nie wiem o co Ci chodzi....-prychnęłam
-Widziałem Cię z jakimś facetem w restauracji. I nie kłam wiem,że jesteś z nim. Widać było jak bardzo tęsknisz za mną i za tym co robiliśmy -powiedział odwracając wzrok
Spojrzałam na niego ,jak na totalnego idiotę. Jak mógł sobie coś takiego pomyśleć ,przecież nigdy bym go nie zdradziła.
-No właśnie nie jestem-mruknęłam
-O czyżby, a to jak się z nim śmiałaś i trzymał Cię za rękę !-warknął
-To wszystko było udawane. Dla czego ty mi nie wierzysz!-krzyknęłam-Nigdy bym Cię nie zdradziła. Nawet nie wiedziałam,że jesteś takim pacanem,żeby w ogóle tak pomyśleć....
-Oczywiście,że było udawane, no bo ty zawsze udajesz.....a z miłością do mnie też tak było?!-zapytał
W tej chwili nie wytrzymałam i walnęłam go z pięści w twarz. Romeo odwrócił twarz o 180 stopni i przejechał ręką po swoim policzku.
-Ugh.......nienawidzę Cię! Jak możesz myśleć ,że to wszystko było kłamstwem! Ja Cię kocham!-warknęłam
(Romeo?)
-Romeo........ myślałam.....myślałam ,że nigdy Cię już nie zobaczę -wydusiłam z siebie
Mężczyzna stał jak słup, a jego twarz miała wyraz kamienny. Odsunęłam się od niego zszokowana i spojrzałam mu w oczy.
-Chyba coś nie przejęłaś się moją śmiercią -powiedział poważnie
Popatrzyłam na niego zdziwiona, nawet nie wiedziałam jak na te słowa zareagować. Że niby ja nie przejęłam się jego śmiercią. Tsaaa może i czasami jestem bez serca,ale nie aż tak ,żeby nie przejąć się zniknięciem ukochanej osoby.
-Nie bardzo rozumiem ,co masz na myśli-dodałam spokojnie
-Heh ty nawet nie wiesz?-zapytał ironicznie
-No nie. Bo robisz z tego wielkie podchody -mruknęłam krzyżując ręce.
-Nie udawaj dobra!-warknął
-Nie udaję. Na serio nie wiem o co Ci chodzi....-prychnęłam
-Widziałem Cię z jakimś facetem w restauracji. I nie kłam wiem,że jesteś z nim. Widać było jak bardzo tęsknisz za mną i za tym co robiliśmy -powiedział odwracając wzrok
Spojrzałam na niego ,jak na totalnego idiotę. Jak mógł sobie coś takiego pomyśleć ,przecież nigdy bym go nie zdradziła.
-No właśnie nie jestem-mruknęłam
-O czyżby, a to jak się z nim śmiałaś i trzymał Cię za rękę !-warknął
-To wszystko było udawane. Dla czego ty mi nie wierzysz!-krzyknęłam-Nigdy bym Cię nie zdradziła. Nawet nie wiedziałam,że jesteś takim pacanem,żeby w ogóle tak pomyśleć....
-Oczywiście,że było udawane, no bo ty zawsze udajesz.....a z miłością do mnie też tak było?!-zapytał
W tej chwili nie wytrzymałam i walnęłam go z pięści w twarz. Romeo odwrócił twarz o 180 stopni i przejechał ręką po swoim policzku.
-Ugh.......nienawidzę Cię! Jak możesz myśleć ,że to wszystko było kłamstwem! Ja Cię kocham!-warknęłam
(Romeo?)
od Romeo - C.D Katheriny
Po tamtym incydencie, wziąłem zimny prysznic by ochłonąć. Jednocześnie
przebrałem się w ciuchy do pracy, musiałem bowiem podrasować moją Chevy.
Były to już starte jeansy, koszulka niegdyś biała, teraz w lekko
piaskowym kolorze i czarne rękawiczki bez palców. Było wygodniej.
Castiel od kilku godzin szwendał się po moim nowym domu, ale cały czas go spławiałem. Nie miałem ochoty w nim gadać. W końcu zmęczony namawianiem mnie do gadania, usiadł w fotelu i zaczął oglądać telewizję. Olewałem go, dopóki się nie odezwał. Nie był jeszcze zadomowiony na Ziemi i nie rozumiał większości ludzkich zachowań, co ja mówię, w ogóle nie rozumiał ludzi.
- Nie rozumiem. Skoro gospodarz bardzo lubi sprzątaczkę, to dlaczego daje jej klapsy? - Spytał, a ja spojrzałem co oglądał. Tak. Program +18. Westchnąłem.
- Wyłącz to! Tego nie ogląda się z innym facetem w jednym pokoju! - Wytłumaczyłem "spokojnie". Spojrzał na mnie i skrzywił się, niezadowolony z mojego ostrego tonu. Wyłączył telewizor i wstał, stając ze mną twarzą w twarz.
- Coś ty taki dzisiaj wściekły?
- Ile razy mam mówić: nie zamierzam z tobą o tym rozmawiać - Warknąłem. Castiel przewrócił oczami i wyszedł.
- A ty gdzie? - Zawołałem, ale odpowiedzi nie dostałem. Machnąłem ręką, po czym usiadłem na fotelu. Przysnąłem w nim, zmęczony dzisiejszą ciężką pracą i naprawianie Chevy, która kapryśna przestała działać po mojej nieobecności. Już jednak była sprawna, przynajmniej odpalała.
Obudził mnie głośny dźwięk rozwalanego samochodu. Wstałem ociężale, wychodząc na złomowisko. Tam zobaczyłem...
- Katherine - Powiedziałem, nie wiedząc jak zareagować. Nadal miałem do niej uraz, mój głos był pusty.
( Katherine?)
Castiel od kilku godzin szwendał się po moim nowym domu, ale cały czas go spławiałem. Nie miałem ochoty w nim gadać. W końcu zmęczony namawianiem mnie do gadania, usiadł w fotelu i zaczął oglądać telewizję. Olewałem go, dopóki się nie odezwał. Nie był jeszcze zadomowiony na Ziemi i nie rozumiał większości ludzkich zachowań, co ja mówię, w ogóle nie rozumiał ludzi.
- Nie rozumiem. Skoro gospodarz bardzo lubi sprzątaczkę, to dlaczego daje jej klapsy? - Spytał, a ja spojrzałem co oglądał. Tak. Program +18. Westchnąłem.
- Wyłącz to! Tego nie ogląda się z innym facetem w jednym pokoju! - Wytłumaczyłem "spokojnie". Spojrzał na mnie i skrzywił się, niezadowolony z mojego ostrego tonu. Wyłączył telewizor i wstał, stając ze mną twarzą w twarz.
- Coś ty taki dzisiaj wściekły?
- Ile razy mam mówić: nie zamierzam z tobą o tym rozmawiać - Warknąłem. Castiel przewrócił oczami i wyszedł.
- A ty gdzie? - Zawołałem, ale odpowiedzi nie dostałem. Machnąłem ręką, po czym usiadłem na fotelu. Przysnąłem w nim, zmęczony dzisiejszą ciężką pracą i naprawianie Chevy, która kapryśna przestała działać po mojej nieobecności. Już jednak była sprawna, przynajmniej odpalała.
Obudził mnie głośny dźwięk rozwalanego samochodu. Wstałem ociężale, wychodząc na złomowisko. Tam zobaczyłem...
- Katherine - Powiedziałem, nie wiedząc jak zareagować. Nadal miałem do niej uraz, mój głos był pusty.
( Katherine?)
od Romeo - C.D Katheriny
Po tamtym incydencie, wziąłem zimny prysznic by ochłonąć. Jednocześnie
przebrałem się w ciuchy do pracy, musiałem bowiem podrasować moją Chevy.
Były to już starte jeansy, koszulka niegdyś biała, teraz w lekko
piaskowym kolorze i czarne rękawiczki bez palców. Było wygodniej.
Castiel od kilku godzin szwendał się po moim nowym domu, ale cały czas go spławiałem. Nie miałem ochoty w nim gadać. W końcu zmęczony namawianiem mnie do gadania, usiadł w fotelu i zaczął oglądać telewizję. Olewałem go, dopóki się nie odezwał. Nie był jeszcze zadomowiony na Ziemi i nie rozumiał większości ludzkich zachowań, co ja mówię, w ogóle nie rozumiał ludzi.
- Nie rozumiem. Skoro gospodarz bardzo lubi sprzątaczkę, to dlaczego daje jej klapsy? - Spytał, a ja spojrzałem co oglądał. Tak. Program +18. Westchnąłem.
- Wyłącz to! Tego nie ogląda się z innym facetem w jednym pokoju! - Wytłumaczyłem "spokojnie". Spojrzał na mnie i skrzywił się, niezadowolony z mojego ostrego tonu. Wyłączył telewizor i wstał, stając ze mną twarzą w twarz.
- Coś ty taki dzisiaj wściekły?
- Ile razy mam mówić: nie zamierzam z tobą o tym rozmawiać - Warknąłem. Castiel przewrócił oczami i wyszedł.
- A ty gdzie? - Zawołałem, ale odpowiedzi nie dostałem. Machnąłem ręką, po czym usiadłem na fotelu. Przysnąłem w nim, zmęczony dzisiejszą ciężką pracą i naprawianie Chevy, która kapryśna przestała działać po mojej nieobecności. Już jednak była sprawna, przynajmniej odpalała.
Obudził mnie głośny dźwięk rozwalanego samochodu. Wstałem ociężale, wychodząc na złomowisko. Tam zobaczyłem...
- Katherine - Powiedziałem, nie wiedząc jak zareagować. Nadal miałem do niej uraz, mój głos był pusty.
( Katherine?)
Castiel od kilku godzin szwendał się po moim nowym domu, ale cały czas go spławiałem. Nie miałem ochoty w nim gadać. W końcu zmęczony namawianiem mnie do gadania, usiadł w fotelu i zaczął oglądać telewizję. Olewałem go, dopóki się nie odezwał. Nie był jeszcze zadomowiony na Ziemi i nie rozumiał większości ludzkich zachowań, co ja mówię, w ogóle nie rozumiał ludzi.
- Nie rozumiem. Skoro gospodarz bardzo lubi sprzątaczkę, to dlaczego daje jej klapsy? - Spytał, a ja spojrzałem co oglądał. Tak. Program +18. Westchnąłem.
- Wyłącz to! Tego nie ogląda się z innym facetem w jednym pokoju! - Wytłumaczyłem "spokojnie". Spojrzał na mnie i skrzywił się, niezadowolony z mojego ostrego tonu. Wyłączył telewizor i wstał, stając ze mną twarzą w twarz.
- Coś ty taki dzisiaj wściekły?
- Ile razy mam mówić: nie zamierzam z tobą o tym rozmawiać - Warknąłem. Castiel przewrócił oczami i wyszedł.
- A ty gdzie? - Zawołałem, ale odpowiedzi nie dostałem. Machnąłem ręką, po czym usiadłem na fotelu. Przysnąłem w nim, zmęczony dzisiejszą ciężką pracą i naprawianie Chevy, która kapryśna przestała działać po mojej nieobecności. Już jednak była sprawna, przynajmniej odpalała.
Obudził mnie głośny dźwięk rozwalanego samochodu. Wstałem ociężale, wychodząc na złomowisko. Tam zobaczyłem...
- Katherine - Powiedziałem, nie wiedząc jak zareagować. Nadal miałem do niej uraz, mój głos był pusty.
( Katherine?)
od Katheriny - C.D Romeo
Po kilku godzinach jakimś cudem , uwolniłam się od tego mężczyzny. Eh to udawanie, że się jest szczęśliwym,śmianie się z nim. No i do tego to jak trzymał mnie za rękę. Ugh nie mogłam po prostu tego wytrzymać. Wróciłam w końcu do swojego domu, już od dwóch miesięcy Rey'a nie było u mnie. Wyprowadził się już jeden dzień po tym incydencie, do swojego kolegi, czasami mnie odwiedzał, jednak zawsze siedziałam cicho, a on szwendał się po domu jak cień. Weszłam do domu i zamknęłam drzwi wzdychając ponownie. Weszłam do kuchni i nalałam sobie burbonu do szklanki z kostkami lodu. Napiłam się zimnej cieczy i usiadłam na blacie, rozglądałam się po kuchni i zastanawiałam się co ja w ogóle mam teraz robić. Rey'a nie ma. Romeo...........eh nawet nie wspomnę. Zacisnęłam palce w pięści i przymknęłam oczy. Zaraz jednak je otworzyłam, bo zobaczyłam w ciemnościach twarz mojego ukochanego mężczyzny.
-Gdzie ty jesteś Romeo!-mruknęłam wkurzona
Siedziałam tak sama w domu przez parę godzin, aż w końcu wyszłam na miasto. O dziwo w centrum napotkałam jakiegoś dziwnego mężczyznę.
-Katherina?-mruknął
Odwróciłam się w jego stronę i popatrzyłam na mężczyznę , trochę zdenerwowana jego obecnością.
-Skąd znasz moje imię.....-warknęłam
-Złamałaś serce hmmm jakby to powiedzieć mojemu przyjacielowi -zaczął wyjaśniać
- A twój przyjaciel to-mruknęłam podenerwowana
-Romeo.........mówi Ci to imię coś -dodał
Spojrzałam na niego zdziwiona i nabrałam powietrza. Mężczyzna delikatnie się uśmiechnął gdy zobaczył moją reakcję.
-Nigdy bym mu tego nie zrobiła!-warknęłam
-Coś mi się nie wydaje-odparł-Skoro właśnie to zrobiłaś.
-Gdzie on jest?! -dodałam szybko
-Nie musisz tego wiedzieć -odpowiedział
Szybko przygwoździłam go do ściany za szyję , ściskając go aż do bólu. Ten znów wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Gdzie on jest?!-powtórzyłam pytanie
-Poszukaj, go jeśli na prawdę Ci na nim zależy-zniknął
Rozejrzałam się dookoła , Romeo jednak żyję. Nabrałam gwałtownie entuzjazmu i zaczęłam go szukać, sprawdziłam już po jakiś kilku dobitnych godzinach pół miasta, ale nigdzie go nie było.
-Och, chol*rny demon!-krzyknęłam i rozładowałam się na starym aucie, które stało na starym złomowisku.
(Romeo?)
-Gdzie ty jesteś Romeo!-mruknęłam wkurzona
Siedziałam tak sama w domu przez parę godzin, aż w końcu wyszłam na miasto. O dziwo w centrum napotkałam jakiegoś dziwnego mężczyznę.
-Katherina?-mruknął
Odwróciłam się w jego stronę i popatrzyłam na mężczyznę , trochę zdenerwowana jego obecnością.
-Skąd znasz moje imię.....-warknęłam
-Złamałaś serce hmmm jakby to powiedzieć mojemu przyjacielowi -zaczął wyjaśniać
- A twój przyjaciel to-mruknęłam podenerwowana
-Romeo.........mówi Ci to imię coś -dodał
Spojrzałam na niego zdziwiona i nabrałam powietrza. Mężczyzna delikatnie się uśmiechnął gdy zobaczył moją reakcję.
-Nigdy bym mu tego nie zrobiła!-warknęłam
-Coś mi się nie wydaje-odparł-Skoro właśnie to zrobiłaś.
-Gdzie on jest?! -dodałam szybko
-Nie musisz tego wiedzieć -odpowiedział
Szybko przygwoździłam go do ściany za szyję , ściskając go aż do bólu. Ten znów wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Gdzie on jest?!-powtórzyłam pytanie
-Poszukaj, go jeśli na prawdę Ci na nim zależy-zniknął
Rozejrzałam się dookoła , Romeo jednak żyję. Nabrałam gwałtownie entuzjazmu i zaczęłam go szukać, sprawdziłam już po jakiś kilku dobitnych godzinach pół miasta, ale nigdzie go nie było.
-Och, chol*rny demon!-krzyknęłam i rozładowałam się na starym aucie, które stało na starym złomowisku.
(Romeo?)
od Romeo - C.D Katheriny
Ile tam byłem? Rok? Dwa? Czułem jak by to była cała wieczność, setki jak nie tysiące lat. A to były tylko dwa miesiące.
Mała iskra buntu wznieciła ogień. Jakiś szaleniec postanowił lekko uchylić sobie wrota piekieł i z nich wydostało się dokładnie dwadzieścia siedem demonów. W tym ja.
Ludzie kiedy chcą opisać najgorszą rzecz, mówią, że jest jak w piekle. A w piekle jest... cóż... jak w piekle. Jest to miejsce pełne cierpienia, gdzie jest się sam jak palec. I wiesz, że to nie skończy się wraz z śmiercią. Tam nie możesz umrzeć.
Powrót do ciała nie jest przyjemny, przynajmniej dla mnie. Jestem ewenementem wśród demonów. Zaczerpnąłem gwałtownie powietrza, podnosząc się jak oparzony. Uśmiechnąłem się błogo, czując jak ból mnie opuszcza. Koniec piekła. Jestem na Ziemi.
Wstałem z zimnej, niewygodnej ziemi. Zaraz. Nie leżałem na ziemi. Tylko na podłodze. Ah... Spoko, nie wgłębiam się. Podszedłem do lustra niedaleko i podniosłem koszulkę, przyglądając się w miejsce, gdzie jeszcze niedawno były głębokie, śmiertelne rany. Taki dodatek do wyszarpania duszy i umieszczenia jej w piekle. Jednak nie było nawet po nich śladu. Wyszedłem z domu, w którym zupełnie nie wiem jak się znalazłem. Zaraz... To dom mojego przyjaciela Castiel'a. Ah.. Już wiem kto mi pomógł w wydostaniu się z tego... piekła, dosłownie jak i w przenośni. Znalazłem karteczkę z adresem i dopiskiem, że kupiony dla mnie. Miło! Doszedłem pod adres. Było to stare złomowisko, na którym nie było auta sprzed 1980 rokiem. Tam znalazłem moją Chevy, zaparkowaną w specjalnym dla niej miejscu. Była zadbana. A na środku stał domek. Ah, mam dom? Rozejrzałem się po nim, po czym poszedłem do miasta, oczywiście najpierw się przebierając. Musiałem znaleźć Katherine.
I znalazłem.
Na swoje nieszczęście.
Zauważyłem ją przez szybę w restauracji. Była tam z jakimś facetem. Trzymał jej dłonie. Śmiali się. Ah, nieźle ją dotknęła wiadomość o mojej śmierci, by ją ratować. Tak bardzo, że aż się tym nie przejęła. Flirtowała z jakimś facetem. Przynajmniej nic jej nie jest. Ale poczułem to. Ukłucie w sercu i smutek. Nie byłem zły. No tak. Przejmuję się nią, zacząłem się nią opiekować. Kochać. I znów oberwałem od losu cios poniżej pasa. Zacisnąłem szczękę, może przez lekkie uczucie złości. A przed chwilą zły nie byłem. Odjechałem Impalą, zaciskając ręce na kierownicy.
Wróciłem do "domu". Usiadłem na stołku, położonym pomiędzy samochodami. Zacisnąłem w rękach młotek i z całej siły, wstając, uderzyłem w maskę, starego, zakurzonego samochodu. I jeszcze raz. I jeszcze. I tak do utraty sił.
(Katherine?)
Mała iskra buntu wznieciła ogień. Jakiś szaleniec postanowił lekko uchylić sobie wrota piekieł i z nich wydostało się dokładnie dwadzieścia siedem demonów. W tym ja.
Ludzie kiedy chcą opisać najgorszą rzecz, mówią, że jest jak w piekle. A w piekle jest... cóż... jak w piekle. Jest to miejsce pełne cierpienia, gdzie jest się sam jak palec. I wiesz, że to nie skończy się wraz z śmiercią. Tam nie możesz umrzeć.
Powrót do ciała nie jest przyjemny, przynajmniej dla mnie. Jestem ewenementem wśród demonów. Zaczerpnąłem gwałtownie powietrza, podnosząc się jak oparzony. Uśmiechnąłem się błogo, czując jak ból mnie opuszcza. Koniec piekła. Jestem na Ziemi.
Wstałem z zimnej, niewygodnej ziemi. Zaraz. Nie leżałem na ziemi. Tylko na podłodze. Ah... Spoko, nie wgłębiam się. Podszedłem do lustra niedaleko i podniosłem koszulkę, przyglądając się w miejsce, gdzie jeszcze niedawno były głębokie, śmiertelne rany. Taki dodatek do wyszarpania duszy i umieszczenia jej w piekle. Jednak nie było nawet po nich śladu. Wyszedłem z domu, w którym zupełnie nie wiem jak się znalazłem. Zaraz... To dom mojego przyjaciela Castiel'a. Ah.. Już wiem kto mi pomógł w wydostaniu się z tego... piekła, dosłownie jak i w przenośni. Znalazłem karteczkę z adresem i dopiskiem, że kupiony dla mnie. Miło! Doszedłem pod adres. Było to stare złomowisko, na którym nie było auta sprzed 1980 rokiem. Tam znalazłem moją Chevy, zaparkowaną w specjalnym dla niej miejscu. Była zadbana. A na środku stał domek. Ah, mam dom? Rozejrzałem się po nim, po czym poszedłem do miasta, oczywiście najpierw się przebierając. Musiałem znaleźć Katherine.
I znalazłem.
Na swoje nieszczęście.
Zauważyłem ją przez szybę w restauracji. Była tam z jakimś facetem. Trzymał jej dłonie. Śmiali się. Ah, nieźle ją dotknęła wiadomość o mojej śmierci, by ją ratować. Tak bardzo, że aż się tym nie przejęła. Flirtowała z jakimś facetem. Przynajmniej nic jej nie jest. Ale poczułem to. Ukłucie w sercu i smutek. Nie byłem zły. No tak. Przejmuję się nią, zacząłem się nią opiekować. Kochać. I znów oberwałem od losu cios poniżej pasa. Zacisnąłem szczękę, może przez lekkie uczucie złości. A przed chwilą zły nie byłem. Odjechałem Impalą, zaciskając ręce na kierownicy.
Wróciłem do "domu". Usiadłem na stołku, położonym pomiędzy samochodami. Zacisnąłem w rękach młotek i z całej siły, wstając, uderzyłem w maskę, starego, zakurzonego samochodu. I jeszcze raz. I jeszcze. I tak do utraty sił.
(Katherine?)
Subskrybuj:
Posty (Atom)