czwartek, 24 lipca 2014

od Katheriny - C.D Romeo

Stałam wpatrzona w niego, jednak nie chciałam okazywać żadnych emocji. Chwileczkę , Romeo, zaraz duchy, teraz co Alec? Bosz ludzie co się tutaj do jasnej anielki dzieje. Wyciągnęłam sztylet, a w tej samej chwili Romeo, czy też Alec zareagował i chciał mi go wyrwać. Ominęłam go sprawnym ruchem i usiadłam na parapecie bawiąc się sztyletem.
-Nie tylko ty jeden jesteś tutaj nadprzyrodzony -pomachałam sztyletem.
Mężczyzna popatrzył na drzwi,a  ja podniosłam się z parapetu i odrzuciłam sztylet na bok, podchodząc do niego.
-Nie zrobię Ci krzywdy. Podsumujmy ......co pamiętasz?-zapytałam
-Że na pewno nie byłem taki. I tak w ogóle kim ty jesteś?-zapytał zdziwiony
Widziałam nadal mi nie ufał, ale chwila co się w tedy stało?! Straciłam go na chwilę, a jemu już się coś dzieje i nic kompletnie nie pamięta. Skrzyżowałam ręce na piersi i przyjrzałam mu się uważnie.
-Katherina Petrova-mruknęłam- Jakby to ująć, znamy się bardzo , bardzo dobrze.
-W jakim sensie bardzo?-zapytał podejrzliwie
-Można powiedzieć, że jesteśmy parą. Sypiałeś ze mną dwa razy. Uratowałam Ci życie ,później ty mnie i takie tam-powiedziałam
-Żarty sobie robisz, mała?-zaśmiał się sztucznie
Popatrzyłam na niego zdziwiona i podeszłam do niego i pocałowałam go. Może to nie był dobry pomysł bo od razu tego pożałowałam. Mężczyzna przykuł mnie do ściany za szyję i przytrzymał mocno. Hah! Jak za dawnych czasów ,kiedy to dosłownie próbował mnie zabić.
-Słuchaj mała, nie wiem w co pogrywasz. Ale nie radzę Ci tego robić!-warknął
Spojrzałam mu w oczy, ale zaraz odepchnęłam go od siebie, a on złapał za sztylet i wyszedł szybkim tempem z domku. Bosz, z tym facetem można oszaleć kiedyś na prawdę.
-Romeo!-wrzasnęłam i wybiegłam za nim
-Nie nazywam się tak!-warknął ,ale nie odwrócił się
Przystanęłam  i popatrzyłam na niego, ale postanowiłam zastosować taktykę, taką jak na początku.
-Alec...Nie dziwi Cię, skąd się tutaj wziąłeś?-zaczęłam podchodząc do niego, a on w tej samej chwili się odwrócił-Słuchaj tak na prawdę, nie wiesz jakim cudem się tutaj znalazłeś, czemu tak wyglądasz i w ogóle wszystkiego nie wiesz. Ale na twoje szczęście ja wiem. Dosłownie wiem wszystko, więc jeśli tego chcesz mogę Ci pomóc.....

(Romeo? Czy tam Alec xD)

od Romeo - C.D Katheriny

- Jasne - Powiedziałem z uśmiechem, po czym wstałem i zacząłem się przygotowywać do zgładzenia ducha. Kath też - Eh, miałaś ze mną nie iść.
- Nic takiego nie mówiłeś - Obroniła się z niewinną miną. Uroczo wyglądała. Pocałowałem ją, po czym podałem jej nóż.
- Jest z żelaza. Ma na sobie sól. Oba to najlepsza broń przeciwko duchom. Spotkamy się w mieście za dwie godziny.
- Idę z tobą.
- To tylko duch.

*Buuu!!! Czyli na nawiedzonej drodze*
Patrzyłem na przerobiony skaner EFM, który coś dziwnie się zachowywał. Nie szalał. Co by oznaczało, że duchów brak. Coś jest nie tak. Nie podoba mi się tu. Rozejrzałem się, ale nic nie zauważyłem. Nie ma ducha, to dlaczego ludzie znikają?
- To ten Łowca? - Usłyszałem cichy głos. Odwróciłem się w jego kierunku.
- Nie...
- Kto tu jest? - Zawołałem. Głosy ucichły.
Po chwili poczułem straszliwy ból w czaszce. I urwał mi się film.
To nie był tylko duch. Duchy do jasnej cholery nie walą po głowach kamieniami.

*Pobudka!*
Ostatnie co pamiętam to bieg przez gęsty las. Ucieczka. Ale teraz nie jestem w lesie. Tylko w jakimś mieście. Rozejrzałem się po nim. Było pusto, a po stopniu zaciemnienia stwierdzam, że jest około trzeciej w nocy. Byłem w jakimś dziwnym, czarnym zaułku.Wstałem i ruszyłem przed siebie, tak jak mnie nauczono. Nigdy nie pozostawaj w jednym miejscu.
Pamiętasz czego Cię uczyli?
Nie bądź długo w jednym miejscu. W innym razie szybko Cię namierzą i zabiją. Będziesz łatwym celem.
Wtedy jednak usłyszałem jak ktoś za mną idzie. Wyostrzyłem zmysły, by ocenić przeciwnika. Przygotowałem wszystkie mięśnie do ewentualnej walki. Chwilę jeszcze szedłem do przodu, ale po chwili gwałtownie się odwróciłem. Przede mną stała jakaś dziewczyna o brązowych włosach. To się kupy nie trzyma. Nie próbowała być cicho, więc mnie nie śledziła i nie planowała zaatakować. A jednak za mną szła. Po co?
- Dlaczego za mną idziesz? - Spytałem, krzyżując ręce na piersi.
- Romeo.
Zmarszczyłem brwi, a po chwili parsknąłem kpiącym śmiechem. Romeo? Jaki Romeo? Nie przypominam sobie, bym się tak kiedykolwiek przedstawiał. To by było trochę żenujące. "Witaj piękna damo, jam jest Twój Romeo!"?! Eh, to takie bardzo w nie moim stylu. Poza tym kto normalny ma na imię Romeo.
- E? Jeśli szukasz jakiegoś "Romeo" to pomyliłaś adresy.
- O czym ty znów gadasz?
Westchnąłem, kręcąc głową. Zaraz jednak przestałem i spojrzałem na nią, nie przestając kpiąco się uśmiechać. Ta dziewczyna chyba ma coś z głową.
- Sorry mała. To nie ja. A teraz spadam stąd - Powiedziałem, rozglądając się. Gdzie ja jestem? Musiałem się naprawdę ostro schlać. Tylko od kiedy ja przesadzam z alkoholem? Alkohol zakłóca racjonalne myślenie i pogarsza sprawność fizyczną, a jeśli chce się przetrwać trzeba być w najlepszej formie. Muszę się zorientować w otoczeniu. Jeśli byłem tutaj dłużej niż dobę trzeba się stąd zmywać jak najprędzej. Sądzę, że nadal jestem w Ameryce. Odpowiednie otoczenie i roślinność. Sądząc po powietrzu i małym detalom, oceniam iż jesteśmy na północnym wschodzie. Eh, powinienem być w Kanadzie. Obiecałem. Odwróciłem się i ruszyłem w swoją stronę, ale nieznajoma postanowiła mi przeszkodzić.
- Stój! - Zatrzymała mnie. Odwróciłem się z westchnieniem.
- Co znowu?
- Chodź. Musimy porozmawiać.
- Mała...
- Chodź - Warknęła i ruszyła. Przewróciłem ślepiami i poszedłem za nią. Doszliśmy do hotelowego "domku". Nie ufałem jej, więc upewniłem się, że jesteśmy sami, po czym zostawiłem otwarte drzwi. Alternatywą ucieczki jest jeszcze okno. Choć jestem pewny, że bym ją pokonał.
- Gdzie jesteśmy? - Spytałem, dokładnie oglądając pomieszczenie. Byłem czujny, przez pierwsze sekundy nawet najmniejszy hałas sprawiał, że chciałem się stąd wynieść. Nigdy nie ufaj obcym, pierwsza zasada. Można ufać tylko sobie. Tylko.
- W naszym pokoju motelowym.
- Naszym? - Uniosłem brew. Zlustrowałem ją wzrokiem i pokiwałem głową.
- Tak.
Kontem oka zauważyłem ruch. Jak się okazało, to było jedynie moje odbicie w lustrze. Podszedłem do niego. Miałem rację, coś jest nie tak. Zanim urwał mi się film miałem dłuższe włosy, nie miałem zarostu i dałbym głowę, że wyglądałem starzej niż wtedy. I te ciuchy. Eh. Nie podoba mi się to. Gdzie moja czarna, skórzana kurtka? Nie żeby ta brązowa nie była ładna, ale tamta była wygodniejsza, a to najważniejsze. Ta krępuje ruchy, co może być przeszkodą w walce wręcz. Odwróciłem się do niej.
- Co tu się dzieje?
- Chciałabym wiedzieć, Romeo - Mruknęła.
- Wyjaśnijmy sobie coś. Nie nazywam się Romeo - Powiedziałem, podchodząc do niej. Uniosła brew. Wyprostowałem się dumnie i nieco oficjalnym tonem się przedstawiłem - Nazywam się 494 i jestem żołnierzem X5.... Znaczy możesz mi mówić Alec.

( Katherina?)