Obserwowałem ich. Katherino, nie powinnaś mnie kochać. To Cię tylko rani. Przeniosłem wzrok konkretnie na Katherine. Nie chciałem by szła stąd ale musiała, nawet lepiej dla niej. Jestem w okropnym stanie.
- Chodź - powiedział miękko. Spojrzał na moje ciało i wyszli. Zostałem sam. Przynajmniej naprawdę byłem sam, bo wychodziło na to, że demon jest se uwięziony w ciele. Jak się dostać spowrotem do świata żywych? Gdzie jest jakiś poradnik dla niedoszłych duchów, czy coś? Zgłaszam reklamacje.
*Miesiąc później*
Nadal tkwiłem jako duszek Kacperek. Katherina bardzo często przychodziła, Ben rzadziej, czasem Max wpadała. Max była przygnębiona, blisko płaczu. Kath różnie. Brzuch Katheriny już był widoczny i wyglądała według mnie słodko. Siedziała na fotelu i patrzyła na mnie. Nigdy nie siedziała zbyt długo, czasem w ogóle, ale była.
Dziś. Dziś było inaczej . Dziwne. I wtedy to się stało. Po prostu jakbym zniknął, a chwilę potem czułem przerażający, straszliwy ból i nie mogłem oddychać. Usiadłem nagle, dusząc się. Na szczęście lekarz był w pobliżu i szybko usunął rurkęz moich dróg oddechowych. Mogłem oddychać, ale każdy wdech zadawał mi niewyobrażalne cierpienie. Kath natychmiast wstała.
-Alec!
- Połóż się - powiedział lekarz. Rzeczywiście, kiedy upadlem na poduszkę, lepiej mi się oddychało. - Jeszcze nie zrosły Ci się żebra, postaraj się nie ruszać - mówił ale było słychać że jest zszokowany moją pobudką.
- Kath.. - mruknąłem tylko, wytrzymując ledwie towarzyszący temu ból.
( Katherina? )
piątek, 12 września 2014
od Katheriny - C.D Romeo
Siedziałam tak przez dłuższą chwilę i zaraz odłożyłam powoli jego dłoń, dalej ją trzymając.
-Heh. Kocham Cię , nawet bardzo. Ale za chiny nie potrafię Ci teraz tego wybaczyć. Wrócisz spróbuję być milsza, ale nadal się tego boję -westchnęłam cicho- Nie wiem, nawet czy Ci to wybaczę....
Przymknęłam oczy i odetchnęłam głęboko. O dziwo już nie płakałam, tylko wcześniej kiedy go takiego zobaczyłam parę minut temu. Teraz już się trochę przyzwyczaiłam. Nie byłam co prawda , do końca swoich słów. To, że go widziałam sprawiało mi ból i cierpienie, ale inne niż te które teraz czułam.
-Dałam Ci szansę. Miałeś ją wykorzystać, więc wierzę , że to zrobisz. I mam nadzieję , że nasze dziecko będzie szczęśliwe mając takiego ojca-powiedziałam
Spróbuję być mniej szorstka , dla niego. Nie wiem czy będę potrafiła, ale postaram się.
-Tak bardzo mnie skrzywdziłeś....... Normalna dziewczyna już by dawno znienawidziła takiego mężczyznę. Jak tak zrobiłam, ale to było tylko tłumienie uczuć,które dalej tkwią w głębi mojej duszy-szepnęłam
W końcu spojrzałam jeszcze raz na niego i spuściłam głowę. Złapałam za telefon i zadzwoniłam po Ben'a , by po mnie przyjechał. Opuszkami palców przejechałam po jego policzku, a potem po dłoni i wyszłam z sali, na pole do Ben'a.
-Jak się czujesz?-zapytał
-Lepiej -odpowiedziałam spokojniej
Ben spojrzał na mnie zdziwiony, no bo przecież normalna osoba by nie powiedziała czego takiego, widząc człowieka , umierającego.
(?)
-Heh. Kocham Cię , nawet bardzo. Ale za chiny nie potrafię Ci teraz tego wybaczyć. Wrócisz spróbuję być milsza, ale nadal się tego boję -westchnęłam cicho- Nie wiem, nawet czy Ci to wybaczę....
Przymknęłam oczy i odetchnęłam głęboko. O dziwo już nie płakałam, tylko wcześniej kiedy go takiego zobaczyłam parę minut temu. Teraz już się trochę przyzwyczaiłam. Nie byłam co prawda , do końca swoich słów. To, że go widziałam sprawiało mi ból i cierpienie, ale inne niż te które teraz czułam.
-Dałam Ci szansę. Miałeś ją wykorzystać, więc wierzę , że to zrobisz. I mam nadzieję , że nasze dziecko będzie szczęśliwe mając takiego ojca-powiedziałam
Spróbuję być mniej szorstka , dla niego. Nie wiem czy będę potrafiła, ale postaram się.
-Tak bardzo mnie skrzywdziłeś....... Normalna dziewczyna już by dawno znienawidziła takiego mężczyznę. Jak tak zrobiłam, ale to było tylko tłumienie uczuć,które dalej tkwią w głębi mojej duszy-szepnęłam
W końcu spojrzałam jeszcze raz na niego i spuściłam głowę. Złapałam za telefon i zadzwoniłam po Ben'a , by po mnie przyjechał. Opuszkami palców przejechałam po jego policzku, a potem po dłoni i wyszłam z sali, na pole do Ben'a.
-Jak się czujesz?-zapytał
-Lepiej -odpowiedziałam spokojniej
Ben spojrzał na mnie zdziwiony, no bo przecież normalna osoba by nie powiedziała czego takiego, widząc człowieka , umierającego.
(?)
od Romeo- C.D Katheriny
Zabawne jest bycie w śpiaczce. Byłem sobie jak duch, chodziłem po szpitalu, słuchałem lekarzy, błąkałem się. A raz przeżyłem śmierć kliniczną. Nie zamierzam jeszcze odejść. Jakie to komiczne. Rachel, moja pierwsza miłość, zmarła w śpiączce po dwoch latach powolnego umierania. Ona też była takim duchem? Słyszała moje słowa? Teraz to nie ważne. Minęło już tyle lat.
W końcu przyszła Katherina i Ben. Nudziłem się i siedziałem sobie na łóżku. Słuchałem mojego kociaka. Czułem przeraźliwy ból w sercu, ale to może przez moje ledwie sprawne serce. Nie wytrzymywało już tego wszystkiego. Z jednej strony, miałem ochote odejść. Już na zawsze. Ale z drugiej strony, tak bardzo nie chciałem jej opuszczać. I naszego dziecka. Uśmiechnąłem się lekko, gdy zobaczyłem jak moja ręka ląduje na jej brzuchu i słuchałem jej słów, będąc coraz bardziej przygnębionym i zmotywowanym by wrócić. Ale na razie za cholere nie mogłem. Nie pomagało mi filmowe położenie sie do ciala. Co za pech. Delikatnie dotknąłem jej policzka, by zaraz przenieść rękę na jej brzuch. Oh. Moje dziecko. Tak bardzo je kochałem.
- Wróce - obiecalem. Wroce. Nie wiem jak, ale wrocę. Nie słyszała mnie, nie czuła mego dotyku. Eh... Przynajmniej mogę ją dotknąć.
(Katherina?)
W końcu przyszła Katherina i Ben. Nudziłem się i siedziałem sobie na łóżku. Słuchałem mojego kociaka. Czułem przeraźliwy ból w sercu, ale to może przez moje ledwie sprawne serce. Nie wytrzymywało już tego wszystkiego. Z jednej strony, miałem ochote odejść. Już na zawsze. Ale z drugiej strony, tak bardzo nie chciałem jej opuszczać. I naszego dziecka. Uśmiechnąłem się lekko, gdy zobaczyłem jak moja ręka ląduje na jej brzuchu i słuchałem jej słów, będąc coraz bardziej przygnębionym i zmotywowanym by wrócić. Ale na razie za cholere nie mogłem. Nie pomagało mi filmowe położenie sie do ciala. Co za pech. Delikatnie dotknąłem jej policzka, by zaraz przenieść rękę na jej brzuch. Oh. Moje dziecko. Tak bardzo je kochałem.
- Wróce - obiecalem. Wroce. Nie wiem jak, ale wrocę. Nie słyszała mnie, nie czuła mego dotyku. Eh... Przynajmniej mogę ją dotknąć.
(Katherina?)
od Katheriny - C.D Ben'a
Coś zakuło mnie w sercu, kiedy Ben wypowiedział ostatnie zdanie. Pożegnaj się z nim?! Pożegnaj?! Co nie, nie na pewno nie. Usiadłam bliżej niego i wpatrywałam się w jego twarz. Słyszałam bicie serca, które było bardzo słabe. Niepewnie lecz delikatnie położyłam dłoń na jego ręce.
-Przepraszam-wyszeptałam, wpatrując się w niego
Nie chciałam, żeby odchodził. W ogóle czułam się tak jakby to była moja, wina że on miał ten wypadek. Był w okropnym stanie, było to po nim widać. Ale nie mogłam przyjąć tego do wiadomości. Przypomniałam sobie wszystkie przeżyte razem przygody. Przypomniałam sobie, jak to ja ocaliłam mu życie, a potem on mnie ożywił. Ale nie wiem już co mam robić, bo nie wiem jak to zrobił. Poczułam znów kopnięcie i dotknęłam swojego brzucha. Spojrzałam na Alec'a i delikatnie złapałam jego rękę, kładąc powoli na moim brzuchu.
-On Cię potrzebuję -wyszeptałam-Nie możesz teraz odejść. To dziecko, nie może cierpieć za nasze błędy.....
Patrzyłam z nadzieją na Alec'a, ale już sama nie wiedziałam co myśleć. Nienawidziłam go, a z drugiej strony kochałam i to bardzo. Czułam się taka zagubiona, chciałam by żył, ale nadal nie będę potrafiła mu zaufać.
-Wróć-poprosiłam cicho
(?)
-Przepraszam-wyszeptałam, wpatrując się w niego
Nie chciałam, żeby odchodził. W ogóle czułam się tak jakby to była moja, wina że on miał ten wypadek. Był w okropnym stanie, było to po nim widać. Ale nie mogłam przyjąć tego do wiadomości. Przypomniałam sobie wszystkie przeżyte razem przygody. Przypomniałam sobie, jak to ja ocaliłam mu życie, a potem on mnie ożywił. Ale nie wiem już co mam robić, bo nie wiem jak to zrobił. Poczułam znów kopnięcie i dotknęłam swojego brzucha. Spojrzałam na Alec'a i delikatnie złapałam jego rękę, kładąc powoli na moim brzuchu.
-On Cię potrzebuję -wyszeptałam-Nie możesz teraz odejść. To dziecko, nie może cierpieć za nasze błędy.....
Patrzyłam z nadzieją na Alec'a, ale już sama nie wiedziałam co myśleć. Nienawidziłam go, a z drugiej strony kochałam i to bardzo. Czułam się taka zagubiona, chciałam by żył, ale nadal nie będę potrafiła mu zaufać.
-Wróć-poprosiłam cicho
(?)
od Ben' - C.D Katheriny
Byłem przyzwyczajony do śmierci innych, więc przyjąłem to lepiej niz Katherina. Choć, mimo mojego zachowania, jestem kimś niezwykle emocjonalnym. Jednak to... po prostu nagle się zawiesiłem, nie czując już zupełnie nic. Nic. Pustka, po prostu ogarnął mnie niezdrowy spokój.
Alec się nie obudzi, wiedziałem o tym. Nie ma co myśleć, że się wybudzi. Po co robić sobie nadzieje?
Tak, ja też byłem w śpiączce, ale ja miałem całkiem duże szanse na wybudzenie. On ich prawie nie ma.
Niepewnie podszedłem do Katheriny, nadal jednak zachowując dystans. Nie lubiłem zbytniej bliskości, była dla mnie jak tortura. W ogóle też nie rozumiałem ludzkiej potrzeby bliskości kogoś innego. Po co? Nie ważne. Ja nie rozumiem ich, oni nie rozumieją mnie. Dwa inne światy.
- Może chcesz stąd iść? - spytałem. Pokręciła głową. - Rozumiem... - Tak, nie powinienem jej tego mówić, ale dokończyłem - Kath, może lepiej się z nim pożegnaj. On może się nie obudzić... Ja idę, nie mogę na niego patrzeć. Możesz zostać, oczywìście, przyjadę po ciebie kiedy już wyjdziesz - powiedziałem i wyszedłem.
(Katherina?)
Alec się nie obudzi, wiedziałem o tym. Nie ma co myśleć, że się wybudzi. Po co robić sobie nadzieje?
Tak, ja też byłem w śpiączce, ale ja miałem całkiem duże szanse na wybudzenie. On ich prawie nie ma.
Niepewnie podszedłem do Katheriny, nadal jednak zachowując dystans. Nie lubiłem zbytniej bliskości, była dla mnie jak tortura. W ogóle też nie rozumiałem ludzkiej potrzeby bliskości kogoś innego. Po co? Nie ważne. Ja nie rozumiem ich, oni nie rozumieją mnie. Dwa inne światy.
- Może chcesz stąd iść? - spytałem. Pokręciła głową. - Rozumiem... - Tak, nie powinienem jej tego mówić, ale dokończyłem - Kath, może lepiej się z nim pożegnaj. On może się nie obudzić... Ja idę, nie mogę na niego patrzeć. Możesz zostać, oczywìście, przyjadę po ciebie kiedy już wyjdziesz - powiedziałem i wyszedłem.
(Katherina?)
od Katheriny C.D Ben'a
Weszłam powoli do środka zaraz za Ben'em. Można powiedzieć, że serce podeszło mi do gardła. Nie mogłam nic z siebie wykrztusić. To było okropne! Przez pierwsze minuty powstrzymywałam się od wszelkich emocji. Nie okazywałam ich. Ale gdy tam weszłam i usłyszałam bicie jego serca, to coś mnie tknęło. Nasunęło mi się wiele pytań i zdałam sobie sprawę. Iż mimo to, że Alec mnie skrzywdził, to nie potrafię bez niego żyć. Od znaczy dla mnie wiele, tak samo jak Ben. Tyle że Ben jest dobrym przyjacielem. Można powiedzieć, że niekiedy jest dla mnie jak brat, chociaż może się trochę zagalopowałam z tym bratem? Przyjaciel. Tak ewidentnie przyjaciel. Podeszłam niepewnie do łóżka Alec'a i spojrzałam na niego. Momentalnie zakryłam usta, będąc w ogromnym szoku i poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Jakoś do Ben'a nie mogłam się przytulić . Nie lubił tego. Stanęłam jak wryta i wpatrywałam się w ciało Alec'a. Jednocześnie słysząc ciągle bicie jego serca. Po moich policzkach pociekły łzy , jednak szybko je starłam. Nie mogę się rozklejać , przecież to w niczym nie pomoże.
-Ben-wychrypiałam i spojrzałam na niego
-Tak?-zapytał łagodnie
-Powiedz, że on będzie żył-powiedziałam cicho
-Katherino................ nie mogę Ci tego obiecać -wyjaśnił niepewnie
Spojrzałam na Ben'a błagalnie, ale przecież on nic nie mógł zrobić. Był bez radny tak samo jak ja. Tyle że on umiał się z tym pogodzić. Ja nie potrafię patrzeć bezczynnie, jak ktoś jest w takim stanie. Poczułam się jednak trochę gorzej. Silne kopnięcie w brzuchu , mojego i Alec'a dziecka. Zgięłam się w pół.
-Kath?-zapytał zdziwiony
-To przez nerwy-mruknęłam , złapałam się za brzuch i usiadłam na krześle które było zaraz obok.
(Ben?)
od Ben'a - C.D Katheriny
Spojrzałem na nią, lekko zdziwiony jej wyznaniem.
- W tej sprawie to na pewno Ci nie pomogę. No wiesz, nie wiem nic o byciu matką - wzruszyłem ramionami, a Kath się zaśmiała lekko. - Jeśli Cię to pocieszy, Alec będzie dobrym ojcem.
Uniosła brew.
- W przeciwieństwie ode mnie, uwielbia dzieci i a one go - wzruszyłem ramionami. - Poza tym, to Alec. Ma rękę do bachorów w każdym wieku - mruknąłem żartowbliwie. Rozmawialiśmy jeszcze z godzinę, po czym się ulotniłem, bowiem musiałem jeszcze załatwić parę spraw.
*Dwa dni później
Siedziałem u Kath około dwóch godzin. Wczoraj nie przyszedłem, ale dziś już tak. W końcu, to i tak trochę nie halo siedzieć ciągle u dziewczyny brata. Nagle zadzwonił mój telefon. Zmarszczyłem brwi i odebrałem, wychodząc z pokoju. Po kilku sekundach rozmowy, które ograniczyły się jedynie do 'tak' i 'nie' z mojej strony, rozłączyłem się. Wszedlem z powrotem do pokoju i wziąłem swoją kurtkę.
- Gdzie idziesz?
- Muszę jechac - wymamrotałem tylko. Kath jednak pojechala ze mną, po chwili namowy z jej strony.
Szybko podjechaliśmy do szpitala. Wbiegłem po schodach, szybko dostając się na pierwsze piętro. Prowadziłem Kath do 66 pokoju. Przez dużą szybę z łatwością dostrzegliśmy mężczyznę leżącego na pryczy. Na ekranie było widać powolną, niezbyt mocną pracę serca. Na szczęście prowadził go lekarz, który wie o mutantach. Mężczyzna był niewiarygodnie blady, widocznie niesamodzielnie oddychał, bo z ust prowadzila plastikowa rurka. Przez jego czoło biegła zszyta już rana. Był w śpiączce. Spojrzałem niepewnie na Katherinę, bezwładnie patrzącą na Alec'a. Ponownie skierowałem wzrok na mojego braciszka.
- Wypadek samochodowy - wyjaśniłem słabo, cicho. - Nie wiadomo czy się obudzi. Połowa wnętrzności jest po prostu zmiażdżona, serce, wątroba i nerki nie dają sobie rady, stracił połowę krwi, żebra w proszku, krwawienie wewnętrzne. Aktualnie jest w śpiączce. Przeżył jedynie dlatego, że jest X5 i ma silny organizm.
Powstrzymałem pytanie jak się Kath czuje. Przecież wiedziałem. Otworzyłem drzwi od sali i od razu dotarło do nas pikanie.
(Katherina? Drama za dramą XD)
- W tej sprawie to na pewno Ci nie pomogę. No wiesz, nie wiem nic o byciu matką - wzruszyłem ramionami, a Kath się zaśmiała lekko. - Jeśli Cię to pocieszy, Alec będzie dobrym ojcem.
Uniosła brew.
- W przeciwieństwie ode mnie, uwielbia dzieci i a one go - wzruszyłem ramionami. - Poza tym, to Alec. Ma rękę do bachorów w każdym wieku - mruknąłem żartowbliwie. Rozmawialiśmy jeszcze z godzinę, po czym się ulotniłem, bowiem musiałem jeszcze załatwić parę spraw.
*Dwa dni później
Siedziałem u Kath około dwóch godzin. Wczoraj nie przyszedłem, ale dziś już tak. W końcu, to i tak trochę nie halo siedzieć ciągle u dziewczyny brata. Nagle zadzwonił mój telefon. Zmarszczyłem brwi i odebrałem, wychodząc z pokoju. Po kilku sekundach rozmowy, które ograniczyły się jedynie do 'tak' i 'nie' z mojej strony, rozłączyłem się. Wszedlem z powrotem do pokoju i wziąłem swoją kurtkę.
- Gdzie idziesz?
- Muszę jechac - wymamrotałem tylko. Kath jednak pojechala ze mną, po chwili namowy z jej strony.
Szybko podjechaliśmy do szpitala. Wbiegłem po schodach, szybko dostając się na pierwsze piętro. Prowadziłem Kath do 66 pokoju. Przez dużą szybę z łatwością dostrzegliśmy mężczyznę leżącego na pryczy. Na ekranie było widać powolną, niezbyt mocną pracę serca. Na szczęście prowadził go lekarz, który wie o mutantach. Mężczyzna był niewiarygodnie blady, widocznie niesamodzielnie oddychał, bo z ust prowadzila plastikowa rurka. Przez jego czoło biegła zszyta już rana. Był w śpiączce. Spojrzałem niepewnie na Katherinę, bezwładnie patrzącą na Alec'a. Ponownie skierowałem wzrok na mojego braciszka.
- Wypadek samochodowy - wyjaśniłem słabo, cicho. - Nie wiadomo czy się obudzi. Połowa wnętrzności jest po prostu zmiażdżona, serce, wątroba i nerki nie dają sobie rady, stracił połowę krwi, żebra w proszku, krwawienie wewnętrzne. Aktualnie jest w śpiączce. Przeżył jedynie dlatego, że jest X5 i ma silny organizm.
Powstrzymałem pytanie jak się Kath czuje. Przecież wiedziałem. Otworzyłem drzwi od sali i od razu dotarło do nas pikanie.
(Katherina? Drama za dramą XD)
od Katheriny - C.D Romeo
Stałam tak chwilę wpatrując się w jedno i to samo miejsce. Nadal czułam przyjemne ciepło , po dłoni Alec'a. Odetchnęłam głęboko i zaraz otrząsnęłam się , i zobaczyłam Ben'a. Przeczesałam ręką włosy i odepchnęłam się delikatnie od blatu, podchodząc do niego.
-Jaki miły się zrobił teraz-szepnęłam przygnębiona
Ja teraz w przeciwieństwie do niego byłam nie miła i szorstka. Westchnęłam cicho i spuściłam głowę.
-Wszystko w porządku Katherino?-zapytał Ben
Nie nic nie jest w porządku. Walczę z własnymi myślami i z tym , że nadal kocham Alec'a, a jednak mimo to ciągle go od siebie odpycham. Ja tak dłużej nie podołam. Sam fakt, że Alec jest przy mnie i to że mnie tak skrzywdził.....Eh. To okropnie boli. Z resztą robi podobne rzeczy co wcześniej, co jeszcze bardziej mi wszystko przypomina. Ale nie mogłam ciągle tak rozmyślać, bo zorientowałam się, że nadal nie odpowiedziałam Ben'owi.
-Tak-uśmiechnęłam się do niego
-Ale na pewno-dopytał się by się upewnić
-Tak, tak-wyjaśniłam-Może wyjdziemy stąd gdzieś?
-No ............. zgoda -skinął głową, chociaż niepewnie
-Nie martw się, po mieście nie mam ochoty dzisiaj chodzić -zaśmiałam się
-I dobrze-uśmiechnął się w moją stronę.
Założyłam kurtkę i wyszłam pierwsza z domu, a zaraz za mną Ben. Cały czas myślałam nad słowami o których powiedział mi Alec. Nie wiem próbował znów zdobyć moje zaufanie czy coś? Trochę na to wskazywało, ale już sama nie wiedziałam co mam o tym sądzić. Och, szkoda że Ben nie zna tak dobrze swojego brata. Poszliśmy trochę w góry. Po 20 minutach chodzenia usiadłam w końcu na szczycie jakiejś górki i rozejrzałam się po okolicy. Z górki było wspaniale widać miasto.
-Szczerze Ci powiem Ben. Że jednak trochę przeraża mnie sam fakt, że zostanę matką. Z jednej strony się cieszę, a z drugiej nie wiem jak się zachować -pokręciłam głową.
(Ben?)
-Jaki miły się zrobił teraz-szepnęłam przygnębiona
Ja teraz w przeciwieństwie do niego byłam nie miła i szorstka. Westchnęłam cicho i spuściłam głowę.
-Wszystko w porządku Katherino?-zapytał Ben
Nie nic nie jest w porządku. Walczę z własnymi myślami i z tym , że nadal kocham Alec'a, a jednak mimo to ciągle go od siebie odpycham. Ja tak dłużej nie podołam. Sam fakt, że Alec jest przy mnie i to że mnie tak skrzywdził.....Eh. To okropnie boli. Z resztą robi podobne rzeczy co wcześniej, co jeszcze bardziej mi wszystko przypomina. Ale nie mogłam ciągle tak rozmyślać, bo zorientowałam się, że nadal nie odpowiedziałam Ben'owi.
-Tak-uśmiechnęłam się do niego
-Ale na pewno-dopytał się by się upewnić
-Tak, tak-wyjaśniłam-Może wyjdziemy stąd gdzieś?
-No ............. zgoda -skinął głową, chociaż niepewnie
-Nie martw się, po mieście nie mam ochoty dzisiaj chodzić -zaśmiałam się
-I dobrze-uśmiechnął się w moją stronę.
Założyłam kurtkę i wyszłam pierwsza z domu, a zaraz za mną Ben. Cały czas myślałam nad słowami o których powiedział mi Alec. Nie wiem próbował znów zdobyć moje zaufanie czy coś? Trochę na to wskazywało, ale już sama nie wiedziałam co mam o tym sądzić. Och, szkoda że Ben nie zna tak dobrze swojego brata. Poszliśmy trochę w góry. Po 20 minutach chodzenia usiadłam w końcu na szczycie jakiejś górki i rozejrzałam się po okolicy. Z górki było wspaniale widać miasto.
-Szczerze Ci powiem Ben. Że jednak trochę przeraża mnie sam fakt, że zostanę matką. Z jednej strony się cieszę, a z drugiej nie wiem jak się zachować -pokręciłam głową.
(Ben?)
od Romeo - C.D Katheriny
Dziś z rozbawieniem zauważyłem, że Kath musiała mnie naprawdę mocno trzasnąć. Siniak się dopiero goi. Nie czułem zbyt dużego bólu gdy to zrobiła, ale mój organizm widocznie wiedział lepiej.
Zaraz przestałem myśleć o tym sinym, niezbyt dużym miejscu pod moim okiem. Odetchnąłem, myśląc co powiedzieć.
- Cześć - rzekłem jedynie. Spojrzala na mnie zdenerwowana. Ok, teraz się zacznie. - Tylko mnie już nie bij, bo oskarżę Cię o przemoc w rodzinie - zagroziłem i zauważyłem, że kąciki jej ust drgnęły.
- Nie jesteśmy rodziną.
- Teraz kotku jesteśmy - powiedziałem z delikatnym uśmiechem. Ona jest sobie mamą, a ja jestem sobie ojcem. Zaczyna być ciekawie. Ej, skąd pewność, że ja jestem ojcem? Choć w sumie, nie dałaby mi tu zostać, gdyby nie byla stu procentowo pewna o moim ojcostwie. Większość mężczyzn w moim wieku i w mojej sytuacji, uciekłoby. Ale ja byłem wbrew pozorą odpowiedzialną osóbką. Chyba zabolały ją moje słowa, widziałem to po niej. Zawsze mówiłem do niej kotku. Była moim małym kotkiem, a niedługo na świat przyjdzie najmniejszy kgotek. Rtównież mój.
- Nie mów do mnie ''kotku'' - zażadała.
- Dlaczego? Jesteś moi... jesteś małym kotkiem - mruknąłem. Moja była juz tylko w marzeniach.
Westchnęła.
- Bedziesz tak mnie nawiedzał codziennie? - warknęła.
- Nie mogę? - spytałem, zły. Denerwowala mnie już. Starałem się być miły, a ona się ciągle mnie czepiała. Niech się w końcu weźmie w garść. Ile ma lat? Trzy?
- Nie, nie możesz, Alec!
Wystarczyły dwa kroki, byśmy już stali kilkanaście centymetrow od siebie. W normalnej sytuacji, nie wytrzymałbym takiej bliskości z nią. Nadal nie umiałem, ale złość skutecznie uciszala wszystko inne. Choć i tak nadal wydwało mi się, że dosłownie erotyka lała się hektolitrami. Stary, za dużo porno.
- Mi też się to wszystko nie podoba kotek - powiedziałem ostrym głosem. - Chciałbym teraz zapomnieć. Po prostu zapomnieć o tym wszystkim. Ale tego nie mogę zrobić z wzgędu na pewną istotkę, ktora sobie jest w Twoim brzuchu. - mruknąłem, a mój ton momentalnie stał się czuły. Niepewnie, lekko dotknąłem czubkami palców skóry na jej brzuchu. Jedynie skamieniała, czując mój dotyk. Przesunąłem rękę, tak, że miałem na jej niewiele większym brzuchu całą dłoń. Momentalnie się otrząsnęła i odsuneła. Opuściłem rękę i spuściłem głowę, przez ułamek sekundy ukazując prawdziwe emocje. Zaraz potem jakby nigdy nic ponownie uniosłem głowę, z uśmiechem. Lekkim, jedynie unioslem konńiki ust i pokiwałem głową. - Rozumiem. Nie chcesz na mnie patrzeć, słyszeć, nie możesz znieść nawet mojej obecności. Tak jest dla ciebie lepiej. Powinnaś trzymać się ode mnie z daleka, ale teraz... no wiesz. Jakby co, wystarczy zadzwonić - poinformowalem tylko i wyszedlem.
(Katherina?)
Zaraz przestałem myśleć o tym sinym, niezbyt dużym miejscu pod moim okiem. Odetchnąłem, myśląc co powiedzieć.
- Cześć - rzekłem jedynie. Spojrzala na mnie zdenerwowana. Ok, teraz się zacznie. - Tylko mnie już nie bij, bo oskarżę Cię o przemoc w rodzinie - zagroziłem i zauważyłem, że kąciki jej ust drgnęły.
- Nie jesteśmy rodziną.
- Teraz kotku jesteśmy - powiedziałem z delikatnym uśmiechem. Ona jest sobie mamą, a ja jestem sobie ojcem. Zaczyna być ciekawie. Ej, skąd pewność, że ja jestem ojcem? Choć w sumie, nie dałaby mi tu zostać, gdyby nie byla stu procentowo pewna o moim ojcostwie. Większość mężczyzn w moim wieku i w mojej sytuacji, uciekłoby. Ale ja byłem wbrew pozorą odpowiedzialną osóbką. Chyba zabolały ją moje słowa, widziałem to po niej. Zawsze mówiłem do niej kotku. Była moim małym kotkiem, a niedługo na świat przyjdzie najmniejszy kgotek. Rtównież mój.
- Nie mów do mnie ''kotku'' - zażadała.
- Dlaczego? Jesteś moi... jesteś małym kotkiem - mruknąłem. Moja była juz tylko w marzeniach.
Westchnęła.
- Bedziesz tak mnie nawiedzał codziennie? - warknęła.
- Nie mogę? - spytałem, zły. Denerwowala mnie już. Starałem się być miły, a ona się ciągle mnie czepiała. Niech się w końcu weźmie w garść. Ile ma lat? Trzy?
- Nie, nie możesz, Alec!
Wystarczyły dwa kroki, byśmy już stali kilkanaście centymetrow od siebie. W normalnej sytuacji, nie wytrzymałbym takiej bliskości z nią. Nadal nie umiałem, ale złość skutecznie uciszala wszystko inne. Choć i tak nadal wydwało mi się, że dosłownie erotyka lała się hektolitrami. Stary, za dużo porno.
- Mi też się to wszystko nie podoba kotek - powiedziałem ostrym głosem. - Chciałbym teraz zapomnieć. Po prostu zapomnieć o tym wszystkim. Ale tego nie mogę zrobić z wzgędu na pewną istotkę, ktora sobie jest w Twoim brzuchu. - mruknąłem, a mój ton momentalnie stał się czuły. Niepewnie, lekko dotknąłem czubkami palców skóry na jej brzuchu. Jedynie skamieniała, czując mój dotyk. Przesunąłem rękę, tak, że miałem na jej niewiele większym brzuchu całą dłoń. Momentalnie się otrząsnęła i odsuneła. Opuściłem rękę i spuściłem głowę, przez ułamek sekundy ukazując prawdziwe emocje. Zaraz potem jakby nigdy nic ponownie uniosłem głowę, z uśmiechem. Lekkim, jedynie unioslem konńiki ust i pokiwałem głową. - Rozumiem. Nie chcesz na mnie patrzeć, słyszeć, nie możesz znieść nawet mojej obecności. Tak jest dla ciebie lepiej. Powinnaś trzymać się ode mnie z daleka, ale teraz... no wiesz. Jakby co, wystarczy zadzwonić - poinformowalem tylko i wyszedlem.
(Katherina?)
Subskrybuj:
Posty (Atom)