Nie wierzyłem jej, ale przecież nie będę z niej tego wyciągał siłą. Nie chce powiedzieć: dobrze. Odwzajemniłem wiec uśmiech.
- Niedługo - Odpowiedziałem trochę ogólnikowo.
*Na miejscu*
Rozpakowaliśmy się w pokoju. Pokoju... Eh, to był taki wielkości przyczepy domek z łazienką. Uwielbiam te motele.
Wyjąłem z kieszeni dwa dowody osobiste i dwie odznaki FBI. Tak na wszelki wypadek. Wręczyłem Katherine jej dowód i odznakę. Co prawda były fałszywe, ale kto się zorientuje? Przecież nie będą się godzinami gapić na dokumenty. Potem rozsypałem sól pod wszystkimi oknami i drzwiami, dla bezpieczeństwa.
- Po co to robisz? - Spytała, a ja spojrzałem na nią z uśmiechem.
- Żeby duchy się tu nie dostały. Z tego co wiem, sól jest oznaką czystości, a duchy są nieczyste, czy coś w ten deseń. Przepraszam, ale nie było mnie na lekcji "Jak walczyć z potworami: teoria". Większość wyciągnąłem z doświadczenia - "I z tego co pamiętam" dodałem w myślach. Czasem miałem takie prześwity, a dokładniej coś robiłem impulsywnie. Nie raz zdarzyło się, że spotykam się z jakimś stworem po raz pierwszy i wiem jak go zabić. To było... dziwne. Katherina znów odpłynęła myślami. Nie wytrzymałem, z kotłującej się we mnie ciekawości.
- Kotek, mogłabyś powiedzieć co naprawdę Cię gnębi.
(Katherina?)
wtorek, 22 lipca 2014
od Katheriny - C.D Romeo
Popatrzyła na swojego ukochanego. Fakt kochałam go, ale nie znałam kompletnie tej piosenki więc wolałam siedzieć cicho. Tak jakoś..............hah nie znałam tej piosenki, no dobra znałam ją nawet bardzo dobrze. No ,ale nie słyszał jeszcze jak śpiewam mi to odpowiada i niech tak zostanie.
-Wybacz kotek-wzruszyłam ramionami i go pocałowałam-Ale nie będę z tobą śpiewać.
-No proszę Cię -poprosił słodko
-Aa, nie ma mowy. Jestem tej decyzji całkiem pewna-powiedziałam poważnie
-Katherina-załkał
-Romeo, nie ma mowy. Postanowiłam i koniec-dodałam .
Siedziałam cicho i nawet nie ruszałam się tylko patrzyłam w dalszą część drogi. Eh ten sen, cały czas męczył mnie ten sen. Ten głupi porąbany sen , kiedy obudziłam się o tej 8 ostatnio. Po paru minutach piosenka się skończyła, i leciały inne ,trochę bardziej nowoczesne. Ja jednak dalej się nie odzywałam ,a Romeo to zauważył.
-Coś się stało?-zapytał
-Nie nic. Ciągle myślę o tym poranku. Przepraszam za swoje pazury-wyjaśniłam omijając prawdę. Bo w sumie tak na serio też myślałam o tym poranku. To było na serio dziwne.
-Nic nie szkodzi. Ale jesteś pewna, że wszystko w porządku?-zapytał
-Tak, tak wszystko w jak najlepszym-pocałowałam-No to ile jeszcze drogi?-zmieniłam temat i uśmiechnęłam się do niego ciepło.
(Romeo?)
-Wybacz kotek-wzruszyłam ramionami i go pocałowałam-Ale nie będę z tobą śpiewać.
-No proszę Cię -poprosił słodko
-Aa, nie ma mowy. Jestem tej decyzji całkiem pewna-powiedziałam poważnie
-Katherina-załkał
-Romeo, nie ma mowy. Postanowiłam i koniec-dodałam .
Siedziałam cicho i nawet nie ruszałam się tylko patrzyłam w dalszą część drogi. Eh ten sen, cały czas męczył mnie ten sen. Ten głupi porąbany sen , kiedy obudziłam się o tej 8 ostatnio. Po paru minutach piosenka się skończyła, i leciały inne ,trochę bardziej nowoczesne. Ja jednak dalej się nie odzywałam ,a Romeo to zauważył.
-Coś się stało?-zapytał
-Nie nic. Ciągle myślę o tym poranku. Przepraszam za swoje pazury-wyjaśniłam omijając prawdę. Bo w sumie tak na serio też myślałam o tym poranku. To było na serio dziwne.
-Nic nie szkodzi. Ale jesteś pewna, że wszystko w porządku?-zapytał
-Tak, tak wszystko w jak najlepszym-pocałowałam-No to ile jeszcze drogi?-zmieniłam temat i uśmiechnęłam się do niego ciepło.
(Romeo?)
Od Lilith
Weszłam do środka..całkiem ładnie mieszka,nie powoem.
Zdjęłam buty i zaczęłam kręcić się po mieszkaniu.
-Całkiem ładnie.-uśmiechnęłam się do siebie.
Po chwili poczułam że ktoś obejmuje mnie od tyłu,zachichotałam i oparłam się o jego tors.
-Ładne mieszkanie.
-Dziękuję.-uśmiechnął się.
-A gdzie masz sypialnię?-zaśmiałam się słodko.
-O tam.-wskazał.
-Dzięki.
Odsunęłam się od niego i weszłam do jego sypialni..wiadomo że w ciemnych kolorach a niedaleko jego łóżka było posłanie psa..ułożyłam się wygodnie na jego łóżku.
-Mrr...jakie wygodne.-zachichotałam.
(?)
Zdjęłam buty i zaczęłam kręcić się po mieszkaniu.
-Całkiem ładnie.-uśmiechnęłam się do siebie.
Po chwili poczułam że ktoś obejmuje mnie od tyłu,zachichotałam i oparłam się o jego tors.
-Ładne mieszkanie.
-Dziękuję.-uśmiechnął się.
-A gdzie masz sypialnię?-zaśmiałam się słodko.
-O tam.-wskazał.
-Dzięki.
Odsunęłam się od niego i weszłam do jego sypialni..wiadomo że w ciemnych kolorach a niedaleko jego łóżka było posłanie psa..ułożyłam się wygodnie na jego łóżku.
-Mrr...jakie wygodne.-zachichotałam.
(?)
od Romeo - C.D Katheriny
Siedziałem w samochodzie, jednocześnie przeglądając mapę Stanów. Była ogromna, ale złożyłem ją tak, by było widać tylko wybrany rejon. W ręce miałem marker, by w razie czego zaznaczyć interesujące nas miejsca.
- Mój przyjaciel, Jekyll, poprosił mnie o pomoc. Ma sprawę vodoo w Maine, więc nie może się zająć tym. Trzech facetów w ciągu tego roku zginęło na tej samej drodze. Znaleziono samochody, dokumenty, pieniądze, ale nie ciała. Nie uważasz, że to dziwne?
- Trochę. Więc gdzie jedziemy?
- Jericho w Vermont - Odpowiedziałem. Zaznaczyłem markerem tą drogę, na której zginęli - Stawiam na zezłoszczonego duszka Kacperka.
Ruszyłem w stronę promu. Nigdy więcej latania samolotem. Nigdy.
*New Hampshire 7.41*
- Chcesz śniadanie? - Spytałem, podchodząc do Chevy. Byliśmy na stacji benzynowej. Musiałem zatankować Impalę i kupić coś na drogę. Co prawda to coś na drogę to była paczka chipsów, parę batonów, picie i dwa hot dogi, ale zawsze coś. Podałem jej hot doga, siadając na miejscu kierowcy - Czeka nas kilka godzin drogi. Eh... Ile razy byłaś w Stanach?
- Dlaczego pytasz?
- Z ciekawości.
- To drugi raz - Powiedziała. Uniosłem brew.
- I mi tego nie powiedziałaś?... Gdy skończymy tą robotę zabieram Cię na przejażdżkę. W końcu to wstyd być w USA i nie pozwiedzać.
Ruszyliśmy.
*Druga godzina drogi*
Milczeliśmy. By przerwać tą nieznośną ciszę, włączyłem muzykę. Leciał Bon Jovi - Wandet dead or alive (Klik) *. Moja ulubiona piosenka rozbrzmiała w głośnikach. Uśmiechnąłem się wesoło i zacząłem śpiewać refren, który aktualnie leciał. Podobno umiem śpiewać, nawet przyjaciel próbował mnie namówić na zajęcie się tym zawodowo i przestać opierać się finansowo na tym co ukradnę albo zdobędę w równie nielegalny sposób. Wyśmiałem go.
- I’m a cowboy on a steel horse I ride. I’m wanted dead or alive. Wanted dead or aliveeee - Zaśpiewałem, a Kath parsknęła śmiechem - Sometimes I sleep, sometimes it’s not for days. And people I meet always go their separate waysss. Sometimes you tell the day by the bottle that yooooouuuu drink. And sometimes when you’re alone all you do is think. I’m a cowboy, on a steel horse I ride. I’m wandet dead or alive. Wandet dead or alive. Oj daj spokój, śpiewaj ze mną! - Zaśmiałem się i zacząłem dalej śpiewać - I’m a cowboy on a steel horse I ride. I’m wanted. Waandeeet dead for aliveee!
(Katherina?)
* - Nie zrażaj się, to nie żaden metal tylko taki nawet nieco łagodniejszy klasyczny rock.
- Mój przyjaciel, Jekyll, poprosił mnie o pomoc. Ma sprawę vodoo w Maine, więc nie może się zająć tym. Trzech facetów w ciągu tego roku zginęło na tej samej drodze. Znaleziono samochody, dokumenty, pieniądze, ale nie ciała. Nie uważasz, że to dziwne?
- Trochę. Więc gdzie jedziemy?
- Jericho w Vermont - Odpowiedziałem. Zaznaczyłem markerem tą drogę, na której zginęli - Stawiam na zezłoszczonego duszka Kacperka.
Ruszyłem w stronę promu. Nigdy więcej latania samolotem. Nigdy.
*New Hampshire 7.41*
- Chcesz śniadanie? - Spytałem, podchodząc do Chevy. Byliśmy na stacji benzynowej. Musiałem zatankować Impalę i kupić coś na drogę. Co prawda to coś na drogę to była paczka chipsów, parę batonów, picie i dwa hot dogi, ale zawsze coś. Podałem jej hot doga, siadając na miejscu kierowcy - Czeka nas kilka godzin drogi. Eh... Ile razy byłaś w Stanach?
- Dlaczego pytasz?
- Z ciekawości.
- To drugi raz - Powiedziała. Uniosłem brew.
- I mi tego nie powiedziałaś?... Gdy skończymy tą robotę zabieram Cię na przejażdżkę. W końcu to wstyd być w USA i nie pozwiedzać.
Ruszyliśmy.
*Druga godzina drogi*
Milczeliśmy. By przerwać tą nieznośną ciszę, włączyłem muzykę. Leciał Bon Jovi - Wandet dead or alive (Klik) *. Moja ulubiona piosenka rozbrzmiała w głośnikach. Uśmiechnąłem się wesoło i zacząłem śpiewać refren, który aktualnie leciał. Podobno umiem śpiewać, nawet przyjaciel próbował mnie namówić na zajęcie się tym zawodowo i przestać opierać się finansowo na tym co ukradnę albo zdobędę w równie nielegalny sposób. Wyśmiałem go.
- I’m a cowboy on a steel horse I ride. I’m wanted dead or alive. Wanted dead or aliveeee - Zaśpiewałem, a Kath parsknęła śmiechem - Sometimes I sleep, sometimes it’s not for days. And people I meet always go their separate waysss. Sometimes you tell the day by the bottle that yooooouuuu drink. And sometimes when you’re alone all you do is think. I’m a cowboy, on a steel horse I ride. I’m wandet dead or alive. Wandet dead or alive. Oj daj spokój, śpiewaj ze mną! - Zaśmiałem się i zacząłem dalej śpiewać - I’m a cowboy on a steel horse I ride. I’m wanted. Waandeeet dead for aliveee!
(Katherina?)
* - Nie zrażaj się, to nie żaden metal tylko taki nawet nieco łagodniejszy klasyczny rock.
od Katheriny - C.D Romeo
Przyjrzałam się uważnie mężczyźnie i podeszłam do niego, a zaraz popatrzyłam mu w oczy. Nadal miałam tą kamienną minę, ale kiedy zobaczyłam że Romeo jest smutny, chyba faktycznie wymiękłam.
-Nie będę się bawić w superwoman, bo jestem kotołakiem i to jest lepsze niż super bohater. Poza tym w tedy przy cieniach się nie bawiłam, ochraniałam Cię. No a poza tym nie zapominaj,że jeszcze przed tym jak Cię poznałam wspaniale sobie radziłam tak więc........-uśmiechnęłam się tajemniczo
-Kotek proszę -dodał i westchnął spuszczając wzrok
-Znasz mnie Romeo. Znasz moją naturę i niczego Ci nie obiecuję. Ale w związku z tym,że Cię kocham i ty mnie prosisz to postaram się -wyjaśniłam
-Dziękuję, Katherina-odetchnął z ulgą i mnie przytulił.
-Nie ma za co-szepnęłam i uśmiechnęłam się pod nosem
Przytulaliśmy się tak jeszcze przez dłuższy czas, aż w końcu faktycznie to ja też musiałam lecieć się pakować. Odbiegłam od niego, mówiąc tylko,że spotkamy się u mnie o podanej godzinie. Pobiegłam do siebie i weszłam do domu. Heh jak zwykle nikogo nie było, ale jedzenie w lodówce pokazywało,że Rey tutaj był. Pognałam do swojej sypialni i otworzyłam ją a następnie zaczęłam się szybko pakować. Nie jestem dziewczyną która ma jakieś duże wymagania, ale wzięłam sobie trochę pieniędzy xD. Spakowałam się do niewielkiej torby i jeszcze wzięłam swoją torebkę. A następnie zabrałam kartkę i długopis z biurka i zaczęłam pisać do Rey'a,żeby wracał już do domu, a ja się już na niego nie gniewam i takie tam rzeczy.
W końcu wszystko było gotowe, a ja usłyszałam klakson naszej kochanej Chevy. Uśmiechnęłam się do siebie, chociaż to wszystko było dla mnie trochę dziwne. Ale cóż nie wybieramy wszystkiego sami. Wyszłam z domu i zamknęłam drzwi, a następnie wsiadłam do Chevy.
(Romeo?)
-Nie będę się bawić w superwoman, bo jestem kotołakiem i to jest lepsze niż super bohater. Poza tym w tedy przy cieniach się nie bawiłam, ochraniałam Cię. No a poza tym nie zapominaj,że jeszcze przed tym jak Cię poznałam wspaniale sobie radziłam tak więc........-uśmiechnęłam się tajemniczo
-Kotek proszę -dodał i westchnął spuszczając wzrok
-Znasz mnie Romeo. Znasz moją naturę i niczego Ci nie obiecuję. Ale w związku z tym,że Cię kocham i ty mnie prosisz to postaram się -wyjaśniłam
-Dziękuję, Katherina-odetchnął z ulgą i mnie przytulił.
-Nie ma za co-szepnęłam i uśmiechnęłam się pod nosem
Przytulaliśmy się tak jeszcze przez dłuższy czas, aż w końcu faktycznie to ja też musiałam lecieć się pakować. Odbiegłam od niego, mówiąc tylko,że spotkamy się u mnie o podanej godzinie. Pobiegłam do siebie i weszłam do domu. Heh jak zwykle nikogo nie było, ale jedzenie w lodówce pokazywało,że Rey tutaj był. Pognałam do swojej sypialni i otworzyłam ją a następnie zaczęłam się szybko pakować. Nie jestem dziewczyną która ma jakieś duże wymagania, ale wzięłam sobie trochę pieniędzy xD. Spakowałam się do niewielkiej torby i jeszcze wzięłam swoją torebkę. A następnie zabrałam kartkę i długopis z biurka i zaczęłam pisać do Rey'a,żeby wracał już do domu, a ja się już na niego nie gniewam i takie tam rzeczy.
W końcu wszystko było gotowe, a ja usłyszałam klakson naszej kochanej Chevy. Uśmiechnęłam się do siebie, chociaż to wszystko było dla mnie trochę dziwne. Ale cóż nie wybieramy wszystkiego sami. Wyszłam z domu i zamknęłam drzwi, a następnie wsiadłam do Chevy.
(Romeo?)
od Romeo - C.D Katheriny
Może to był błąd, ale nie poszedłem za nią.
- Cholera... - Mruknąłem, kiedy wyszła. Coś mi się ta rozmowa nie udała. Ale ja muszę wyjechać. To moja robota, nie mogę tak po prostu z niej zrezygnować. A kotek... nie chciałem jej ciągać ze sobą. Nie mówiąc o tym, co by było gdyby ucierpiała. Przecież jak bym poszedł samotnie, coś mogłoby ją dorwać w motelu. A jeśli ona by ze mną, coś jeszcze gorszego.
Zdjąłem koszulkę i sprawdziłem rany. Nic takiego, były głębokie ale musiały się zagoić. Na przykład po ranach z naszej pierwszej nocy nie ma śladu. Nawet blizny. Urok demona. Zrobiłem jakiś prosty opatrunek by krew nie przemoczyła bluzki, a materiał nie obcierał o ranę i założyłem inną koszulkę. Westchnąłem i dokończyłem czyścić broń.
Gdy tylko skończyłem, otworzyłem bagażnik i zacząłem sprawdzać czy wszystko mam. Naboje zwykłe, srebrne, drewniane i napakowane solą: są. Sól: jest. Zapalniczka: jest. Benzyna: jest. Maczeta: jest. Kilka noży: jest. Kilka pistoletów krótkich: jest. Dwururka: jest. Kilka innych rodzai broni: jest. Colt: jest. Bestiariusz: jest. Fałszywe dokumenty: są. Eh... Wszystko co mi jest potrzebne do pozbywania się tego diabelstwa.
Po zabezpieczeniu bagażnika, by po otwarciu nie okazywała się broń, acz najpierw zwykły, dużo mniejszy niż powinien bagażnik trochę się spakowałem.
- Gdzie wyjeżdżasz? - Zabrzmiał głos niedaleko. Odskoczyłem przerażony.
- Cholera!!!... Castiel, więcej tego nie rób - Zagroziłem, po czym wróciłem do pakowania się - Jadę wykonywać swoją pracę.
- To dobrze. Rozleniwiłeś się.
Rzuciłem mu spojrzenie spode łba, lecz zignorował je. Po chwili odszedł. Tak po prostu. Tego aniołka nikt nie zrozumie. Po kilkunastu minutach, pojawiła się Katherina.
- Możesz jechać ze mną. Ale pod warunkiem, że za żadne skarby nie będziesz się wychylała. Zero zgrywania superwoman jak z tymi zjawami, ok? - Odwróciłem się do niej. Widząc jej minę, dodałem - Proszę.
(Kath?)
- Cholera... - Mruknąłem, kiedy wyszła. Coś mi się ta rozmowa nie udała. Ale ja muszę wyjechać. To moja robota, nie mogę tak po prostu z niej zrezygnować. A kotek... nie chciałem jej ciągać ze sobą. Nie mówiąc o tym, co by było gdyby ucierpiała. Przecież jak bym poszedł samotnie, coś mogłoby ją dorwać w motelu. A jeśli ona by ze mną, coś jeszcze gorszego.
Zdjąłem koszulkę i sprawdziłem rany. Nic takiego, były głębokie ale musiały się zagoić. Na przykład po ranach z naszej pierwszej nocy nie ma śladu. Nawet blizny. Urok demona. Zrobiłem jakiś prosty opatrunek by krew nie przemoczyła bluzki, a materiał nie obcierał o ranę i założyłem inną koszulkę. Westchnąłem i dokończyłem czyścić broń.
Gdy tylko skończyłem, otworzyłem bagażnik i zacząłem sprawdzać czy wszystko mam. Naboje zwykłe, srebrne, drewniane i napakowane solą: są. Sól: jest. Zapalniczka: jest. Benzyna: jest. Maczeta: jest. Kilka noży: jest. Kilka pistoletów krótkich: jest. Dwururka: jest. Kilka innych rodzai broni: jest. Colt: jest. Bestiariusz: jest. Fałszywe dokumenty: są. Eh... Wszystko co mi jest potrzebne do pozbywania się tego diabelstwa.
Po zabezpieczeniu bagażnika, by po otwarciu nie okazywała się broń, acz najpierw zwykły, dużo mniejszy niż powinien bagażnik trochę się spakowałem.
- Gdzie wyjeżdżasz? - Zabrzmiał głos niedaleko. Odskoczyłem przerażony.
- Cholera!!!... Castiel, więcej tego nie rób - Zagroziłem, po czym wróciłem do pakowania się - Jadę wykonywać swoją pracę.
- To dobrze. Rozleniwiłeś się.
Rzuciłem mu spojrzenie spode łba, lecz zignorował je. Po chwili odszedł. Tak po prostu. Tego aniołka nikt nie zrozumie. Po kilkunastu minutach, pojawiła się Katherina.
- Możesz jechać ze mną. Ale pod warunkiem, że za żadne skarby nie będziesz się wychylała. Zero zgrywania superwoman jak z tymi zjawami, ok? - Odwróciłem się do niej. Widząc jej minę, dodałem - Proszę.
(Kath?)
Subskrybuj:
Posty (Atom)