Nie wierzyłem jej, ale przecież nie będę z niej tego wyciągał siłą. Nie chce powiedzieć: dobrze. Odwzajemniłem wiec uśmiech.
- Niedługo - Odpowiedziałem trochę ogólnikowo.
*Na miejscu*
Rozpakowaliśmy się w pokoju. Pokoju... Eh, to był taki wielkości przyczepy domek z łazienką. Uwielbiam te motele.
Wyjąłem z kieszeni dwa dowody osobiste i dwie odznaki FBI. Tak na wszelki wypadek. Wręczyłem Katherine jej dowód i odznakę. Co prawda były fałszywe, ale kto się zorientuje? Przecież nie będą się godzinami gapić na dokumenty. Potem rozsypałem sól pod wszystkimi oknami i drzwiami, dla bezpieczeństwa.
- Po co to robisz? - Spytała, a ja spojrzałem na nią z uśmiechem.
- Żeby duchy się tu nie dostały. Z tego co wiem, sól jest oznaką czystości, a duchy są nieczyste, czy coś w ten deseń. Przepraszam, ale nie było mnie na lekcji "Jak walczyć z potworami: teoria". Większość wyciągnąłem z doświadczenia - "I z tego co pamiętam" dodałem w myślach. Czasem miałem takie prześwity, a dokładniej coś robiłem impulsywnie. Nie raz zdarzyło się, że spotykam się z jakimś stworem po raz pierwszy i wiem jak go zabić. To było... dziwne. Katherina znów odpłynęła myślami. Nie wytrzymałem, z kotłującej się we mnie ciekawości.
- Kotek, mogłabyś powiedzieć co naprawdę Cię gnębi.
(Katherina?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz