wtorek, 16 września 2014

od Romeo - C.D Katheriny

Byłem wściekły. Nie na Katherine, na siebie. Zacisnąłem jedynie szczękę i spróbowałem się uspokoić, ale niezbyt mi się to udało.
Ranię ją. Ranię wszystkich dookoła. Zawsze taki byłem. Utknąłem w bagnie. Cholernym, głębokim bagnie. Mogłem jej powiedzieć prawdę, ale wtedy bylibyśmy szczęśliwą rodzinką, a ja raniłbym ją. Kłócilibyśmy się, polowaliby na nas. Możliwe, że dopadli by nas. Katherina musiałaby patrzeć na moją śmierć... albo gorzej. Nie mówiąc, że nie chcę narażać ani jej, ani dziecka. Kłamiąc, nie naraziłbym ich aż tak. Ale nie przeżyłbym tego. Nie przeżyłbym, gdybym miał codziennie widzieć jej wzrok pełen nienawiści. Nie przeżyłbym, gdybyśmy ciągle się kłócili. Nie mówiąc, że nasze dziecko też by przez to ucierpiało. Zdrowy rozsądek podpowiada mi, żeby stąd uciec. Jak najdalej stąd, zapomnieć. Ale moja miłość do dziecka... nie pozwoliła mi na to.
A jednak jestem egoistą.
Co z tego. 
A może jednak zniknąć? Wypiszę się ze szpitala. Wyjadę daleko stąd.
Nie mogę. Po prostu nie mogę, mimo, że ten demon cały czas wydaje się mówić "dobry wybór". Miała rację. Nie jestem tym, kogo poznała. Być może dlatego, że to nie mnie poznała. Ja jestem tylko dodatkiem. To nie mnie kocha, to nie ja ją uratowałem. Tylko jak jej to powiedzieć? Nie umiem. Muszę zrobić sobie przerwę. Naprawdę. Wszystko to przemyśleć. I zrobię to. Ale nie teraz. Powoli wstałem, mimo, że od razu zakręciło mi się w głowie, a w ustach miałem metaliczny posmak. Jak się okazało, była to krew. Plułem nią jakieś następne dwadzieścia minut, aż w końcu przestał mnie męczyć kaszel, chcąc opróżnić płuca z krwi. Nie wytrzymam w tym szpitalu. Wypiszę się... wypiszę. Za kilka dni.

Minął jeden dzień, dwa, trzy. A Katherina nie przyszła. Leżałem sam, ledwie żyjąc. Kaszel mnie nawiedzał, miałem operację dwa dni temu podczas której się okazało krwawienie wewnętrzne. Mimo niewielkich szans, wybudziłem się a kaszel ustał. I jestem. Jeszcze tu jestem. Tracąc nadzieje, ale jestem.
Muszę stąd wyjść.
Resztę dnia pamiętam jak przez mgłę. Latałem po szpitalu, załatwiłem wypis mimo sprzeciwu personelu i mojego lekarza. Powiedziałem im, że nie chcę spędzić tych ostatnich miesięcy w szpitalu. Wypuścili mnie. Ubrałem się w cywilne ciuchy i załamałem widząc mój wóz. W rozsypce. Będę ją reperował najbliższe kilka miesięcy.
Do domu Katheriny dotarłem na moim motocyklu, mimo, że to były tortury. Nadal ledwie co chodzę. Doszedłem do jej drzwi i zapukałem, opierając się ciężko o framugę. Nie zdradzałem za bardzo tego, w jak okropnym stanie jestem.
Kath otworzyła drzwi.
- Ominął Cię ciekawy widok. Latałem po szpitalu w samej koszulce - zaśmiałem się słabo, podkreślając słowo "samej". No, naprawdę samej. Ok, była to szpitalna więc nie było nic takiego widać, ale to nie zmienia faktu.

(Katherina?)

Od Lilith

-Nie chcę,dzięki.-powiedziałam.-Pójdę umyć i przebrać malucha.. dobrze? A ty odpoczywaj..
-No okej..-mruknął.
Wzięłam z kanapy nosidełko z Chrisem i poszłam do łazienki biorąc przy okazji kilka ubranek.
***
Chris był już przebrany i umyty. Poszłam z nim do kuchni i przygrzałam mu mleko. Podeszłam do siedzącego na kanapie Lucasa.
-Trzeba nakarmić małego.-powiedziałam.

(?)

od Lucas'a

Spojrzałem na nią zdziwiony, ale zaraz skinąłem głową , rozumiejąc o co tak na prawdę jej chodzi. Rozmawialiśmy jeszcze przez dłuższy czas, aż w końcu wsiedliśmy do auta. Lilith usiadła z tyłu z Chrisem i zajmowała się nim, a ja prowadziłem jak zwykle.


* ( 4 godziny później)


Niechętnie i ociężale wysiadłem z auta, razem z Lilith, a zaraz wyjąłem Chris'a. Staliśmy zaraz pod małym , jednopiętrowym domkiem. No tak ,moja kochana przyszywana mama o wszystkim pomyślała. No i dobrze. Weszliśmy do domu, a ja odetchnąłem głęboko , spuszczając wzrok. Na prawdę było mi smutno.
Bałem się w sumie tego wszystkiego, ale nie pokazywałem strachu. Odstawiłem Chris'a na sofę i uśmiechnąłem się zadowolony do Lilith.
-To co kochanie? Chcesz coś zjeść?-zaproponowałem

(?)

od Katheriny - C.D Romeo

Spojrzałam na niego zszokowana. Był zły , że wyciągnęła tą rozmowę. Miał powiedzieć prawdę, więc czemu tak się zachowywał?! Spuściłam wzrok i podniosłam się z krzesła.
-Przepraszasz za to że mnie zraniłeś. A nawet nieświadomie, chodź nie wiem czy na pewno ranisz mnie tak czy siak-mruknęłam
Alec popatrzył na mnie trochę wściekły. Z resztą nie tylko on był wkurzony , bo ja też.
-Miałeś być szczery,a  nie jesteś. Kurcze co się z tobą dzieje?! Znałam Cię innego, a teraz cały czas mnie okłamujesz. Jaki to ma sens?! Taki by mnie tylko ranić i dołować i coraz bardziej zniechęcać do patrzenia na ciebie?!-warknęłam
Popatrzyłam na niego wrogo, ale dopiero teraz dotarło do mnie co tak naprawdę do niego powiedziałam. Zmiękłam trochę, ale nie chciałam........nie mogłam tutaj dużej siedzieć.
-I nasze kłótnie zaczynają się od naszej wzajemnej złości i tego , że teraz Ci nie ufam. A ty mnie okłamujesz. Tak bardzo chciałabym to zmienić, ale.....nie potrafię -westchnęłam i wzruszyłam ramionami
Alec popatrzył na mnie zszokowany, zauważyłam , że chce coś powiedzieć, ale gestem ręki go uciszyłam.
-Nie. Masz rację powinnam iść odpocząć. -odetchnęłam głęboko
Złapałam za klamkę i wyszłam od niego z pokoju. Nawet nie popatrzyłam za nim , tylko szybko wybiegłam ze szpitala i wyszłam na świeże powietrze. Odetchnęłam głęboko, gdy zimny wiatr buchnął mi w twarz. Byłam wkurzona, a jednocześnie załamana, ale z czegoś takiego nie ma sensu płakać. Przecież mogłam się takich spraw spodziewać i to już nie jeden raz. Nie dzwoniłam po Ben'a , bo chwilowo chciałam być sama. Zamiast do domu poszłam do miasta, jakoś się odstresować i pochodzić gdziekolwiek się dało.

(Alec?)

Od Lilith

Kiedy się obudziłam przed sobą zobaczyłam słodko śpiącego Lucasa. Podniosłam się delikatnie i przyjżałam Chrisowi..też słodko spał.
Po chichu wysiadłam z samochodu i rozejrzałam się. Mm..świeże powietrze,jak miło.
Rozkoszując się cudowną pogodą zapomniałam praktycznie o wszystkim. Poczułam czyjeś dłonie na biodrach,odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Lucasa.
-Cześć kochanie..-wymruczał.
-Dzień dobry kocie..-zaśmiałam się i pocałowałam go.
-Widziałaś już kiełki Chrisa?-zapytał.
-Tak,już wczoraj.
-Dzięki że mi mówisz.-mruknął.
-Przepraszam..byłeś zdenerwowany więc wolałam cię nie drażnić..

(?)
P.S Jak nie wiesz co pisato zacznij już że są na miejscu xD


od Lucas'a

Spojrzałem jej w oczy i uśmiechnąłem się do niej delikatnie. Dotknąłem jej dłoni i musnąłem jej miękkie usta.
-Kocham Cię -powiedziałem spokojnie
Skinęła głową i położyła się wygodnie na mnie. Przymknęła oczy i zasnęła delikatnie. Gładziłem ją po włosach i sam w końcu zasnąłem. Jednak zaraz usłyszałem jak Chris cicho zaczyna płakać. Jakimś cudem udało mi się, żeby Lilith się nie obudziła, a ja wziąłem małego na ręce. Chyba był głodny? Dobrze że wszystko potrzebne zabraliśmy ze sobą. Wysiadłem z auta i nakarmiłem małego. Dobrze zrobi nam świeże powietrze, a przynajmniej mi. Lilith na szczęście jeszcze spała. Gdy skończyłem go karmić , zauważyłem że rosną mu kiełki. Jak słodko. Uśmiechnąłem się czule do małego, a potem zacząłem go usypiać. Odetchnąłem głęboko gdy wsadziłem małego do jego nosidełka. Zaraz sam wygodnie ułożyłem się obok Lilith na tylnych siedzeniach i zasnąłem spokojnie. Dobrze było wypocząć tak w połowie drogi.

(?)

PS. Sorki nwm , co pisać XD

od Romeo - C.D Katheriny

Byłem trochę zakłopotany moją niewiedzą. W końcu nigdy się nie interesowałem medycyną, po co mi wiedza o tym, jak się nazywa poszczególny lekarz? Nigdy nie potrzebowałem pomocy żadnego lekarza. Szczególnie ginekologa, co jest chyba oczywiste. Ok, jakoś rozumiem, nie jestem matołem. Ale nadal się w tym plątałem.
To wszystko w ogóle to nie moja bajka, jakby nie moje życie. Ah, tak. Już moje. Będę ojcem, zamiast łażenia po barach będzie kupowanie pieluch dla małego kotka. Wow, normalnie jak przykładna rodzina. Tata transgeniczny mutant goszczący w swoim ciele demona, mama kotołak, wujek walnięty psychopata i do tego małe zmutowane, demoniczne kociątko.
Kiwnąłem głową, z wdzięcznością za zrozumienie. Co poradzę, no? W szkole uczyli mnie jak się posługiwać tysiącem broni a nie nazw jakiś lekarzy.
Hej, skoro ginekolog zajmuje się dolnymi partiami ciała kobiety, to dlaczego tak sobie by nie zostać ginekologiem?... E, może lepiej nie. Co innego sypiać, co innego badać. Poza tym... muszę przestać myśleć o dziewczynach. Jestem ojcem i... no dobra, tylko ojcem. A może "aż" ojcem? Tak. Muszę się postarać być ojcem. Obiecałem sobie, że będę najlepszym tatą na świecie.
Coraz łatwiej mi się rozmawiało i coraz mniej bolało. Kości chyba zaczynają się zrastać. Po kilku minutach ciszy, odezwała się niepewnie.
- Alec, za co wtedy przepraszałeś? Tylko powiedz prawdę.
Skamieniałem. Nie wiedziałem co powiedzieć. Prawdę? Przecież mam nie kłamać. Postanowiłem się skryć, za kolejną maską.
- Nadal mi nie ufasz? - spytałem, szczerząc zęby.
- Alec - upomniała mnie. Westchnąłem, a mój uśmiech znikł. Wbiłem wzrok w kołdrę, myśląc. Nie wiedziałem co powiedzieć.
- Co mam mówić? I tak byś mi nie uwierzyła. - mruknąłem. Po chwili jednak, czując jej spojrzenie na sobie, zmiękłem. - Zraniłem Cię. Przepraszałem za to.
- A to "musiałem"?
Zakotłowałem się w środku, czując po prostu narastającą złość. Nie wiem czym była spowodowana. Po prostu byłem zły.
- Bredziłem - skłamałem. Może było to słychać, może nie, ale dałem wyraźny znak, że to koniec rozmowy o tym. Nie chciałem by ciągnęła ten temat.

(Katherina?)

Od Lilith

-Ja..ja nie wiem...-powiedziałam cicho.
Zdenerwowany wrócił z powrotem do samochodu,posłusznie wróciłam do środka i usiadłam obok Chris'a.
-Kiedy znów się zatrzymamy nie wychodź z samochodu jasne?-warknął próbując odpalić wóz.
-T-tak..-kiwnęłam głową i nieco ją spuściłam.
Staliśmy jakieś piętnaście minut w miejscu.
-No cholera!-krzyknął i znów wysiadł z auta. Podniósł maskę samochodu i zdenerwowany zaczął coś naprawiać.
-Co..co się stało?-zapytałam nieco się wychylając.
-Nic a teraz wracaj do środka.-warknął.
Wróciłam do środka i skuliłam się nieco obserwując co robi Chris.
Wyglądał naprawdę rozkosznie z tymi małymi kiełkami ucałowałam go w policzek i uśmiechnęłam się.
***
Po jakieś godzinie gdy zaczęło się już ściemniać Lucas wsiadł do samochodu i bez słowa odpalił silnik po czym ruszył jednak nasza podróż nie trwała za długo gdyż zatrzymaliśmy się po jakichś dwóch godzinach.
-Czyli zostaniemy tutaj..-westchnął i przesiadł się do tyłu.-Jestem wykończony.
Dotknęłam dłonią rany na jego ramieniu,syknął.
-Nie rób.-powiedział.-Przesuń się trochę.
Bez słowa przesiadłam się do przodu a Lucas położył się na tylnych siedzeniach.
Mały już dawno spał więc nie było jakichś większych problemów.
-Lucas..kto to był..?-zapytałam cicho.
-Nie wiem Lili..-westchnął zamykając oczy.
Przeniosłam się znów do tyłu i ułożyłam na nim delikatnie.
-Ale nie martw się..dotrzemy na miejsce bezproblemowo.
-Mam taką nadzieję..-powiedziałam.
-Przepraszam za te moje dzisiejsze nerwy..-westchnął delikatnie całując mnie w czubek głowy.
-Ja..nie musisz przepraszać..-pocałowałam go delikatnie,oddał pocałunek.-Wszystko rozumiem..-pogłaskałam go delikatnie po policzku.

(?)

od Lucas'a

Byłem podenerwowany z powodu rozmowy z pewną osobą. Zacisnąłem po raz kolejny palce na kierownicy i skupiłem się na drodze. W milczeniu ,ale jednocześnie cały się gotowałem pokonaliśmy następną godzinę drogi. No po prostu jakieś pustkowie, dziwnie tutaj na prawdę było. Zboczyliśmy z trasy? Nie na pewno nie. To musi być ta droga na skróty. No tak to się nie ma co dziwić. Odwróciłem się  w stronę Lilith, gdy usłyszałem coś. Płakała?!
-Lilith?-zapytałem
Dziewczyna podniosła głowę,a  ja wpatrywałem się w nią, tak trochę oszołomiony. No ładnie ona płacze przeze mnie. Eh nie mogę w to uwierzyć.
-Lucas, uważaj!-wydarła się w pewnej chwili
W tej samej chwili odwróciłem głowę i zobaczyłem jak jakieś auto wyjeżdża nam przed maskę samochodu. Szybko i sprawnie wyminąłem tego kogoś, obijając tył o jego maskę i zatrzymałem samochód kawałek dalej. Od razu wysiadłem z auta, tak samo jak Lilith. Wyczułem , że coś jest nie tak i dostrzegłem ,że z drugiego pojazdu wysiada dwóch mężczyzn. Metal zabłysł w słońcu.
-Lilith padnij!-warknąłem
-Co?!-zdziwiła się
Jakimś cudem wywaliłem ją na ziemię, ale sam dostałem w ramię. Lilith wpatrywała się we mnie zdziwiona, leżąc na ziemi. Podniosłem się z niej i ruszyłem szybko na napastników. No nie, a ktoś mnie ostrzegał, że może być taka sytuacja. Szybko znalazłem się przy starszym mężczyźnie i wykręciłem mu rękę, tak że wypadła mu broń. Kopnąłem go w brzuch i zaraz sam strzeliłem mu z broni w głowę. Drugi tym razem młodszy cały czas się wahał czy strzelić. To był jego błąd i szybko znalazłem się przy nim dusząc go. Podniosłem go , a mężczyzna zaczął się powoli dusić. Zaraz skręciłem mu kark , a jego ciało upadło bezwładnie na ziemię. Odwróciłem się wkurzony w stronę Lilith.
-Jak powiedziałem padnij. Czemu tego nie zrobiłaś?! Mogłaś dostać!-warknąłem

(?)

od Katheriny - C.D Romeo

Spojrzałam na niego trochę zdziwiona, tym zachowaniem. Sama nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć na to czy też co o tym myśleć. Tak dobrze mi się leżało, gdy Alec gładził moją głowę. No szok! Jeszcze 4 miesiące temu bym najchętniej urwała mu łeb. A teraz?! Już nie wiem co robić. Ale nic. Grunt to wszystko na spokojnie zrobić i wyjaśnić jak się uda.
-Tak, ale jak na razie jeszcze z tobą zostanę -odetchnęłam głęboko
-Katherina.. a można wiedzieć kiedy pójdziesz do.. do-zaczął się jąkać
Uniosłam brew zdziwiona, jego nie wiedzą i zastanawiałam się w sumie sama o co może mu chodzić. Ale biorąc pod uwagę to, że jestem w ciąży to może mu chodzić o lekarza u którego będę badać ciążę.
-Ginekologa?-zapytałam
-Dokładnie-przyznał z ulgą.
Czyli faktycznie o to mu chodziło. No matko tak na serio nie zastanawiałam się tak nad tym. Odwróciłam na chwilę od niego głowę i spojrzałam na szybę, za która kręciło się strasznie dużo lekarzy i w ogóle innych lekarzy.
-Na pewno muszę zadzwonić do swojego starego znajomego. Jest lekarzem. Zna dosłownie wszystkie dziedziny-zaśmiałam się
-Jak to?! To ile on ma lat?-zapytał zdziwiony
-Nadnaturalna istota? Z tego co wiem ma..........hm ok. 100 lat? Przynajmniej tak słyszałam, bo na żywe oczy go nie widziałam. Często przez telefon z nim rozmawiałam, ale na inne tematy. Jedna dziewczyna mi go , że tak powiem poleciła no i tak. -mruknęłam
Alec patrzył na mnie trochę niezrozumiale. Może układał sobie wszystko w głowie co powiedziałam. No może trochę niezrozumiale mu to wyjaśniłam. Tak szczątkowo i w skrócie. To nie jest najlepsze tłumaczenie.
-No, ale najpewniej za miesiąc może do niego pójdę -dodałam niepewnie

(Alec?)

od Romeo - C.D Katheriny

Obserwowałem ją, jednocześnie nie mogąc się pozbyć ciągłych myśli o tym szpitalu. Bardzo, bardzo chciałem już stąd iść, ale najpierw muszę mieć choć możliwość chodzenia. To mi przypominało rzeczy, których pamiętać nie chciałem. Miałem wrażenie, że zaraz wejdzie tu parę osób, napakują mnie masą tabletek albo jakimiś zastrzykami, "dla mojego dobra".
Uśmiechnąłem się delikatnie, gładząc ją po głowie. Mogłem ją dotknąć. Mogłem z nią rozmawiać. Mogłem się śmiać i mogłem ją przytulać. Eh, chyba jednak się cieszę z tego wypadku. Tak bardzo ją kocham. Ciekawe, co ona o tym myśli. Najpierw mówiłem, że kłamałem, że jest dla mnie nikim, a teraz rozmawiam z nią w szpitalu. Albo Kath jest podstępną żmiją, albo po prostu już nie wie, co o tym myśleć. No, ja też. Spojrzałem na nią. Ona będzie mieć przechlapane. Z tego co wiem (głównie z Manticore czy opowieści (co wcale nie znaczy, że tak bardzo chciałem je słuchać, to im się buzia zamknąć nie chciała) matek, znajomych czy coś) to w piątym miesiącu raczej dziecko kopać nie powinno, co najwyżej czuć ruchy.... No, ale nie zapominajmy czym ten mały potworek jest. Hm.. A mnie nadal interesowało, czy będę miał córkę czy syna. Ok, chyba urwę się z szpitala, jakby Katherina miała iść do... do kogo się idzie? Jestem już prawie siedem lat na wolności, a nadal nie łapię nazw lekarzy. Wiem tylko, że chirurg jest od operacji, bo doktorek który mnie bada jest chirurgiem.
- To dobrze - wyszeptałem. Spojrzała na mnie, lekko zdziwiona moim zachowaniem - Powinnaś wypocząć. No wiesz, tak jak mówiłaś, nie możesz ciągle siedzieć w szpitalu, ze mną. Szczególnie ze względu na dziecko. A o mnie się nie martw. To nie ja tutaj spodziewam się małego kociaka - zaśmiałem się. Nie chciałem żeby szła, ale nie jestem egoistą. Musi odpocząć.


(Katherina/)

od Katheriny - C.D Romeo

Słuchałam w milczeniu , jak opowiada o tym jak był w śpiączce. Bardziej raczej był duszkiem niż spał cały czas i widział ciemność.Czyli on słyszał  wszystko i widział wszystko?! No tego to się nie spodziewałam. Siedziałam i wsłuchiwałam się w jego historyjki i to co przeżył, gdy był hm....... na wpół martwy?
Odetchnęłam głęboko i położyłam głowę na jego łóżku. Poczułam , jak Alec kładzie swoją rękę na niej i gładzi mnie delikatnie po włosach. Przymknęłam na chwilę oczy. Eh, nie wyspałam się znowu dzisiejszej nocy. Usłyszałam jak Alec, nabiera powietrza, by coś powiedzieć.
-Nie wyspałam się dzisiaj, po prostu martwiłam się o ciebie. A czy wszystko w porządku, to tak wszystko jest okej-westchnęłam
Alec spojrzał na mnie zdziwiony tym całym obrotem spraw, a ja tylko wzruszyłam delikatnie ramionami. Byłam tym wszystkim już wykończona, teraz to praktycznie codziennie przesiaduję w tym szpitalu od miesiąca. A gdy wracam do domu chodzę spać. Czasem skoczę na zakupy no bo cóż. Ale teraz strasznie mało jadłam, śniadanie , kolacja wszystko takie ubogie no i ostatnio miałam silne zapotrzebowanie na krew. Polowałam tydzień temu, ale głód w ogóle nie usta. Eh co się ze mną dzieje?! Dobrze, że przynajmniej umiem nad tym panować. Od kąt zaczął się 5 miesiąc, mały strasznie zaczął się wiercić i kopać. Ja się zastanawiam, jak te zwykłe kobiety wytrzymywały mając w brzuchu transgenicznych Demonów, czy coś. A co dopiero takie dziecko, moje i Alec'a. Gdy kopał , wydawało mi się jakby ktoś rozsadzał mi brzuch. No wiadome dziecko będzie silniejsze od nas na 100%. Teraz to serio się zastanawiam, jak te kobiety to wytrzymywały, skoro ja czuję taki ból, a jestem kotołakiem.
-A jak się ma dziecko-usłyszałam zachrypnięty głos Alec'a.
-Dobrze-odetchnęłam głęboko-Prócz ciągłego wiercenia się i sprawiania przy tym mamusi, ból, to jednak dobrze- uśmiechnęłam się trochę tymi swoimi słowami rozbawiona.

(Alec?)