wtorek, 11 listopada 2014

Powitajmy gorąco...

Max! Wreszcie ktoś się skusił na adopcję siostrzyczki Bena i Alec'a. W każdym razie cieszmy się i przyjmijmy ją miło.

od Beatrize - C.D Damona

Taka reakcja była oczywista i do bólu przewidywalna. Choć demonów po tym świecie sporo stąpa, to anioły cicho siedzą w Edenie, od czasu do czasu jedynie schodząc do ludzi, a przynajmniej tak było kiedyś. Teraz wszystko się pokomplikowało, to takie smutne. Mocne szarpnięcie sprawiło, że wpadła na niego swym całym wątłym ciałkiem. Zawstydziła się i odsunęła, nie przywykła do takich sytuacji. Zaraz jednak coś innego przykuło uwagę Beatrize, a mianowicie niebo. Zachmurzyło się, a odgłosy dochodzące z daleka świadczyły o nadchodzącej burzy. Uwielbiała ten z pozoru niszczycielski żywioł, zatracając się w lecących z nieba kroplach.
Bóg jest w kroplach deszczu.
Czuła jego niepokój i to sprowadziło na ziemię umysł anielicy. Piorun uderzył sto metrów od nich. Złapała go delikatnie i zaczęła prowadzić w stronę cichego miasta. Ludzie już dawno grzali się w swych domach, chcąc przeczekać bezpiecznie burzę.
- Gdzie idziesz? - spytał niski głos, jednak ona dalej szła, nie zwracając na nie zbytniej uwagi. Wystarczyło kilka chwil, by stanęli przed niezbyt wysoką kamienicą. Powoli weszli na trzecie piętro, po czym kobieta wzięła w rękę kij z haczykiem, zaczepiła o uchwyt i pociągnęła, ponownie odstawiając kij. Składane schody w postaci zmodyfikowanej drabiny opadły na ziemię. Wdrapała się na górę, do swojego mieszkania na poddaszu. Ściany z czerwonej, gołej i w niektórych miejscach skruszonej cegły wydawały się krzyczeć o zapomnieniu tego miejsca przez świat, jednak przeczył temu materac pod ścianą i biurko ubarwione kredkami, farbami, drewnem, figurkami i nożem do strugania. Pod ścianą stała również szafka z ubraniami.
- Rozgość się.... Możesz tutaj przeczekać burzę.

(Damon?)

od Romeo - C.D Katheriny (event)

- Znów zrzucasz na mnie. To moja wina? Mam Cię błagać o przebaczenie, bo jestem demonem? Taka moja natura. Tak długo zajęło Ci zrozumienie, że należę do rasy pasożytniczej? - wygarnął. On nie miał maski, chyba, że liczyć tą na duszy. Zszedł z fotela i zbliżył się do niej. Biło od niego czystą nienawiścią, która miała zamaskować prawdziwe uczucia. On w przeciwieństwie do Katheriny nie był miękki. Uśmiechnął się ponuro. - Wchodzę w ciała innych ludzi i w nich żyje. Dobrze o tym wiedziałaś, więc nie zganiaj na mnie. To jest kwestia primo, teraz secundo: nie obchodzi mnie ten dzieciak, ponieważ nie jest mój. Spójrz prawdzie w oczy, wtedy kiedy To się wydarzyło, mnie jak gdyby nie było. Alec nie miał moich mocy, jego krew jak i też... inne płyny nie miały ŻADNEJ domieszki demonicznej. Cierpisz i okazujesz to na każdym kroku, gdy się spotykamy, ciągle mówiąc jaka ty jesteś biedna, pokrzywdzona, wymuszasz zupełnie niezasłużone współczucie. Ale wiesz co? Mnie to nie obchodzi. Nie obchodzisz mnie ty, chce już tylko zapomnieć, zepchnąć każde wspomnienie z tobą związane w czeluści umysłu, zagłuszyć je. Owszem, myślę czasem o tobie, ale mogę Ci przysiąc, że tylko w najgorszych koszmarach. Zapłonąłem miłością i się sparzyłem, koniec gatki, nie robię z siebie ofiary, to się zdarza najlepszym. Pożegnaliśmy się, ale ty nadal wtrącasz się w MOJE życie. Czy tak trudno Ci zrozumieć, że nie ma już w nim miejsca dla ciebie? - wyrzucił z siebie, wściekły.

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Juliette/ Romeo (event)

Wbiłam wzrok w Romea, poniekąd ciesząc się że go widzę. Jednak zaraz zawędrowałam na kobietę, która mu towarzyszyła. Miałam mieszane uczucia. Z jednej strony chciałam ukręcić im kark, a z drugiej było mi trochę obojga żal. Widziałam ból w oczach tej dziewczyny.Romeo każdą potrafił zagarnąć dla siebie. Wzbudzał nadzieję, ale jednak nie było to prawdą. Dalej myślał o mnie tak samo jak ja o nim. Tyle że wolał mnie już nie znać. Szkoda. W zastanowieniu skierowałam wzrok na Alec'a ,który zbytnio nie chciał się w to plątać. Oczywiście nie miałam mu tego za złe. Po części to jego sprawa........ale przecież to nie on sypiał z Romeem i tak dalej. Głupio by trochę to wyjaśniać , nawet bardzo.
-Możesz-powiedziałam cicho, nie odwracając się nawet w stronę Alec'a.
Usłyszałam , że trochę się zdziwił po przez jego głęboki wdech. W tej samej chwili Juliette szarpnęła jeszcze raz ręką, dając do zrozumienia mężczyźnie, że chce wyjść. Romeo ją wreszcie puścił. Nigdy nikogo nie trzymał siłą, jeśli ta osoba nie chciała. Pamiętam to ze starych czasów. W tej samej chwili Alec szybko się ruszył i tym razem to on złapał Juliette za nadgarstek i wyciągnął ją z pokoju. Może to i lepiej. Wampir i kotołak.........zbliżone rasy. Mogłam się jednak tylko domyślać co przeżywała. Odprowadziłam ich wzrokiem, nie będąc nawet wściekłą na Alec'a , że tak postąpił. Odetchnęłam głęboko, gdy zamknęli za sobą drzwi, a on zaprowadził ją trochę dalej. Odwróciłam się w stronę Romea. Nadal siedział , wpatrując się we mnie z gniewem.
-Zrobiłeś jej nadzieję. Szkoda, że się spotkaliśmy. Poznała prawdę, że jednak nadal o mnie nie zapomniałeś-mruknęłam.-Albo może to i lepiej. Wie, że nie ma u ciebie szans.
-To ty dawałaś mi nadzieję. A potem bezczelnie zdradziłaś!-warknął
Starałam się zachowywać spokojnie. Może i poniekąd bolały mnie jego słowa, ale dobrze potrafiłam grać. Pozostawałam niewzruszona. Stałam wpatrując się w niego i pokiwałam przecząco głową.
-Dobrze, wiesz że by do tego nie do doszło, gdyby nie.............. twój wybryk ze zmianą ciał. Za dobrze Cię  znam Romeo. Nie chcesz mnie widzieć, a jednak ciągle o mnie myślisz. -syknęłam - Znów Ci powtarzam, że mi również nie było miło z tego powodu iż dowiedziałam się , że mój ukochany..............jednak jest inną osobą. To przez ciebie teraz darzę uczuciem was obu. To przez ciebie, moje życie stało się o wiele gorsze niż przedtem! A ty ciągle obwiniasz tylko i wyłącznie mnie! -krzyknęłam
Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam mu w oczy, pełna gniewu. Nienawiść połączona z rozdzieloną miłością. To nie było dość dobre połączenie. Nigdy tak nie miałam. Niestety los chciał, że mnie coś takiego spotkało.
-Może i to poniekąd przez ciebie zaszłam w ciążę. Przez to wszystko co się wydarzyło, musiałam oddać własną córkę by ją chronić, która strasznie przypomina mi was obu! Całe moje życie to problem. Spowodowałam go oczywiście sama, ale to jeszcze bardziej się pogmatwało, gdy ty się pojawiłeś. Potem oczywiście zamiana ról i tak dalej! Odsunąłeś się, obarczając winą tylko mnie. A sam nie pomyślałeś o tym, że ty też jesteś winny, temu wszystkiemu.-dodałam poważnie
Zacisnęłam szczękę , oraz pięści. Dobrze, że miałam na sobie maskę. Odwróciłam od niego poirytowana wzrok. Czy wszyscy faceci muszą być tacy sami? Znaczy nie wszyscy są, ale jednak zawsze coś zwalają na kobiety. To w ogóle sprawiedliwe?! No właśnie , Nie.

(Romeo?)