niedziela, 7 września 2014

od Ben'a - C.D Katheriny

Obserwowałem ją pilnie, miała bowiem dosyć poważną tą ranę. Za dużo się ruszała po oberwaniu i te "mini kołki" poharatały jej wnętrzności. A teraz uparcie chciała wstać. Pozwoliłem jej na to, nie jestem przecież jej niańką.
- Nie sądziłam, że Max i Joshua coś dadzą - mruknęła, ale była wyraźnie szczęśliwa z tego powodu. Spojrzałem na misia, leżącego na łóżku. Gdyby wiedziała od kogo był, pewnie by wywaliła go przez okno. Lub źgnęła nożem w brzuch, tak jak mnie próbowała. Białemu misiowi by się oberwało. Spojrzałem na Katherinę i zastanowiłem się co powiedzieć.
- Ale dali. I chyba wiedzą o... wydarzeniu sprzed miesiąca. A przynajmniej Max wie - rzekłem ostrożnie i obserwowałem jej reakcję.
- Mówiłeś jej? - spytała.
- Nie - zaprzeczyłem szybko. Katherina pokiwała głową, widocznie rozumiejąc aluzję. W prost nie powiem "Alec mówił" bo to by dziwnie brzmiało. Eh. Naprawdę staję się taką niańką. Weź się w garść, Ben, idioto.  - Dobrze się czujesz? - zapytałem jeszcze. Pokiwała głową - Eh, ja muszę już iść. Możliwe, że Max wpadnie, nie miej jej tego za złe. Jest po prostu opiekuńcza - powiedziałem i porwałem jedną czekoladkę, którą natychmiast wsadziłem do ust i zjadłem.
Eh, uwielbiam słodkie rzeczy.
Kath spiorunowała mnie wzrokiem, a ja jakby nigdy nic wyszedłem. Założyłem kurtkę na ramiona, zakryłem kod kreskowy i wsiadłem do samochodu.

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Ben'a

Podniosłam się i złapałam za głowę, która okropnie bolała. Odwróciłam się i spojrzałam na stolik.
-Lekko. To mogło mnie zabić!-zaśmiałam się
Popatrzyłam na prezenty. No faktycznie dużo tego było, ale miło z ich strony. Nie sądziłam, że Max i Joshua coś dadzą. Wzięłam do ręki , obrazek ,który namalował Joshua i uśmiechnęłam się pogodnie. Przejrzałam wszystkie prezenty. Nawet był od Rey'a z przeprosinami. Odetchnęłam głęboko i jęknęłam cicho z bólu. Otworzyłam pudełko od mojego przyszywanego brata, który chciał mnie ukatrupić. W pudełku był jakiś skrawek papieru, a zaraz pod nim znowu jakiś mały kuferek. Sięgnęłam kuferek i otworzyłam go. Był w nim stary pierścień(klik). A zaraz obok była jeszcze wsadzona jakaś koperta, na której było napisane "Znalazłem to u ciebie w twoim prawdziwym domu". Może dla tego tak długo go nie było? Bo był  w Bługarii czy coś? Przeczytałam list i odłożyłam wszystko, ale pierścionka na razie nie zakładałam. Obrazek od Joshua postawiłam zaraz na stoliku nocnym. Zaśmiałam się widząc, czekoladki od Max.
-No na prawdę jak miło-mruknęłam
Gdy wzięłam do ręki pudełko czekoladek od Max, na podłogę zleciał jakiś misiek. Chciałam po niego wstać, jednak Ben mnie wyprzedził i podał mi go.
-A to od kogo?-zapytałam zaciekawiona, no bo wszyscy podpisali swoje prezenty, a ten nie był.
-Nie wiem, znalazłem go pod twoim domem-wzruszył ramionami
-Aha- skinęłam niepewnie
Odłożyłam czekoladki ,a pluszaka położyłam zaraz obok siebie.
-Gdzie Vanessa i Miranda?-zapytałam
-Przyjdą niedługo. Wiesz zmienialiśmy się , czuwając przy tobie-wyjaśnił
-Ile spałam?-dopytywałam się dalej.
-Błagam, nie jestem księgą wiedzy. Ale spałaś około 25 godzin-dodał rozbawiony
Skinęłam głową i zastanawiałam się, jak mogłam dać się tak poturbować Rey'owi. Może dla tego, że mu ufałam i nie chciałam z nim walczyć. Po prostu nie miałam siły by zrobić mu krzywdę. No tak byłam jeszcze ubrana, dziewczyny o to zadbały. Aja chciałam wyjść z tego pokoju. Ściągnęłam z siebie kołdrę i usiadłam na łóżku. Podniosłam się z niego chociaż trochę z trudnością.
-A ty dokąd się wybierasz?-zareagował szybko Ben
-No weź, "tatulku" nie spędzę w tym pokoju wieczności-zaśmiałam się

(Ben?)

od Ben'a - C.D Katheriny

W sumie, wszystko działo się za szybko. Wracałem do motelu, bo na razie tylko on mi pozostał chyba że chciałem spać na ulicy. Wtedy na mnie dosłownie wpadła pewna osoba i powiedziała, że Katherina ma kłopoty. Przez chwilę chciałem to po prostu zignorować, ale poszedłem. Zobaczyłem zamieszanie i faceta, próbującego ukatrupić Kath. Z łatwością zrzuciłem go z schodów, poleciał w dół koziołkując. Te dwie dziewczyny podbiegły do Katheriny, a ja spojrzałem na napastnika. Wstał ociężale. Hmm, może być godnym przeciwnikiem. Zaatakował sztyletem który cudem został w jego dłoni, jednak nie na długo. Kopnąłem w jego dłoń, a on zaskoczony puścił broń. I znów kopnąłem go, tym razem w żebra. Dalsza walka była zdecydowanie zbyt krótka i chaotyczna. Widać nie uszanował sztuki, jaką jest właśnie starcie. Cóż, widać było, że nie umie zbyt walczyć. Nie miał najmniejszych szans i padł po kilku sekundach ponownie. Kopnąłem go jeszcze w żebra, a ten przewrócił się bezsilnie na plecy. Co za słabeusz. Nawet byle dziecko by go pokonało.
Eh, bez urazy dla Kath.
- Nie zabijaj go - powiedziała jedna z obcych dziewczyn. Spojrzałem na nie rozdrażniony tym, ale zaraz normalnie stanąłem, nie w "pozycji bojowej". Podszedłem do Katheriny i zacząłem oglądać jej obrażenia. Uh, nieźle jej się oberwało.

*Dzień później*
Przespała około dwadzieścia pięć godzin, ale w końcu otworzyła oczy. Leżała w swoim łóżku. Nie byłem przy niej oczywiście cały czas, jedynie łącznie około trzech godzin, ale najwidoczniej natrafiłem na jej pobudkę. Na stoliku było pudełko czekoladek, na którym było napisane "Od Max", obrazek z podpisem "Dla ciebie, Joshua" jakieś pudełko z napisem "Od Rey'a: przepraszam" i pluszowy, niepodpisany misiek. Oczywiście nie zamierzałem powiedzieć od kogo, bo nie chciałem jej jakoś stresować, poza tym obiecałem milczeć. Był od Alec'a, którego spotkałem całkiem niedawno. Kazał mi go jej przekazać i powiedzieć, że nie wiem od kogo jest. Eh.
Kath otworzyła oczy.
- Patrz, lekko oberwałaś i spójrz ile masz prezentów - zaśmiałem się.

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Ben'a

Zaśmiałam się , słysząc jego słowa i skinęłam głową. Odetchnęłam głęboko i ponownie napiłam się drinka. W tej samej chwili poczułam się jakoś dziwnie. Przeszedł mnie nie miły dreszcz. Coś było nie tak, ale nie tutaj u mnie w domu chyba coś się działo. Spojrzałam na Ben'a i uśmiechnęłam się
-Ty wiesz ja muszę już chyba iść.-powiedziałam szybko
-Do kąt ?-zdziwił się
-Zapomniałam, że coś zostawiłam w domu-wyjaśniłam. -Do zobaczenia.
Wypiłam całego drinka i wyszłam z baru. Szybkim krokiem zaczęłam wracać się do domu. Gdy byłam już od niego kilometr ktoś mnie złapał za rękę i przytulił do siebie.
-Katherina!-usłyszałam znajomy głos
W końcu osoba mnie puściła, a ja poznałam Vanessę. Ale tuż obok niej stała jakaś inna dziewczyna
-Vannesa! -ucieszyłam się- A to?
-Miranda , czarownica. Uczę ją trochę. Ale zastanawiałam się co tam u ciebie. Może też jej trochę pomożesz?-zaproponowała
-Jasne , chodźcie-uśmiechnęłam się
Już po sekundzie byłyśmy pod moim domem. Przystanęłam przed nim ,ale wyczułam coś niepokojącego.
-Poczekajcie tutaj. Ale jak coś ....... lećcie , po kogoś znajomego. Vanessa wiesz o kogo chodzi. Znaczy o brata tego pewnego kogoś, albo po mutanty-mruknęłam
Weszłam powoli do domu, ale zostawiłam otwarte drzwi. Podeszłam do salonu i zobaczyłam Rey'a!. Stanęłam zdziwiona, bo się nie odzywał, a teraz miał wyraz twarzy seryjnego mordercy i bawił się nożami.
-Rey-powiedziałam cicho
-Katherina........... Ty wiesz, na prawdę nie miło jest mi Cię widzieć -zaczął. -Kerry.......nie żyje. A wiesz czemu?! Przez ciebie! Nie mogę zapanować nad tym , to silniejsze ode mnie-zaśmiał się złowrogo
-Rey, przykro mi z powodu Kerry. Ale o co chodzi?-zapytałam niepewnie
-O co chodzi? Ty wysłałaś Kerry do mnie. A ja........... ją zabiłem. Tak ubolewasz nad tym, że straciłaś wszystkich. Może pora byś sama do nich dołączyła-wywnioskował
Odsunęłam się przestraszona jego zachowaniem. Nigdy taki nie był. Znaczy opowiadał, że nie panował nad sobą dawno temu, ,ale teraz?! Chciałam wybiec z domu, ale jakimś cudem znalazł się przede mną. Zatrzasnął drzwi, a ja poczułam ból blisko serca.
-Ups, nie trafiło tam gdzie miało-zaśmiał się- Ale zawsze można to poprawić.
Nie wiem co było na tym kołku czy czymś, jakiś guzik? Poczułam jakby tysiące małych szpilek wbijało się w moje wnętrzności.  Próbowałam krzyknąć, jednak wydałam z siebie tylko jęk bólu. Odepchnęłam go od siebie, uderzając szklaną donicą i zaczęłam wyciągać to coś ze swojego ciała. Gdy już to wyciągnęłam zauważyłam na końcówce tej broni? Iż są tam przyczepione małe kołeczki, paru nie było. Musiały zostać w moim ciele. Odsunęłam się widząc, jak Rey dźwignął się na równe nogi i wyciągnął sztylet. Cudem uniknęłam sztyletu, który przeciął powietrze nad moją głową. Stęknęłam czując przy każdym gwałtownym ruchu ból. Unikałam kolejnych sztyletów, cofając się do schodów na górę. Jednak upadłam na ostatnim szczeblu ,a Rey stanął nade mną ze sztyletem w ręce. W tej samej chwili jakaś kula trafiła go w ramię, a on upuścił sztylet.
-Zostaw ją!-usłyszałam głos Mirandy
Złapałam za sztylet, gdy Rey odwrócił się do dziewczyn i wbiłam mu sztylet w ramię. On syknął zdenerwowany i sam go wyciągnął, chcąc znów go we mnie wbić. W tej samej chwili ktoś zrzucił go ze schodów. Postać była rozmazana, ale jednak w tej postaci poznałam Ben'a i zaraz straciłam przytomność.

(Ben?)

PS. XD nie wiem co mnie naszło, żeby coś takiego napisać. A jak nie masz pomysłu, to Miranda może ją ocalić. Dziwna jestem :p

od Ben'a - C.D Katheriny

Nie byłem skruszony czy też jakoś nie było mi przykro. To jakoś nie współgrało z moim charakterem, który nie był aż tak potulny.
"Przecież nic się takiego się nie dzieje". Oczywiście, że nic się nie działo. Szczególnie takiego. Jeśli pominąć to, że jestem identyczny z wyglądu jak jej były, to nienawidzę być dotykanym i to jest dla mnie główna przeszkoda. Poza tym, ona mi się nie podoba. Eh, nie podoba mi się żadna dziewczyna. Ani chłopak, tak chciałbym dodać. Nawet sobie nie wyobrażam, jakby miało coś takiego się dziać. No jasne, że sobie nie wyobrażam. Nie jestem Alec'em.
Spojrzałem na nią, słysząc jej ostatnie słowa. Potem przeniosłem wzrok na zimną szklankę i jeszcze raz na Katherine.
- Lepszym rozwiązaniem byłoby oblanie się, ale nie chcę marnować alkoholu - powiedziałem, wzruszając ramionami. Owszem, było mi potwornie gorąco, szczególnie w policzki przez tego rumieńca, który już znikał. W duszy modliłem się (no, nie dosłownie), żeby tylko ona nie rzuciła czegoś... co by spowodowało powrót tego buraka na twarzy.

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Ben'a

Spojrzałam na niego rozbawiona i pokiwałam przecząco głową. No proszę teraz to się trochę zaczyna otwierać , jak miło.
-Nie miałabym , takich skojarzeń gdyby nie  .....-zaczęłam z uśmiechem , ale gdy zaczęłam wypowiadać ostatnie słowa, zrzedła mi mina. Chciałam dokończyć jednak nic nie przechodziło mi przez gardło. Spuściłam delikatnie wzrok i wbiłam go w szklankę, przypominając sobie przed ostatnie słowa Alec'a. Złapałam za szklankę i upiłam łyka. Dobra , daj spokój Katherina. Jesteś twarda, przed sekundą śmiałaś się z Ben'em rób to dalej. On jako jedyny chwilowo potrafi Cię rozweselić.
-Katherino...... prze-przepraszam-wydukał zakłopotany
Podniosłam wzrok i gdy na niego spojrzałam uśmiechnęłam się zadowolona.
-Nie. Nie przepraszaj. To nie twoja wina -zaśmiałam się -Ja chcę się uwolnić od zadręczania się  na jego temat. Jak widać ,pomagasz mi w tym.
Ben przyglądał mi się uważnie, nie wiem czy się zastanawiał, czy było mu trochę przykro, że przypomniał mi o tym całym zajściu miesiąc temu.
- Ale na pewno wszystko w porządku?-zapytał niepewnie
-Tak! Na pewno. I nie bądź taki zakłopotany no. Przecież nic się takiego nie dzieje-dodałam z uśmiechem.
No pewnie, że nic się takiego nie działo. Ale nadal siedziałam trochę odsunięta od niego. To jego zachowanie, które pojawia się gdy ktoś go dotknie. Ostatnim razem ja to zrobiłam.Przytuliłam go. Ale obiecałam, że już więcej tego nie zrobię. Nie zrobię, bo uszanowałam jego prośbę. Patrzyłam Ben'owi w oczy i cały czas jeszcze widziałam jego rumieńce.
-Ty weź, pewnie jest Ci gorąco, szklankę zimną sobie tam przyłóż -zaśmiałam się upijając łyka swojego drinka.

(Ben?)

od Ben'a - C.D Katheriny

No proszę, zachowywałem się jak zakochana czternastolatka. Nic nie poradzę, że ona mnie skutecznie skrępowała i cały czas mnie dobija swym śmiałym zachowaniem. To było naprawdę dziwne, ale przynajmniej się nie domyśliła czemu tak jest. Bo to już naprawdę byłoby niezręczne. A jestem mężczyzną, który teraz cały czas się rumieni. Ludzie, mam dwadzieścia sześć lat! Spojrzałem na nią, a dokładnie w jej oczy. Zawsze patrzyłem się w oczy. Hah, kolejna różnica pomiędzy mną a Alec'em. Starałem się jakoś pozbyć tego rumieńca, ale moje próby poszły na nic. Upiłem kolejnego łyka, cały czas na nią patrząc. Tak, gapienie się było bardzo w moim stylu.
Uśmiechnąłem się ponownie. Eh.
- Wielka sensacja, lekko się zarumieniłem.
- Lekko?
- Ok. Jestem burakiem cukrowym, ale to Twoja winna - rzuciłem, zrzucając na nią winę. Głupi rumieniec przynajmniej ją rozśmieszył.
- Moja winna? Czemu? - zaśmiała się.
- Twoja - powiedziałem pewnie. - To ty masz głupie skojarzenia - parsknąłem, upijając kolejny łyk. Proszę, mimo, alkohol mnie trochę ośmielił.

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Ben'a

Wpatrywałam się w niego naprawdę rozbawiona. To chyba był najlepszy dzień od miesiąca jaki miałam. Dużo śmiechu i jeszcze coś czego nigdy nie widziałam. Rumieniący się Ben. No, no patrząc na jego charakter taki widok zdarza się na prawdę rzadko.
-Dobra nie mów, skoro nie chcesz-zaśmiałam się
Ben skinął jedynie głową, ale nadal się na mnie nie patrzył. No matko ludzie. Nie może normalnie na mnie spojrzeć bez rumienienia się. Rozumiem, że dziewczyna, ale mężczyzna? To jest już na prawdę dziwne......no może bardziej śmieszne. No w sumie to tak jakoś dziwnie było. Ben był skrępowany, a ja uśmiechałam się cały czas lub śmiałam. No takiego, obrotu akcji to ja wcale, a wcale się nie spodziewałam.
-Ej....... Ben-uśmiechnęłam się w jego stronę
Mężczyzna niepewnie popatrzył na mnie, jednak zaraz z powrotem odwrócił wzrok. Starałam się nie roześmiać jeszcze bardziej ze względu na jego zachowanie.
-Burak cukrowy się robisz, jak to ująłeś -dodałam zadowolona
-Katherina-mruknął trochę zakłopotany.
-No czekaj, dotykać Cię nie mogę bo jesteś na to zły. Ale przy mnie rumienić to się rumienisz, czego pewnie nigdy nie było? Mam rację?-zapytałam z uśmiechem
Ben ponownie zaczął bawić się szklanką,ale jeszcze przed tym upił kolejnego łyka drinka. No tak to była odpowiedź moja. A brzmiała ona tak "Tak. Masz rację". No pięknie, tylko dziwne, że sama w myślach musiałam sobie to mówić. Ale nie ważne. Zawołałam ponownie kelnera ,który dosypał nam kostek lodu i dolał znów alkoholu.
-No weź. Cały czas odwracaj ode mnie wzrok, dla tego że się rumienisz. To przecież nic takiego strasznego-uśmiechnęłam się ciepło. No matko, tego ciepłego uśmiechu nie było widać na mojej twarzy od miesiąca. Chyba faktycznie znów coś się zmienia......

(Ben?)

od Ben'a - C.D Katheriny

No proszę, wystarczyło parę słów wcześniejszych bym się rumienił przez kolejne kilka minut. Gdy usłyszałem jej słowa, uśmiechnąłem się lekko. Nadal czułem potworne ciepło na policzkach, które niewątpliwie wywoływał rumieniec, powstały z zakłopotania. Miałem wrażenie, że zaraz spłonę. Ben, opanuj się. To kilka nie bezpośrednich słów, które wywołały u niej skojarzenia, dzieciaku. Byłem na siebie zły, za to, ale nic nie poradzę, to nie ode mnie zależało.
- Nie onieśmielasz mnie - zaprzeczyłem, popijając drinka. Nie przejmowałem się alkoholem, byłem w końcu w pewnym sensie uodporniony na całkiem dużą ilość. Nadal się rumienię. Co ze mną nie tak? - Po prostu.. eh... nie ważne.
- Ben? - spytała, nadal się śmiejąc.
- Przecież wiesz - mruknąłem. - Możemy porozmawiać o czymś innym, zanim stanę się burakiem cukrowym?
- Nadal mi nie odpowiedziałeś - powiedziała, cały czas się uśmiechając do mnie. Czułem jak rumieniec przybiera na sile, a ja znów unikałem jej wzroku, cały skrępowany, a ona najwidoczniej miała z tego ubaw. Nie miałem jej to za złe, w sumie sytuacja była zabawna. I proszę, jest pierwszą istotą w dziejach świata, której udało się wywołać u mnie rumieniec!

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Ben'a

Zaśmiałam się cicho i sama gestem ręki , poprosiłam by również kelner mi dolał. Zerknęłam na Ben'a z uśmiechem od ucha do ucha. Zastanawiało mnie cały czas to , czemu Ben na mnie nie patrzył. No matko...... czy ja coś robię źle czy jak? Zaczęłam się w sumie zastanawiać. Ostatnio nie miałam nikogo z kim można było normalnie porozmawiać. O dziwo taką przypadkową osobą okazał się Ben, z którym wcześniej się żarłam. No proszę widać ludzie potrafią się aż za bardzo zmieniać. Wyjście z nim dobrze mi zrobiło. Ba nawet bardzo dobrze. Spędziłam z nim czas i mimo, że wygląda jak Alec uspokoiłam się. Może faktycznie to pomaga. Jednak nadal byłam wściekła na Alec'a. No bo jak on mógł coś takiego mi zrobić. To było dziwne, męczyło mnie to,ale stopniowo coraz mnie. Złapałam za szklankę i napiłam się swojego drinka. Mimo że przyglądałam się Ben'owi, w końcu odwróciłam z zamyślenia wzrok i wbiłam go w szklankę. Kątem oka zauważyłam , że mężczyzna na mnie zerknął. Gdy ja się odwracałam w jego stronę on unikał moje wzroku. No kurka, no co jest no?! Ben nadal się rumienił no coś tutaj było nie tak.
-Tylko się nie upij-powiedziałam rozbawiona
-Co? A tak..........-odpowiedział cicho , kiwając głową
Bawił się szklanką, jakby nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Wydawało mi się , że czuł się trochę zakłopotany. Zmarszczyłam ponownie brwi, ale zaraz jednak uśmiechnęłam się tajemniczo.
-Ben czy ja Cię onieśmielam czy jak? Może zasługuję na odpowiedź z racji tego , że dalej się rumienisz-zaśmiałam się

(Ben?)

od Ben'a - C.D Katheriny

Mało mówiłem, jeszcze mniej się uśmiechałem, ale zdawało się, że Katherinie odpowiadało moje towarzystwo. Miło, że ktoś mnie jeszcze znosi, bo ostatnio ciężko tym było. Sam przecież byłem samotnikiem, więc mi to raczej nie przeszkadzało. Zastanowiłem się nad jej słowami, w sumie jak zawsze przesadnie analizując każdy wyraz.
- Ja tam bym się nie cieszył. Noc to najlepsza część doby. Wtedy się najwięcej dzieje. - powiedziałem, wzruszając ramionami. Po jej twarzy spostrzegłem, że chyba powiedziałem coś nie tak. A nie. Ona tylko cierpiała na chorobę zwaną potocznie "wszechobecnymi seksualnymi skojarzeniami". Spojrzałem na nią rozbawiony - Katherino, bez skojarzeń mi tu. Nie chodzi mi o TO - rzuciłem, lekko zażenowany tą sytuacją. A może zakłopotany?
- Przepraszam - mruknęła, a moje kąciki ust powędrowały ku górze. Pokręciłem głową i napiłem się swojego drinka, po czym zacząłem obracać palcami szklankę. Kostki lodu stukały o krawędzie, a przynajmniej to, co z kostek pozostało. Nadal byłem lekko zakłopotany po wcześniejszym temacie. Raczej nie byłem kimś, kto by o tym otwarcie opowiadał. Po chwili dziewczyna zmarszczyła brwi i mi się przypatrzyła. Eh, o co chodzi?
- Co? - spytałem, unikając jej wzroku.
- Czy ty się rumienisz? - zaśmiała się. Nie odpowiedziałem jej, jedynie dokończyłem drinka i ściągnąłem tu gestem dłoni kelnera.
- Poproszę jeszcze - powiedziałem, nadal starając się nie patrzeć na Katherine.

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Ben'a

Spojrzałam na niego i zaśmiałam sie cicho, rozbawiona trochę jego zachowaniem.
-Wiesz, nie zawsze. Czasami jest dość chłodno, ale na ogół świeci słońce- wyjaśniłam -Ale w końcu mega źle nie jest.
Ben skinął głową i przyglądał się jakiejś gromadce. Odwróciłam się tak i zerknęłam na obiekt jego zainteresowania. Skinęłam tylko głową sama do siebie i napiłam się ponownie drinka.
-Ostatnio zrobiło się w tym mieście jakoś dziwnie-mruknęła cicho
-Pod jakim względem?-zapytał zaciekawiony
-Trochę, tutaj wszystko opustoszało!- zaśmiałam się
Huh. Faktycznie dobrze mi zrobił ten wypad z Ben'em. Na prawdę jestem zadowolona, że wyrwałam się z domu,a  teraz tak dobrze mi się z kimś rozmawia. Rey'a i Kerry nie widziałam w ogóle. Nie wiem czy żyją i co w ogóle się z nimi dzieje. Zostałam w tej chwili sama jak palec. No prawie sama. Zawsze , czasami znajdzie się Ben, a jak nie on to wpadniesz niekiedy na Max, to możesz pogadać lub na inne mutanty.
-Wiesz co się dzieje z Max i z resztą?-zapytałam zaciekawiona
-Tak, u nich jest wszystko w porządku. Raczej udało im się wszystko uporządkować -wyjaśnił
Skinęłam głową spokojnie i znów wzięłam drinka do ręki, napiłam się ponownie i zaraz odstawiłam szklankę, jednak trochę bawiłam się nią. Albo obracałam, albo obrysowywałam krawędzie palcem. Trochę mi tęskno za tym wszystkim było. Za obecnością kogoś przy sobie, bo ostatnio to nikogo nie było dookoła.  Nareszcie od tak dawno w końcu mam spokój. Odetchnęłam głęboko i aż wszystko tak jakby odpłynęło.
-Dzisiaj jest lepszy dzień . I coś mi się wydaje , że wieczorem prześpię całą noc-uśmiechnęłam się zadowolona

(Ben?)