No proszę, wystarczyło parę słów wcześniejszych bym się rumienił przez kolejne kilka minut. Gdy usłyszałem jej słowa, uśmiechnąłem się lekko. Nadal czułem potworne ciepło na policzkach, które niewątpliwie wywoływał rumieniec, powstały z zakłopotania. Miałem wrażenie, że zaraz spłonę. Ben, opanuj się. To kilka nie bezpośrednich słów, które wywołały u niej skojarzenia, dzieciaku. Byłem na siebie zły, za to, ale nic nie poradzę, to nie ode mnie zależało.
- Nie onieśmielasz mnie - zaprzeczyłem, popijając drinka. Nie przejmowałem się alkoholem, byłem w końcu w pewnym sensie uodporniony na całkiem dużą ilość. Nadal się rumienię. Co ze mną nie tak? - Po prostu.. eh... nie ważne.
- Ben? - spytała, nadal się śmiejąc.
- Przecież wiesz - mruknąłem. - Możemy porozmawiać o czymś innym, zanim stanę się burakiem cukrowym?
- Nadal mi nie odpowiedziałeś - powiedziała, cały czas się uśmiechając do mnie. Czułem jak rumieniec przybiera na sile, a ja znów unikałem jej wzroku, cały skrępowany, a ona najwidoczniej miała z tego ubaw. Nie miałem jej to za złe, w sumie sytuacja była zabawna. I proszę, jest pierwszą istotą w dziejach świata, której udało się wywołać u mnie rumieniec!
(Katherina?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz