Obserwowałem ją pilnie, miała bowiem dosyć poważną tą ranę. Za dużo się ruszała po oberwaniu i te "mini kołki" poharatały jej wnętrzności. A teraz uparcie chciała wstać. Pozwoliłem jej na to, nie jestem przecież jej niańką.
- Nie sądziłam, że Max i Joshua coś dadzą - mruknęła, ale była wyraźnie szczęśliwa z tego powodu. Spojrzałem na misia, leżącego na łóżku. Gdyby wiedziała od kogo był, pewnie by wywaliła go przez okno. Lub źgnęła nożem w brzuch, tak jak mnie próbowała. Białemu misiowi by się oberwało. Spojrzałem na Katherinę i zastanowiłem się co powiedzieć.
- Ale dali. I chyba wiedzą o... wydarzeniu sprzed miesiąca. A przynajmniej Max wie - rzekłem ostrożnie i obserwowałem jej reakcję.
- Mówiłeś jej? - spytała.
- Nie - zaprzeczyłem szybko. Katherina pokiwała głową, widocznie rozumiejąc aluzję. W prost nie powiem "Alec mówił" bo to by dziwnie brzmiało. Eh. Naprawdę staję się taką niańką. Weź się w garść, Ben, idioto. - Dobrze się czujesz? - zapytałem jeszcze. Pokiwała głową - Eh, ja muszę już iść. Możliwe, że Max wpadnie, nie miej jej tego za złe. Jest po prostu opiekuńcza - powiedziałem i porwałem jedną czekoladkę, którą natychmiast wsadziłem do ust i zjadłem.
Eh, uwielbiam słodkie rzeczy.
Kath spiorunowała mnie wzrokiem, a ja jakby nigdy nic wyszedłem. Założyłem kurtkę na ramiona, zakryłem kod kreskowy i wsiadłem do samochodu.
(Katherina?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz