Gdy tylko dotarli do sąsiedniego pokoju, który zdecydowanie nie wyglądał zbyt ciekawie (wszędzie sztuczna krew, pajęczyny i inne dekoracje), upadł ciężko na łóżko. Czuł jak jego usta zapełniają się krwią. Wszystko go bolało, szczególnie klatka piersiowa i brzuch. Jak dobrze pójdzie zaraz się zregeneruje, ale na razie cierpiał katusze. Wtem na jego policzku wylądowała dłoń. Zdecydowanie nie delikatnie i bez dobrych zamiarów. Twarz zapiekła, głowa mimowolnie odwróciła, pod wpływem uderzenia. Syknął z bólu i spojrzał na nią zszokowany, nie rozumiejąc co tu przed chwilą zaszło. Nawet zbytnio nie wiedział, co rozwścieczyło Romea i za co oberwał! Przecież to było bez sensu. To wszystko było zwyczajnie bez najmniejszego sensu. Przez szum własnej krwi w uszach jej słowa były dość niewyraźne, ale w miarę ich sens zrozumiał. Nie chciał jej zaszkodzić i mimo swej niewiedzy zabolało go to. Dla swych bliskich potrafił być mocno nadopiekuńczy. Teraz czuł rozdzierający ból, wiec nie miał siły nawet o tym myśleć. Skulił się, trzymając mocno za brzuch. Powoli zwlekł się z łóżka, niezdarnie i krzywiąc się z bólu, sycząc albo jęcząc i podszedł do niej w miarę swych możliwości. Lekko położył swą dłoń na jej ramieniu, ale odsunęła się. Przewrócił oczami.
- Nie dotykaj mnie - usłyszał jej głos. Nic sobie z tego nie robił, jedynie przybliżył się i mocno ją objął.
- Kotku...
(Katherina?)