Ben od razu wszedł do łazienki, a po kilku sekundach usłyszałem jak leci woda z prysznica. Westchnąłem i wypiłem do końca swą szklankę burbonu.
- Nie mogę się doczekać powrotu - powiedziała, a ja się uśmiechnąłem. Nie pamiętam wyspy, ale szczerze, jeszcze nigdy (przynajmniej jeśli chodzi o to, co pamiętam) nie widziałem na żywo plaży. Przeczesałem palcami włosy, nieświadomie robiąc dokładnie taki sam gest jak Ben kilka minut temu. Często, najczęściej właśnie nieświadomie, robiliśmy takie same gesty, miny, przybieraliśmy taki sam ton czy nawet w tym samym czasie tak samo się zachowywaliśmy choć mieliśmy zupełnie różne charaktery. Uroda bliźniaków. Nawet nasze głosy się prawie nie różniły. Prawie, bo ja mam bardziej zachrypnięty od codziennego picia alkoholu. On, jeśli w ogóle, tykał jedynie "od święta".
Po chwili, wyszedł z łazienki. Na sobie miał jedynie ręcznik, który dosłownie cudem się trzymał na nim, bo wyglądało jakby miał zaraz spaść. I niemal szczęka mi opadła. Nie przez widok, bo szczerze, jesteśmy przecież prawie tacy sami. Znów się wkrada "prawie". On był niemal anorektycznie chudy, jakbym go nie znał, wysłałbym go na jakąś terapię. Zdziwiły mnie tatuaże. Ten na piersi, którym mógłby się pochwalić jedynie mistrz w robieniu tatuaży. Choć mogłem się spodziewać tatuażu serca, bowiem taki sam motyw miał obrazek Matki Boskiej, który dostał w dzieciństwie. Płomień również mnie nie zdziwił, chociaż samego Ben'a porównałbym bardziej do lodu. Skrzydła i drut kolczasty? Ok, nie wgłębiam się. Jakoś nie marzy mi się zaglądać w jego psychikę.
Podszedł do torby rzeczy, jaką wziął ze sobą z swojego "domu". Łyknął parę tabletek i wciągnął na siebie spodnie. Tego już nie widziałem, nie marzyło mi się oglądać go, nawet przez sekundę, gołego, chociaż stał tyłem i miał na sobie ręcznik.
- Teraz na wyspę, co? - spytał, odwracając się do nas, a jednocześnie zapinał guzik od spodni, po czym zaczął szukać koszulki. Do wstydliwych to on nie należał.
- Tak - powiedziałem. Nagle zmarszczyłem brwi, po czym uśmiechnąłem się, krzyżując ręce na piersi - Dlaczego wróciłeś dopiero nad ranem, padnięty jakbyś nie spał od dwóch tygodni?
Uniósł na mnie leniwie wzrok, nawet nie podnosząc głowy.
- Jestem już dużym chłopcem, tato - mruknął, przewracając oczami. Na ręce naciągnął krótkie rękawiczki bez palców i szybko je zapiął.
Zacząłem się pakować. I znów przez kilka dobrych lat nie zobaczę tego mieszkania. Eh, co tam.
- Dlaczego z nami jedziesz? - spytała Kath Ben'a. Spojrzał na nią.
- Nie mogę? Przepraszam, że chcę trochę pobyć z moim młodszym braciszkiem - W jego słowach, było słychać delikatną nutkę jadu. Tak, to on jest starszy. Dlatego ma numer 493, a ja 494. Ale kogo obchodzi różnica dwóch godzin?!
(Katherina?)