czwartek, 28 sierpnia 2014

od Romeo - C.D Katheriny

Rozejrzałem się, swoim fachowym okiem. Nie mogłem zrobić nic więcej, nie będę ryzykował przechodząc na tryb łowcy, choć teraz jestem w swoim żywiole. Przeszedł mnie dreszcz ekscytacji, na myśl o polowaniu. Takim prawdziwym. Ale nie mogłem tego zrobić. Boję się, że na tym się nie skończy, mam złe przeczucie. Co jak będzie podobnie, albo gorzej niż wczoraj? Jak nie zaprzestanę na ledwie kilku siniakach? Eh, chce już być sobą, wywalić tego demona na zbyty pysk. Moje demony, te własne, wewnętrzne umiałem okiełznać, ale nie kiedy wspiera je ten dupek, tylko po to by mnie zastąpić. Zacisnąłem szczękę oraz pięści z złości, bezsilności.
Po chwili, spojrzałem prosząco na Ben'a. Przecież on miał te same zdolności co ja, a, mimo jego szaleństwa i obłędu, lepiej nad nimi panował. Co za ironia. Coś mnie zdziwiło. Nie musiał nawet mocno wciągać powietrza, by wyczuć zapachy. Normalnie jak ten facet z "Pachnidła".
- Nie patrz tak na mnie. Jest tu za dużo obcych zapachów - powiedział przepraszająco - Bardzo silny zapach dwóch mężczyzn, który i tak przysłania zapach Katheriny i jakiś perfum. Te dwa są za silne, przykrywają dosłownie wszystkie inne.
- Oczywiście, że tu mną pachnie! - oburzyła się Kath. Zaraz jednak zmarszczyła brwi - Skąd wiesz, jak pachnę?
- Jesteś pół kotem, masz bardzo mocny zapach - wzruszył ramionami.
- Czujesz siarkę? - spytałem. Po chwili wahania, Ben pokręcił przecząco głową. Czyli nie demon. To dobrze.
- Mówiłeś, że czujesz dwóch mężczyzn - wypytywała się Kath.
- Ej, sami użyjcie swoich zmysłów! Czuje się wykorzystywany - przewrócił oczami. Po chwili odpowiedział - Tak. Jeden to pewnie ten osławiony Rey, drugi... Jest za słaby. Dostał się przez drzwi - wytłumaczył, wskazując na nie - potem się strasznie tu kręcił, bo pachnie jakby ktoś bombę zapachową wysadził. Potem wydostał się tym samym wejściem, co wszedł.
Pokiwałem głową, po czym spojrzałem na Katherine.
- Czego dokładnie brakuje? - spytałem.

(Kath?)

od Katheriny - C.D Ben'a

Stałam i patrzyłam na niego zszokowana. Oczywiście jednocześnie słuchałam uważnie jego opowieści. No teraz to zrobiło mi się trochę głupio, ale trudno. Nawet nie wiedziałam o czymś takim, można powiedzieć, że trochę przykro mi się go zrobiło, ale nie będę nic mówić. I tak z resztą, on sam jest często małomówny, chociaż ta jego wypowiedź. Taka długa.........to mnie zaskoczyło.
-No to jedźmy do mnie-powiedziałam cicho
Ben i Alec szybko wsiedli do samochodu, a ja zerknęłam na domek Alec'a i wsiadłam zaraz za nimi. Impala dowiozła nas do mojego domu w jakieś pół godziny. Wysiadłam szybko z samochodu, nawet zanim chłopaki to zrobili. Podbiegłam pod drzwi swojego domu i otworzyłam je szybko. Weszłam do środka, kładąc torbę w kuchni. Jednak coś mnie niepokoiło. Chłopaki weszli tutaj i zaraz zobaczyłam Ben'a,który się przygląda mojemu domu.
-Przytulne mieszk.....-zaczął jednak zatkałam mu buzię ręką.
Szybkim ruchem odrzucił moją rękę,a  ja mu pokazałam by był cicho. Odsunęłam się od nich i cicho wyszłam na górę. Otworzyłam drzwi do pokoju Rey'a, jednak nic tam nie było. Cisza, a u niego było tak samo jak zostawiłam. Poszłam szybko pod swój pokój. Otworzyłam gwałtownie drzwi i aż mnie zatkało.
-Co jest?!-podbiegł do mnie Alec
Weszłam do środka zszokowana, moja dobrze schowana szafa, była otworzona, a tuż obok były porozwalane dokumenty. Z biurka było wszystko zwalone na podłogę. Tak samo rozwalona lampka nocna , i krzesło rozwalone o ścianę.Jedyne co nie było naruszone to łazienka, garderoba i łóżko.
-Ktoś tu był-stwierdził zdziwiony Alec.
Zignorowałam jego słowa.Podeszłam do biurka i zaczęłam podnosić kartki obok niego. Brakowało paru papierów, które miały różne informacje. Dokumenty przy swojej ukrytej szafie również szybko posprzątałam i również kilku brakowało.
-Szukał czegoś. I najwidoczniej to znalazł-mruknęłam
-Co masz na myśli?-zapytali zaraz obaj.
-Brakuje paru dokumentów-wyjaśniłam

(?)

od Ben'a - C.D Katheriny

Dziewczyna naprawdę miała niewyparzony język. Przez cały lot nie odzywałem się do nich, tak samo jak przed i po pobycie w samolocie. Nie powinno to nikogo zdziwić, ja zazwyczaj siedziałem cicho. Nawet nie wiedziałem jak się odezwać. Można powiedzieć, że trochę czuję się jak ojciec który poznaje swoje dorosłe już dziecko, choć tak bym tego sam nie porównał. Owszem, powinienem się odezwać do Alec'a już dawno. Ale on również powinien jakiś krok do przodu zrobić. Chyba, że nie chciał mnie "poznać". Jakoś nie czuje się źle, że mu wparowałem do życia z butami. Dlaczego miałbym się źle czuć? Jestem jednym z tych, którzy biorą co chcą. A ja chciałem "poznać" mojego brata i koniec, kropka. Jednak źle opuszczało mi się Seattle. Tam była Max... Powinienem się zamknąć.
- Jasne - odpowiedział za nas Alec - Tylko chcę podrzucić moje rzeczy do domu - mruknął i pojechaliśmy jego Impalą pod jego dom. Wysiedliśmy, jednak tylko Alec poszedł. Serio, kto mu dał takie idiotyczne imię? Śmiać mi się chce, gdy je słyszę. Alek*, heh!
Oparłem się o samochód. Spojrzałem na Kath.
- Nie mogłem wcześniej przyjechać - zacząłem, patrząc na dom. - Miałem być szczery. Kiedy miałem dwadzieścia lat, pokłóciłem się z Max. Alec musiał Ci coś o niej mówić. Max była dziewczyną, z mojego oddziału. Jako dzieci byliśmy ze sobą bardzo blisko, niemal jak rodzeństwo. I wtedy się rozdzieliliśmy, podczas ucieczki z Manticore. Miałem pewien cel i gdy już go miałem zamordować, Max stanęła mi na drodze. Walczyliśmy, choć tego nie chciałem. Atakowałem ją, ale nie zrobiłem jej krzywdy. Myślałem o tym, bardziej jak o zabawie niż prawdziwej walce. Ona odwrotnie. Uczyniła mnie kaleką. Jedna moja noga była trwale uszkodzona, a druga... wiesz jak wygląda otwarte złamanie, prawda? Nie chciała tego oczywiście. Powiem Ci w skrócie. Na ogonie siedziała nam Manticore. Nie dałbym rady im uciec, więc przebłagałem Max by mnie zabiła. Niewprawnie skręciła mi kark, jednak nie umarłem. Pogrążyłem się w śpiączce, ale uniknąłem losu jaki mi chcieli zgotować za ucieczkę. Trwałem w tej śpiączce trzy lata. Gdy się wybudziłem... Dopiero wtedy dowiedziałem się o Alec'u. Jak byłem dzieckiem, miałem bardzo bujną wyobraźnię i zwyczajnie myślałem, że go sobie wymyśliłem. Wcześniej narozrabiałem w Nowym Jorku i tu nagle wiadomość, że z więzienia zbiegłem... ja. Nawet było "moje" zdjęcie! Postanowiłem więc znaleźć Alec'a. I to wszystko co musisz wiedzieć. Nie użalam się nad sobą, to nie jest w moim stylu, a wziąć się w garść powinien wziąć się mój brat. I to ja jestem tym "szalonym".
I wtedy Alec wrócił. Znów zamilkłem i nawet nie patrzyłem na Katherine. Wow, była to najdłuższa wypowiedź, jaką kiedykolwiek powiedziałem. W życiu. W ogóle ujawniłem jej rąbek mojej historii! I tak był to ledwie mały szkielet jednego wątku w moim życiu, nie ujawniający zbyt wiele. Ledwie dwa wydarzenia, wcale nie tak wartościowe.

(Katherina?)

*Alec czyta się Alek, ale to chyba wiadomo XD

od Katheriny - C.D Romeo

Spojrzałam zdziwiona na Ben'a i zaczęłam sobie układać w głowie , co ja mam odpowiedzieć.
-No możesz. Ale pojawiasz się po szesnastu latach. Dopiero w tedy kiedy twój brat ma kłopoty. Dlaczego?-zapytałam podejrzliwie
Ben spojrzał na mnie. Milczał. Wpatrywaliśmy się w siebie, Ben jak zwykle chłodnym wzrokiem.
-No właśnie-mruknęłam - Nie mam nic przeciwko, ale weź się w garść i chociaż bądź szczery, co tak na prawdę tutaj robisz........Prócz tego , że chcesz spędzić czas z bratem.
-Katherina-westchnął Alec.
Zamilkłam i zerknęłam na niego. Odwróciłam wzrok od obu mężczyzn i zaczęłam się powoli pakować. Ben przyglądał mi się uważnie. Widziałam w jego oczach zaszokowanie. Nie chciałam się już sprzeczać , zwłaszcza , że jeszcze chwila i już wylatujemy do nas. Westchnęłam cicho , nie patrząc na żadnego z nich.
-Alec nie pakujesz się?-zapytałam
-Już ........-wydukał
Alec zaraz zaczął się pakować , a ja dokładnie mu się przyglądałam. Złapałam za burbon i wypiłam trochę z gwinta. Usiadłam na kanapie i patrzyłam na chłopaków. W końcu wszyscy byli spakowani. Wzięłam swoje rzeczy i poszliśmy na lotnisko. Cały czas się do siebie nie odzywaliśmy. Wsiedliśmy do samolotu i po kilku godzinach byliśmy na wyspie. No cóż Alec jak zwykle nienawidził samolotów. Wysiedliśmy i wyszliśmy na świeże powietrze.
-Jak dobrze być "w domu"-mruknęłam cicho
To nie był do końca mój dom przecież, mieszkałam tutaj fakt. Może i trochę się zżyłam z tym kochanym miastem, ale to nie był mój dom. Zerknęłam na Alec'a i Ben'a , który dalej myślał, nawet na mnie nie patrzył. Teraz to nie wiem czy dobrze zrobiłam mówiąc mu taką rzecz.
-To co idziemy do mnie?-zaproponowałam

(?)

od Romeo - C.D Katheriny

Ben od razu wszedł do łazienki, a po kilku sekundach usłyszałem jak leci woda z prysznica. Westchnąłem i wypiłem do końca swą szklankę burbonu.
- Nie mogę się doczekać powrotu - powiedziała, a ja się uśmiechnąłem. Nie pamiętam wyspy, ale szczerze, jeszcze nigdy (przynajmniej jeśli chodzi o to, co pamiętam) nie widziałem na żywo plaży. Przeczesałem palcami włosy, nieświadomie robiąc dokładnie taki sam gest jak Ben kilka minut temu. Często, najczęściej właśnie nieświadomie, robiliśmy takie same gesty, miny, przybieraliśmy taki sam ton czy nawet w tym samym czasie tak samo się zachowywaliśmy choć mieliśmy zupełnie różne charaktery. Uroda bliźniaków. Nawet nasze głosy się prawie nie różniły. Prawie, bo ja mam bardziej zachrypnięty od codziennego picia alkoholu. On, jeśli w ogóle, tykał jedynie "od święta".
Po chwili, wyszedł z łazienki. Na sobie miał jedynie ręcznik, który dosłownie cudem się trzymał na nim, bo wyglądało jakby miał zaraz spaść. I niemal szczęka mi opadła. Nie przez widok, bo szczerze, jesteśmy przecież prawie tacy sami. Znów się wkrada "prawie". On był niemal anorektycznie chudy, jakbym go nie znał, wysłałbym go na jakąś terapię. Zdziwiły mnie tatuaże. Ten na piersi, którym mógłby się pochwalić jedynie mistrz w robieniu tatuaży. Choć mogłem się spodziewać tatuażu serca, bowiem taki sam motyw miał obrazek Matki Boskiej, który dostał w dzieciństwie. Płomień również mnie nie zdziwił, chociaż samego Ben'a porównałbym bardziej do lodu. Skrzydła i drut kolczasty? Ok, nie wgłębiam się. Jakoś nie marzy mi się zaglądać w jego psychikę.
Podszedł do torby rzeczy, jaką wziął ze sobą z swojego "domu". Łyknął parę tabletek i wciągnął na siebie spodnie. Tego już nie widziałem, nie marzyło mi się oglądać go, nawet przez sekundę, gołego, chociaż stał tyłem i miał na sobie ręcznik.
- Teraz na wyspę, co? - spytał, odwracając się do nas, a jednocześnie zapinał guzik od spodni, po czym zaczął szukać koszulki. Do wstydliwych to on nie należał.
- Tak - powiedziałem. Nagle zmarszczyłem brwi, po czym uśmiechnąłem się, krzyżując ręce na piersi - Dlaczego wróciłeś dopiero nad ranem, padnięty jakbyś nie spał od dwóch tygodni?
Uniósł na mnie leniwie wzrok, nawet nie podnosząc głowy.
- Jestem już dużym chłopcem, tato - mruknął, przewracając oczami. Na ręce naciągnął krótkie rękawiczki bez palców i szybko je zapiął.
Zacząłem się pakować. I znów przez kilka dobrych lat nie zobaczę tego mieszkania. Eh, co tam.
- Dlaczego z nami jedziesz? - spytała Kath Ben'a. Spojrzał na nią.
- Nie mogę? Przepraszam, że chcę trochę pobyć z moim młodszym braciszkiem - W jego słowach, było słychać delikatną nutkę jadu. Tak, to on jest starszy. Dlatego ma numer 493, a ja 494. Ale kogo obchodzi różnica dwóch godzin?!

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Romeo

Uśmiechnęłam się widząc jak Ben, słodko śpi. Na prawdę wyglądał na małe dziecko, takie bezbronne...... Szybkim ruchem zabrałam swoje świeże rzeczy i weszłam do łazienki, by się odświeżyć. Po kilku minutach wyszłam spokojnie z łazienki i zerknęłam na Alec'a ,który stał w kącie. Nie miałam w sumie na sobie butów, więc poruszanie się po domku cicho , nie było takie trudne. Podeszłam cicho obok Alec'a czyli bardziej do kuchni i zajrzałam do szafki. Brakowało trzech butelek alkoholu. Zerknęłam ukradkiem na Alec'a, ale nie będę się dopytywać. Chwyciłam za butelkę burbonu i nalałam sobie do szklanki, wyciągnęłam również cicho kostki lodu. Podałam jedną szklankę Alec'owi , a sama szybko upiłam łyka.
-Idę się przewietrzyć -szepnęłam Alec'owi i pocałowałam go delikatnie.
Odsunęłam się i wyszłam z jego domku, trzymając w ręce nadal szklankę. Wskoczyłam na dach i usiadłam spokojnie na nim. Zaczęłam myśleć. Czy ja robię coś źle, że Alec tak się zachowuję?! Czemu ostatnio wszystko się tak komplikuje. Upiłam ponownie łyka burbonu. Matko, coraz gorzej jest. Po prostu coraz gorzej. Wracam do domu i chyba sobie wszystko muszę poukładać. Ja na prawdę się gubię w tym wszystkim, więc co teraz sama mam robić? Westchnęłam cicho i wypiłam jednym łykiem cały burbon. Podniosłam się z dachu i wróciłam do środka domu. Trzeba zachowywać się normalnie. Tak jakbym nic nie wiedziała. No co może być w tym trudnego? Weszłam z powrotem i popatrzyłam na Ben'a ,który usiadł dopiero na kanapie.
-O dziecko się obudziło-zaśmiałam się
Ben spojrzał na mnie wrogo, strasznie wkurzony i przeczesał ręką włosy, a następnie podniósł się z kanapy.
-Oj no nie wkurzaj się ...... -powiedziałam spokojnie
Mężczyzna pokręcił głową i wszedł do łazienki. Westchnęłam cicho z uśmieszkiem i włożyłam szklankę do kranu. Popatrzyłam na Alec'a , ale zaraz zerknęłam na zegarek. Za dwie i półgodziny wylatujemy z tych stanów. Jak miło, wracam do domu. Rey pewnie już wrócił do mnie. Będę musiała z nim wszystko wyjaśnić.
-Nie mogę się doczekać powrotu -uśmiechnęłam się zadowolona
Jakoś wolę ukrywać to zakłopotanie i to wszystko. Po prostu nie mam już siły na te wszystkie rzeczy.....

(Alec?)

od Romeo - C.D Katheriny

Zesztywniałem, nagle czując suchość w ustach. Te wszystkie wydarzenia uderzyły we mnie dwa razy mocniej, jakbym przeżywał to ponownie. Nigdy się tak nie zachowywałem, ale teraz? Jakbym powoli pogrążał się w szaleństwie. Chyba trzeba trochę po naśladować egzorcystę i pozbyć się tego demona raz na zawsze.
- Nie wiem, Katherine - skłamałem, ale zaraz powiedziałem kawałek prawdy - Jeszcze nigdy tak nie miałem. Zawsze panowałem nad tym.
Nadal dziwnie się czułem, gdy była tak blisko. Nieswojo. Jednak po chwili objąłem ją jedną ręką, nadal na jej brzuchu zataczając kółka kciukami.
Po raz pierwszy od dawna, zacząłem zastanawiać się "i co dalej?". Pojedziemy na wyspę, i co dalej? Wątpię, by coś się zmieniło. Nie teraz, nie kiedy nie jestem sam w własnej głowie. Jak jej powiem, co będzie dalej? Ona nie kocha mnie. Ona kocha go. Ja jestem nikim. Ale co zrobię? Będę udawał kogoś kim nie jestem? Grał na jej uczuciach?... Właśnie dostałem lekcję, że historia lubi się powtarzać. Spojrzałem na Katherine i lekko odgarnąłem drugą ręką kosmyk jej włosów z twarzy. Była zmęczona, tak samo jak ja. Delikatnie ją pocałowałem, mając gdzieś wcześniejsze wydarzenia. Niech się dzieje co się ma dziać. Pocałunek przerwałem dopiero po dłuższej chwili i obserwowałem w milczeniu jak walczy z zmęczeniem. W końcu jednak usnęła, a ja trzymałem ją tak jeszcze przez długi czas. Później wstałem, zdjąłem z niej buty i przykryłem ciepłą kołdrom.
Zamówiłem nam bilet na lot, gdyż tamten przepadł, przez ten głupi wypadek. Już dawno przestałem się przejmować moim morderstwem, raczej zabicie kogoś nie było dla mnie czymś nowym. Męczyła mnie jednak ta sprawa z demonem i Katherine. Co jakiś czas zerkałem na nią, jednak za każdym razem mój wzrok spoczywał na niej dłużej, niż początkowo miał. Wtedy wszedł Ben. Szybko zauważył, że Kath śpi i zachowywał się bardzo cicho, by jej nie obudzić. Przyjrzałem mu się. Miał rozczochrane włosy, podkrążone oczy i był lekko blady. Wisiała (nie można było nazwać tego inaczej) na nim czarna koszulka, na której spoczywał duży, srebrny krzyż a koło niego obijał się wisiorek z wizerunkiem Matki Bożej. Od razu padł na kanapę, owinął się miękkim kocem i tak leżał. Nie spał. Wydawałoby się teraz, że to prawda, że bliźniaki mają takie same nastroje. Dziś wszyscy byliśmy w podłym nastroju, przynajmniej ja. Ben usnął i wyglądał jak małe dziecko. Nawet mi się nie śniło, by zobaczyć go tak bezbronnego i niewinnego jak teraz. Ja też wyglądam tak, jak śpię?

Nie spałem całą noc. Błąkałem się po mieszkaniu jak duch, wziąłem prysznic, wypiłem z trzy butelki alkoholu, aż w końcu zaczęło mi szumieć w głowie. Trudno było upić kogoś takiego jak ja, nie dość, że wprawionego, to jeszcze bez naturalnych predyspozycji do upijania się. Najpierw obudziła się Kath, usłyszałem jak jej serce przyśpiesza dając do zrozumienia o wybudzeniu się śpiącej królewny. Podniosła się i rozejrzała.
- Co się s.. - zaczęła, ale przerwałem jej niemym nakazem o zachowaniu ciszy. Wskazałem na śpiącego na kanapie Ben'a, który naprawdę wyglądał jak małe dziecko. Przynajmniej nie ślinił się i nie chrapał. Kath powoli przeciągnęła się i wstała - Ile spałam?
- Kilka godzin - odpowiedziałem równie cicho jak ona - za cztery godziny, mamy wylot - poinformowałem, zachowując się zupełnie normalnie. Wszedłem do kuchni oddzielonej od reszty pokoju jedynie kanapą i nalałem jej kawy, po czym jej podałem. Była jeszcze gorąca. Spojrzała jeszcze raz na Ben'a, który spał jak małe dziecko. Małe, zabite dziecko. - Daj mu pospać. Przynajmniej jeszcze mamy trochę spokoju od niego - zaśmiałem się, szepcząc.