- Nie wiem, Katherine - skłamałem, ale zaraz powiedziałem kawałek prawdy - Jeszcze nigdy tak nie miałem. Zawsze panowałem nad tym.
Nadal dziwnie się czułem, gdy była tak blisko. Nieswojo. Jednak po chwili objąłem ją jedną ręką, nadal na jej brzuchu zataczając kółka kciukami.
Po raz pierwszy od dawna, zacząłem zastanawiać się "i co dalej?". Pojedziemy na wyspę, i co dalej? Wątpię, by coś się zmieniło. Nie teraz, nie kiedy nie jestem sam w własnej głowie. Jak jej powiem, co będzie dalej? Ona nie kocha mnie. Ona kocha go. Ja jestem nikim. Ale co zrobię? Będę udawał kogoś kim nie jestem? Grał na jej uczuciach?... Właśnie dostałem lekcję, że historia lubi się powtarzać. Spojrzałem na Katherine i lekko odgarnąłem drugą ręką kosmyk jej włosów z twarzy. Była zmęczona, tak samo jak ja. Delikatnie ją pocałowałem, mając gdzieś wcześniejsze wydarzenia. Niech się dzieje co się ma dziać. Pocałunek przerwałem dopiero po dłuższej chwili i obserwowałem w milczeniu jak walczy z zmęczeniem. W końcu jednak usnęła, a ja trzymałem ją tak jeszcze przez długi czas. Później wstałem, zdjąłem z niej buty i przykryłem ciepłą kołdrom.
Zamówiłem nam bilet na lot, gdyż tamten przepadł, przez ten głupi wypadek. Już dawno przestałem się przejmować moim morderstwem, raczej zabicie kogoś nie było dla mnie czymś nowym. Męczyła mnie jednak ta sprawa z demonem i Katherine. Co jakiś czas zerkałem na nią, jednak za każdym razem mój wzrok spoczywał na niej dłużej, niż początkowo miał. Wtedy wszedł Ben. Szybko zauważył, że Kath śpi i zachowywał się bardzo cicho, by jej nie obudzić. Przyjrzałem mu się. Miał rozczochrane włosy, podkrążone oczy i był lekko blady. Wisiała (nie można było nazwać tego inaczej) na nim czarna koszulka, na której spoczywał duży, srebrny krzyż a koło niego obijał się wisiorek z wizerunkiem Matki Bożej. Od razu padł na kanapę, owinął się miękkim kocem i tak leżał. Nie spał. Wydawałoby się teraz, że to prawda, że bliźniaki mają takie same nastroje. Dziś wszyscy byliśmy w podłym nastroju, przynajmniej ja. Ben usnął i wyglądał jak małe dziecko. Nawet mi się nie śniło, by zobaczyć go tak bezbronnego i niewinnego jak teraz. Ja też wyglądam tak, jak śpię?
Nie spałem całą noc. Błąkałem się po mieszkaniu jak duch, wziąłem prysznic, wypiłem z trzy butelki alkoholu, aż w końcu zaczęło mi szumieć w głowie. Trudno było upić kogoś takiego jak ja, nie dość, że wprawionego, to jeszcze bez naturalnych predyspozycji do upijania się. Najpierw obudziła się Kath, usłyszałem jak jej serce przyśpiesza dając do zrozumienia o wybudzeniu się śpiącej królewny. Podniosła się i rozejrzała.
- Co się s.. - zaczęła, ale przerwałem jej niemym nakazem o zachowaniu ciszy. Wskazałem na śpiącego na kanapie Ben'a, który naprawdę wyglądał jak małe dziecko. Przynajmniej nie ślinił się i nie chrapał. Kath powoli przeciągnęła się i wstała - Ile spałam?
- Kilka godzin - odpowiedziałem równie cicho jak ona - za cztery godziny, mamy wylot - poinformowałem, zachowując się zupełnie normalnie. Wszedłem do kuchni oddzielonej od reszty pokoju jedynie kanapą i nalałem jej kawy, po czym jej podałem. Była jeszcze gorąca. Spojrzała jeszcze raz na Ben'a, który spał jak małe dziecko. Małe, zabite dziecko. - Daj mu pospać. Przynajmniej jeszcze mamy trochę spokoju od niego - zaśmiałem się, szepcząc.
Nadal dziwnie się czułem, gdy była tak blisko. Nieswojo. Jednak po chwili objąłem ją jedną ręką, nadal na jej brzuchu zataczając kółka kciukami.
Po raz pierwszy od dawna, zacząłem zastanawiać się "i co dalej?". Pojedziemy na wyspę, i co dalej? Wątpię, by coś się zmieniło. Nie teraz, nie kiedy nie jestem sam w własnej głowie. Jak jej powiem, co będzie dalej? Ona nie kocha mnie. Ona kocha go. Ja jestem nikim. Ale co zrobię? Będę udawał kogoś kim nie jestem? Grał na jej uczuciach?... Właśnie dostałem lekcję, że historia lubi się powtarzać. Spojrzałem na Katherine i lekko odgarnąłem drugą ręką kosmyk jej włosów z twarzy. Była zmęczona, tak samo jak ja. Delikatnie ją pocałowałem, mając gdzieś wcześniejsze wydarzenia. Niech się dzieje co się ma dziać. Pocałunek przerwałem dopiero po dłuższej chwili i obserwowałem w milczeniu jak walczy z zmęczeniem. W końcu jednak usnęła, a ja trzymałem ją tak jeszcze przez długi czas. Później wstałem, zdjąłem z niej buty i przykryłem ciepłą kołdrom.
Zamówiłem nam bilet na lot, gdyż tamten przepadł, przez ten głupi wypadek. Już dawno przestałem się przejmować moim morderstwem, raczej zabicie kogoś nie było dla mnie czymś nowym. Męczyła mnie jednak ta sprawa z demonem i Katherine. Co jakiś czas zerkałem na nią, jednak za każdym razem mój wzrok spoczywał na niej dłużej, niż początkowo miał. Wtedy wszedł Ben. Szybko zauważył, że Kath śpi i zachowywał się bardzo cicho, by jej nie obudzić. Przyjrzałem mu się. Miał rozczochrane włosy, podkrążone oczy i był lekko blady. Wisiała (nie można było nazwać tego inaczej) na nim czarna koszulka, na której spoczywał duży, srebrny krzyż a koło niego obijał się wisiorek z wizerunkiem Matki Bożej. Od razu padł na kanapę, owinął się miękkim kocem i tak leżał. Nie spał. Wydawałoby się teraz, że to prawda, że bliźniaki mają takie same nastroje. Dziś wszyscy byliśmy w podłym nastroju, przynajmniej ja. Ben usnął i wyglądał jak małe dziecko. Nawet mi się nie śniło, by zobaczyć go tak bezbronnego i niewinnego jak teraz. Ja też wyglądam tak, jak śpię?
Nie spałem całą noc. Błąkałem się po mieszkaniu jak duch, wziąłem prysznic, wypiłem z trzy butelki alkoholu, aż w końcu zaczęło mi szumieć w głowie. Trudno było upić kogoś takiego jak ja, nie dość, że wprawionego, to jeszcze bez naturalnych predyspozycji do upijania się. Najpierw obudziła się Kath, usłyszałem jak jej serce przyśpiesza dając do zrozumienia o wybudzeniu się śpiącej królewny. Podniosła się i rozejrzała.
- Co się s.. - zaczęła, ale przerwałem jej niemym nakazem o zachowaniu ciszy. Wskazałem na śpiącego na kanapie Ben'a, który naprawdę wyglądał jak małe dziecko. Przynajmniej nie ślinił się i nie chrapał. Kath powoli przeciągnęła się i wstała - Ile spałam?
- Kilka godzin - odpowiedziałem równie cicho jak ona - za cztery godziny, mamy wylot - poinformowałem, zachowując się zupełnie normalnie. Wszedłem do kuchni oddzielonej od reszty pokoju jedynie kanapą i nalałem jej kawy, po czym jej podałem. Była jeszcze gorąca. Spojrzała jeszcze raz na Ben'a, który spał jak małe dziecko. Małe, zabite dziecko. - Daj mu pospać. Przynajmniej jeszcze mamy trochę spokoju od niego - zaśmiałem się, szepcząc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz