środa, 24 września 2014

od Romeo - C.D Katheriny

Byłem przyzwyczajony do takiego życia. Ciągłe ucieczki, walka o przetrwanie, obrażenia, ciągłe bycie w pogotowiu i niepewność czy przeżyje się następny dzień to stałe elementy mojego żywota od dziecka. Choć wolałbym, by tak nie było.
Wróciłem do domu i sprawdziłem stan Impali. Eh. Fatalny. Zamówiłem potrzebne części u kolegi i wziąłem się za wygrzebanie tego, co z silnika pozostało.
Całe przygotowanie Chevy i wstępna naprawa zajęło mi sześć godzin. Ignorowałem ciągle rosnący ból, a raczej starałem się go ignorować. Wiem, nie powinienem się przemęczać, dostałem tego nauczkę, gdyż pod koniec dnia nie mogłem się już praktycznie ruszyć. I raz się potknąłem i zwyczajnie upadłem na ziemię, pechowo zdzierając sobie kolana do krwi. No tak. Pech musi mnie prześladować. No nic. Padłem na łóżko bez sił i tak leżałem aż do rana, oczywiście pisząc do Katheriny, że nie mogę przyjść. Raczej nie będzie miała mi tego za złe. Wstałem około ósmej, co było późną jak na mnie porą. Umyłem się, przebrałem i ponownie położyłem na łóżku, włączając telewizor.
Nie wiem ile gapiłem się na teledyski rockmenów i słuchałem muzyki. Po prostu tak leżałem plackiem, aż drzwi do domu rozwarły się. Spojrzałem leniwie w tamtą stronę i ujrzałem uśmiechniętą Max. Jestem jedną z niewielu osób, które rzadko widzą ten uśmiech, więc sądzę, że na razie panuje zawieszenie broni na uprzykrzanie sobie życia.
- Jak się czujesz? - spytała i podeszła. Wciągnąłem do płuc powietrze by jej odpowiedzieć, ale wyczułem pewną interesującą woń. Zmarszczyłem brwi i podniosłem się.
- Masz ciasto - stwierdziłem. Ma ciasto! Kocham ciasto. Mógłbym żyć jedząc tylko hamburgery, pizzę i ciasto a popijać to whisky i colą. Podała mi je, a ja od razu otworzyłem torebkę i wyjąłem moje ciasto. Domek był na tyle mały, a rzeczy w nim ściśnięte, że bez problemu siedząc na łóżku, sięgnąłem łyżeczkę z blatu. Od razu zacząłem rozpracowywać czekoladową masę.
- No więc? Jak się czujesz z świadomością, że zostaniesz ojcem? Jesteś z tym pogodzony tak samo jak sześć lat temu? - powiedziała kąśliwie. Ah, nadal jesteśmy na wojennej ścieżce? Ale uderzyła w czuły punkt. Nic nie poradzę, że zostałem przypisany do tego idiotycznego programu rozmnażania, bo uznali, że jestem dobrym materiałem na ojca (oczywiście pod względem genetycznym). Na szczęście Manticore została spalona zanim doszło do czegokolwiek.
- Skończyłaś?... To dobrze. - mruknąłem, wkładając zapełnioną łyżeczkę do ust. Hmmm.... Pychota. Wszystko mnie bolało po wczoraj, ale jakoś dawałem sobie radę.
- Myślałam by Cię gdzieś wyciągnąć, ale Logan kupił Ci ciasto.
- Kocham tego gościa. Znaczy nie tak jak ty - zaśmiałem się. Rozmawialiśmy dłuższą chwilę, aż w końcu się pożegnaliśmy a ja ruszyłem tyłek do Katheriny. Tak bardzo nie chciało mi się wychodzić z domu. Bez pukania wszedłem do środka. Od razu przede mną pojawiła się Katherina. Eh, mam nadzieje, że jej dobry nastrój nie minął, nie mam siły się kłócić.
- Cześć, kotek.

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Romeo

Spojrzałam na niego i delikatnie ujęłam jego policzek, na którym był siniak. Od razu zrzedła mi mina z tego powodu.
-Przepraszam-westchnęła, odwracając wzrok
Alec dotknął delikatnie mojej ręki i zdjął ją ze swojego policzka i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Zasłużyłem-odpowiedział pewnie
-No dobrze tutaj się zgodzę -zaśmiałam się-Bo bez powodu nie przyłożyłabym Ci.
-Tak, muszę przyznać masz silne uderzenie-uśmiechnął się delikatnie.
Jeszcze bardziej mnie rozbawił swoimi słowami. Jednak zaraz on też zrobił się trochę smutny i zerknął na zegarek.
-Muszę już iść-odetchnął głęboko
Popatrzyłam na niego z delikatnym uśmiechem. Przyciągnęłam go za szyję do siebie i pocałowałam delikatnie w policzek.
-Widzimy się wieczorem-dodałam zadowolona
Ominął mnie niechętnie i zszedł po schodach na dół. Odprowadziłam go do wyjścia , aż zamknął drzwi do mojego domu. Westchnęłam cicho i wróciłam się do swojego pokoju, zaczynając grzebać w niektórych niedokończonych sprawach. Teraz w sumie nie wiedziałam co mam zrobić , czy co w ogóle robić. Dalej zastanawiały mnie ostatnie wydarzenia. Co będzie faktycznie dalej. Czy nadal będziemy mieć tyle problemów i czy wszyscy chcą nas najchętniej zabić? Teraz jak pojawi się dziecko, będzie jeszcze gorzej. Odetchnęłam głęboko , mając przed oczami najczarniejsze wizję. Chce mieć przed sobą jakąś normalną przyszłość. A jak ktoś będzie nas ścigać, to trzeba będzie gdzieś ukryć nasze dziecko. Eh. Tego się obawiam, że wszystko może się rozpaść. W sumie to wszystko i tak się rozpadło już dawno. I co tu robić , jak przywyknąć do takiego życia?

(Alec?)

od Romeo - C.D Katheriny


/666 post!/


Była już prawie jedenasta, a ja tu nadal siedzę. Muszę się zbierać i brać do roboty, jeśli chcę ją naprawić w ciągu najbliższego półrocza. Spójrzmy prawdzie w oczy: dla większości, Chevy nadaje już na szrot. Nie dla mnie. Jakoś ją złożę do kupy i będzie działać.
Podszedłem do Katheriny i uśmiechnąłem się.
- Jeśli chcesz, wrócę wieczorem. I cały czas jestem pod telefonem - powiedziałem, lekko machając moją komórką. Pocałowałem ją. Namiętnie, przeciągając ciągle pocałunek. Po dłuższej chwili oderwała się ode mnie. Położyła dłonie na mojej piersi i lekko się odsunęła. Zrobiłem smutną minę, a dokładniej "podkówkę", czym najwyraźniej ją rozbawiłem. Miło.
- Co Ci się tak na czułości zebrało? - zaśmiała się.
- No wiesz... Nigdy nie wiadomo co będzie jutro. Może uderzyć w nas asteroida lub meteoryt, mogę nie wyzdrowieć, albo słońce nas spali wszystkich, albo zjedzą nas zombie - wymieniałem - możesz mnie znów znienawidzić...
- A dasz mi powód? - spytała. Zaśmiałem się cicho i pocałowałem ją ponownie, krótko i odsunąłem się od niej z uśmiechem na ustach.
- Mam nadzieje, że już nigdy Ci go nie dam. Moja twarz ostatnio poważnie ucierpiała - mruknąłem, pocierając policzek na którym miesiąc temu (i trzy miesiące temu) był ogromny siniak. Ta dziewczyna ma naprawdę silną rękę.

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Romeo

Obudziła mnie jakaś muzyka ,którą usłyszałam po dość długim spaniu. Otworzyłam powoli i niechętnie oczy i zobaczyłam obok siebie Alec'a. Uśmiechał się cały czas do mnie , więc odwzajemniłam ten uśmiech. Dźwignęłam się z łóżka i usiadłam na nim. Gdy piosenka się skończyła oddałam mu słuchawki.
-Piękna była-odpowiedziałam zadowolona
Pocałowałam Alec'a w policzek i wstałam z łóżka. Zabrałam się ze swoimi rzeczami do łazienki i już zaraz wyszłam z niej przyszykowana. Alec'a nie było na łóżku, jednak stał tuż przede mną.
-Śniadanie czeka na ciebie na dole-odpowiedział zadowolony
Spojrzałam na niego zdziwiona i zeszłam razem z nim na dół. Faktycznie na stole były przygotowane poszczególne rzeczy. Usiadłam do stołu, ale jednak przed tym zrobiłam sobie herbatę i zjadłam śniadanie. Było bardzo dobrze, zważywszy, że robił je Alec. Odwróciłam się do niego bo przez cały czas stał oparty o framugę. Podeszłam do niego z uśmiechem i przytuliłam do siebie.
-Muszę wyjść szybko na polowanie. Poczekasz tutaj na mnie?-zapytałam
-Tak-odpowiedział spokojnie
Wyszłam szybko z domu i pobiegłam do lasu. Udało mi się upolować jedną sarnę, ale żeby mi to wystarczyło na parę dni musiałam wypić trochę krwi człowieka. 10 rano......hmmm może być mały problem ze znalezieniem takie osoby. Ruszyłam w stronę miasta. A jednak znalazła się duszyczka oddalająca się od miasta i wędrująca do lasu. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam za nią. Ze złapaniem, zahipnotyzowaniem i wypiciem trochę krwi, jak zwykle nie było problemów. Przecież ludzie tutaj nie wiedzą, że my w ogóle istniejemy. No nic miałam mało czasu, więc wróciłam się równie szybko co wyszłam, do domu. Weszłam do środka i rozejrzałam się dookoła , wypatrując Alec'a ,którego nagle coś wcięło? Nie sądzę ,może sobie żarty robi. Poszłam pierwsze  do kuchni i zauważyłam tam karteczkę. "Musiałem jechać". Tak jakieś niedopatrzenie ze strony Alec'a bo motor dalej stoi pod moim domem. Podniosłam się z krzesła i poszłam na górę do pokoju Alec'a i zastałam go coś robiącego.
-Powiesz mi co ta karteczka robiła na stole?-zapytałam
-Myślałem, że później wrócisz. Dla tego to napisałem, bo za chwilę muszę jechać. Mam sprawy do załatwienia-wyjaśnił
Skinęłam głową bez słowa i rozejrzałam się po pokoju w którym on dzisiaj spał.

(Alec?)