Ta rozmowa trochę podniosła mnie na duchu. Jednak nie jakoś specjalnie. Nadal nic nie wiedziałem, w sumie tak jak ona. Nie wiedziała o bardzo wielu rzeczach. A teraz muszę przestać się nad sobą użalać. Jestem żołnierzem. Nie ofiarą. Nie mówiąc o tym, że zanim jej słowa się spełnią, ja już dawno byłbym w grobie. Moje życie długie na pewno nie będzie.
- Dziękuje - powtórzyłem. - Jednak cały czas mówisz: później, później. Dla mnie "później" nie będzie, Kath. Jestem żołnierzem. Tacy jak ja umierają szybko.
- Ben. Nie jesteś już żołnierzem.
- Jestem!
-... Ok. Ale będziesz żył jeszcze długo, nie rozumiesz?
- W tym problem, że ja nie chcę.
I odszedłem. Po jakimś czasie, udało mi się zasnąć.
*Pobudka*
Mój zły sen uratował nam skórę. Obudziłem się niespełna godzinę po moim uśnieciu. Z bijącym sercem, smakiem krwi w ustach i wspomnieniami, najpiękniejszymi jakie posiadam. Jeszcze po przebudzeniu, miałem sceny przed oczami. Zamknąłem oczy, robiąc z swych powiek jakby ekran, by przeżyć to jeszcze raz. Podpierając się na rękach, odchyliłem się w tył. Zapach lasu uderzył we mnie, mimo, iż w rzeczywistości byłem w budynku. Pościg. Atak. Ofiara leżała na ziemi. Moje pierwsze polowanie. Pierwszy raz wtedy byłem tym, kim chciałem być. Łowcą. Drapieżnikiem. Nie zrezygnuje z tego, szczególnie, że moje życie jest takie krótkie. Nigdy nie wiadomo, czy dożyje jutra. Wszędzie była czerwień krwi, kiedy cały mój oddział grupowo rzucił się na nomlina. Nie miał szans. Nawet nasz stwórca się wtedy bał, obserwując jak rozszarpujemy tego wyglądającego jak człowiek stwora. Może i Katherina miała w wielu sprawach rację, ale już zawsze będę się budzić z bijącym niczym młot sercem i smakiem posoki w ustach. I wtedy usłyszałem dźwięk samochodów, a zaraz potem wystrzałów. Popędziłem wszystkich obudzić, zaskoczony atakiem. Czego innego się spodziewać? Raczej dowieść pizzę nie wpadli.
*Godzina później*
Alec cały czas patrzył na sytuację na zewnątrz. Dziesięć wozów policyjnych stało, a koło nich ludzie z Manticore oraz parę policjantów w nas celowało. Aż strach pomyśleć, co działo się z tyłu i po bokach. Przeklnął, a ja spokojnie sobie liczyłem ile mamy broni i sztuk naboi. Nie było tego wiele, wręcz przeciwnie.
- Nie wyjdziemy stąd żywi - powiedziałem, ładując karabinek maszynowy, który zwędziłem jednemu z policjantów. Nie zamierzam poddać się bez walki. Nie jestem jednym z tych słabeuszy, co by teraz wyszło z rękami w górze.
- Gorzej być nie może - mruknął Alec. Wtedy zobaczyłem jak pokaźną prędkością jechało do nas jakieś pięć furgonetek.
- A jednak może - westchnąłem, ale zaraz zmarszczyłem brwi gdy stare graty nazwane wcześniej furgonetkami przedarły się przez policjantów, zajechały niemal bokiem pod dom i wyłoniły się z nich różne postacie, które oddały strzały w stronę naszych wrogów. Ok, robiło się to coraz dziwniejsze. I po chwili, dzięki swojemu wyostrzonemu wzrokowi dostrzegłem kod kreskowy na karku jednego z naszych wybawców. Mutanty zaczynają mnie coraz bardziej zadziwiać. Na potwierdzenie moich myśli, rozległ się głos.
- Odwrót! Do domu, już! - znajomy głos przekrzyczał cały ten harmider. Mutanty zaczęły biec do naszego domu.
- Nie wierzę - mruknąłem i szybko podbiegłem do drzwi, by je otworzyć. Przez nie wdarła się nasza szalona rodzinka. Parę stworzeń, które ludzi przypominały jedynie posturą i liczbą kończyn. Ale reszta była całkiem normalna, a przynajmniej tak wyglądali. No, było ich około piętnastu, wszystkich. Wtedy przez okno wpadła jeszcze jedna istota, która rozbiła szkło nogami podczas salta. Wpadła do pokoju, w bojowej postaci. Zaraz jednak się wyprostowała.
- Kto zamawiał oddział na wynos? - spytała z uśmiechem. Max. Przepiękna (jak większość X5), niższa ode mnie o jakieś dziesięć centymetrów brunetka z głębokimi, brązowymi oczami. Z tłumu wyłowić ją było łatwo. Miała na sobie skórzany strój niczym filmowa kobieta kot, jednak mniej odsłaniający i rękawiczki skórzane bez palców, podobne do moich. No tak. Podeszła do mnie i Alec'a.
- Moi chłopcy - zaśmiała się wesoło i zanim zdążyłem zaprotestować, poczochrała moje blond włosy. Strzepnąłem jej rękę z swojej głowy, a jej uśmiech się poszerzył. Alec uśmiechnął się na jej widok, w sumie tak jak ja.
- Wow, wesoło mnie witasz - mruknąłem kąśliwie. Przekrzywiła głowę, patrząc na mnie. Zbliżyła się krok.
- Dopóki nie polujesz na niewinnych ludzi i nie bawisz się w dentystę, nic do ciebie nie mam - warknęła. Po chwili przyszła zdziwiona Katherina. Max od razu do niej podeszła. Była niższa i musiała zadrzeć głowę by spojrzeć na dziewczynę mojego brata. Wyciągnęła do niej rękę. Kath ją niepewnie uściskała.
- Cześć. Przepraszam, że Ci tak wparowaliśmy do domu. Słyszałam, że macie kłopoty i postanowiłam wpaść z odwiedzinami - powiedziała, zupełnie nie przejmując się dźwiękiem wystrzałów - Jestem Max.
- Max, to Katherina, dziewczyna Alec'a - przedstawiłem je sobie. Alec zmiażdzył mnie wzrokiem, wiedząc, że zaczną się docinki Max. Eh, uwielbiam go wkurzać.
- No popatrz. Nie sądziłam, że dożyje tego dnia - rzekła, po czym rozejrzała się. Wskazała na jednego mutanta, X6 na oko, bo jeszcze dzieciak to był - Dalton pójdź na dach, obserwuj sytuację. Jolly ty...
- Wyłazić Wy zmutowane śmieci! - krzyknął głos z megafonu. Max wściekła podeszła do okna, oczywiście tak, by nie mogli jej zestrzelić.
- Pocałujcie mnie w mój transgeniczny tyłek! - krzyknęła.
- Nie jest urocza? - zaśmiałem się.
- Jolly, weź grupę Joshue pójdźcie na górę i przygotujcie się do obrony domu. Patric, Benjamin przesegregujcie broń. Bruto sprawdź dom. Jazda, jazda, ruszać się! - wydała rozkazy ostrym głosem i znów powróciła do nas znów szczęśliwa. Przeczesała pacami swe brązowe włosy. - To na czym skończyliśmy?
- Co wy tu robicie? - spytałem, podejrzliwie.
- Nie mamy gdzie szukać domu, więc kilkanaście miesięcy temu sprowadziło się tu jakieś 3/4 mutantów, do opuszczonej części miasta. Tam mamy taką dużą kryjówkę. Na początku były to X3, X4 którzy nie mogą wychodzić na zewnątrz bo nie wyglądają jak ludzie. Ostatnio dołączyło do nich pokaźne stadko bezpańskich X5 więc jesteśmy - wytłumaczyła z szerokim, czułym uśmiechem. Przypatrywała się Katherinie wesoło.
- Dlaczego więc nikt się nie przyszedł ze mną przywitać? - rzucił Alec.
- Bo nikt Cię nie lubi - zripostowała Max, a Alec przytaknął. Zachowywali się jak rodzeństwo, kto by pomyślał.
(Katherina?)
piątek, 5 września 2014
Od Lilith
Powędrowałam na górę gdzie był też Chris..maluszek spał sobie smacznie..
Zaczęłam się zastanawiać jak zareaguje gdy udałoby się mnie ożywić..w końcu nigdy nie widział mnie że tak powiem..na prawdę.Jak on będzie na mnie reagował..na obcą z wyglądu osobę?
Spojrzałam na malca. Przesunęłam delikatnie jego kocyk by go bardziej okryć. Kręcił się przez chwilę aż przytulił się do swojego misiaczka..potem spał spokojnie.
Siedziałam przy nim dwie godziny..czy może więcej. Oczywiście mały co jakiś czas się budził ale..i tak zasypiał..przyznam..to zaczyna mnie martwić. Może i jest wampirem i raczej powinien spać w dzień ale..tak długo? To niepokojące.
W końcu do pokoju wszedł Lucas każąc mi zejść...
(?)
Zaczęłam się zastanawiać jak zareaguje gdy udałoby się mnie ożywić..w końcu nigdy nie widział mnie że tak powiem..na prawdę.Jak on będzie na mnie reagował..na obcą z wyglądu osobę?
Spojrzałam na malca. Przesunęłam delikatnie jego kocyk by go bardziej okryć. Kręcił się przez chwilę aż przytulił się do swojego misiaczka..potem spał spokojnie.
Siedziałam przy nim dwie godziny..czy może więcej. Oczywiście mały co jakiś czas się budził ale..i tak zasypiał..przyznam..to zaczyna mnie martwić. Może i jest wampirem i raczej powinien spać w dzień ale..tak długo? To niepokojące.
W końcu do pokoju wszedł Lucas każąc mi zejść...
(?)
od Katheriny - C.D Ben'a
Przyglądałam mu się cały czas. Patrzyłam mu w oczy i myślałam co mam mu powiedzieć.
-Jasne, że to nie twoja wina-odpowiedziałam
-Ale nie wiem co ja mam robić -westchnął podenerwowany
-Zobacz na to tak. Że Niebieska Pani , dała Ci takie życie. Ona dała Ci życie i wszystko inne. Powinieneś jej zaufać. A tym bardziej zaufać własnemu sobie-dodałam
Ben zerknął na mnie zszokowany, nie wiedząc za bardzo o co mi chodzi.
-Zaufać sobie?-zapytał zdziwiony
-Ben. Jesteś zagubiony. I widać, że sam nie ufasz sobie. Na prawdę musisz się postarać -wyjaśniłam
Podniosłam się na równe nogi i wyciągnęłam rękę w jego stronę. Ben podniósł się jednak nie chciał mnie chwycić.
-Jedyne czego potrzebujesz jest tutaj-powiedziałam i chciałam dotknąć jego klatki piersiowej, gdzie znajdowało się jego serce. Ale zatrzymałam palec parę centymetrów przed jego klatką piersiową. -I w twojej głowie.
-Dziękuję -odetchnął głęboko
Odsunęłam ręce i uśmiechnęłam się do niego ciepło. Odwróciłam się ponownie w stronę klifu i przyjrzałam się dokładnie horyzontowi.
-Niedługo wzejdzie słońce-westchnęłam
-Czemu się nie cieszysz? Kolejny dzień nadszedł. Może akurat lepszy od wczorajszego-powiedział
-Nie wiem, tego. Mam nadzieję. Ale stopniowo ona zanika. A nie chcę by tak było. Dziękuję Ci za tą rozmowę. Weź sobie do serca to co powiedziałam. Zobaczysz..........Na pewno się to kiedyś przyda. Na 100%. Nauczysz się jeszcze wszystkiego.
(?)
-Jasne, że to nie twoja wina-odpowiedziałam
-Ale nie wiem co ja mam robić -westchnął podenerwowany
-Zobacz na to tak. Że Niebieska Pani , dała Ci takie życie. Ona dała Ci życie i wszystko inne. Powinieneś jej zaufać. A tym bardziej zaufać własnemu sobie-dodałam
Ben zerknął na mnie zszokowany, nie wiedząc za bardzo o co mi chodzi.
-Zaufać sobie?-zapytał zdziwiony
-Ben. Jesteś zagubiony. I widać, że sam nie ufasz sobie. Na prawdę musisz się postarać -wyjaśniłam
Podniosłam się na równe nogi i wyciągnęłam rękę w jego stronę. Ben podniósł się jednak nie chciał mnie chwycić.
-Jedyne czego potrzebujesz jest tutaj-powiedziałam i chciałam dotknąć jego klatki piersiowej, gdzie znajdowało się jego serce. Ale zatrzymałam palec parę centymetrów przed jego klatką piersiową. -I w twojej głowie.
-Dziękuję -odetchnął głęboko
Odsunęłam ręce i uśmiechnęłam się do niego ciepło. Odwróciłam się ponownie w stronę klifu i przyjrzałam się dokładnie horyzontowi.
-Niedługo wzejdzie słońce-westchnęłam
-Czemu się nie cieszysz? Kolejny dzień nadszedł. Może akurat lepszy od wczorajszego-powiedział
-Nie wiem, tego. Mam nadzieję. Ale stopniowo ona zanika. A nie chcę by tak było. Dziękuję Ci za tą rozmowę. Weź sobie do serca to co powiedziałam. Zobaczysz..........Na pewno się to kiedyś przyda. Na 100%. Nauczysz się jeszcze wszystkiego.
(?)
od Ben'a - C.D Katheriny
Słuchałem jej, jednocześnie przeżywając tysiąc i jeden emocji. Ciekawość, złość, nienawiść, może nawet trochę zakłopotania. Dopiero na sam koniec spojrzałem na nią, zauważając, że patrzy na mnie. Znów odwróciłem wzrok, wziąłem kamień i rzuciłem go do wody. Nawet nie wiedząc kiedy, zatonął w oceanicznej głębi. Zupełnie nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć.
- Jestem sobą. To nie moja wina, że jestem transgenicznym mutantem z probówki stworzonym w laboratorium i spędziłem dzieciństwo zgłębiając technikę zabijania... A moi przyjaciele ostatnio wcale nie chcą dla mnie dobrze. Wręcz przeciwnie... Nie powinniśmy byli uciec. Potem już nic nie było - mruknąłem ściskając mocno z dłoniach kolejny kamień. Zaraz poszybował w stronę fal, które po chwili go zjadły, niczym wygłodniałe wilki. Spojrzałem w końcu na nią, przeczesując palcami włosy. Tak, nadal się na mnie patrzyła. Siedzieliśmy tak w bezpiecznej odległości.
(Kath?)
- Jestem sobą. To nie moja wina, że jestem transgenicznym mutantem z probówki stworzonym w laboratorium i spędziłem dzieciństwo zgłębiając technikę zabijania... A moi przyjaciele ostatnio wcale nie chcą dla mnie dobrze. Wręcz przeciwnie... Nie powinniśmy byli uciec. Potem już nic nie było - mruknąłem ściskając mocno z dłoniach kolejny kamień. Zaraz poszybował w stronę fal, które po chwili go zjadły, niczym wygłodniałe wilki. Spojrzałem w końcu na nią, przeczesując palcami włosy. Tak, nadal się na mnie patrzyła. Siedzieliśmy tak w bezpiecznej odległości.
(Kath?)
od Katheriny - C.D Ben'a
Spojrzałam na Ben'a i uśmiechnęłam się ciepło w jego stronę.
-Ja też nie znam większości odpowiedzi, na jeszcze większą liczbę pytań. Mamy podobnie. Ale co do tego co mówisz, że wszystko jest zagmatwane, to się nie dziw. 10 lat , żyłeś jak w zegarku. Wszystko było zapięte na ostatni guzik. Nie przejmowaliście się większością spraw. Tak na prawdę wykonywaliście to co wam kazano. Potem uciekłeś. A ten świat nie jest taki prosty. Musisz nauczyć się w nim żyć. W dorosłym życiu nikt Cię nie pokieruje co masz robić, jak masz robić. Musisz sam się tego nauczyć. Dobrze, zrobiłeś że uciekłeś z Manticore. To są nowe doświadczenia. A wszystko ma sens jednak , sami musimy go odnaleźć. Ona nigdy Cię nie opuści! Ona cały czas czuwa nad tobą , ale teraz daje Ci trochę wolnej ręki. Zgaduję, że Ona pragnie tego byś sam nauczył się żyć na własną rękę. By nie była we wszystkich sprawach Ci tak bardzo potrzebna. Nikt nie jest bez wad to po pierwsze, a poza tym faktycznie to co robisz czasami jest złe. Ale robisz to w słusznej sprawie. Masz swoje przekonania, których się trzymasz i dobrze. Trzymaj się ich, nadal. Bo to odzwierciedla twój charakter. Nie zmieniaj się, ale naucz się tego co jest dobre i co daje Ci szczęście-wyjaśniłam
-Za dużo tych nauk-zaśmiał się
-No wiem. Nie żebym bawiła się w psychologa, ale sama tak kiedyś miałam. Może Cię ktoś naprowadzić to fakt, bo mi tak ktoś zrobił. Ale żyć to ty sam musisz się nauczyć.Pamiętaj............ja jestem przyjacielem, Kerry i Alec też. Ale kto jest twoim wrogiem musisz sam zdecydować. Nie wiem czy traktujesz mnie jak przyjaciółkę i Kerry. To twoja sprawa. Ale musisz sobie zdać sprawę. Kto chce dla ciebie dobrze, a kto nie. Wiem, że niektóre z tych wypowiedzi są dla ciebie dziwnym bełkotem. Może trochę niezrozumiałym. Ale ja chcę Ci pomóc. Bez względu na twoje zachowanie , na to co się dzieje dookoła, mogę i zawsze będę chciała. Ben traktuję Cię jak przyjaciela. U którego mogę się wygadać. To samo ty możesz zrobić u mnie.-dokończyłam
Odetchnęłam głęboko. Sama się dziwiłam, że coś takiego mu powiedziałam. Na ogół nikomu nie pomagałam, chyba że już faktycznie trzeba. Ale raz Ben, jest bratem Alec'a. Dwa, traktuję go jak przyjaciela, bo nam pomógł gdy byliśmy w potrzebie. Spuściłam wzrok i urwałam trochę trawy , bawiąc się nią, ale zaraz znów popatrzyłam Ben'owi w oczy, czekając na jego odpowiedź.
(Ben?)
-Ja też nie znam większości odpowiedzi, na jeszcze większą liczbę pytań. Mamy podobnie. Ale co do tego co mówisz, że wszystko jest zagmatwane, to się nie dziw. 10 lat , żyłeś jak w zegarku. Wszystko było zapięte na ostatni guzik. Nie przejmowaliście się większością spraw. Tak na prawdę wykonywaliście to co wam kazano. Potem uciekłeś. A ten świat nie jest taki prosty. Musisz nauczyć się w nim żyć. W dorosłym życiu nikt Cię nie pokieruje co masz robić, jak masz robić. Musisz sam się tego nauczyć. Dobrze, zrobiłeś że uciekłeś z Manticore. To są nowe doświadczenia. A wszystko ma sens jednak , sami musimy go odnaleźć. Ona nigdy Cię nie opuści! Ona cały czas czuwa nad tobą , ale teraz daje Ci trochę wolnej ręki. Zgaduję, że Ona pragnie tego byś sam nauczył się żyć na własną rękę. By nie była we wszystkich sprawach Ci tak bardzo potrzebna. Nikt nie jest bez wad to po pierwsze, a poza tym faktycznie to co robisz czasami jest złe. Ale robisz to w słusznej sprawie. Masz swoje przekonania, których się trzymasz i dobrze. Trzymaj się ich, nadal. Bo to odzwierciedla twój charakter. Nie zmieniaj się, ale naucz się tego co jest dobre i co daje Ci szczęście-wyjaśniłam
-Za dużo tych nauk-zaśmiał się
-No wiem. Nie żebym bawiła się w psychologa, ale sama tak kiedyś miałam. Może Cię ktoś naprowadzić to fakt, bo mi tak ktoś zrobił. Ale żyć to ty sam musisz się nauczyć.Pamiętaj............ja jestem przyjacielem, Kerry i Alec też. Ale kto jest twoim wrogiem musisz sam zdecydować. Nie wiem czy traktujesz mnie jak przyjaciółkę i Kerry. To twoja sprawa. Ale musisz sobie zdać sprawę. Kto chce dla ciebie dobrze, a kto nie. Wiem, że niektóre z tych wypowiedzi są dla ciebie dziwnym bełkotem. Może trochę niezrozumiałym. Ale ja chcę Ci pomóc. Bez względu na twoje zachowanie , na to co się dzieje dookoła, mogę i zawsze będę chciała. Ben traktuję Cię jak przyjaciela. U którego mogę się wygadać. To samo ty możesz zrobić u mnie.-dokończyłam
Odetchnęłam głęboko. Sama się dziwiłam, że coś takiego mu powiedziałam. Na ogół nikomu nie pomagałam, chyba że już faktycznie trzeba. Ale raz Ben, jest bratem Alec'a. Dwa, traktuję go jak przyjaciela, bo nam pomógł gdy byliśmy w potrzebie. Spuściłam wzrok i urwałam trochę trawy , bawiąc się nią, ale zaraz znów popatrzyłam Ben'owi w oczy, czekając na jego odpowiedź.
(Ben?)
od Ben'a - C.D Katheriny
Zmiana tematu. Wiedziałem, że tak naprawdę chciała zapytać o co innego, ale postanowiłem się tego nie dopytywać. Nie ma sensu. Hm.. Dlaczego z nimi nie rozmawiam? A teraz co robię? Zastanawiając się nad odpowiedzią, obracałem ciągle złoty wisiorek na mojej piersi. Był bliższy mojego serca niż większość rzeczy na tym świecie, mimo że niósł za sobą tyle wspomnień. Tych dobrych i tych złych, jednak obie te grupy były mocno przesadzone.
- Nie wiem o czym. Jest moim bratem, ale oprócz wyglądu i DNA nic nas nie łączy - powiedziałem - A ty? Serio? - Zaśmiałem się. I znów pogrążyłem się w myślach. O tym wszystkim. Dlaczego to wszystko się dzieje? Co tu robi Manticore? Miałem więcej pytań niż odpowiedzi i powoli nie wyrabiałem. Znów się czułem jak wtedy, kiedy uciekłem z Manticore. Miliony pytań. Dlaczego tak a nie tak? Co to znaczy, że coś jest złe?
- Co się stało? - spytała się. Spojrzałem się na nią.
- Mam tyle pytań... zero odpowiedzi. Już nic nie rozumiem, nie pojmuję tego wszystkiego. Tu nic nie ma sensu, wszystko jest zagmatwane. Zaczyna mnie to dobijać. Czuję, że Ona mnie opuszcza i czuję się jak porzucone, zagubione dziecko. Nienawidzę tego. Mogłem nie uciekać z Manticore. Tam wszystko miało sens, było łatwiej, dużo łatwiej. Tak, tam też miałem pytania, ale prędzej czy później odpowiedzi znalazłem. A tutaj? Odkąd uciekłem mam miliony pytań i z każdym dniem się mnożą. Nie rozróżniam, co jest według ludzi dobre a co złe. Czy robienie to czego mnie nauczono jest złe? To co jest dobre? Nie wiem nawet kto jest wrogiem, a kto przyjacielem.
(Katherina?)
- Nie wiem o czym. Jest moim bratem, ale oprócz wyglądu i DNA nic nas nie łączy - powiedziałem - A ty? Serio? - Zaśmiałem się. I znów pogrążyłem się w myślach. O tym wszystkim. Dlaczego to wszystko się dzieje? Co tu robi Manticore? Miałem więcej pytań niż odpowiedzi i powoli nie wyrabiałem. Znów się czułem jak wtedy, kiedy uciekłem z Manticore. Miliony pytań. Dlaczego tak a nie tak? Co to znaczy, że coś jest złe?
- Co się stało? - spytała się. Spojrzałem się na nią.
- Mam tyle pytań... zero odpowiedzi. Już nic nie rozumiem, nie pojmuję tego wszystkiego. Tu nic nie ma sensu, wszystko jest zagmatwane. Zaczyna mnie to dobijać. Czuję, że Ona mnie opuszcza i czuję się jak porzucone, zagubione dziecko. Nienawidzę tego. Mogłem nie uciekać z Manticore. Tam wszystko miało sens, było łatwiej, dużo łatwiej. Tak, tam też miałem pytania, ale prędzej czy później odpowiedzi znalazłem. A tutaj? Odkąd uciekłem mam miliony pytań i z każdym dniem się mnożą. Nie rozróżniam, co jest według ludzi dobre a co złe. Czy robienie to czego mnie nauczono jest złe? To co jest dobre? Nie wiem nawet kto jest wrogiem, a kto przyjacielem.
(Katherina?)
od Katheriny - C.D Ben'a
Spojrzałam na niego trochę zdziwiona i przeniosłam wzrok znów na wodę. Wypuściłam z płuc powietrze , i usiadłam na przeciw Ben'a , ale cóż trochę dalej.
-Skrzywdzono mnie kiedyś w ten sposób. Dość bliska mi osoba to zrobiła. To nie tak, że nie boję się dostać podczas jakiejś walki czy coś i że boję się bić. Tylko bardziej chodzi o to, że nie chcę by ta osoba , na której mi zależy to robiła-westchnęłam-No,a potem straciłam wszystko.......
Gdy to mówiłam dalej patrzyłam na księżyc. Miałam trochę ulgi w tej chwili. Mogłam z kimś porozmawiać, mimo że ta osoba była w stosunku do mnie często chłodna. Nie wiem czy to była jego obrona, żeby nie dopuścić mnie do siebie, czy jak. Na pewno jego zachowania do końca nie pojmę. Odwróciłam się do niego i przyjrzałam mu się dokładnie. Jedyne co go różniło w tej chwili od Alec'a to tylko tatuaże. Zaraz to Ben podniósł głowę i spojrzał na mnie.
- No to jak Ci się udało, się pozbierać?-zapytał
-Uciekłam........Uciekłam od przeszłości ,która mnie raniła. Ale nie mogłam zapomnieć. Nigdy nie zapomnę, ale za to spotkałam tu na wyspie, inną osobę. Która też jest dla mnie jak brat-wyjaśniłam
Ben skinął głową, a ja spojrzałam na jego wisiorek na szyi. A konkretniej podobiznę Matki Boskiej. Wpatrywałam się w niego i również w to co robił z wisiorkiem, czyli dokładniej trochę się nim bawił.
Tak się zastanawiałam nad jego problemem. Może ktoś go zranił, a może po prostu boi się tego bo sam nie chce by ktoś go zranił, czy też nie chce sam tego zrobić innej osobie. Chyba do końca nie znajdę na to pytanie odpowiedzi. Ale zakodować..... Nie dotykać lepiej za często Ben'a, bo będzie dziwnie.
- Byłeś u Kerry wcześniej?-zapytałam
-Tak nie mogła zasnąć-mruknął zdenerwowany.
-Ja też musiałam ją "usypiać"-uśmiechnęłam się delikatnie.
Odwróciłam wzrok na ogromne fale,które obijały się o brzeg i teraz sobie przypomniałam, że Alec śpi jak zabity. Był zmęczony, było to widać wcześniej po nim. Ale ostatnio nie może się mną nacieszyć, nie wiem czemu tak jest. Czegoś się boi?
-Ben, Alec.......-zaczęłam jednak w połowie zdania doszłam do wniosku, że nie będę się o to pytać-Za często z nim nie rozmawiasz. Tym bardziej ze mną. Dlaczego?
(Ben?)
-Skrzywdzono mnie kiedyś w ten sposób. Dość bliska mi osoba to zrobiła. To nie tak, że nie boję się dostać podczas jakiejś walki czy coś i że boję się bić. Tylko bardziej chodzi o to, że nie chcę by ta osoba , na której mi zależy to robiła-westchnęłam-No,a potem straciłam wszystko.......
Gdy to mówiłam dalej patrzyłam na księżyc. Miałam trochę ulgi w tej chwili. Mogłam z kimś porozmawiać, mimo że ta osoba była w stosunku do mnie często chłodna. Nie wiem czy to była jego obrona, żeby nie dopuścić mnie do siebie, czy jak. Na pewno jego zachowania do końca nie pojmę. Odwróciłam się do niego i przyjrzałam mu się dokładnie. Jedyne co go różniło w tej chwili od Alec'a to tylko tatuaże. Zaraz to Ben podniósł głowę i spojrzał na mnie.
- No to jak Ci się udało, się pozbierać?-zapytał
-Uciekłam........Uciekłam od przeszłości ,która mnie raniła. Ale nie mogłam zapomnieć. Nigdy nie zapomnę, ale za to spotkałam tu na wyspie, inną osobę. Która też jest dla mnie jak brat-wyjaśniłam
Ben skinął głową, a ja spojrzałam na jego wisiorek na szyi. A konkretniej podobiznę Matki Boskiej. Wpatrywałam się w niego i również w to co robił z wisiorkiem, czyli dokładniej trochę się nim bawił.
Tak się zastanawiałam nad jego problemem. Może ktoś go zranił, a może po prostu boi się tego bo sam nie chce by ktoś go zranił, czy też nie chce sam tego zrobić innej osobie. Chyba do końca nie znajdę na to pytanie odpowiedzi. Ale zakodować..... Nie dotykać lepiej za często Ben'a, bo będzie dziwnie.
- Byłeś u Kerry wcześniej?-zapytałam
-Tak nie mogła zasnąć-mruknął zdenerwowany.
-Ja też musiałam ją "usypiać"-uśmiechnęłam się delikatnie.
Odwróciłam wzrok na ogromne fale,które obijały się o brzeg i teraz sobie przypomniałam, że Alec śpi jak zabity. Był zmęczony, było to widać wcześniej po nim. Ale ostatnio nie może się mną nacieszyć, nie wiem czemu tak jest. Czegoś się boi?
-Ben, Alec.......-zaczęłam jednak w połowie zdania doszłam do wniosku, że nie będę się o to pytać-Za często z nim nie rozmawiasz. Tym bardziej ze mną. Dlaczego?
(Ben?)
Subskrybuj:
Posty (Atom)