Przyglądałam mu się cały czas. Patrzyłam mu w oczy i myślałam co mam mu powiedzieć.
-Jasne, że to nie twoja wina-odpowiedziałam
-Ale nie wiem co ja mam robić -westchnął podenerwowany
-Zobacz na to tak. Że Niebieska Pani , dała Ci takie życie. Ona dała Ci życie i wszystko inne. Powinieneś jej zaufać. A tym bardziej zaufać własnemu sobie-dodałam
Ben zerknął na mnie zszokowany, nie wiedząc za bardzo o co mi chodzi.
-Zaufać sobie?-zapytał zdziwiony
-Ben. Jesteś zagubiony. I widać, że sam nie ufasz sobie. Na prawdę musisz się postarać -wyjaśniłam
Podniosłam się na równe nogi i wyciągnęłam rękę w jego stronę. Ben podniósł się jednak nie chciał mnie chwycić.
-Jedyne czego potrzebujesz jest tutaj-powiedziałam i chciałam dotknąć jego klatki piersiowej, gdzie znajdowało się jego serce. Ale zatrzymałam palec parę centymetrów przed jego klatką piersiową. -I w twojej głowie.
-Dziękuję -odetchnął głęboko
Odsunęłam ręce i uśmiechnęłam się do niego ciepło. Odwróciłam się ponownie w stronę klifu i przyjrzałam się dokładnie horyzontowi.
-Niedługo wzejdzie słońce-westchnęłam
-Czemu się nie cieszysz? Kolejny dzień nadszedł. Może akurat lepszy od wczorajszego-powiedział
-Nie wiem, tego. Mam nadzieję. Ale stopniowo ona zanika. A nie chcę by tak było. Dziękuję Ci za tą rozmowę. Weź sobie do serca to co powiedziałam. Zobaczysz..........Na pewno się to kiedyś przyda. Na 100%. Nauczysz się jeszcze wszystkiego.
(?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz