sobota, 18 października 2014

od Angela - C.D Beatrize

Angelo patrzył na Beatrize jak zaczarowany. Podziwiając ją za to jak potrafiła się skupić na danej czynności. Ta gracja , ten styl rysowania. I na dodatek efekty końcowe. Jej rysunki wyglądały dosłownie jak prawdziwe! W sumie chłopak sam się zastanawiał, dla czego przy niej się tak zachowywał. Zawsze był rozgadany i wredny. Ale w końcu to anioł. A na dodatek można by rzec i stwierdzić że trochę zagubiony na tym złym świecie. Kto w ogóle powiedział, że zawsze jest dobrze? No właśnie. Nikt! Czekał cierpliwie, czego nigdy nie robił. Zawsze się gdzieś śpieszył. Zawsze musiał wszystko robić od razu by mieć więcej czasu na coś innego, lub by nawet móc wcześniej wrócić z czegoś innego. Ale teraz jakby czas stanął w miejscu.  Był zaciekawiony, nową osobą, którą dopiero dzisiaj spotkał. Anielicą. Nigdy nie widział anioła i był tym bardzo zaciekawiony. Siedział i patrzył, co kiedyś było dla niego udręką. Nienawidził siedzieć bezczynnie, jednak teraz mu to nie przeszkadzało.
-Nie-odpowiedział obojętnie, na wcześniejsze pytanie dziewczyny.
Ona podniosła wzrok z nad kartki i wreszcie mógł dokładniej się przyjrzeć rysunkowi dziewczyny. Obróciła specjalnie swój zeszyt tak bym mógł jeszcze lepiej spojrzeć na to.
-Jesteś niesamowita -skomplementował pewnie-Wspaniale rysujesz.
Beatrize spojrzała na niego dość zaciekawiona odpowiedzią. Chyba zbytnio nie wiedziała co odpowiedzieć , jednak zdobyła się na odwagę:
-Nie prawda. To nic takiego.
-Taki talent to nic takiego? Nie mów tak-pocieszył ją - Nie wszyscy ludzie są źli. Może niektórzy, ale też pewna część ma poukładane w głowach. Zapewniam Cię. Tak w ogóle, długo już tutaj jesteś?

(Beatrize?)

od Juliette - C.D Romeo

-Dobrze.Pojedzmy więc dziś do mnie. Kierunek to
-Jak sobie życzysz -warknął i ruszył z piskiem opon.
Ja lekko uchyliłam szybę, po czuć ten chłodny powiew, wpuszczając do samochodu świeże powietrze.
Po chwili przesiadłam się na tył.Nie drażniąc go własnym widokiem. Owszem, głupio mi było włamywać się do niego, do jego głowy. Nie wie co wampir musi później przeżyć, ale zrobiłam to celowo. Wiedziałam jak zareaguje. Nie mogę przed śmiercią być dla niego bliższa, będzie mi trudniej odejść. Serce mi pękało, kiedy ja i on w tym samym momencie patrzeliśmy w lusterko aby spojrzeć sobie w oczy, a później odwrócić wzrok.Położyłam się na siedzenia, na brzuchu. Podparłam się na łokciach wpatrując, jak obrazy rozmazują się za oknem. Zaczęło padać. Szybko zamknęłam okno. Uwielbiałam kiedy pada deszcz.
W pewnym momencie MUZYKA przestała grać.Słychać było pojedyncze uderzenie Romeo w radio i ciche:
-Chole*a!
Później już tylko pojedyncze krople deszczu uderzające o szybę i dźwięk wędrujących wycieraczek.
-Przepraszam.- powiedziałam cicho, ale tak aby usłyszał.
Po moich słowach gwałtownie się zatrzymał.Na pustkowiu.Totalnym pustkowiu.Walczyłam z gwałtownym hamowaniem chwytając za siedzenie by z niego nie spaść.Wtedy spojrzałam na niego.Patrzył się w jeden punkt gdzieś daleko przed nami.
-Mam to powiedzieć jeszcze raz.-stwierdziłam
Wysiadłam więc z samochodu, już po nie całej minucie byłam mokra jak nitka.Gwałtownie otworzyłam jego drzwi.
-Przepraszam, za to co zrobiłam i za to co zrobiło ze mną serce, przez twoją obecność.- krzyknęłam starając się przekrzyczeć dźwięk odpalonego silnika i lejącego deszczu.
Wysiadł z samochodu.Nie potrafiłam niczego wyczytać z jego oczu. Byłam gotowa na wszystko, nawet na śmierć.
-Jedno choler*e "przepraszam" nie wystarczy - powiedział jakby bez żadnej intencji w głosie. Nadal nie wiedziałam co się dzieje.
Uniósł lekko mój podbródek, spojrzałam mu w oczy.Głębokie, ale bez dna, bez dna które mogło by co kol wiek powiedzieć. Żałowałam tego wszystkiego. Tego co powiedziałam, tego co wyczytałam z jego głowy, tego, że go poznałam. Wtedy, albo on zabiłby nie, albo oni by to zrobili. Teraz nawet nie będę potrafiła zdechnąć.
Nie spodziewam się pocałunku, bardziej chwytu drugiej ręki która skręci mi kark lub odłączy głowę od reszty ciała, po czym rzuci gdzieś w niepamięć lub po prostu ponownie wsiądzie do samochodu. Nie ukrywam, że chciałabym być na miejscu tej całej Katherine. Może i jest to arogancki dupek, ale nie wiem dlaczego, pociąga mnie.

(?)

800 post!

Witajcie kochani, dziś wielka okazja, bowiem przekroczyliśmy dziś wspaniałą liczbę osiemset! Taka jest bowiem liczba postów na blogu. Dawajcie, dobijemy do 900? A może nawet do 1000? Cóż, życzę tego jak najmocniej! Oczywiście to by się nie udało bez Was! Więc cieszmy się i świętujmy ^^


~ Pinciak

od Beatrize - C.D Angela

Płynnymi, wprawionymi ruchami kreśliła linię na białej kartce, wszystko robiąc niewiarygodnie starannie, cały czas zerkając na niego, nie unosząc głowy znad kartki, co jakiś czas odgarniając kosmyk ciągle spadający na prawe oko. Trochę się denerwowała, jednak rysowanie uspokajało ją. W duchu była bardzo szczęśliwa, że ktoś się zatrzymał, postanowił odezwać do cichej, szarej myszki, ukrytej za "miotłą" niemal białych włosów.
- Zawsze zaczepiasz samotne dziewczyny w kawiarniach? - odpowiedziała na pytanie, rysując aktualnie oczy, na których zawsze skupiała swoją uwagę. Żaden szczegół nie umknął jej uwadze, sprawiając, że wyglądały jak żywe. Nie uśmiechnęła się ani razu, rzadko bowiem można było widzieć to zjawisko na jej ustach. Być może jeszcze nikt jej tego nie nauczył? Nikt nie umiał sprawić, by kąciki jej ust uniosły się wysoko, w górę i odsłoniły śnieżnobiałe zęby?
Zamiast tego, w skupieniu przegryzła wargę, cierpliwie dopieszczając wszelkie detale na szkicu, obracając węglowy ołówek w palcach co jakiś czas.

(Angelo?)

od Romeo - C.D Juliette

*na życzenie, w pierwszej :D*

Jak się tylko dało zablokowałem umysł, by nie udało jej się nic więcej wyczytać z niego. Ta dziewczyna... umie zabić ugryzieniem i czytała w myślach. Może i jestem dupkiem bez serca, ale lepiej będzie, jak będzie martwa. Przemawia przeze mnie złość, za wygrzebanie tak wrażliwej i intymnej sprawy? Możliwe, bo w tej chwili mam ochotę ją rozszarpać na kawałki. Alko pokroić w kosteczkę drewnianym, tępym nożem, gdzie moim ostatnim ruchem byłoby przebicie serca, powolnym, acz pewnym ruchem... Mam bardzo artystyczną duszę, prawda? Na brak pomysłów, narzekać nie mogę, bo w tej chwili miałem ich setki tysięcy i ponad połowa ograniczała się do zadawania bólu.
Wiedziałem, że te słowa wypowiedziała po to, bym jakoś zareagował, zaprzeczył. Nie miałem na to najmniejszej ochoty.
- Wyjedziemy teraz - warknąłem wstając. Zapłaciłem za alkohol, wyszedłem i wsiadłem do samochodu. Chwilę później zrobiła to również Juliette. Odpaliłem i by przerwać ciszę między nami, włączyłem muzykę. Głośno. - Gdzie to?
- Miało być jutro.
- Więc gdzie sobie życzysz jechać? - syknąłem z jadem. Wiedziała doskonale czemu i nie zamierzałem się z tym kryć.

( Juliette? )

od Angela - C.D Beatrize

Angelo spojrzał zaciekawiony na dziewczynę, słysząc niesłychane pytanie. Cóż nikt , nigdy nie pytał się czy może go narysować. Pierwszą osobą była oczywiście Beatrize.  Był dość zaskoczony tą propozycją jednak  nie bardzo to okazywał. Lubił i potrafił się świetnie maskować. Nigdy mu to nie przeszkadzało. To właśnie sprawiało, że był takie tajemniczy. Często przyciągał spojrzenia różnych dziewczyn , jednak nigdy nie traktował ich na poważnie. Dziewczyna dla niego mogła być tylko koleżanką. Rozmyślając, chłopak nawet nie zorientował się że ciągle patrzył na anielicę, która wydawała się być tym faktem trochę zaniepokojona. Od razu otrząsnął się i spuścił wzrok i popił łyka swojej kawy. Pokiwał znacząco głową i spojrzał w piękne oczy dziewczyny.
-Nie przeszkadza mi to. Jeśli chcesz-odpowiedział swobodnie
Był dość pewny siebie, więc nie przeszkadzały mu dziwne rzeczy. Można ująć to tak, że już przyzwyczaił się do wielu takich rzeczy. Dziewczyna wpatrywała się jeszcze w niego przez dłuższy czas, jednak już po chwili opuściła wzrok i wbiła go w kartkę, zaczynając rysować. Angelo spojrzał na nią zaciekawiony i przyglądał się każdemu ruchowi  jej rąk , jak i ołówka który trzymała w swej dłoni.
-" Czemu zadajesz się z aniołem?! Wracaj do domu. Killer na ciebie czeka i przyjaciele. "-usłyszawszy głos w głowie, Angelo napiął trochę swoje mięśnie. Nie lubił gdy ktoś mówił mu co ma robić. Tolerował Killer* gdy to robiła, jednak innych duchów nie lubił za to. Za często chciały go wykorzystywać, a on jednak miał tego świadomość. Zawsze robił to co chciał gdy opuścił rodzinny dom, zostawiając przeszłość za sobą. Ale cóż nie wszyscy są przecież wolni, skoro za nim uganiały się również duchy. Ten zimny przeszywający chłód, który sygnalizował że są w pobliżu. Jednak to uczucie szybko opuściło chłopaka. Na jego korzyść oczywiście.
-Zawsze pytasz nieznajomych o to, czy możesz ich narysować?-zapytał po długiej chwili ciszy.

(Beatrize?)

*Killer- tak to faktycznie kot Angela. On ją kiedyś uratował, gdy o mało nie przejechało ją auto. Potem jednak się okazało, że ten kot, to tak na prawdę czarownica, której duch opętał to stworzenie. Głównie dość do sedna chcę tak iż Killer gada XD

od Bena - C.D Vivienne

Wiecznie zatłoczone miasto opustoszało, odgłosy życia ucichły.
Czarne chmury wzniosły się nad miasto, ociężałe i jakby zmęczone swym żywotem, by po chwili wylać potok swych czystych łez. Cała wielka metropolia ucichła i obumarła, a jedynym dźwiękiem były krople uderzające w budynki, parapety, okna, ulice i chodniki. Ten piękny i niebywale smutny widok, miasta pogrążonego w mroku przyciągał wiele artystycznych dusz. I choć Bena artystą nazwać nie można, jego zielone oczy obserwowały ten obraz, kiedy inni patrzyli w grające, odmóżdżające pudła. Zupełnie jak jego brat, z którym tak naprawdę nie łączy go nic więcej niż buźka.
Po paru chwilach, wyszedł na dwór. Ostatni ludzie chowali się pod dachami, by tylko uniknąć niespodziewanej ulewy. Ubierali co grubsze warstwy, okrywali się, patrząc jak cielęta w malowane wrota na mężczyznę idącego spokojnie przez ulicę, bez żadnej parasolki. Czy było mu zimno? Nie. Znacie to uczucie, gdy wychodzicie z gorącej kąpieli a to ciepło sprawia, że nie jest Wam zimno? To samo on czuł. Piękno wysokiej temperatury ciała, jaką muszą znosić tacy jak on. Czterdzieści stopni to na tyle dużo, by nie odczuwał mocno zimna. Zmierzał w stronę sklepu, po podstawowe rzeczy, potrzebne do funkcjonowania, obliczając w głowie co ma, a co trzeba kupić. Nawet robienie zakupów traktował jak misję od której zależy wszystko. Uroki wojska. Nagle doszedł do jego wyczulonego nosa zapach krwi, świeżej. Zacisnął szczękę, próbując zignorować nieznośną woń. Niestety, pech chciał, że właśnie w jej stronę szedł i szybko spostrzegł źródło. Młoda, ranna kobieta, klęcząca na środku chodnika, tyłem do niego, zaskoczona deszczem. Niezbyt wiedział, jak zareagować, kontakty międzyludzkie były dla niego zupełnie obce, postanowił więc z tym zwlekać, aż nie będzie w odległości metra. Niestety, szybko to naszło, a on nadal nie wiedział jak się zachować. Wszystko krzyczało, by ją ominął i sobie poszedł ale blokowała przejście. Spojrzał na krwawy ślad, prowadzący z sklepu aż tutaj, pokręcił głową i z grzeczności, głosem niezwykle obojętnym i zimnym niczym nocne powietrze, jakby miał nadzieje, że odpowie "nie", zapytał:
- Nic Ci nie jest?

(Vivienne?)

od Juliette - C.D Romeo

-Mam już ciebie dosyć.- warknęłam, wstając
-I tak długo wytrzymałaś- powiedział obojętnie biorąc łyk alkoholu.
Byłam na niego wściekła. Dopiero zauważyłam jego wku*wiającą bezczelność.Dopiero teraz zaczęła mi przeszkadzać.Położyłam na stole jego okulary, po czym zaczęłam ŚCIĄGAĆ jego kurtkę.
- Co ty do cholery...- nie skończył myśli, a ja skończyłam. Rzuciłam na siedzenie jego kurtkę, po czym skierowałam się do wyjścia.
Kiedy już szłam po chodniku wyczułam jego obecność za sobą.Szedł za mną jak cień.
-Gdzie idziesz?
-Nie idź za mną.- wtedy on zatrzymał mnie łapiąc za nadgarstek,a przy okazji odwrócił mnie bym spojrzała mu w twarz.
-Nie baw się ze mną w ten sposób.-zagroził
-Nie bawię. Mam cię stanowczo dosyć! Traktujesz mnie jak panienkę na jedną noc.
-To ty poszłaś z demonem do łóżka, tej samej nocy kiedy chciałaś jeszcze go zabić!- skrzyczał mnie
-Mi tak kazały emocje!
-Mi też tak każą.- odparł
-Z tymi prostytutkami też ci karzą? A serce, co kazało ci serce? Bo o dziwo mi kazało się z tobą przespać. Może moje serce jest poje*ane, ale jest.
- Jestem demonem! My pieps*ymy i ranimy- przerwałam mu
- wszystko co się rusza? Dlaczego tak bardzo boisz się okazywać uczuć?
- Są już przereklamowane.- odparł obojętnie
- Przereklamowane...-powtórzyłam przewracając oczami-One nigdy takie nie będą.- spojrzałam mu w oczy.- Ależ ona miała szczęście.
-Kto?- syknął
-Katherine.Dla niej się otworzyłeś.Pokazałeś uczucia.- patrzyłam jak zaciska zęby.- Żałuję, że nie zabiłam cię przy naszym pierwszym spotkaniu. Kiedy byłeś mi jeszcze tak obojętny.- wzięłam głęboki oddech, po czym odwróciłam się do niego plecami. Widać było, że wyciągnęłam z jego głowy coś, czego nie chciał aby ktoś o tym wiedział.Jak ja bym chciała aby ktoś zrobił to dla mnie...
-Skoro chcesz abym nikomu ciebie nie wydała, to przed jutrzejszym świtem wyjedziemy do mojego domu. Nie chce umierać tutaj. Zapłacę ci za paliwo, to trzy godziny jazdy stąd. Nie każde ci siedzieć obok mnie kiedy będę umierać, nie każe ci na mnie patrzeć . Możesz nawet być na drugim piętrze. Pewnie zjedzie rodzina, lepiej bądź obok, bo jestem tak słaba, że kiedy ktoś mi zagrozi od razu mu powiem wszystko o tobie.

(?)

Od Beatrize - C.D Angela

Nieznajomy oraz Sue chwile sobie pogawędzili, a Beatrize wykorzystała to, by przyjrzeć się nieznajomemu, swym ciekawskim wzrokiem. Widocznie często tu przychodził, jednak w jej pamięci nie było śladu, jak słyszała, Angelo. Swoją drogą, miał bardzo interesujące imię, anielskie wręcz, choć był niewątpliwie medium.
Miała lekko pochyloną głowę nad rysunkiem, a niesforne włosy postanowiły to wykorzystać, wydostając się za uszu i tworząc naturalną, białą zasłonę, dzięki której mogła bezkarnie na Angelo patrzeć. Był starszy od jej naczynia o kilka lat, zapewne studiował bądź był już wolny. Postanowił on się przysiąść, bez pytania jednak to zbytnio nie przeszkadzało zdziwionej anielicy. Zastanawiało ją z kolei, czemu nie wybrał wolnego stolika jak każdy inny. Uniosła na niego swe ciemne, świecące jak diamenty oczy, zaprzestając czynności jaką było malowanie.
-Nie sądziłem, że na tej wyspie, po której chodzi tyle dziwnych ras, będę mógł spotkać Anioła - zagadał. Zdziwienie przezwyciężyło obezwładniającą nieśmiałość.
- Skąd wiesz? - spytała, swoim czystym głosem, przez tych którzy go słyszeli, uważany za ładny. Miał ładną barwę i był przyjemny dla ucha.
- Najpierw się przedstawię. Jestem Angelo. Jestem Medium, a tobie jak na imię?
Zmarszczyła brwi, słysząc to nagłe zainteresowanie jej osobą. Być może nie spotkał anioła, dlatego jest tak ciekawski, a może jest po prostu znudzony.
- Beatrize - grzecznie się przedstawiła, by zaraz odgarnąć włosy ręką, na której była czarna rękawiczka bez palców. - Killer to Twój kot? - zagaiła.
- Skąd wiesz? - tym razem to on zadał to pytanie. Nie odpowiedziała, jedynie spojrzała na swój szkic kelnerki stojącej za kasą w kawiarni, po czym przewróciła kartkę i ponownie wbiła w niego wzrok, chwilę postukała ołówkiem o kartkę i w końcu odważyła się zapytać.
- Mogę Cię narysować?

( Angelo?)

Od Katheriny - C.D Alec'a


Gdy usłyszałam, że grupa Alec'a wygrała, zrobiłam wkurzoną minę. No nie! To moja grupa miała wygrać. Ale trzeba się przecież nauczyć przegrywać tak? Spojrzałam na niego i położyłam ręce na jego klatce piersiowej odsuwając go wreszcie od siebie!. Ominęłam go i poszłam w stronę tego wyjścia z lasu. Alec chwilę stał jeszcze przy drzewie , aż podbiegł do mnie szybko.
-Kotek, no nie mów  że się obraziłaś -poprosił, ale nadal miał ten swój uśmieszek.
Ja obrazić się? Może tak obrażałam się na niego, ale teraz pogodziłam się z porażką. Ale niech myśli że się obraziłam, ciekawe co będzie robić. Spojrzałam na niego obojętnie i przyśpieszyłam kroku. Spojrzałam na swoją grupę ,którzy byli poobijani, niektórzy też nawet ranni. Krew , nawet grupa Alec'a była poraniona. No nie wszędzie ta krew. Muszę iść do lekarzy bo chyba mnie coś trafi! Byliśmy w sumie niedaleko wyjścia, aż zauważyłam jednego ze swoich. Ten to dopiero miał rany i inne. Spojrzałam na niego zszokowana i zamrugałam oczami, starając się coś z tym zrobić.  W tej samej chwili moje oczy zaczęły zmieniac kolor. Napięłam wszystkie mięśnie, ale na szczęście Alec zasłonił mi tego chłopaka z oddziału.
-Katherina?-zapytał zdziwiony
No dobra nie mogłam tak ciągle siedzieć i udawać, że nic mi nie jest.  Czułam głód i to potworny. Wow. Zawsze umiałam się opanować,zawsze! Dobrze , że mam silną wolę, bo już dawno bym się na kogoś rzuciła. Zamrugałam znów energicznie i zaczęłam powoli oddychać. Raczej moje oczy wróciły do normalności.
-Co się dzieje?-zapytał podejrzliwie
-Nic się nie dzieje-mruknęłam-Muszę tylko wpaść z wizytą do lekarzy
Ominęłam go i wyszłam na dziedziniec. Wszyscy ustawili się w szeregu na zbiórce. Oficer coś tam powiedział, aż  w końcu póścił nas na chwilę. Chciałam od razu iść do lekarzy, porozmawiać z nimi. Poczekałam aż wszyscy sobie pójdą, bo nie chciałam iść za nimi, ale gdy ruszyłam do wejścia, Alec złapał mnie za rękę.
-Alec, proszę póść mnie-powiedziałam przez zęby
-Nie. Katherina co się dzieje?-zadał ponownie to samo pytanie.
Chciałam się wyrwać jednak, Alec szybko przeniósł dłonie na moje biodra i nie puszczał mnie ani na chwilę.
-Alec no....!-warknęłam
-Nie puszczę Cię dopuki nie powiesz-odpowiedział stanowczo
Otworzyłam szeroko oczy patrząc na niego i unisłam kąciki ust. Odetchnęłam głęboko i przestałam się szarpać. Spojrzałam mu w oczy i westchnęłam cicho.
-Chodzi o to, że lekarze na szczęście o mnie trochę zapomnieli. Podczas ciąży dostawałam krew. Ale teraz przez 4 miesiące ani grama. Muszę do nich iść i poprosić ich o nią, bo za chwilę moge się rzucić na jednego z naszego oddzialu lub co gorsza na ciebie lub Hunter. Ja po prostu...... ugh, czuje okropne pragnienie. Zawsze starałam się je stłumić i polowałam raz na miesiąc ale...........teraz-wydukałam nie wiedząc , co dalej powiedzieć .

(Alec?)

Wiadomość

Chciałam tylko powiedzieć, że ja, Pinciak, od teraz będę pisać w trzeciej osobie, liczby pojedyńczej. Przepraszam za tą zmianę, ale tak mi jest wygodniej.

Postacie: Alec, Romeo, Ben, Beatrize

Od Alec'a - C.D Katheriny

Dla niepoznaki pobiegłem za Katheriną, by powstrzymać ją... I tak zmierzała w innym kierunku, niż jest flaga. W końcu udało mi się, wskakując na to samo drzewo. Jednym szybkim ruchem, zanim zdążyła zareagować, złapałem ją mocno i gładko zeskoczyłem na ziemię, wraz z nią. Spojrzała na mnie wściekła, trochę się szamocząc.
- Nie dam Ci wygrać. To by mocno naruszyło moje ego - zaśmiałem się, wiedząc, że Katherina mi nic nie zrobi takiego. Nie podrapie, nie pogryzie, a jeśli już - nie dotkliwie. Co najwyżej płytkie rany. Przytrzasnąłem ją do drzewa i skradłem pocałunek, którego wcześniej mi nie chciała ofiarować. Krótki, bez wkładu języka, zwykły, niewinny pocałunek. A chwilę później, z głośnika rozległ się głos o naszej wygranej i zbiórce przed wejściem nr.2 do lasu. Uśmiechnąłem się do niej promiennie - Mówiłem, że wygram - zaśmiałem się, widząc jej złość.

( Katherina?)

Nowa członkini!

Spóźnione, wiem.
Powitajmy... Vivienne, naszą nową, pierwszą Amazonkę!


od Vivienne

Krople wody spłynęły po jej bladych policzkach, zostawiając za sobą łzawy trop. Mokre rzęsy zlepiły się, kiedy zacisnęła mocno powieki. Rozchyliła bladoczerwone usta i łapczywie zaczerpnęła haust powietrza.
Zakręciła kran i oparła się o umywalkę, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Parę zmoczonych kosmyków włosów przykleiło się jej do szyi i czoła. Błysk ciemnych, szmaragdowych oczu przez chwilę przeraził ją. Dostrzegła w nich odbicie morderczyni, pozbawiającej ludzi najcenniejszego daru. Pochyliła głowę. Jarzeniówka, która zwisała swobodnie pod sufitem roztaczała tylko ciasny, słaby krąg światła. Cienie wdarły się na jej twarz, tworząc głębokie przepaście pod oczami.
Westchnęła cicho, pocierając czoło wierzchem dłoni. Chwyciła nóż i wyszła z łazienki, przemierzając jasno oświetlony SKLEP długimi, szybkimi krokami. Pan za ladą nawet nie uraczył ją spojrzeniem, zaczytany w jakiś szmatławcu. Woń papierosów i kiszonej kapusty uderzyła ją w nos, wyczulony na zapachy. Kaszlnęła, dusząc się smrodem, i pchnęła czym prędzej drzwi, wybiegając na chłodne, ostre powietrze nocy. Policzki zapiekły ją na mrozie, od razu się zarumieniły.
Vivienne zmierzała do domu, zostawiając za sobą krwawy ślad.
Słysząc kroki próbowała pobiec przed siebie, ale z jej gardła wydobył się jedynie zduszony jęk i przyklęknęła na jedno kolano.

<Ktoś chętny?>

od Romeo - C.D Juliette

Tak, przydałoby mi się coś na wzmocnienie. Od razu zamówiłem najmocniejszy alkohol jaki mają oraz coś dla Juliette. Posłałem młodej kelnerce swój zniewalający uśmiech, odwzajemniła go i odeszła, by zrealizować zamówienie. W tej samej chwili przyszła nasza wampirzyca i usiadła obok. Widać było, że nadal nie jest dobrze, ale postanowiłem jej nie dręczyć pytaniami. Osuszyła mi żyły prawie doszczętnie (choć nie zaszkodziłoby mi to zbytnio), a jeszcze jej źle. Cóż, demon powykręcał jej wnętrzności, czy co? W sumie, to co mnie to obchodzi. Już dawno powinno mnie tu nie być, choć... jednak miałem powód. Przyciśnięta księżniczka mogłaby się wygadać ludziom, którzy mnie ścigają. Ona zdecydowanie za dużo wie i muszę ją mieć jak na razie na oku.
- Jaki mamy plan? - spytała.
- Najpierw musisz dojść do siebie, potem pomyślimy. Za dużo wiesz, bym tak Cię tu zostawił - powiedziałem obojętnie, nie przejmując się jak to brzmi. 
- Dzięki - mruknęła kąśliwie.
- Nie ma za co, księżniczko - odpowiedziałem. Przyszła kelnerka i podała nam nasze zamówienie, uśmiechając się do mnie, po czym odeszła. Jednym łykiem pochłonąłem zawartość szklanki i odstawiłem ją na miejsce.

(Juliette?)

od Angela - C.D Beatrize

Zaraz gdy wróciłem po zajęciach poszedłem do swojej ulubionej kawiarni. Wszedłem do środka i od razu zauważyłem przy blacie Sue.
-Sue -uśmiechnąłem się złośliwie
-Angelo? To co zawsze?-syknęła, ale jednak uśmiechnęła się promiennie.
Ta dziewczyna była tylko ode mnie o rok młodsza i zawsze lubiliśmy sobie dogryzać, ale tak to nawet się lubiliśmy.
-Tak, dokładnie. I nie zapomnij dla Killer-podsumowałem
Skinęła głową i odeszła by podać zamówienie , a ja rozejrzałem się po kawiarni. Mogę jeszcze posiedzieć , potem o 20 muszę lecieć do kumpli. Dwie godziny? Spokojnie. W tej samej chwili mój wzrok wyłapał szczupłą dziewczynę, niższą ode mnie. Była stosunkowo młoda, na pewno tuż po liceum i miała jasne włosy. Rysowała coś na kartce. Przyjrzałem jej się dokładnie. Udało mi się wywnioskować iż to anioł. Była dość hm....tak dobre miała zamiary, chociaż wydała się zagubiona w tym świecie. Hah. Kto by nie był prawda? Już po chwili usłyszałem jak Sue postawiła przede mną moje zamówienie, a konkretniej mocną kawę ze śmietaną i takimi innymi bzdetami. Zabrałem jeszcze to co miałem na wynos, dla Killer i odszedłem od blatu. Podszedłem do stolika tej dziewczyny i usiadłem na przeciwko. Ona podniosła zdziwiona na mnie wzrok. Widocznie wcześniej nikt nie zwracał na nią nigdy uwagi.
-"A cóż innego myślał"-usłyszałem wredny głos.
Czy te duchy dadzą mi kiedyś chodź chwilę prywatności? Raz w życiu? A nie chwila nie. Przecież muszą mnie nękać i wypytywać się o wszystko. Pomóż nam i takie tam. Można czasami ześwirować, ale na szczęście mi to nie grozi.
-Nie sądziłem, że na tej wyspie, po której chodzi tyle dziwnych ras, będę mógł spotkać Anioła-uśmiechnąłem się tajemniczo.
-Skąd wiesz?-dodała zdziwiona
-Najpierw się przedstawię. Jestem Angelo-odpowiedziałem obojętnie -Jestem Medium, a tobie jak na imię?  -dodałem z wyjaśnieniem

(Beatrize?)

od Katheriny - C.D Alec'a

Stałam jeszcze przez chwilę pod drzewem, aż  w końcu odepchnęłam się od niego delikatnie i poszłam za Alec'em. Odwróciłam się jeszcze tylko by sprawdzić czy ktoś za nami nie idzie. Zaraz dorównałam krokowi Alec'a. Dojście tam zajęło nie tak strasznie dużo czasu i już po chwili byliśmy tam. Przyjrzałam się ogrodzeniu, delikatnie chowając w zaroślach. Nic dziwnego, że nikt tego nie zauważył skoro było to niewielkie i do tego za jakimiś krzakami. Odwróciłam się do Alec'a i uśmiechnęłam się delikatnie, a jednocześnie odetchnęłam szczęśliwa. Nie żeby mi się tutaj do końca nie podobało. Ale niektóre walki były dość przyjemne. Robiłam wszystko by tylko nie przegrać i się to udawało. Podeszłam do niego i przytuliłam go do siebie. Wzięłam głęboki wdech i w tej samej chwili doszedł do mnie zapach krwi. Ktoś był ranny. Dopiero teraz sobie przypomniałam, że od narodzin Hunter nie dostałam ani grama krwi. Jeśli w najbliższym czasie nie napiję się krwi zacznę wysychać, a jeszcze przed tym będę tracić siły. Poczułam, jak moje oczy zmieniają kolor, ale zaczęłam regularnie oddychać  by się uspokoić i przymknęłam oczy.
-Coś się dzieje?-usłyszałam głos Alec'a.
Otworzyłam oczy i odsunęłam się od niego. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech by tylko niczego nie podejrzewał.
-Nie, tylko jestem szczęśliwa, że się stąd wydostaniemy.....na reszcie-wyjaśniłam, w sumie to co powiedziałam było prawdą. Przyjrzałam się Alec'owi i wyszłam wreszcie z zarośli bacznie obserwując czy ktoś nie idzie.  Odskoczyłam szybko od Alec'a na bok. Popatrzyłam na niego z góry z uśmieszkiem.
-Nie dam się złapać -odpowiedziałam pewnie -Znów ta gierka się zaczyna. Trzeba w końcu ją skończyć. Nie sądzisz?
-Sądzę, ale jesteś w przeciwnej drużynie-podsumowal
-Właśnie-dodałam z chytrym uśmieszkiem.
Przeskoczyłam na kolejne drzewo, ale Alec nie dał za wygraną , pobiegł za mną. W końcu w jednej chwili skręciłam w lewo i zeskoczyłam z drzewa. Rozejrzałam się i sprawdziłam gdzie jest Alec, ale nie mogłam go dostrzec. Dobrze. Zaczęłam się kierować w stronę skąd wcześniej nadszedł mój kochany. Nie chciałam już biegać. Co z tego, że mam nadludzką szybkość i nadludzką siłę, ale nie używałam ich od dawna.

(Alec?)

od Juliette - C.D Romeo

-Czuję się taka martwa w środku- syknęłam nakładając okulary
-Jakie to głębokie.
-Nie chodziło mi tutaj akurat o głębokość słów. Coś ze mną nie tak.
-Napij się.- z niechęcią podał mi swoją piersiówkę. Potrzebowałam tego. Lubiłam pić, często robiłam to przesadnie, wręcz się upijając, a później robiłam dziwne rzeczy.Kiedy wzięłam kilka porządnych łuków, coś w środku się sprzeciwiło.Zakryłam usta ręką,a po chwili otworzyłam drzwi samochodu. Padłam na zimny bruk po czym z moich ust wydostał się ponownie na świat alkohol, zmieszany z krwią.Spojrzałam na to z obrzydzeniem, po czym otarłam usta ręką i z trudem o własnych siłach wróciłam do samochodu.
-Masz szczęście, że nie zrobiłaś tego w samochodzie. - powiedział ze złośliwym uśmieszkiem. Ja to zignorowałam, nie miałam sił na kontynuowanie docinek. Przymknęłam oczy, strasznie kręciło mi się w głowie. 
-Proszę stań, gdzieś w cieniu.- wydukałam
-Dobrze.Muszę zapamiętać, że nie można ci tak mocnego alkoholu.- odparł parkując w cieniu.
-No to jesteśmy.-odparł z uśmieszkiem- Na prawdę to wina tego alkoholu?- zmrużył oczy
-Musze kogoś zabić.-stwierdziłam uciekając od pytania.
 -No dobrze. Zapomniałem wampirze problemy z własnym ego.- powiedział z naciskiem na ostatnie zdanie, a ja tylko westchnęłam głęboko.- Na prawdę do twarzy ci w mojej kurtce.M-o-j-e-j. Zapamiętaj te słowo, mojej.Ma do mnie wrócić nie naruszona.-powiedział otwierając mi drzwi.
 Zdjęłam ją i rzuciłam nią w niego, po czym wysiadłam czułam jak słońce praży moją skórę, niesamowicie piekło.
-Żartowałem.Na prawdę nie jesteś jakaś w humorze.-przewrócił oczami, narzucając mi ją na ramiona.
 Brzydziły mnie te praktycznie nagie panienki. Bacznie je obserwowałam, jak one na niego patrzyły.
Jakiś demon chwycił mnie za rękę, Romeo zmierzył go dokładnie wzrokiem. Byłam zmęczona i zdenerwowana. Przycisnęłam go do ściany, wyciągając sztylet i buteleczkę z wodą święconą. Miałam taką ochotę go zabić.Liczył na jakieś zabawy ze mną? To chyba się przeliczył.Romeo natychmiast odciągnął mnie od niego, a tamten upadł na ziemię.
-Oszalałaś!- wrzasnął na mnie- Wiesz ile tu jest demonów.Wszyscy.- powiedział z naciskiem na "wszyscy".
- Nawet nie próbuj kogoś tutaj zabić. Wiesz ilu wlepiło przed chwilą na wzrok?- ścisnął mnie mocno za ramiona, przysuwając swoją twarz bliżej mojej tak, że byłam zmuszona patrzeć mu w oczy. Chyba miał nadzieje, że tak lepiej do mnie dotrze.
 Czułam się słabo, jakbym była jakaś nieobecna. Nie było mnie nawet stać na jakąś porządną odpowiedź.
Romeo zmierzył mnie wzrokiem, po czym mocno złapał za nadgarstek, prowadząc do jakiegoś budynku.
 Brakowało mi krwi, krwi prosto z żyły. Byłam okropnie spragniona krwi, ale wiedziałam, ze nie znajdę tu żadnego człowieka, którego mogę zabić, a demona? Nie mam ochoty się z nim kłócić, więc nie ruszę tu żadnego demona.Weszliśmy do jakiegoś najbardziej przyzwoitego baru.
 Zaprowadził mnie do łazienki, męskiej łazienki.
-Co myślałaś, że wejdę do damskiej?- spojrzał na mnie z niedowierzaniem 
 Nie wiedziałam co chodzi mu po głowie.Wygonił wszystkich z łazienki, a ja nie mogąc stać o własnych siłach, opierałam się o umywalkę.Powinął rękawy, podchodząc bliżej mnie.Przystawił do mnie nadgarstek wewnętrzną częścią. Spojrzałam na niego dziwnie.
-Pij.- powiedział przez zęby.
 Wzięłam głęboki oddech. Moje dłonie uniosły się do jego nadgarstka, zaczęły drżeć, ale kiedy złapały jego nadgarstek drganie było mniejsze. Pokazałam lśniące kły po czym wbiłam je w jego żyły.Nie mogłam się powstrzymać piłam i piłam. Czując jak powoli odpływam. On przysunął mnie do siebie, gładząc moje włosy.
Nie mogłam oderwać się od jego żył, a przecież musiałam, bo nie mogę pozbawić go całej krwi. Wiedział, że wypiłam już znaczną część, to mnie nie odrywał. Darzył mnie czymś w rodzaju zaufania, ale może słowo zaufanie to trochę za dużo powiedziane.W końcu wynurzyłam kły. Spojrzałam na jego twarz był na niej wymalowany grymas, który od razu zniknął kiedy był świadomy,że na niego spojrzałam.
-Wiedziałem, że to ci pomoże.-powiedział myjąc miejsce po moim ugryzieniu.
 Czułam się lepiej.Znów miałam ochotę się z nim droczyć.
-A ja nie wiedziałam, że ze chcesz mi pomóc.
-Dobra chodź usiądziemy, może coś zamówimy. Coś mam na myśli alkohol, ale tobie chyba go nie można. -powiedział łapiąc za klamkę
-Ok, zajmij stolik ja za moment przyjdę.Muzę się orzeźwić.- skłamałam. On tylko ostatni raz na mnie spojrzał i wyszedł.
 Ja znowu poczułam, że część mnie nie chce współpracować.Natychmiast wbiegłam do kabiny, zmuszona pozbyć się krwi, którą przed chwilą piłam, dzięki której jeszcze przed chwilą czułam się dobrze. Jestem wampirem?! Co się stało, że nie mogę napić się krwi?! Cholera, co oni mi zrobili? Przecież ja bez niej umrę.
 Trudno.Muszę się z tym pogodzić, ale nie mogę pokazywać Romeo, że coś ze mną nie tak. To nie jego sprawa. Nie będę się nikomu żalić, a tym bardziej jemu i tak już wiele mi pomógł, łamiąc własne zasady.
Uratowałam mu życie, on mi, jesteśmy kwita. Co się będzie mną przejmował?
Dokładnie przyjrzałam się w lusterku wycierając twarz. Nie chciałam aby zobaczył ślady, ze mój organizmy nie przyjął krwi.
Wyszłam z łazienki. Tam ujrzałam dumnego Romeo, który składał zamówienie kelnerce.
Zaprosiłam na moją twarz mój charakterystyczny uśmieszek, mówiący : "Tak, wszystko w porządku."
Po czym usiadłam obok niego.

(?)