wtorek, 14 października 2014

od Juliette - C.D Romeo

-Czy wiesz, że to jest karalne?- podniosłam głowę patrząc na niego, ale on nadal wpatrywał się w sufit, gdzie wypatrzył sobie punkt.
-Wiem, ale czy naga pobiegniesz na posterunek?- zapytał z ironią
-Nie polecę naga, ponieważ się nie rozbiorę.
-Jesteś tego pewna?
-W stu procentach - skrzyżowałam ręce. Zaczęliśmy rywalizować o błahostki .Goni nas banda zawziętych, pragnących naszej śmierci demonów, a my karmimy własne pożądanie, które się nie kończy jak studnia bez dna.Nadal ni wiem jak to możliwe? Pragniemy ryzyka, ale w wersji nas a nie innej? Wampir i Demon w łóżku. Powstanie z tego cudna książka, ciekawe czy z Happy End'em...?
-W stu?
-W stu. Nawet ponad.- dodałam pewnie
-Chyba naprawdę mnie nie doceniasz.-uśmiechnął się, tak specyficznie jak nikt inny.

-Wzajemnie.-dodałam. Wstałam z łóżka, z wysiłkiem wyciągając kołdrę spod niego.
-Co robisz? zapytał
-Idę spać, wampiry też śpią, nie zawsze, ale śpią.-wytłumaczyłam-A teraz? męczę się wyciągając kołdrę spod twoje jego grubego,seksownego tyłka!- z krzykiem udało mi się nią wyciągnąć.Szybko schowałam się pod kołdrą.Wydobyłam jeszcze tylko spod niej rękę aby zgasić lampkę nocną.
-Dobranoc, seksiaku -zaśmiałam się z myślą o wygranej. Ciekawe jak teraz wyciągnie nie z łóżka?

(?)

od Katheriny - C.D Alec'a

Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się w jego stronę słabo. Pogładziłam naszą córkę po głowie , ale jednak ona nadal była zapatrzona w swojego tatę.
-Musimy się stąd wynieść -odetchnęłam głęboko
-Najpierw musisz wypocząć -odpowiedział szybko.
Podniosłam się trochę i usiadłam ponownie na łóżku. Byłam przykryta kołdrą, ale jednak chciałam wstać. Alec niestety musiał mnie powstrzymać i przytrzymał mnie ręką.
-Alec nic mi nie jest-mruknęłam
-Nie prawda. Jesteś osłabiona-stwierdził szybko
-Jestem kotołakiem. To dla mnie normalka-odpowiedziałam obojętnie
-Katherina.....proszę -powiedział zdeterminowany
Spojrzałam mu w oczy, nie chcąc ulec, bo nigdy tego nie robiłam. Ale jednak teraz, postanowiłam odpuścić. Nie chciałam by przeze mnie znów komuś stała się krzywda. Odsunęłam delikatnie jego rękę od siebie i odetchnęłam głęboko.
-W porządku-odpowiedziałam
Ciągle jednak zastanawiałam się, czy nie będą na mnie lub na naszej małej córeczce eksperymentować. No tak, dopiero teraz  mi się przypomniało, że nie myśleliśmy nad imieniem dziecka.
-Alec.....imię -wyjaśniłam
Mężczyzna spojrzał na mnie i zaraz zrozumiał o co chodzi i spojrzał na swoją córkę, a następnie zaczął myśleć.
-Na pewno będzie taka jak ty -zaśmiał się
-Ale ma coś z ciebie na pewno, Alec-uśmiechnęłam się
Zamilkliśmy oboje i chyba też oboje zastanawialiśmy się nad imieniem. To chyba było dość trudne zadanie bo musiało nam obojgu się spodobać.
-Sheila? Nie.....-mruknęłam
Wymienialiśmy jeszcze tak przez parę minut , inne imiona jednak żadne nie przypadło nam do gustu.
-Hunter-zaśmiał się Alec
Nie wiem czy to było na żarty, ale jednak dość ciekawie trafił z tym imieniem. Spojrzałam na niego z chytrym uśmieszkiem i skinęłam głową.
-Hunter-powtórzyłam zdecydowana-Tak, to jest to.
Alec spojrzał na mnie niedowierzająco , a zaraz spojrzał na małą i złapał ją za jej małą rączkę. Muszę przyznać, słodko wyglądał bawiąc się z naszą córką.
-Alec masz plan jak się stąd wydostać? -szepnęłam mu do ucha z nadzieją.

(Alec?)

od Alec'a - C.D Katheriny

Lydecker był wyraźnie zainteresowany małą, jednak widocznie nie zamierzał tak po prostu jej odebrać. Za to wszystko byłem tak wdzięczny, że postanowiłem mu wybaczyć pranie mózgu przez całe dzieciństwo i inne piekielności Manticore.
Spojrzałem na moją córeczkę, a raczej na jej kark. Ona naprawdę nie miała kodu. Byłem wcześniej zbyt... szczęśliwy by zwrócić na taką drobnostkę uwagę. Chciałem potrzymać małą chociaż chwilę na rękach i udało mi się to.
Nie miała kodu. Zero prześladowania. Zero uciekania, chowania się, walczenia o następny dzień. Będzie... wolna. Jak tylko się stąd wydostaniemy.
- To bardzo dobrze - powiedziałem cicho, uśmiechając się. Katherina już siedziała, więc po prostu objąłem ją mocno i pocałowałem w głowę. Wiedziałem, że najpewniej to ostatnie chwile, które możemy spędzić razem, w spokoju. Lydecker pewnie zaraz wyda rozkaz powrotu do pokoi, jednak na razie pewnie kłócił się z szefową. Co z tego, że Lydecker ma pewnie z pięćdziesiąt lat i żył w ciągłym stresie, nadal to niezłe ziółko i pewnie będzie chciał odzyskać władzę nad Manticore, widząc co tu się wyrabia. Nie ważne, nie powinienem teraz o tym myśleć. Skupiłem się na naszym najmniejszym kotku. Jak na noworodka, bardzo mało krzyczała. Nie wiem, czy to dobrze, ale skoro lekarze milczą to raczej nie ma aż takiego znaczenia. Uśmiechnąłem się wesoło. Zielone oczka na mnie patrzyły.
- Kocham Was - stwierdziłem.

(Katherina?)

Uwaga!

Eksperymentujemy z szablonem, więc... może być śmiesznie i nie denerwujcie się, że blog dziwnie wygląda.

od Romeo - C.D Juliette

Na moich ustach leniwie pojawił się lubieżny uśmiech, a w oczach tańczyły iskry pożądania. Pragnąłem jej. Pragnąłem sprawić, by z jej ust ponownie wyrwał się ten słodki krzyk rozkoszy. Powoli przejechałem po jej szyi językiem, od podstawy aż do linii żuchwy. Po chwili doszedłem na wysokość jej ucha. Chce się bawić, droczyć? Wchodzę w to.
- Mam z ciebie zerwać te ubrania? - spytałem cicho, po czym delikatnie przegryzłem płatek jej ucha. Jej ciałem wstrząsnął dreszcz przyjemności. Nie powiem, że nie, miałem wielką satysfakcję z tego, jak na nią działem.
- Aż tak chcesz zobaczyć mnie nagą? Znowu? - rzekła. Zaśmiałem się cicho, mruknąłem zachrypniętym głosem "tak". Wpiłem się zachłannie w jej usta, kiedy pożądanie po raz kolejny mną zawładnęło. Uchyliła wargi z cichym jękiem, jednak sekundę później zakończyłem pocałunek, pozostawiając ją głodną. Opadłem na łóżko koło niej, jakby nagle obojętnie. Na jej ślicznej twarzyczce malowało się niezadowolenie, z tego nagłego zaprzestania pieszczot.
- Nie dostaniesz więcej, dopóki jesteś w ubraniu - powiedziałem, patrząc na nią i uśmiechnąłem się chytrze, czekając na jej odpowiedź.
- To szantaż.
- Owszem.

(Juliette?)

od Katheriny - C.D Alec'a

Podniosłam się trochę i wzięłam małą na ręce. Dziewczynka przetarła delikatnie rączkami oczy i zaczęła je powoli otwierać. Gdy udało mi się w końcu przyjrzeć, jej oczom dostrzegłam , że są zielone. Spojrzałam na Alec'a z uśmiechem i w jego oczy.
-No popatrz, jednak ma coś z ciebie-zaśmiałam się
-Co takiego?-zapytał zaciekawiony
-Piękne, zielone oczy-uśmiechnęłam się
Alec pochylił się delikatnie nad małą ,a  na jego twarzy pojawił się również uśmiech. Odwróciłam na chwilę głowę i spojrzałam na okno.
-Otworzysz? Potrzebuję powietrza -poprosiłam
Alec podniósł się i otworzył okno na oścież,a  ja poczułam jak świeże powietrze dociera do moich płuc. Jak dobrze. Odetchnęłam głęboko i zaczęłam delikatnie kołysać małą. W tej samej chwili usłyszałam czyjeś kroki. W pomieszczeniu pojawił się starszy, siwy mężczyzna o lasce. Przyjrzałam mu się uważnie, a Alec wpatrywał się uważnie w niego.
-Jesteś mutantem?-odezwał się w moją stronę
Zdziwiło mnie to pytanie, zważywszy na to iż każdy wiedział że nim nie jestem. No przynajmniej każdy tutaj w tym budynku.
-Nie-odpowiedziałam pewnie.
Oddałam Alec'owi małą, ale jednak coś zaraz zaczęło mnie ciekawić. Czy mała ma kod kreskowy na szyi czy go nie ma? Nie byłam pewna, ale na razie nie będę tego sprawdzała przy tym mężczyźnie.
-Jestem kotołakiem, jeśli to Pana interesuje -dodałam poważnie
-Kotołak...... ciekawie-przyznał
Odwróciłam na chwilę od niego wzrok, patrząc  jak Alec bawi się z małą. Imię, jeszcze trzeba nadać jej imię. Ale pomyślimy nad tym później.
-To dziecko będzie niezwykłe. W końcu połączenie wielu ras. To kotołaki zapoczątkowały wszystkie nasze eksperymenty. Nikt nigdy nie widział  kotołaka od lat. Jesteś tutaj jako pierwsza i to jest bardzo ciekawe dla innych lekarzy-podsumował
-Wiem, już zdążyłam się co nieco dowiedzieć o tym miejscu-mruknęłam z niesmakiem.
Mężczyzna uśmiechnął się dość ponuro i skinął głową.
-Do zobaczenia-usłyszałam jedynie, a zaraz po nim nie było ani śladu. Odetchnęłam głęboko i odwróciłam się do Alec'a. Wyciągnęłam w stronę małej rękę i delikatnie ściągnęłam kawałek materiału, odsłaniając jej szyję z tyłu. Zobaczyłam że jednak nic tam nie ma.
-Nie ma kodu-wyszeptałam-Alec.......to dobrze, prawda?-dopytałam z nadzieją

(Alec?)

od Juliette - C.D Romeo

Wiesz-powiedziałam gładząc jego policzek-Nie każdy zawsze dostaje to co chce.-dodałam siadając na łóżko.
-A jeżeli, ja zawsze dostaje to czego tylko zapragnę? -uśmiechnął się złośliwie stając przede mną, automatycznie ja również wstałam z łóżka. Nasze twarze dzieliło kilka milimetrów,a usta prawie się stykały, walczyliśmy ze sobą aby się nie pocałować. Kiedy patrzyłam na niego nadal z ogromnym pożądaniem zauważyłam, że coś planuje. O tym wszystkim powiadomił mnie jego specyficzny uśmieszek.
-Nie wierzę, że podoba ci się moje zimne wampirze ciało.
-Mi to nie przeszkadza.-zaczął bawić się kosmykiem moich włosów.-Było nieźle.
-Widzę, że nie stać cię na lepsze komplementy.
-no dobra, byłaś... cudowna, zadowolona?
-Chyba już z nikim innym się nie prześpię-objęłam go za szyję
-Nikt inny nie dorówna mi w łóżku?-zaśmiał się
-Dokładnie- musnęłam jego usta, po czym on delikatnie napierając mnie całym ciałem pozbawił mnie równowagi i runęliśmy na łóżko.
-Powiedz mi dlaczego jesteś taki seksowny?-uniosłam jedną brew
-Powiedz mi dlaczego tak się ze mną bawisz?- zapytał, zbliżając się do moich ust
-Bo nikt inny nie doprowadził mnie do takiego stanu, jak ty mnie doprowadziłeś.-wytłumaczyłam nie spuszczając wzroku z jego oczu.
Przecież wiedziałam, że jestem dla niego niczym, ale nawet jeśli jestem wrednym, zimnym, egoistycznym wampirem to nadal kobietą. My zawsze liczymy na coś więcej od przeciwnej płci, ale wiedziałam, że od niego i innych to trochę za dużo.Z bólem serca muszę się z tym pogodzić. Nawet przez chwilę nie zaprzestałam go pragnąć, nie wiem co się ze mną dzieje, ale moje zmysły zaczynają wariować kiedy on jest blisko.Owszem, mam sobie to za złe, ale żyje z nadzieją, że to mi przejdzie, że będę mogła bez niego poprawnie funkcjonować i przeciwnie. Nawet jeśli zostało mi nie wiele czasu.
Nie ucieknę dziś.Ucieknę kiedy będzie trzeba, jeszcze mam trochę czasu. Muszę nacieszyć się życiem.
-Nie musisz dziękować- delikatnie przejechał językiem po mojej szyi, znów poczułam ciarki.
-To co rozbierzesz się? -uniósł brwi
-Będziesz musiał mnie do tego zmusić.-powiedziałam pewnie ze złośliwym uśmieszkiem na ustach.

(?)

od Alec'a - C.D Katheriny

To wszystko stało się zbyt nagle. Ta.... Niby trwało to pół godziny, godzinę (co jest krótkim czasem, ale to lepiej dla Kath), ale ja odczuwałem inaczej. Odczuwałem również, że moja ręka długo nie wytrzyma, ponieważ Kath odreagowywała ból zaciskając na niej palce. Powstrzymałem wszelkie grymasy bólu i tak po prostu przy niej trwałem.
Sam pragnąłem odebrać dziecko, ale najpierw musiałem jakoś uspokoić Kath. No przecież ona na razie nie może wstawać...
- Kath, leż - powiedziałem, po czym sam wstałem, wychodząc za szefową i oficjalnym tonem zacząłem - Proszę o udzielenie pozwolenia na przytrzymanie naszej córki.
Szefowa zatrzymała się, odwróciła się.
- Udzielam - odezwał się głos, jednak nie z jej gardła. No, ona nie ma męskiego głosu. Wtedy zobaczyłem Donalda Lydecker'a*. Byłego szefa Manticore. Pamiętałem go z dzieciństwa, trenował mój i Bena oddział (i pewnie parę innych) aż do kiedy miałem dziewiętnaście lat. Wtedy też go ostatni raz widziałem. Był zimny, nie pokazywał po sobie uczuć. Zazwyczaj. Coś go jednak różniło od wszystkich innych: traktował nas jak ludzi. Znaczy nadal prowadził mordercze treningi, eliminował chore jednostki ale... w jego oczach zawsze byliśmy ludźmi. Być może dlatego teraz udzielił pozwolenie.
- Ty tutaj nie rządzisz - warknęła szefowa. Lydecker nawet na nią nie spojrzał. Zmienił się sporo. Osiwiał i chodził o lasce ale i tak całkiem dobrze się trzymał. Kiwnął głową porozumiewawczo do lekarza który teraz niósł małą, a on od razu podał ją mnie. Hmm... Jestem mu coś winien, ale tego długu to chyba Lydecker'owi nigdy nie spłacę. To nie do opisania, co czułem gdy trzymałem ją na rękach. I mimo, że chciałem od razu zanieść ją Katherinie, to teraz nie mogłem się ruszyć. Gdy w końcu się opamiętałem, spojrzałem na Lydecker'a z wdzięcznością.
- Dziękuje - szepnąłem. Uśmiechnął się lekko i gestem dłoni mnie wygonił do mojego kotka. Wróciłem tam, po czym usiadłem koło leżącej Katheriny i dałem jej naszą małą córeczkę.

(Katherina?)

*Lydecker (czytaj: Lajdeker)

od Katheriny - C.D Alec'a

Minął miesiąc,  a ja w ogóle nie mogłam się ruszyć z tego pokoju. Nie mogłam już tego wytrzymać. Chciałam iść do Alec'a, ale nie mogłam. Muszę go w końcu zobaczyć. Mała za niedługo będzie chciała wyjść na ten okrutny świat. Zaczęłam się dokładnie rozglądać po pokoju i doszłam do wniosku, że jak wszystko ucichnie, wymknę się stąd i pójdę do Alec'a. Tak też zrobiłam ale jednak dopiero po jego treningach. Wracał w tedy do tego budynku. Uchyliłam drzwi, bo dziś lekarze się o mnie nadzwyczajnie martwili. W sumie nie chciałam tego wiedzieć, ale ciekawość i tak mnie zżerała. Wszyscy byli zajęci innymi, a ja szybko wymknęłam się z pokoju. Niestety gdy szłam korytarzem, jeden ze strażników którzy mnie pilnowali wcześniej , zauważył mnie. Szybko zerwałam się do biegu i pognałam do wyjścia z tego budynku.
Wszyscy inni już wracali z treningu. W tłumie zdołałam się ukryć przed tym strażnikiem i zauważyłam Alec'a. Pociągnęłam go za sobą na dwór i dopiero gdy wydostaliśmy się z tłumu , przytuliłam się do niego gwałtownie.
-Katherina-wydukał zszokowany, moją obecnością
-Alec, oni nie pozwalali mi wychodzić. Nie mogłam Cię zobaczyć.-odetchnęłam z ulgą.
Zaraz jednak z budynku wybiegł tamten strażnik z innymi i jeszcze z dwoma lekarzami. Spojrzałam na Alec'a, ale jednak już po chwili poczułam ogromny ucisk w brzuchu. Nogi się pode mną ugięły, ale dobrze, że Alec był tuż obok bo mnie przytrzymał.
-Alec ja rodzę -powiedziałam przerażona
Złapałam się kurczowo jego ręki , ale zaraz poczułam jak mężczyzna bierze mnie na ręce. Zaraz pojawił się tabun ludzi dookoła nas. Było ogromne zamieszanie, a ja znowu wylądowałam w swoim pokoju na łóżku. Czułam się coraz gorzej , zdjęto mi spodnie i bieliznę , a zaraz pojawiło się kolejne parę osób. Oddychałam głęboko i regularnie, trzymając cały czas rękę Alec'a. Lekarze, kazali strażnikom zabrać stąd Alec'a, jednak wyciągnęłam przed niego rękę.
-On zostaje!-warknęłam
Po pewnym czasie, nawet szefowa pojawiła się. Ale jednak stała w drzwiach i przyglądała się całemu zajściu. Przez cały poród z mojego gardła nie wydobył się żaden krzyk. Dobrze że nie próżnowałam i jeśli chodzi o ból, to miałam próg tego dość wysoki.  Nie wiem ile to trwało, ale około chyba 30 minut namęczyłam się by  w końcu moja córeczka przyszła na ten świat. Byłam cała mokra , zmęczona i nie miałam już sił. Opadłam na poduszkę i wpatrywałam się w małą ,która za chwilę zaczęła płakać, a lekarze owinęli ją .
-Dajcie mi ją-mruknęłam
Spojrzałam na Alec'a, jednak dziecko zamiast mi dać podali szefowej. Dźwignęłam się na rękach, zdenerwowana i przyjęłam pozycję siedzącą, bacznie obserwując tą kobietę. Chciałam wstać i pobiec do niej by zabrać jej moje dziecko.

(Alec?)