Minął miesiąc, a ja w ogóle nie mogłam się ruszyć z tego pokoju. Nie mogłam już tego wytrzymać. Chciałam iść do Alec'a, ale nie mogłam. Muszę go w końcu zobaczyć. Mała za niedługo będzie chciała wyjść na ten okrutny świat. Zaczęłam się dokładnie rozglądać po pokoju i doszłam do wniosku, że jak wszystko ucichnie, wymknę się stąd i pójdę do Alec'a. Tak też zrobiłam ale jednak dopiero po jego treningach. Wracał w tedy do tego budynku. Uchyliłam drzwi, bo dziś lekarze się o mnie nadzwyczajnie martwili. W sumie nie chciałam tego wiedzieć, ale ciekawość i tak mnie zżerała. Wszyscy byli zajęci innymi, a ja szybko wymknęłam się z pokoju. Niestety gdy szłam korytarzem, jeden ze strażników którzy mnie pilnowali wcześniej , zauważył mnie. Szybko zerwałam się do biegu i pognałam do wyjścia z tego budynku.
Wszyscy inni już wracali z treningu. W tłumie zdołałam się ukryć przed tym strażnikiem i zauważyłam Alec'a. Pociągnęłam go za sobą na dwór i dopiero gdy wydostaliśmy się z tłumu , przytuliłam się do niego gwałtownie.
-Katherina-wydukał zszokowany, moją obecnością
-Alec, oni nie pozwalali mi wychodzić. Nie mogłam Cię zobaczyć.-odetchnęłam z ulgą.
Zaraz jednak z budynku wybiegł tamten strażnik z innymi i jeszcze z dwoma lekarzami. Spojrzałam na Alec'a, ale jednak już po chwili poczułam ogromny ucisk w brzuchu. Nogi się pode mną ugięły, ale dobrze, że Alec był tuż obok bo mnie przytrzymał.
-Alec ja rodzę -powiedziałam przerażona
Złapałam się kurczowo jego ręki , ale zaraz poczułam jak mężczyzna bierze mnie na ręce. Zaraz pojawił się tabun ludzi dookoła nas. Było ogromne zamieszanie, a ja znowu wylądowałam w swoim pokoju na łóżku. Czułam się coraz gorzej , zdjęto mi spodnie i bieliznę , a zaraz pojawiło się kolejne parę osób. Oddychałam głęboko i regularnie, trzymając cały czas rękę Alec'a. Lekarze, kazali strażnikom zabrać stąd Alec'a, jednak wyciągnęłam przed niego rękę.
-On zostaje!-warknęłam
Po pewnym czasie, nawet szefowa pojawiła się. Ale jednak stała w drzwiach i przyglądała się całemu zajściu. Przez cały poród z mojego gardła nie wydobył się żaden krzyk. Dobrze że nie próżnowałam i jeśli chodzi o ból, to miałam próg tego dość wysoki. Nie wiem ile to trwało, ale około chyba 30 minut namęczyłam się by w końcu moja córeczka przyszła na ten świat. Byłam cała mokra , zmęczona i nie miałam już sił. Opadłam na poduszkę i wpatrywałam się w małą ,która za chwilę zaczęła płakać, a lekarze owinęli ją .
-Dajcie mi ją-mruknęłam
Spojrzałam na Alec'a, jednak dziecko zamiast mi dać podali szefowej. Dźwignęłam się na rękach, zdenerwowana i przyjęłam pozycję siedzącą, bacznie obserwując tą kobietę. Chciałam wstać i pobiec do niej by zabrać jej moje dziecko.
(Alec?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz