Jej słowa nie pomagały mi, w ogóle. Jak mężczyźni umieją się cieszyć z zdrady i jeszcze ją powtarzać? Nie wiem. To nawet nie było przyjemne, mówię tu o samym akcie. Wytrzymałbym pewnie to, gdyby nie fakt, że to nie było jeden raz. Minęły dwa tygodnie, jak ona myśli, że przez tyle lat to tylko raz się stało? Spojrzałem na nią ponuro.
- Miesiąc do urodzenia się małej. Co dalej? - spytałem. Nie umiała mi odpowiedzieć. Ściszyłem głos - Właśnie, Kath. Dopóki nie znajdziemy sposobu jak się stąd wydostać, tkwimy w kropce.. Źle, że mi nic nie jest. Powinienem teraz siedzieć z nomlinami.
- Alec....
- Muszę iść - odszedłem wraz z oddziałem. Trening jak zawsze przebiegał normalnie. Brutalnie, ale normalnie. Parę osób miało połamane kości, mnie to jednak ominęło i oprócz paru otarć i płytkiej rany na ręce nic mi nie było. I wygraliśmy!
(Krótkie, wiem. Kath?)
niedziela, 12 października 2014
od Romeo - C.D Juliette
W tej chwili miałem absolutną nad nią władzę, mimo, że to moja krew skapywała na podłogę. Mogłem robić z nią co chce, nie dość: ona mi na to pozwalała, podobało jej się to. Nie miała nic przeciwko mojej brutalności, bo inaczej tego nazwać nie można. W tej chwili była moja, całkowicie, niezaprzeczalnie moja. Żadne z nas się nie powstrzymywało. Nie było granic, ograniczeń, zasady nie istniały. Pragnęliśmy siebie, ta prymitywna żądza zamroczyła nasze umysły. Byliśmy tylko my, świat w około nie istniał. Po pokoju roznosiły się jęki i stękania, nasilone z każdym kolejnym moim mocnym, gwałtownym pchnięciem w niesłabnącym rytmie. Sąsiedzi? A kto się nimi przejmuje? Sami wybrali kiepski motel na obrzeżach miasta, niech więc teraz się nie dziwią. Juliette dość krwawo ukazała, że jest jej dobrze. Całym moim ciałem wstrząsnął lekki dreszcz bólu wymieszanego z przyjemnością, gdy jej paznokcie pozostawiły głębokie rany na moich plechach. Jęknąłem cicho, wprost w jej usta i mocniej przyciągnąłem ją do siebie o ile to możliwe, pogłębiając pocałunek. Nasze języki zręcznie omijały jej ostre kły w erotycznym tańcu. Oplotła nogami mnie w tali, co wzmocniło doznania.
Jedną ręką ją obejmowałem, za to druga wędrowała po jej rozgrzanym, wrażliwym ciele. Juliette wygięła się w łuk, nieznacznie się ku mnie wysuwając. Z pozoru może się wydawać, że w niezwykle wyuzdany sposób zaspokajamy żądze, jednak wszystkie te pozbawione delikatności ruchy jednocześnie były namiętne, zmysłowe. Po paru chwilach, dla nas jednocześnie tak długie i krótkie, doszła, a niewiele później ja. Z gardła wampirzycy wydobył się chrapliwy krzyk. Jednocześnie oderwała się od moich ust i odchyliła głowę do tyłu. Uśmiechnąłem się lubieżnie, obserwując ją. Próbowałem opanować spazmatyczny oddech, jednak to było trudniejsze zadanie niż myślałem.
- Musimy to kiedyś powtórzyć - stwierdziłem.
(Juliette?)
Jedną ręką ją obejmowałem, za to druga wędrowała po jej rozgrzanym, wrażliwym ciele. Juliette wygięła się w łuk, nieznacznie się ku mnie wysuwając. Z pozoru może się wydawać, że w niezwykle wyuzdany sposób zaspokajamy żądze, jednak wszystkie te pozbawione delikatności ruchy jednocześnie były namiętne, zmysłowe. Po paru chwilach, dla nas jednocześnie tak długie i krótkie, doszła, a niewiele później ja. Z gardła wampirzycy wydobył się chrapliwy krzyk. Jednocześnie oderwała się od moich ust i odchyliła głowę do tyłu. Uśmiechnąłem się lubieżnie, obserwując ją. Próbowałem opanować spazmatyczny oddech, jednak to było trudniejsze zadanie niż myślałem.
- Musimy to kiedyś powtórzyć - stwierdziłem.
(Juliette?)
od Katheriny - C.D Alec'a
Niezbyt dobrze czułam się z tym faktem. Że zgodziłam się na to wszystko. Minęły dwa dni i mogłam na reszcie się spotkać z Alec'em. Wyszłam z budynku, jednak tym razem nie mieli opóźnienia. Widziałam go dokładnie jak szedł na trening. Z resztą on też zerknął na mnie na chwilę.
-Alec-westchnęłam
Na myśl, co oni tam robili , robiło mi się dosłownie niedobrze. Maleńka dość mocno kopnęła mnie w brzuch. Stęknęłam czując ból, po jej kopnięciu.
-To nie było miłe-mruknęłam do niej
W pewnej chwili usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Obojętnie usiadłam na ławce i zaraz przede mną pojawiła się szefowa.
-Chyba jednak nie miałaś racji-uśmiechnęła się triumfalnie-494 jednak przespał się z inną X5.
-Idź do diabła!-warknęłam-Zrobił to tylko dla tego, że mu kazaliście.......
Szefowa przyjrzała mi się uważnie, a zaraz zerknęła na strażnika niedaleko.Potem znów skierowała wzrok na mnie i podeszła do mnie o krok.
-O dziwo, dobrze znosisz ten fakt-dodała zamyślona
-A co mam płakać?! Nie jestem taką dziewczyną -odpowiedziałam oburzona
-Wiesz, fascynuje mnie fakt, czy twoje dziecko urodzi się z kodem. Mając w sumie na uwadze to, że nie jesteś mutantem. Ale jeśli nie będzie miała to trudno. Jej mamusia też jest ciekawym okazem.....-ten uśmiech triumfalny, powrócił na jej twarz. Spojrzałam na nią zszokowana, jednak dalej milczałam. Nie chciałam się odzywać.
***
Dwa tygodnie minęły zastraszająco szybko. Alec mimo opóźnienia przy jednym treningu, gdy mogłam się z nim spotkać nie przyszedł. Teraz to już traciłam nadzieję, czy w ogóle się otrząśnie. Cztery raz już do mnie nie przyszedł. Dzisiaj też tak będzie? Jeśli tak , to będę musiała wziąć sprawy w swoje ręce. Wyszłam tak jak zawsze i dziś na szczęście też mieli chwilowe opóźnienie. Alec jednak znów chciał iść za resztą. Podbiegłam do niego i złapałam go za rękę. Mężczyzna stanął zszokowany i wbił wzrok w ziemię. Odetchnęłam głęboko i puściłam go.
-Zrobiłeś to. I dobrze-powiedziałam. Uśmiechnęłam się do niego czule, chodź bardzo trudno mi było to zrobić. -Musiałeś. Ważne jest, że nic Ci nie jest.
-Katherino.....ja.......ja Cię zdradziłem-wyszeptał przerażony
Westchnęłam cicho, słysząc słowo "zdrada", nie lubiłam go, zwłaszcza że faktycznie Alec to zrobił.
-Nie mam Ci tego za złe. Zrobiłeś to dla mnie i dla małej. Został jeszcze miesiąc-wyjaśniłam, a przy ostatnim zdaniu głos mi zadrżał.- Nie poddawaj się i nie obwiniaj za to. Z resztą sama Cię o to prosiłam.
(Alec?)
-Alec-westchnęłam
Na myśl, co oni tam robili , robiło mi się dosłownie niedobrze. Maleńka dość mocno kopnęła mnie w brzuch. Stęknęłam czując ból, po jej kopnięciu.
-To nie było miłe-mruknęłam do niej
W pewnej chwili usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Obojętnie usiadłam na ławce i zaraz przede mną pojawiła się szefowa.
-Chyba jednak nie miałaś racji-uśmiechnęła się triumfalnie-494 jednak przespał się z inną X5.
-Idź do diabła!-warknęłam-Zrobił to tylko dla tego, że mu kazaliście.......
Szefowa przyjrzała mi się uważnie, a zaraz zerknęła na strażnika niedaleko.Potem znów skierowała wzrok na mnie i podeszła do mnie o krok.
-O dziwo, dobrze znosisz ten fakt-dodała zamyślona
-A co mam płakać?! Nie jestem taką dziewczyną -odpowiedziałam oburzona
-Wiesz, fascynuje mnie fakt, czy twoje dziecko urodzi się z kodem. Mając w sumie na uwadze to, że nie jesteś mutantem. Ale jeśli nie będzie miała to trudno. Jej mamusia też jest ciekawym okazem.....-ten uśmiech triumfalny, powrócił na jej twarz. Spojrzałam na nią zszokowana, jednak dalej milczałam. Nie chciałam się odzywać.
***
Dwa tygodnie minęły zastraszająco szybko. Alec mimo opóźnienia przy jednym treningu, gdy mogłam się z nim spotkać nie przyszedł. Teraz to już traciłam nadzieję, czy w ogóle się otrząśnie. Cztery raz już do mnie nie przyszedł. Dzisiaj też tak będzie? Jeśli tak , to będę musiała wziąć sprawy w swoje ręce. Wyszłam tak jak zawsze i dziś na szczęście też mieli chwilowe opóźnienie. Alec jednak znów chciał iść za resztą. Podbiegłam do niego i złapałam go za rękę. Mężczyzna stanął zszokowany i wbił wzrok w ziemię. Odetchnęłam głęboko i puściłam go.
-Zrobiłeś to. I dobrze-powiedziałam. Uśmiechnęłam się do niego czule, chodź bardzo trudno mi było to zrobić. -Musiałeś. Ważne jest, że nic Ci nie jest.
-Katherino.....ja.......ja Cię zdradziłem-wyszeptał przerażony
Westchnęłam cicho, słysząc słowo "zdrada", nie lubiłam go, zwłaszcza że faktycznie Alec to zrobił.
-Nie mam Ci tego za złe. Zrobiłeś to dla mnie i dla małej. Został jeszcze miesiąc-wyjaśniłam, a przy ostatnim zdaniu głos mi zadrżał.- Nie poddawaj się i nie obwiniaj za to. Z resztą sama Cię o to prosiłam.
(Alec?)
od Alec'a - C.D Katheriny
Odprowadziłem ją wzrokiem, zastanawiając się nad tym wszystkim. Nie chciałem tego robić, nawet kiedy Kath mnie prosiła. Nie umiałbym, po prostu nie umiał.
*Jutro*
Po bezsennej nocy stwierdziłem, że muszę to zrobić, jeśli chce przeżyć. Jeśli chcę je, moją córeczkę i Katherine stąd wydostać. Powiedziałem szefowej, że koniec z sprzeciwianiem się i będę grzecznie wykonywał rozkazy. Była zadowolona z tej zmiany zdania i już pół godziny później siedziałem na stołówce, wreszcie mogąc jeść i pić. Niezbyt dużo, bo żołądek musiał się przyzwyczaić do nagłej zmiany, ale zdołałem się najeść. Cały czas jednak myślałem o tym, co będę musiał zrobić. Niestety, bardzo szybko nastał wieczór i musiałem się zbierać do celi X5-573, czyli mojej partnerki. Wzdrygnąłem się na samą myśl, ale pozbierałem się i ruszyłem wraz z strażnikiem tam. Ciężkie, metalowe drzwi się otworzyły przede mną. W środku była sporo niższa ode mnie blondynka, która również nie była zadowolona z tego rozkazu. Widać to było po jej minie. Drzwi za mną się zamknęły.
- Miejmy to już za sobą - mruknąłem ponuro, zdejmując z siebie koszulkę.
*Kolejny dzień*
Spędziłem w celi 573 jakąś godzinę, po czym wróciłem do siebie. Sumienie? Dawno Cię nie słyszałem, jak nie miło Cię znów witać. Musztra nie była taka jak zawsze. Trzeba było stanąć koło swojego partnera bądź partnerki. Potem szefowa przechodziła i pytała się krótko o ten czas spędzony w celi drugiego X5. Krótko, bez szczegółów. Po prostu, czy wypełniło się rozkaz, bo raczej kamer tam nie mają. W końcu doszła do nas i specjalnie stanęła przede mną. Odpowiedziałem jej zgodnie z prawdą, a ona kiwnęła głową i uśmiechnęła się tryumfalnie.
- Co na to Katherina?
- Nie widziałem się z nią - powiedziałem, mimo, że jej pytanie było retoryczne. Odeszła. Po musztrze, jak w każdy co trzeci dzień miałem spotkać się z Katheriną, jednak dziś opóźnienia nie było. I dobrze. Nie byłbym w stanie spojrzeć jej w oczy. Widziałem ją tylko kątem oka, gdy było zebranie i krótkie omówienie strategi. W końcu byliśmy całkiem blisko siatki. Potem poszliśmy grać w tą "grę", w głąb kawałka lasu należącego do Manticore. On też był ogrodzony i, jako że to właśnie mur w lesie oddziela nas od wolności, bardziej pilnowany.
(Katherina?)
*Jutro*
Po bezsennej nocy stwierdziłem, że muszę to zrobić, jeśli chce przeżyć. Jeśli chcę je, moją córeczkę i Katherine stąd wydostać. Powiedziałem szefowej, że koniec z sprzeciwianiem się i będę grzecznie wykonywał rozkazy. Była zadowolona z tej zmiany zdania i już pół godziny później siedziałem na stołówce, wreszcie mogąc jeść i pić. Niezbyt dużo, bo żołądek musiał się przyzwyczaić do nagłej zmiany, ale zdołałem się najeść. Cały czas jednak myślałem o tym, co będę musiał zrobić. Niestety, bardzo szybko nastał wieczór i musiałem się zbierać do celi X5-573, czyli mojej partnerki. Wzdrygnąłem się na samą myśl, ale pozbierałem się i ruszyłem wraz z strażnikiem tam. Ciężkie, metalowe drzwi się otworzyły przede mną. W środku była sporo niższa ode mnie blondynka, która również nie była zadowolona z tego rozkazu. Widać to było po jej minie. Drzwi za mną się zamknęły.
- Miejmy to już za sobą - mruknąłem ponuro, zdejmując z siebie koszulkę.
*Kolejny dzień*
Spędziłem w celi 573 jakąś godzinę, po czym wróciłem do siebie. Sumienie? Dawno Cię nie słyszałem, jak nie miło Cię znów witać. Musztra nie była taka jak zawsze. Trzeba było stanąć koło swojego partnera bądź partnerki. Potem szefowa przechodziła i pytała się krótko o ten czas spędzony w celi drugiego X5. Krótko, bez szczegółów. Po prostu, czy wypełniło się rozkaz, bo raczej kamer tam nie mają. W końcu doszła do nas i specjalnie stanęła przede mną. Odpowiedziałem jej zgodnie z prawdą, a ona kiwnęła głową i uśmiechnęła się tryumfalnie.
- Co na to Katherina?
- Nie widziałem się z nią - powiedziałem, mimo, że jej pytanie było retoryczne. Odeszła. Po musztrze, jak w każdy co trzeci dzień miałem spotkać się z Katheriną, jednak dziś opóźnienia nie było. I dobrze. Nie byłbym w stanie spojrzeć jej w oczy. Widziałem ją tylko kątem oka, gdy było zebranie i krótkie omówienie strategi. W końcu byliśmy całkiem blisko siatki. Potem poszliśmy grać w tą "grę", w głąb kawałka lasu należącego do Manticore. On też był ogrodzony i, jako że to właśnie mur w lesie oddziela nas od wolności, bardziej pilnowany.
(Katherina?)
od Katheriny - C.D Alec'a
Kolejne 15 dni i nie widziałam w ogóle Alec'a. Pewnie siedzi w tej izolatce, a ja wiedziałam co się z nim dzieje. Cały czas się o niego martwię. Słabnie......przeze mnie. Powoli , no w sumie 1,5 miesiąca do porodu. Wzdrygnęłam się na tą myśl. Dotknęłam swojego brzucha i odetchnęłam głęboko. Mała już porządnie się wierciła. Normalnie nie mogłam już spać w nocy. Przetrwałam jakoś ten okropny dzień. Lekarze znów cały czas plątali się po moim pokoju i badali mnie, w ogóle różne rzeczy robili. Ich szefowa była na mnie strasznie wkurzona. No cóż nie moja wina przecież. Westchnęłam cicho i gdy był już wieczór, na reszcie przydzielili mi na całą noc, tego strażnika który uwielbia witaminy. Tak ja też je dostawałam,ale tylko dla tego, że to było dla mojej małej. Też zaczęłam je zbierać i w końcu około północy zapukałam do drzwi,a on je otworzył.
Pociągnęłam go do pokoju i przyjrzałam mu się uważnie.
-Mam sprawę -uśmiechnęłam się-Lubisz witaminki ........prawda? -dodałam i pomachałam mu pudełeczkiem z witaminami. -Muszę iść do izolatki, gdzie znajduje się 494. Załatwisz mi to?
Strażnik spojrzał na mnie zdziwiony, a ja ciągle czekałam na jego odpowiedź. Chciał wziąć ode mnie te witaminy, jednak byłam szybsza i wyminęłam go.
-Nie tak szybko. Najpierw mnie do niego zabierzesz, a potem je dostaniesz. Jasne?-warknęłam
Witaminek niechętnie skinął głową. Zabrałam szybko za sobą pudełeczko i wzięłam jeszcze dużą butelkę wody, którą dostałam ostatnio. Wszyscy spali, a inni strażnicy przecież byli gdzieś indziej. Tylko niestety Alec miał pilnowanie 24 na dobę również. Gdy byliśmy niedaleko izolatki , musieliśmy coś wymyślić. A jednak ja wymyśliłam, że zrobimy stary trik. Narobiłam hałasu w innym miejscu, gdzie pobiegli Ci strażnicy.
-Masz mało czasu-mruknął i otworzył drzwi
Wbiegłam do Alec'a i uklęknęłam przed nim. Spojrzałam na niego i pogładziłam go po włosach. Kazałam mu wypić wodę by chociaż trochę odzyskał siły.
-Kath.....-wychrypiał cicho
-Cicho Alec. Boże, nie mogę patrzeć jak cierpisz -powiedziałam załamana
-Musisz się pośpieszyć!-zawołał strażnik za mną.
Alec w końcu wypił, całą wodę. A ja zabrałam butelkę by nie nabrali podejrzeń. Spojrzałam mu w oczy i zdałam sobie sprawę, że muszę zrobić jedną rzecz. A raczej muszę mu coś powiedzieć.
-Zrobisz to-powiedziałam przekonana
-Co takiego?-zapytał słabo
-P.......prześpisz się z inną X5. Wyjdziesz stąd i będziesz się ich słuchał -dodałam
-Nie, Kath nie.......-odpowiedział szybko
Spojrzałam na niego, a zaraz na strażnika który mnie poganiał. Pocałowałam Alec, namiętnie , delikatnie, ale niestety i szybko.
-Zrób to dla mnie. Proszę. Nie możesz być słaby. Musisz grać. A poza tym, ja Ci każę to zrobić. Nie będę miała Ci tego za złe. Alec. Proszę. -dodałam , pocałowałam go jeszcze i szybko wyszłam z izolatki. Szybko razem ze strażnikiem zniknęliśmy stamtąd. A on wreszcie dostał ode mnie zapłatę.
-Jak miło. Pozwalasz miłości, swojego życia, przespać się z inną dziewczyną-uśmiechnął się
-To nie twoja sprawa!-warknęłam-Wyjdź stąd wreszcie!
Strażnik uśmiechnął się szerzej i poszedł sobie , zamykając drzwi do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku zdruzgotana. Na myśl o tym, że kazał zrobić to Alec'owi, no nie mogłam w to uwierzyć. Ale zrobiłam to, by ........by nie był słaby, żeby to wszystko może chodź trochę potoczyło się inaczej. Zadrżałam i wsunęłam się pod ciepłą kołdrę i udało mi się jakoś zasnąć.
(Alec?)
Pociągnęłam go do pokoju i przyjrzałam mu się uważnie.
-Mam sprawę -uśmiechnęłam się-Lubisz witaminki ........prawda? -dodałam i pomachałam mu pudełeczkiem z witaminami. -Muszę iść do izolatki, gdzie znajduje się 494. Załatwisz mi to?
Strażnik spojrzał na mnie zdziwiony, a ja ciągle czekałam na jego odpowiedź. Chciał wziąć ode mnie te witaminy, jednak byłam szybsza i wyminęłam go.
-Nie tak szybko. Najpierw mnie do niego zabierzesz, a potem je dostaniesz. Jasne?-warknęłam
Witaminek niechętnie skinął głową. Zabrałam szybko za sobą pudełeczko i wzięłam jeszcze dużą butelkę wody, którą dostałam ostatnio. Wszyscy spali, a inni strażnicy przecież byli gdzieś indziej. Tylko niestety Alec miał pilnowanie 24 na dobę również. Gdy byliśmy niedaleko izolatki , musieliśmy coś wymyślić. A jednak ja wymyśliłam, że zrobimy stary trik. Narobiłam hałasu w innym miejscu, gdzie pobiegli Ci strażnicy.
-Masz mało czasu-mruknął i otworzył drzwi
Wbiegłam do Alec'a i uklęknęłam przed nim. Spojrzałam na niego i pogładziłam go po włosach. Kazałam mu wypić wodę by chociaż trochę odzyskał siły.
-Kath.....-wychrypiał cicho
-Cicho Alec. Boże, nie mogę patrzeć jak cierpisz -powiedziałam załamana
-Musisz się pośpieszyć!-zawołał strażnik za mną.
Alec w końcu wypił, całą wodę. A ja zabrałam butelkę by nie nabrali podejrzeń. Spojrzałam mu w oczy i zdałam sobie sprawę, że muszę zrobić jedną rzecz. A raczej muszę mu coś powiedzieć.
-Zrobisz to-powiedziałam przekonana
-Co takiego?-zapytał słabo
-P.......prześpisz się z inną X5. Wyjdziesz stąd i będziesz się ich słuchał -dodałam
-Nie, Kath nie.......-odpowiedział szybko
Spojrzałam na niego, a zaraz na strażnika który mnie poganiał. Pocałowałam Alec, namiętnie , delikatnie, ale niestety i szybko.
-Zrób to dla mnie. Proszę. Nie możesz być słaby. Musisz grać. A poza tym, ja Ci każę to zrobić. Nie będę miała Ci tego za złe. Alec. Proszę. -dodałam , pocałowałam go jeszcze i szybko wyszłam z izolatki. Szybko razem ze strażnikiem zniknęliśmy stamtąd. A on wreszcie dostał ode mnie zapłatę.
-Jak miło. Pozwalasz miłości, swojego życia, przespać się z inną dziewczyną-uśmiechnął się
-To nie twoja sprawa!-warknęłam-Wyjdź stąd wreszcie!
Strażnik uśmiechnął się szerzej i poszedł sobie , zamykając drzwi do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku zdruzgotana. Na myśl o tym, że kazał zrobić to Alec'owi, no nie mogłam w to uwierzyć. Ale zrobiłam to, by ........by nie był słaby, żeby to wszystko może chodź trochę potoczyło się inaczej. Zadrżałam i wsunęłam się pod ciepłą kołdrę i udało mi się jakoś zasnąć.
(Alec?)
od Juliette - C.D Romeo
Zaczął namiętnie całować moją szyję, osaczając ją tysiącami pocałunków.Popłynęłam...Zrobiło mi się ciemno przed oczami,miałam ciarki na całym ciele. Ucałowałam go. Po czym wsunęłam ręce pod jego koszulkę przyciągając go do siebie, czując jeszcze bardziej jego obecność. Byliśmy tak pochłonięci sobą. Czułam, jak ogarnia nas dzika żądza wzajemnego pożądania. Wiedziałam, że jest silniejszy i to on ma nade mną władzę w łóżku, byłam więc jego. Zszedł niżej do dekoltu zatrzymując się na moich piersiach. Czułam, jak twardnieją mi sutki kiedy na nie patrzy. Zaczął całować jedną pierś, ssać. Drugą piersią zajęła się jego ręka. Musiałam przymknąć oczy.
Czułam się, jak w niebie z demonem. Jego druga ręka powędrowała po kolanie w górę przez udo,później biodro zatrzymując się w talii. Wyrwałam się z kajdan jego pożądania i ściągnęłam mu koszulkę. Zatonęliśmy w pocałunku, długim, chytrym wypełnionym pożądaniem.Jego język zaczął tańczyć, w końcu trafił na moje długie, ostre i lśniące kły. Po chwili niepewności zaczął się nimi zabawiać.Postanowiłam je wykorzystać.Wgryzłam się lekko w jego dolną wargę, czułam jak lekko się skrzywił, ale później poczułam jego tryumfalny uśmieszek. Zaczęłam ssać jego dolną wargę, a przy okazji tak jego wyjątkową krew. Romeo nie wiedział kompletnie co się dzieje,postanowiłam to wykorzystać przewracając go na plecy. Bacznie mi się przyglądał czułam jak pożera mnie wzrokiem i ten jego uśmieszek. Lekko musnęłam jego usta pozostawiając je w utęsknieniu na moje wargi. Zeszłam niżej całowałam jego szyję. Czułam jak fala drgań rozlega się po całym jego ciele od miejsca pocałunku. W końcu gwałtownie wbiłam się w jego szyję, a on cicho jęknął, co oznaczało, że jest mu dobrze. W wypijaniu krwi przez wampira można się zakochać, kiedy wyciągnęłam kły z jego szyi przemknęła mi ta myśl kiedy spojrzałam na zrezygnowaną minę Romeo.
Zaczęłam całować jego tors i od razu wrócił mu humor. Mogła bym robić to godzinami, zeszłam jeszcze niżej, do pępka. Potem rozpięłam guzik jego spodni i rozsunęłam rozporek, ściągnęłam mu spodnie wraz z bokserkami. Położyłam się na niego całym ciałem. Czułam jak moje piersi ocierają się o jego klatkę piersiową.
Jego ręce powędrowały na moje pośladki, masując je energicznie. Teraz to on wykorzystał sytuację i przejął inicjatywę. Nawet nie wiem kiedy ściągną mnie z łóżka przytrzaskując do ściany, naciskając na mnie całym swoim ciałem, czułam jego oddech na sobie, przyśpieszony oddech, spojrzał mi głęboko w oczy, obawiam się, że może coś z nich wyczytał. Po chwili zagubiliśmy się w pocałunkach, nasze ręce wędrowały wszędzie, po całym ciele.Przy okazji pozbawiłam go bokserek. Romeo chwycił mnie za biodra i posadził na biurku.Odgarnął mi włosy z twarzy, następnie rozchylił brutalnie moje biodra, agresywnie we mnie wchodząc. Pokój wypełniły nasze wspólne jęki.
Nie obchodziło nas to czy ktoś nas usłyszy. Podobało nam się to. Za pewnie zrobilibyśmy to gdyby obok naszego pokoju inne były wypełnione, nawet naszymi znajomymi. Wtedy zrobilibyśmy to jeszcze głośniej. Przy nim czułam się bezpiecznie, dopiero w jego obecności zrozumiałam jakie to uczucie, zawsze byłam wypełniona sztucznym bezpieczeństwem.
Wiedziałam, że zanim zacznie świtać mnie już tu nie będzie. Te niezawodne wampirze instynkty, mówią mi, że nie długo mogę skończyć się moje życie, wole już poddać się im, cholernym demonom, które nas goniły, wolę aby mnie zabili niż mieli zabić jego.Zdąży uciec.
Nie mam zamiaru się tym przejmować. Skoro zaraz umrę to najpierw muszę spędzić z nim chwile.
Miał tak agresywne ruchy, że aby to wszystko odreagować, przez czysty przypadek moje ręce powędrowały na jego plecy zostawiając za sobą ślady krwi i mojej rozkoszy.
(?)
Czułam się, jak w niebie z demonem. Jego druga ręka powędrowała po kolanie w górę przez udo,później biodro zatrzymując się w talii. Wyrwałam się z kajdan jego pożądania i ściągnęłam mu koszulkę. Zatonęliśmy w pocałunku, długim, chytrym wypełnionym pożądaniem.Jego język zaczął tańczyć, w końcu trafił na moje długie, ostre i lśniące kły. Po chwili niepewności zaczął się nimi zabawiać.Postanowiłam je wykorzystać.Wgryzłam się lekko w jego dolną wargę, czułam jak lekko się skrzywił, ale później poczułam jego tryumfalny uśmieszek. Zaczęłam ssać jego dolną wargę, a przy okazji tak jego wyjątkową krew. Romeo nie wiedział kompletnie co się dzieje,postanowiłam to wykorzystać przewracając go na plecy. Bacznie mi się przyglądał czułam jak pożera mnie wzrokiem i ten jego uśmieszek. Lekko musnęłam jego usta pozostawiając je w utęsknieniu na moje wargi. Zeszłam niżej całowałam jego szyję. Czułam jak fala drgań rozlega się po całym jego ciele od miejsca pocałunku. W końcu gwałtownie wbiłam się w jego szyję, a on cicho jęknął, co oznaczało, że jest mu dobrze. W wypijaniu krwi przez wampira można się zakochać, kiedy wyciągnęłam kły z jego szyi przemknęła mi ta myśl kiedy spojrzałam na zrezygnowaną minę Romeo.
Zaczęłam całować jego tors i od razu wrócił mu humor. Mogła bym robić to godzinami, zeszłam jeszcze niżej, do pępka. Potem rozpięłam guzik jego spodni i rozsunęłam rozporek, ściągnęłam mu spodnie wraz z bokserkami. Położyłam się na niego całym ciałem. Czułam jak moje piersi ocierają się o jego klatkę piersiową.
Jego ręce powędrowały na moje pośladki, masując je energicznie. Teraz to on wykorzystał sytuację i przejął inicjatywę. Nawet nie wiem kiedy ściągną mnie z łóżka przytrzaskując do ściany, naciskając na mnie całym swoim ciałem, czułam jego oddech na sobie, przyśpieszony oddech, spojrzał mi głęboko w oczy, obawiam się, że może coś z nich wyczytał. Po chwili zagubiliśmy się w pocałunkach, nasze ręce wędrowały wszędzie, po całym ciele.Przy okazji pozbawiłam go bokserek. Romeo chwycił mnie za biodra i posadził na biurku.Odgarnął mi włosy z twarzy, następnie rozchylił brutalnie moje biodra, agresywnie we mnie wchodząc. Pokój wypełniły nasze wspólne jęki.
Nie obchodziło nas to czy ktoś nas usłyszy. Podobało nam się to. Za pewnie zrobilibyśmy to gdyby obok naszego pokoju inne były wypełnione, nawet naszymi znajomymi. Wtedy zrobilibyśmy to jeszcze głośniej. Przy nim czułam się bezpiecznie, dopiero w jego obecności zrozumiałam jakie to uczucie, zawsze byłam wypełniona sztucznym bezpieczeństwem.
Wiedziałam, że zanim zacznie świtać mnie już tu nie będzie. Te niezawodne wampirze instynkty, mówią mi, że nie długo mogę skończyć się moje życie, wole już poddać się im, cholernym demonom, które nas goniły, wolę aby mnie zabili niż mieli zabić jego.Zdąży uciec.
Nie mam zamiaru się tym przejmować. Skoro zaraz umrę to najpierw muszę spędzić z nim chwile.
Miał tak agresywne ruchy, że aby to wszystko odreagować, przez czysty przypadek moje ręce powędrowały na jego plecy zostawiając za sobą ślady krwi i mojej rozkoszy.
(?)
od Alec'a - C.D Katheriny
Jeden dzień. Drugi dzień. Trzeci dzień... Szósty dzień, siódmy dzień.... piętnasty.... Siedziałem w tej celi, powoli tracąc siły. Na początku cały czas myślałem tylko o Katherinie, jednak teraz, po tylu dniach głód i pragnienie wygrało. Znaczy nie zamierzam się zgodzić na to, co przygotowała szefowa. Nie mogłem.... nie zdradzę Katheriny....
Umiemy wytrzymać naprawdę długo bez jedzenia, ale brak picia mnie wykańczał, bo tamta kobieta pozbawiła mnie też butelki wody. Znaczy dostawałem. Ta, co tydzień małą szklaneczkę, bym przeżył. Siedziałem na zimnej podłodze, kiedy weszła szefowa. Nawet nie uniosłem na nią wzroku. Stanęła przede mną.
- Baczność.
Wstałem, stanąłem na baczność, choć trochę mi było trudno ze względu na osłabienie. Znów nie patrzyłem na nią, a w przestrzeń.
- Twój numer.
Doskonale go znała. Chciała usłyszeć go z moich ust. To oznaka posłuszeństwa. Na samym początku się buntowałem. Nie miałem jednak już na to siły. Proszę. Udało im się mnie chociaż w pewnym stopniu zdyscyplinować.
- Cztery dziewięć cztery - odpowiedziałem. Miałem zachrypnięty głos, ale raczej nie przeszkadzało to w zrozumieniu tego, co mówię.
- Ładnie - uśmiechnęła się z wyższością. - Wiesz czemu tu trafiłeś?
- Nie wykonałem rozkazu.
- Owszem. Zamierzasz naprawić swój błąd? - spytała, unosząc brew. Coś we mnie, zgaduje że ta część żołnierza, pragnęła krzyknąć "Tak!", jednak zdusiłem ją jak tylko mogę. Zostałem stworzony jako żołnierz, wychowałem się jako żołnierz. Nic dziwnego, że posiadałem, tak jak inni, naturalną chęć do wykonywania rozkazów które napłynęły z góry.
- Nie, to jest moja granica bezwzględna.
- Zdajesz sobie sprawę, że nie potrzeba nam nieposłusznych żołnierzy? Wiesz co się dzieje z takimi. Oczywiście, że wiesz. - Nadal miała ten swój oficjalny ton. Oh, wiedziałem co się z nimi dzieje. Sam to przeżyłem siedem lat temu.
- Wypuszczacie ich do domu? - spytałem, trochę grając na zwłokę. Wreszcie spojrzałem na nią. Uśmiechała się lekko.
- Tu jest Twój dom.
- W domu mnie nie trzymają przymusowo.
- Wystarczyłoby, żebyś poszedł po rozum do głowy i był posłuszny. Wtedy więzienie zmieni się w prawdziwy dom. Powinieneś być dumny, że możesz służyć ojczyźnie. Przemyśl to, do jutra. Wybierz, czy wolisz spełnić swoją rolę, czy zapewnić sobie wczasy w piwnicy wraz z "nomlinami" - powiedziała i wyszła. Wzdrygnąłem się na wspomnienie o nieudanych X. Nomliny... eh. Przynajmniej będą nas dzielić kraty, bo nie zamierzam ulec.
(Katherina?)
od Katheriny - C.D Alec'a
Siedziałam wygodnie w mojej celi. A konkretniej leżałam na łóżku. Ta noc była dla mnie dość nie spokojna, czułam że coś się stanie dzisiejszego dnia. W pewnej chwili usłyszałam,że ktoś idzie w stronę mojej celi. Podniosłam się szybko z łóżka i stanęłam na równe nogi. Już około 2 nad ranem ubrałam się w normalne , swoje ciuchy. Ładny jeden dzień spokoju, gdy nagle zauważyłam w drzwiach ich szefową. Czy ona ma jakąś sprawę do mnie po raz któryś?! Szczerze powiem, że chętnie oderwałabym jej głowę.
-Mam dla ciebie wieści-uśmiechnęła się złośliwie- Dzięki tobie. Wiemy, że 494, może posiadać dzieci. Jest zapisany do specjalnego programu i pomoże nam zwiększyć liczbę ludzi tutaj. Będzie brany co jakiś czas do specjalnego pokoju z inną X5 i będą musieli się ze sobą przespać.
Spojrzałam na nią zdziwiona, a jednocześnie zła. Nie patrzyłam jej w oczy, ale zaraz odwróciłam wzrok , przypominając sobie ostatnią noc z Alec'em. To nie może być prawda on tego nie zrobi. Ufam mu i zgaduję, że ta s*ka umieściła go znowu w izolatce. Zaraz jednak przeniosłam wzrok na nią z trudem się powstrzymując. Jednak ta próba nie powiodła się i rzuciłam się na nią, łapiąc za szyję i przyciskając do ściany. Wysunęłam kły i jeszcze na dodatek moje oczy zmieniły kolor.
-Nie obchodzi mnie to,że go wykorzystujecie. Nie wierzę nawet w to, że ALEC zrobi coś takiego. On nigdy mnie nie zdradzi. A ty umieszczając go w izolatce niestety długo poczekasz. On jest mój! A jeśli coś mu się stanie, to przysięgam, że oderwę Ci ten głupi łeb! I nawet jeśli jestem chodź trochę słabsza, od waszych głupich mutantów to z chęcią ich wszystkich wyrżnę. Łącznie z twoim personelem! -warknęłam
Kobieta już powoli zaczynała się dusić i poprosiła o pomoc. Zaraz do pokoju wbiegli inni, a ja trzymałam ją jedną ręką podniesioną za szyję do góry. Odwróciłam się do reszty i syknęłam wkurzona. Jednak zaraz rozluźniłam uścisk i ich szefowa upadła na ziemię. Skierowałam swój wzrok ponownie na nią z uśmieszkiem.
-Mam nadzieję, że wyraziłam się jasno- uśmiechnęłam się chytrze.
Jej goryle szybko pomogli jej wstać. Ona odepchnęła ich od siebie, szczerze wkurzona. Spojrzała na mnie z pogardą i poprawiła swój strój, a następnie wyszła. Skrzyżowałam ręce i uśmiechnęłam się jeszcze szerzej gdy wyszła. Tą rundę ja wygrałam. I nie żartowałam, jeśli mu coś zrobi policzy się ze mną. Chociaż poniekąd mam nadzieję też, że Alec za mój wybryk nie oberwie.
(Alec?)
-Mam dla ciebie wieści-uśmiechnęła się złośliwie- Dzięki tobie. Wiemy, że 494, może posiadać dzieci. Jest zapisany do specjalnego programu i pomoże nam zwiększyć liczbę ludzi tutaj. Będzie brany co jakiś czas do specjalnego pokoju z inną X5 i będą musieli się ze sobą przespać.
Spojrzałam na nią zdziwiona, a jednocześnie zła. Nie patrzyłam jej w oczy, ale zaraz odwróciłam wzrok , przypominając sobie ostatnią noc z Alec'em. To nie może być prawda on tego nie zrobi. Ufam mu i zgaduję, że ta s*ka umieściła go znowu w izolatce. Zaraz jednak przeniosłam wzrok na nią z trudem się powstrzymując. Jednak ta próba nie powiodła się i rzuciłam się na nią, łapiąc za szyję i przyciskając do ściany. Wysunęłam kły i jeszcze na dodatek moje oczy zmieniły kolor.
-Nie obchodzi mnie to,że go wykorzystujecie. Nie wierzę nawet w to, że ALEC zrobi coś takiego. On nigdy mnie nie zdradzi. A ty umieszczając go w izolatce niestety długo poczekasz. On jest mój! A jeśli coś mu się stanie, to przysięgam, że oderwę Ci ten głupi łeb! I nawet jeśli jestem chodź trochę słabsza, od waszych głupich mutantów to z chęcią ich wszystkich wyrżnę. Łącznie z twoim personelem! -warknęłam
Kobieta już powoli zaczynała się dusić i poprosiła o pomoc. Zaraz do pokoju wbiegli inni, a ja trzymałam ją jedną ręką podniesioną za szyję do góry. Odwróciłam się do reszty i syknęłam wkurzona. Jednak zaraz rozluźniłam uścisk i ich szefowa upadła na ziemię. Skierowałam swój wzrok ponownie na nią z uśmieszkiem.
-Mam nadzieję, że wyraziłam się jasno- uśmiechnęłam się chytrze.
Jej goryle szybko pomogli jej wstać. Ona odepchnęła ich od siebie, szczerze wkurzona. Spojrzała na mnie z pogardą i poprawiła swój strój, a następnie wyszła. Skrzyżowałam ręce i uśmiechnęłam się jeszcze szerzej gdy wyszła. Tą rundę ja wygrałam. I nie żartowałam, jeśli mu coś zrobi policzy się ze mną. Chociaż poniekąd mam nadzieję też, że Alec za mój wybryk nie oberwie.
(Alec?)
od Alec'a - C.D Katheriny
Dzisiejszy dzień był nawet spokojny. Dokładnie taki sam jak inne, ale inny. Trudno to wytłumaczyć. Przynajmniej dziś się mnie szefowa nie uczepiła.
Myślałem, że odpuści mi. Myliłem się. Postanowiła zadać mi cios poniżej pasa. Chyba Katherina coś przeskrobała, bo ta kobieta się naprawdę zdenerwowała. Aktualnie byłem w swoim pokoju, kiedy zostałem poinformowany, że... tak! Znowu paniusia postanowiła mnie przypisać do tego głupiego programu, który ma na celu powiększenie naszej rasy. W końcu wszystkie badania przepadły, a jakoś trzeba powiększyć liczbę X. A ja jestem na celowniku: co piąty X5 może mieć dzieci. I ja jestem tym piątym, o czym oni doskonale wiedzą. W końcu Katherina nosi w brzuchu moje dziecko. Co ja mam teraz zrobić? Po raz drugi wylądowałem przed tym zadaniem. Pierwszy raz nawet mi przez myśl nie przeszło, by nie posłuchać się rozkazu. I mimo, że mi się to nie podobało, byłem gotowy wykonać swoje zadanie. W końcu do tego nie doszło (choć szefowa myśli, że to się stało. Przecież bym jej nie powiedział, że ani ja ani moja partnerka nie chcemy tego robić). Teraz? Nie umiałem. Głównym powodem jest Katherina. Przecież bym jej nie zdradził, ludzie! Eh... Już sobie wyobrażam, co szefowa nagada mojemu kotkowi. Nie ważne. Po co się tym przejmować? Teraz jedynie muszę wymyślić, jak uniknąć tego losu.
*Dzień później*
Powiedziałem jej prosto w twarz, że nie zamierzam spać z jakąś X5. Umieściła mnie w izolatce. Znowu. Normalnie bywam w niej częściej, niż w moim pokoju. Podobno mam tu siedzieć, dopóki nie zmądrzeję. Cóż, trochę sobie poczekają, bo nawet nie myślę zdradzić.
(Katherina?)
Myślałem, że odpuści mi. Myliłem się. Postanowiła zadać mi cios poniżej pasa. Chyba Katherina coś przeskrobała, bo ta kobieta się naprawdę zdenerwowała. Aktualnie byłem w swoim pokoju, kiedy zostałem poinformowany, że... tak! Znowu paniusia postanowiła mnie przypisać do tego głupiego programu, który ma na celu powiększenie naszej rasy. W końcu wszystkie badania przepadły, a jakoś trzeba powiększyć liczbę X. A ja jestem na celowniku: co piąty X5 może mieć dzieci. I ja jestem tym piątym, o czym oni doskonale wiedzą. W końcu Katherina nosi w brzuchu moje dziecko. Co ja mam teraz zrobić? Po raz drugi wylądowałem przed tym zadaniem. Pierwszy raz nawet mi przez myśl nie przeszło, by nie posłuchać się rozkazu. I mimo, że mi się to nie podobało, byłem gotowy wykonać swoje zadanie. W końcu do tego nie doszło (choć szefowa myśli, że to się stało. Przecież bym jej nie powiedział, że ani ja ani moja partnerka nie chcemy tego robić). Teraz? Nie umiałem. Głównym powodem jest Katherina. Przecież bym jej nie zdradził, ludzie! Eh... Już sobie wyobrażam, co szefowa nagada mojemu kotkowi. Nie ważne. Po co się tym przejmować? Teraz jedynie muszę wymyślić, jak uniknąć tego losu.
*Dzień później*
Powiedziałem jej prosto w twarz, że nie zamierzam spać z jakąś X5. Umieściła mnie w izolatce. Znowu. Normalnie bywam w niej częściej, niż w moim pokoju. Podobno mam tu siedzieć, dopóki nie zmądrzeję. Cóż, trochę sobie poczekają, bo nawet nie myślę zdradzić.
(Katherina?)
od Romeo - C.D Juliette
Ot, taki pocałunek. Nic złego. Może troszeczkę mnie na początku dręczyły wyrzuty sumienia ( w końcu niedawno się rozstałem z moją "miłością" ), ale szybko zniknęły, zastąpione przez narastające pożądanie. Zwykły romans, niezwykłych stworzeń.
Próbowała mnie zabić, potem zaatakowali nas, uratowała mnie. Musiałem to wszystko jakoś odreagować, a to był sposób idealny.
Jak ja kocham ryzyko. Niebezpieczeństwo. Balansowanie na krawędzi. Pocałunek który mógł mnie zabić był słodszy niż jakikolwiek na świecie. W końcu zakazany owoc smakuje najlepiej, prawda? Moje zachłanne wargi wędrowały po jej, nie dając nawet chwilę na wzięcie oddechu. Odsunąłem trochę, by uśmiechnąć się i rzucić:
- Wiesz, chyba zaczyna mi się kręcić w głowie - rzuciłem żartobliwie, co do jej komentarza o zabijaniu. Nachyliłem się nad nią, powoli zmieniając pozycję. Po chwili już leżałem na niej. No, nie tak do końca, nadal podpierałem się. Po chwili zeszedłem ustami na jej żuchwę. Jedną rękę wplotłem w jej włosy, by zaraz lekko, nie sprawiając jej bólu bo to nie było moim zamiarem, ją pociągnąć za nie. Tak oto zmusiłem ją, by odchyliła głowę do tyłu. Zjechałem ustami na jej odsłoniętą szyję, zataczając językiem kółka. Ku mojej satysfakcji, sprawiłem, że jej oddech zaczął być nierówny, niespokojny. Drażniłem jej skórę zębami. Troszkę to dziwne, wampir i demon. Wampir torturowany przed demony właśnie wylądował w łóżku z demonem. Demon mający porządny uraz do wampirów (które odkąd pamięta próbowały mu się dobrać do tętnicy) właśnie całuje się z jednym z nich. Ok. Zbytnio się tym nie przejmowałem, nie ma sensu. Jedyne co mnie teraz obchodziło to to, że ta oto drobna, zacięta i silna kobieta przyśpieszała mi tętno. Wolną ręką odwiązałem jej ręcznik.
(Juliette?)
Subskrybuj:
Posty (Atom)