Kolejne 15 dni i nie widziałam w ogóle Alec'a. Pewnie siedzi w tej izolatce, a ja wiedziałam co się z nim dzieje. Cały czas się o niego martwię. Słabnie......przeze mnie. Powoli , no w sumie 1,5 miesiąca do porodu. Wzdrygnęłam się na tą myśl. Dotknęłam swojego brzucha i odetchnęłam głęboko. Mała już porządnie się wierciła. Normalnie nie mogłam już spać w nocy. Przetrwałam jakoś ten okropny dzień. Lekarze znów cały czas plątali się po moim pokoju i badali mnie, w ogóle różne rzeczy robili. Ich szefowa była na mnie strasznie wkurzona. No cóż nie moja wina przecież. Westchnęłam cicho i gdy był już wieczór, na reszcie przydzielili mi na całą noc, tego strażnika który uwielbia witaminy. Tak ja też je dostawałam,ale tylko dla tego, że to było dla mojej małej. Też zaczęłam je zbierać i w końcu około północy zapukałam do drzwi,a on je otworzył.
Pociągnęłam go do pokoju i przyjrzałam mu się uważnie.
-Mam sprawę -uśmiechnęłam się-Lubisz witaminki ........prawda? -dodałam i pomachałam mu pudełeczkiem z witaminami. -Muszę iść do izolatki, gdzie znajduje się 494. Załatwisz mi to?
Strażnik spojrzał na mnie zdziwiony, a ja ciągle czekałam na jego odpowiedź. Chciał wziąć ode mnie te witaminy, jednak byłam szybsza i wyminęłam go.
-Nie tak szybko. Najpierw mnie do niego zabierzesz, a potem je dostaniesz. Jasne?-warknęłam
Witaminek niechętnie skinął głową. Zabrałam szybko za sobą pudełeczko i wzięłam jeszcze dużą butelkę wody, którą dostałam ostatnio. Wszyscy spali, a inni strażnicy przecież byli gdzieś indziej. Tylko niestety Alec miał pilnowanie 24 na dobę również. Gdy byliśmy niedaleko izolatki , musieliśmy coś wymyślić. A jednak ja wymyśliłam, że zrobimy stary trik. Narobiłam hałasu w innym miejscu, gdzie pobiegli Ci strażnicy.
-Masz mało czasu-mruknął i otworzył drzwi
Wbiegłam do Alec'a i uklęknęłam przed nim. Spojrzałam na niego i pogładziłam go po włosach. Kazałam mu wypić wodę by chociaż trochę odzyskał siły.
-Kath.....-wychrypiał cicho
-Cicho Alec. Boże, nie mogę patrzeć jak cierpisz -powiedziałam załamana
-Musisz się pośpieszyć!-zawołał strażnik za mną.
Alec w końcu wypił, całą wodę. A ja zabrałam butelkę by nie nabrali podejrzeń. Spojrzałam mu w oczy i zdałam sobie sprawę, że muszę zrobić jedną rzecz. A raczej muszę mu coś powiedzieć.
-Zrobisz to-powiedziałam przekonana
-Co takiego?-zapytał słabo
-P.......prześpisz się z inną X5. Wyjdziesz stąd i będziesz się ich słuchał -dodałam
-Nie, Kath nie.......-odpowiedział szybko
Spojrzałam na niego, a zaraz na strażnika który mnie poganiał. Pocałowałam Alec, namiętnie , delikatnie, ale niestety i szybko.
-Zrób to dla mnie. Proszę. Nie możesz być słaby. Musisz grać. A poza tym, ja Ci każę to zrobić. Nie będę miała Ci tego za złe. Alec. Proszę. -dodałam , pocałowałam go jeszcze i szybko wyszłam z izolatki. Szybko razem ze strażnikiem zniknęliśmy stamtąd. A on wreszcie dostał ode mnie zapłatę.
-Jak miło. Pozwalasz miłości, swojego życia, przespać się z inną dziewczyną-uśmiechnął się
-To nie twoja sprawa!-warknęłam-Wyjdź stąd wreszcie!
Strażnik uśmiechnął się szerzej i poszedł sobie , zamykając drzwi do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku zdruzgotana. Na myśl o tym, że kazał zrobić to Alec'owi, no nie mogłam w to uwierzyć. Ale zrobiłam to, by ........by nie był słaby, żeby to wszystko może chodź trochę potoczyło się inaczej. Zadrżałam i wsunęłam się pod ciepłą kołdrę i udało mi się jakoś zasnąć.
(Alec?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz