Dzisiejszy dzień był nawet spokojny. Dokładnie taki sam jak inne, ale inny. Trudno to wytłumaczyć. Przynajmniej dziś się mnie szefowa nie uczepiła.
Myślałem, że odpuści mi. Myliłem się. Postanowiła zadać mi cios poniżej pasa. Chyba Katherina coś przeskrobała, bo ta kobieta się naprawdę zdenerwowała. Aktualnie byłem w swoim pokoju, kiedy zostałem poinformowany, że... tak! Znowu paniusia postanowiła mnie przypisać do tego głupiego programu, który ma na celu powiększenie naszej rasy. W końcu wszystkie badania przepadły, a jakoś trzeba powiększyć liczbę X. A ja jestem na celowniku: co piąty X5 może mieć dzieci. I ja jestem tym piątym, o czym oni doskonale wiedzą. W końcu Katherina nosi w brzuchu moje dziecko. Co ja mam teraz zrobić? Po raz drugi wylądowałem przed tym zadaniem. Pierwszy raz nawet mi przez myśl nie przeszło, by nie posłuchać się rozkazu. I mimo, że mi się to nie podobało, byłem gotowy wykonać swoje zadanie. W końcu do tego nie doszło (choć szefowa myśli, że to się stało. Przecież bym jej nie powiedział, że ani ja ani moja partnerka nie chcemy tego robić). Teraz? Nie umiałem. Głównym powodem jest Katherina. Przecież bym jej nie zdradził, ludzie! Eh... Już sobie wyobrażam, co szefowa nagada mojemu kotkowi. Nie ważne. Po co się tym przejmować? Teraz jedynie muszę wymyślić, jak uniknąć tego losu.
*Dzień później*
Powiedziałem jej prosto w twarz, że nie zamierzam spać z jakąś X5. Umieściła mnie w izolatce. Znowu. Normalnie bywam w niej częściej, niż w moim pokoju. Podobno mam tu siedzieć, dopóki nie zmądrzeję. Cóż, trochę sobie poczekają, bo nawet nie myślę zdradzić.
(Katherina?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz