czwartek, 18 września 2014

od Romeo - C.D Katheriny

Trochę niezręcznie było tam siedzieć, więc chodziłem po domu. No, raczej sobie krążyłem, bo co miałem robić? Nagle coś mi się przypomniało. Co z Rąsią?
- Tak w ogóle, to co się stało z Rey'em?  - spytałem, unosząc brew. Ben, jak zawsze sztywno siedząc jakby miał kij w tyłku, wzruszył ramionami obojętnie.
- Nie wiem - odpowiedziała Katherina. Pokiwałem głową, wyjąłem z kurtki którą na sobie miałem piersiówkę i się napiłem. Można mi dać łatkę alkoholika? Eee, po prostu lubię wypić. Po paru chwilach schowałem z powrotem do kieszeni ją.
- A Max? Od dawna jej nie widziałem.
- Jest u swojego chłopaka, w Seattle. Za parę dni wraca - mruknął Ben. Spojrzałem na niego podejrzliwie, jednak nadal wydawał się niewzruszony. Tak, coś nie wierzyłem, że Max jest dla niego jak siostra, ale na razie nie miałem dowodów wskazujących na co innego.
- Ona ma chłopaka? - zdziwiła się Kath.
Pokiwałem głową.
- Tak, Logana. Fajny facet, ale coś z nim nie tak. I nie mówię tu o żadnej mutacji, bo jest człowiekiem - powiedziałem. Wiedziałem, że to tylko taki temat zastępczy, by tak nie milczeć. Poza tym, musiałem czymś zająć myśli, czymś innym niż Katherina.

(Kath?)

od Katheriny - C.D Romeo

Podniosłam wzrok i spojrzałam na Alec'a , ale odwzajemniłam delikatnie jego uśmiech.
-W porządku-skinęłam głową
Odetchnęłam głęboko. Dziwnie się tej nocy czułam,jak Alec spał tuż obok mnie na łóżku. To było ..........takie.......takie. Eh nie wiem jak to określić. Siedziałam tak przeglądając telefon w milczeniu, gdy nagle wszedł lekarz. Podniosłam się szybko na nogi i spojrzałam na niego.
-Panno Katherino. Nie ma żadnych zastrzeżeń , możesz wracać do domu-wyjaśnił z uśmiechem. Spojrzałam na Alec'a i uśmiechnęłam się w jego stronę. Zebrałam swoje rzeczy i włożyłam do torby, a następnie wyszliśmy ze szpitala. Zauważyłam, że jednak nie mamy żadnego środka transportu. No ładnie.
-Alec , czym pojedziemy?-zapytałam
-Em, nie wiem-powiedział zakłopotany
-Eh. Zadzwonię po Bena -zaśmiałam się
Zadzwoniłam po brata, swojego byłego chłopaka ,który już po paru minutach przyjechał. Wyjaśniłam mu wszystko, bo był zszokowany tym iż byłam w szpitalu. W mgnieniu oka również znalazłam się pod swoim domem. Obaj mężczyźni poszli za mną do środka, a ja zamknęłam drzwi i zrobiłam nam coś do picia. Usiedliśmy wszyscy w salonie . Ben na przeciwko nas, jednak na nadal nie siedziałam zbyt blisko Alec'a.

(?)

Od Lilith

Idąc przez cmentarz po moich plecach przechodziły dreszcze.
Dookoła pełno zaniedbanych grobów..jakichś krzaków..drzew bez liści.
-Lucas..boję się.-wyznałam cicho.
-Wiem,ja też..ale musimy zachować spokój tak?-powiedział.
W końcu dotarliśmy do jakiegoś opuszczonego kościoła. Po wejściu do środka nie było lepiej niż na zewnątrz.
Jakaś kobieta stała przed ołtarzem,była ubrana na czarno z odznaczającą się nieco dużą torbą.
Podeszliśmy do niej powoli.
-Witajcie..- powiedziała patrzą na nas.-A więc to jest ta dziewczyna..w każdym razie nie chcąc nicego przeciągać. Macie jej ciało prawda?
-Tak.-odpowiedział Lucas odwracając się.-Już po nie idę.
-Dobrze..w między czasie porozmawiam z nią.
Lucas wyszedł.
Kobieta zbliżyła się do mnie i przyjrzała.
-Masz świadomosć tego że ten chłopak ucierpi podczas próby ożywienia cię?
-Ja...nic mi nie mówił..-powiedziałam cicho wiedząc że do moich oczu napływają łzy.
-Spokojnie..nie umrze. To mogę ci zapewnić..i..jest jedna sprawa o której wam nie powiedziałam.
-Jaka..?-spojrzałam na nią.
-Jest mała możliwość że mimo tego że mamy twoje ciało twój wygląd może się w pewnym stopniu zmienić.
-To znaczy?-zdziwiłam się.
-Typu kolor oczu..czy też włosów.
-Rozumiem.-pokiwałam głową.

(?)

od Romeo - C.D Katheriny

Od razu usnąłem. Był to bardzo głęboki, mocny sen, ale i tak obudziłem się wcześnie.  Źle mi się sypia w obcych miejscach, nie mówiąc o tym, że metalowa część łóżka wbijała mi się w plecy a tu proszę, niczym sen zimowy u niedźwiedzia. W końcu w Manticore też zbyt wygodne nie były prycze, gorsze od tych szpitalnych.
Hmm, znowu spałem w jednym łóżku z Katheriną. My chyba nie umiemy od siebie odejść. Jak papużki nierozłączki. Eh..
Była szósta, może siódma rano a szpital prawie cały na nogach! Jedynie Kath spała no i pewnie paru innych pacjentów. Wstałem i zjadłem kanapkę, bo wczoraj trochę mi się przysnęło zanim ją pochłonąłem. Trochę się przeszedłem po szpitalu, porozmawiałem z doktorami. Ja po prostu nie umiem usiedzieć na tyłku. Wróciłem do sali, by spojrzeć, czy się obudziła. Mój kotek już nie spał. Siedziała na łóżku i grzebała w swoim telefonie. Podszedłem i usiadłem sobie na krześle, przystawionym koło jej łóżka. Szczyt wygody to to nie był co prawda, ale nie chciałem być zbyt blisko niej. Wtedy nie myślę do końca trzeźwo, a muszę się skupić. Tak, skupić na samokontroli.
- Jak się spało, kotku? - spytałem z lekkim uśmiechem.

(Katherina?)

od Lucas'a

Spojrzałem na Lilith i objąłem ją jedną ręką, całując ją w jej miękkie usta.
-Wszystko będzie dobrze-zapewniłem ją
-Tak- znów wydukała
Po 30 minutach byliśmy pod jakimś opuszczonym cmentarzem czy czymś. Miałem jeszcze w bagażniku ciało Lilith, tak jakimś cudem się tam zmieściło.  Stanąłem przed tym cmentarzem  i przyciągnąłem do siebie Lilith.
Złapałem ją za ręce i spojrzałem jej głęboko w oczy.
-Ufasz mi?-zapytałem
-Tak-odpowiedziała pewnia
-Skoro tak, uwierz, że będzie dobrze-poprosiłem i przytuliłem ją do siebie mocno. Stałem z nią tak przez dłuższy czas , aż w końcu musieliśmy zagłębić się w to cmentarzysko. Weszliśmy do niego i poszliśmy do opuszczonego kościółka.

(?)

od Katheriny - C.D Romeo

Spojrzałam na niego trochę zdziwiona. No tak przecież nie doszedł do końca do siebie. Znowu podniosłam się z łóżka i złapałam go za ręce. Niedługo będzie 22. Cisza nocna i te sprawy. Popatrzyłam na niego i pociągnęłam w stronę łóżka
-Co robisz?-zapytał zdziwiony
-Potrzebujesz teraz odpoczynku, więc kładź się wygodnie-zaśmiałam się i poklepałam po łóżku , ręką.
Alec popatrzył na mnie bardziej zszokowany, a ja pociągnęłam go tak, że w końcu położył się na skraju. Podeszłam z drugiej strony łóżka i znów na nim usiadłam, patrząc na niego uważnie.
-Przecież nie musisz tutaj zostawać, jeśli nie chcesz-wyjaśniłam
-Ale ja chcę! Muszę się tobą opiekować -powiedział szybko
-Ah. Ty i ta twoja nadopiekuńczość , jesteś nieznośny!-zaśmiałam się rozbawiona
Szturchnęłam go po przyjacielsku, delikatnie w ramię i uśmiechnęłam się szerzej. Eh. Sama jestem zmęczona, ale jakoś nie chciałam teraz spać. Przyjrzałam mu się uważnie i spojrzałam na szybę , przez którą, może nie do końca było wszystko widać.
-Jesteś głodny?-zapytałam
-Trochę.....-westchnął
-Pójdę coś kupić -uśmiechnęłam się i podniosłam z łóżka.
Poszłam do stołówki i wzięłam jakieś dwie kanapki, no bo nic innego nie mieli i jeszcze coś normalnego do picia. Wróciłam się po jakichś 20 minutach do pokoju i zauważyłam, że Alec zasnął.Podeszłam po cichu do stolika i postawiłam tam kanapki oraz napoje. Uśmiechnęłam się pod nosem sama do siebie i położyłam się tyłem do niego również na progu łóżka, zostawiając małą przestrzeń między nami. Nie spałam, nie mogłam zasnąć. Bardziej intensywnie myślałam, co będzie dalej? Czy wszystko stanie się teraz całkowicie inne?

(Alec?)

od Romeo - C.D Katheriny

Powstrzymywałem jakąkolwiek reakcje na zapach i widok krwi. Dla niej. Jednak w odbiciu w szybie widziałem, że bardzo zwiększyły mi się źrenice. Wyglądałem trochę jakbym coś brał. Wbiłem wzrok w swoje dłonie, by przestać myśleć niczym zwierzę. Ben miał rację, jesteśmy drapieżnikami a czasem trudno zapanować nad instynktem. Zawsze byłem nauczony, by podążać za zapachem krwi i dorwać ranną ofiarę. Czego mi geny wszczepili? No, na pewno nie żadnej sarenki... Trochę przerażało mnie to, jak reagowałem na krew. Nie jestem nomlinem, nie jestem nomlinem, nie jestem potworem z piwnicy.... - powtarzałem to sobie w myślach. Zamknij się, idioto, brzmisz czasami jak Twój świrnięty braciszek Ben. - przewróciła oczami moja podświadomość.
- Wszystko dobrze? - spytała, wyrywając mnie z myśli. Spojrzałem na nią szybko, zauważając, że już odłożyła butelkę i ją zakręciła. A mimo to, nadal roznosił się tutaj zapach krwi. Uśmiechnąłem się do niej, tak jak zawsze nie pokazując za bardzo, że coś mnie gnębi. Bo już nie gnębiło. Ale musiałem stąd wyjść. Poza tym byłem głodny... Eh. Jeszcze nie wychodzę stąd, przecież ktoś musi tu być nadopiekuńczym tatuśkiem. A jakby zemdlała znów?
Teraz jedyną przeszkodą było moje pokiereszowane ciało, które domagało się długiego snu. Ale musiałem wytrzymać. Dla Kath.
- Tak. Po prostu nadal nie do końca doszedłem do siebie po wypadku - powiedziałem pewnie. Nie uwierzyła.
- Alec, powiedz.
Westchnąłem ciężko i uśmiechnąłem się blado.
- Katherina. Jestem obolały i zmęczony, to wszystko. - Wzruszyłem obojętnie ramionami. To była najświętsza prawda. - Cóż, najwidoczniej czeka mnie tu jeszcze noc - uśmiechnąłem się do niej szeroko. Przecież jej tu nie zostawię.

(Katherina?)

Od Lilith

Za każdym razem gdy widziałam jak Lucas bawi się z małym uśmiech sam wkradał mi się na twarz. Cieszę się że mimo tego że Lucas nie jest biologicznym ojcem Chrisa tak bardzo go kocha. Kiedy maluszek już spał został zaniesiony na górę do pokoju. Położyłam się na kanapie i zamknęłam oczy.
-Jak się czujesz kochanie?-usłyszałam głos ukochanego.
-Dobrze..-mruknęłam.-A ty?
-Też dobrze.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego,siedział na podłodze obok kanapy.
-Kiedy odbędzie się ten cały rytułał..?-zapytałam cicho.
-Mają się jeszcze ze mną skontaktować..
-Rozumiem.- pokiwałam głową.
Pocałował mnie delikatnie i uśmiechnął się ciepło.
-Nie martw się..wszystko będzie dobrze.
***
Nadszedł dzień wskrzeszania..jeju..to takie stresujące i straszne..
Byliśmy już w drodze do szamanki która miała prowadzić ceremonię. Lucas zostawił Chrisa u jakichś swoim dobryh znajomych.
Siedziałam na  przednim siedzeniu cała się trzęsąc.
-Spokojnie Lili..-powiedział nieco drżącym głosem.
-T-tak..-jęknęłam..

(?)

od Lucas'a

Podniosłem się szybko z kanapy i poszedłem do kuchni. Przeciąłem sobie nadgarstek i znów moja krew znalazła się w mleku małego. Podałem buteleczkę Lilith i pocałowałem ją delikatnie w usta. Ja zakleiłem sobie ranę, ona zaś zaczęła karmić małego. W sumie teraz było bardzo dużo roboty z małym. Ale nie narzekałem. Wręcz można powiedzieć zajmowanie się nim przynosiło mi radość. Po paru minutach Lilith, nakarmiła Chris'a ,a  ja zacząłem go usypiać. Chodziłem z nim po domu i kołysałem go delikatnie.
-Eh, mały przepraszam za ostatnie moje zachowanie-pogłaskałem go po główce.
Chris uśmiechnął się do mnie zadowolony i zaczął wymachiwać rączkami i nóżkami. Zaśmiałem się i zrobiłem mu parę razy sita XD Teraz dobrze się z nim bawiłem i prawie cały czas się śmiałem czy też uśmiechałem, tak samo jak on.

(?)

od Katheriny - C.D Romeo

Spojrzałam na niego i w sumie , muszę przyznać , że nie zastanawiałam się nad imieniem.
-Nie....-westchnęłam-Szczerze nawet nie wiemy czy to będzie chłopiec czy dziewczynka. Warto się nad tym zastanowić , gdy będziemy dokładnie wiedzieć.
Alec skinął głową,ale widać było że nad czymś intensywnie myśli. Podparłam głowę na rękę i przyjrzałam mu się uważnie.
-O co chodzi?-zapytałam
-Nic, zastanawiałem się trochę nad imieniem dziecka. Co myślisz o takim imieniu dla dziewczynki : Wednesday-zaproponowałam
Odwróciłam na chwilę wzrok i spojrzałam na szybę, zaczęłam intensywnie myśleć nad tym imieniem.
-Nie jest takie złe. Ale wiesz to imię znaczy środa -zaśmiałam się - Zaczerpnąłeś to z rodziny Adamsów?
-Może......-dodał przeciągle.
-Nie może, tylko na pewno-uśmiechnęłam się zadowolona
-Dobra, przyznaję się -skinął głową
Popatrzyłam na niego,a mój uśmiech się poszerzył. Poklepałam go delikatnie po ramieniu i podniosłam się trochę z łóżka. Na całe szczęście byłam w swoich ciuchach, a nie tej dziwnej koszuli ,którą oni mieli w szpitalach. Wbiłam wzrok w ziemię i przeszłam się trochę po sali. Alec przyglądał mi się uważnie, dosłownie każdemu mojemu krokowi. W końcu odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam się delikatnie.
-Pomyślimy jeszcze nad imieniem. Najpierw pójdziemy do ginekologa i tak dalej-wzruszyłam ramionami
Objęłam się delikatnie rękami i pomyślałam, że może by tak zacząć powoli wszystko od nowa. Może do czasu gdy dziecko się urodzi, będziemy już bardziej spokojniejsi. Eh. Sama nie wiem. Nadal trochę dziwnie się w tym wszystkim czuję. Czasami wolałabym stąd uciec, jak najdalej. Jak najdalej od takich rzeczy....... Jednak teraz chwilowo nie chciałam się strasznie tym zadręczać i wróciłam na łóżko, siadając na nim po turecku. Wzięłam ponownie butelkę i wypiłam znowu trochę krwi.

(Alec?)

od Romeo - C.D Katheriny

Obserwowałem ją, a po paru chwilach nasze spojrzenia się skrzyżowały. Uśmiechnąłem się lekko do niej, ponownie. Przy niej... co dziwne, nie dręczył mnie ten demon, a raczej lepiej uciszałem go. "Kocham ją, nie za to jak tańczy z moimi aniołami, lecz za to w jaki sposób dźwięk jej imienia ucisza moje demony", jak to było w Rodzinie Addamsów. No, może ten cytat nie do końca odzwierciedlał moją sytuację, ale całkiem pasuje.
- Mam nadzieje, że nie będziemy drugą rodziną Addamsów (klik) - zaśmiałem się. No, ja jako Gomez (tylko że nie mam wąsika ani nie jestem Hiszpanem), Kath jako Morticia, Ben jako Fester, nasze nienarodzone jeszcze dziecko jako Wednesday lub Pugsley, Joshua jako tako mógłby pójść na lokaja Lurch'a bo nawet się zgadza, Rąsia... upchnijmy tu Rey'a bo po śmierci Kerry to jedynie ręka mu została (nie ma to jak czarny humor), a na Kuzyna "Coś" to jakiś mutant się znajdzie. A babcia? Max. O i jak ładnie! Pełna dziwna rodzinka. Wednesday.. nawet ładne imię. No właśnie. Imię. Szczerze, nie myślałem jeszcze nad tym - Myślałaś już nad imieniem? - spytałem.

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Romeo

Spojrzałam na niego wkurzona i zmarszczyłam brwi. Jednak z patrzenia na niego, wyrwały mnie słowa lekarza.
-W związku z tym, że zostawię Cię jeszcze na obserwację. Przyniosę Ci jedną saszetkę  z banku krwi-wyjaśnił spokojnie i wyszedł po nią
-Alec, ja nie wiedziałam, że nasze dziecko potrzebuje też krwi-mruknęłam-Pierwszy raz jestem w ciąży. I w ogóle to twoje dziecko. Będzie na pewno cudowne i specyficzne, ale do tej pory nie wiedziałam do końca co jeść. I to dziecko na pewno nie będzie piło tylko krwi. Tak jak ja czy ty, będzie też jeść ludzie jedzenie. Żadnej logiki tutaj nie ma. Ale na prawdę nie wiedziałam, że maluch potrzebuje krwi-westchnęłam
-Kath to był przecież tylko żart -powiedział zakłopotany.
-Nie , bo mogłam go zabić, gdybym więcej czasu nie jadła!-dodałam przestraszona
-Ej, nie chciałem Cię zasmucić -wyjaśnił przygnębiony
-Eh, w porządku-skinęłam głową
Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się delikatnie,a  zaraz do sali wszedł lekarz. Dostałam od niego w sumie teraz już w butelce tą krew. Eh przynajmniej nie muszę z nikogo wyssać jak na racie tej krwi. Złapałam za butelkę i zaczęłam powoli pić.
-Panie doktorze.......ile jeszcze tutaj zostanę?-zapytałam szybko
-Do jutra na pewno, potem zobaczymy-zapewnił mnie i znowu wyszedł.
Odetchnęła głęboko i jak na razie odłożyłam butelkę na bok.
-Ciekawy mamy miesiąc prawda-zaśmiałam się cicho
Alec skinął głową, a ja opadłam na poduszkę i znów ułożyłam się wygodnie. Nie miałam ochoty tutaj zostawać przez noc. Nie lubiłam szpitali, ale w końcu musiałam. Dla dobra swojego i dziecka. Najpierw wpatrywałam się w sufit ,ale potem w milczeniu spojrzałam Alec'owi w oczy.

(Alec?)

od Romeo - C.D Katheriny

Zaraz, zaraz. Dziecko będzie się odżywiało krwią, czy źle zrozumiałem? Przecież tylko Kath pije krew... No, na karmieniu mnie na pewno nie będzie. W Manticore były mutanty pijące krew... nomliny. I właśnie chlanie posoki zbyt bardzo przypomina mi nomliny.
Ale nie to zaprzątało mi myśli. Jak Katherina mogła więcej niż dwa miesiące...? Tak, jestem opiekuńczy, wiem o tym, ale ona mogła narazić życie naszego dziecka. Chyba przechlapane jest bycie matką. Kath nie może pić, palić, musi się dobrze odżywiać, uważać na siebie, unikać stresu... Eh, cieszę się, że jestem facetem.
- Katherina - westchnąłem, patrząc na nią karcącym wzrokiem, ale nie zamierzałem jej tego wypominać. Chyba sama lepiej wie, że trochę głupio zrobiła. I będzie musiała komuś wyssać krew...
"A wtedy z piwnicy wyjdą nomliny i wyssą krew nieszczęśnika..." -  po głowie krążyły mi słowa Ben'a, kiedy opowiadał w dzieciństwie co się dzieje z złymi żołnierzami. Jak on kochał opowiadać takie historie... Tak, zmyślał większość, ale tego, że nomliny wysysają krew nie zmyślił. Nic dziwnego, że nie za bardzo przepadam za kotołakami i wampirami.
No nic. Mój mały koto-wampirek był wyjątkiem, którego kochałem zamiast nienawidzić. Wbiłem w nią wzrok i delikatnie poczochrałem jej włosy.
- Kotku, ile ty masz lat, że z jedzeniem trzeba Cię pilnować, hmmm? - spytałem, uśmiechając się szeroko. Spojrzała na mnie.

(Katherina?)

od Katheriny - C.D Romeo

Otworzyłam powoli oczy i spojrzałam na siedzącego obok mnie Alec'a. Przyjrzałam się mu dokładnie, a zaraz mój wzrok powędrował na moją rękę, którą trzymał przy ustach. Delikatnie wysunęłam ją z jego uścisku i przeniosłam na jego policzek, delikatnie gładząc policzek. Wszystko było by dobrze, gdyby nie narastający ból głowy. Eh. Co może się ze mną dziać. Ale............... ale zaraz?! Jesteśmy w szpitalu? Nie za co?! Dlaczego akurat szpital, nienawidzę ich! Cały czas rzucałam obelgi na temat szpitali w myślach, ale na zewnątrz tego nie  okazywałam. Odetchnęłam głęboko i położyłam się wygodniej na tym łóżku , wbijając wzrok w sufit.
-Jestem kotołakiem, nic mi nie będzie-odpowiedziałam pewnie- A ty? Jak się czujesz?
-Pytasz się mnie, jak się czuję, kiedy sama jesteś w szpitalu?-parsknął śmiechem
-Tak..............martwię się-mruknęłam
-No to... Dobrze się czuję kotku-wyjaśnił
" Kotku" Heh, tak dawno nie słyszałam tego słowa. Tak bardzo mi brakowało tego, jak w ten sposób do mnie mówił. Przymknęłam na chwilę oczy i w sumie zdrowy rozsądek, podpowiadał mi "Otrząśnij się! Powoli się pogrążasz i wpadniesz kiedyś w niezłe tarapaty!". Może i to była racja, a może i nie. Sama nie wiem, po prostu......Pierwszy raz tak miałam. Nagle usłyszałam jak drzwi do naszej sali się otwierają. Otworzyłam oczy i zauważyłam lekarza. Podszedł do nas przyglądając mi się trochę zdziwiony.
-No ... i jeśli można wiedzieć, to czemu zemdlałam?-zapytałam
Już i tak wcześniej uprzedził mnie Alec, że lekarz go nie poinformował o moim stanie. Wpatrywałam się w człowieka w białym fartuchu, który zaczął grzebać przy mojej karcie i zerkał na mnie co chwilę. Błagam czy coś z nim jest nie tak? Czy może ze mną?
- Na pewno pierwsza mała sprawa która miała do tego wkład, to jesteś w ciąży. Druga sprawa, jest niewyjaśniona-powiedział pewnie
-A co ciąża, ma do mojego zemdlenia ?-spytałam ponownie trochę zdziwiona
-Brak, pożywiania się odpowiednim pokarmem dla płodu, czyli nie chodzi mi tutaj o jedzenie myśli. I ciągła walka, by powstrzymać się przed głodem-wyjaśnił ponownie -Kiedy ostatni raz piłaś krew?
Spojrzałam na niego zszokowana i złapałam się kurczowo łóżka. To omdlenie ,kurcze niedługo już nie dam rady z tym walczyć!
-Więcej niż 2 miesiące temu-powiedziałam dość normalnie, tak na ile byłam w stanie.

(Alec?)