Od razu usnąłem. Był to bardzo głęboki, mocny sen, ale i tak obudziłem się wcześnie. Źle mi się sypia w obcych miejscach, nie mówiąc o tym, że metalowa część łóżka wbijała mi się w plecy a tu proszę, niczym sen zimowy u niedźwiedzia. W końcu w Manticore też zbyt wygodne nie były prycze, gorsze od tych szpitalnych.
Hmm, znowu spałem w jednym łóżku z Katheriną. My chyba nie umiemy od siebie odejść. Jak papużki nierozłączki. Eh..
Była szósta, może siódma rano a szpital prawie cały na nogach! Jedynie Kath spała no i pewnie paru innych pacjentów. Wstałem i zjadłem kanapkę, bo wczoraj trochę mi się przysnęło zanim ją pochłonąłem. Trochę się przeszedłem po szpitalu, porozmawiałem z doktorami. Ja po prostu nie umiem usiedzieć na tyłku. Wróciłem do sali, by spojrzeć, czy się obudziła. Mój kotek już nie spał. Siedziała na łóżku i grzebała w swoim telefonie. Podszedłem i usiadłem sobie na krześle, przystawionym koło jej łóżka. Szczyt wygody to to nie był co prawda, ale nie chciałem być zbyt blisko niej. Wtedy nie myślę do końca trzeźwo, a muszę się skupić. Tak, skupić na samokontroli.
- Jak się spało, kotku? - spytałem z lekkim uśmiechem.
(Katherina?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz