czwartek, 18 września 2014

od Romeo - C.D Katheriny

Powstrzymywałem jakąkolwiek reakcje na zapach i widok krwi. Dla niej. Jednak w odbiciu w szybie widziałem, że bardzo zwiększyły mi się źrenice. Wyglądałem trochę jakbym coś brał. Wbiłem wzrok w swoje dłonie, by przestać myśleć niczym zwierzę. Ben miał rację, jesteśmy drapieżnikami a czasem trudno zapanować nad instynktem. Zawsze byłem nauczony, by podążać za zapachem krwi i dorwać ranną ofiarę. Czego mi geny wszczepili? No, na pewno nie żadnej sarenki... Trochę przerażało mnie to, jak reagowałem na krew. Nie jestem nomlinem, nie jestem nomlinem, nie jestem potworem z piwnicy.... - powtarzałem to sobie w myślach. Zamknij się, idioto, brzmisz czasami jak Twój świrnięty braciszek Ben. - przewróciła oczami moja podświadomość.
- Wszystko dobrze? - spytała, wyrywając mnie z myśli. Spojrzałem na nią szybko, zauważając, że już odłożyła butelkę i ją zakręciła. A mimo to, nadal roznosił się tutaj zapach krwi. Uśmiechnąłem się do niej, tak jak zawsze nie pokazując za bardzo, że coś mnie gnębi. Bo już nie gnębiło. Ale musiałem stąd wyjść. Poza tym byłem głodny... Eh. Jeszcze nie wychodzę stąd, przecież ktoś musi tu być nadopiekuńczym tatuśkiem. A jakby zemdlała znów?
Teraz jedyną przeszkodą było moje pokiereszowane ciało, które domagało się długiego snu. Ale musiałem wytrzymać. Dla Kath.
- Tak. Po prostu nadal nie do końca doszedłem do siebie po wypadku - powiedziałem pewnie. Nie uwierzyła.
- Alec, powiedz.
Westchnąłem ciężko i uśmiechnąłem się blado.
- Katherina. Jestem obolały i zmęczony, to wszystko. - Wzruszyłem obojętnie ramionami. To była najświętsza prawda. - Cóż, najwidoczniej czeka mnie tu jeszcze noc - uśmiechnąłem się do niej szeroko. Przecież jej tu nie zostawię.

(Katherina?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz