- Wszystko dobrze? - spytała, wyrywając mnie z myśli. Spojrzałem na nią szybko, zauważając, że już odłożyła butelkę i ją zakręciła. A mimo to, nadal roznosił się tutaj zapach krwi. Uśmiechnąłem się do niej, tak jak zawsze nie pokazując za bardzo, że coś mnie gnębi. Bo już nie gnębiło. Ale musiałem stąd wyjść. Poza tym byłem głodny... Eh. Jeszcze nie wychodzę stąd, przecież ktoś musi tu być nadopiekuńczym tatuśkiem. A jakby zemdlała znów?
Teraz jedyną przeszkodą było moje pokiereszowane ciało, które domagało się długiego snu. Ale musiałem wytrzymać. Dla Kath.
- Tak. Po prostu nadal nie do końca doszedłem do siebie po wypadku - powiedziałem pewnie. Nie uwierzyła.
- Alec, powiedz.
Westchnąłem ciężko i uśmiechnąłem się blado.
- Katherina. Jestem obolały i zmęczony, to wszystko. - Wzruszyłem obojętnie ramionami. To była najświętsza prawda. - Cóż, najwidoczniej czeka mnie tu jeszcze noc - uśmiechnąłem się do niej szeroko. Przecież jej tu nie zostawię.
(Katherina?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz