Idąc przez cmentarz po moich plecach przechodziły dreszcze.
Dookoła pełno zaniedbanych grobów..jakichś krzaków..drzew bez liści.
-Lucas..boję się.-wyznałam cicho.
-Wiem,ja też..ale musimy zachować spokój tak?-powiedział.
W końcu dotarliśmy do jakiegoś opuszczonego kościoła. Po wejściu do środka nie było lepiej niż na zewnątrz.
Jakaś kobieta stała przed ołtarzem,była ubrana na czarno z odznaczającą się nieco dużą torbą.
Podeszliśmy do niej powoli.
-Witajcie..- powiedziała patrzą na nas.-A więc to jest ta dziewczyna..w każdym razie nie chcąc nicego przeciągać. Macie jej ciało prawda?
-Tak.-odpowiedział Lucas odwracając się.-Już po nie idę.
-Dobrze..w między czasie porozmawiam z nią.
Lucas wyszedł.
Kobieta zbliżyła się do mnie i przyjrzała.
-Masz świadomosć tego że ten chłopak ucierpi podczas próby ożywienia cię?
-Ja...nic mi nie mówił..-powiedziałam cicho wiedząc że do moich oczu napływają łzy.
-Spokojnie..nie umrze. To mogę ci zapewnić..i..jest jedna sprawa o której wam nie powiedziałam.
-Jaka..?-spojrzałam na nią.
-Jest mała możliwość że mimo tego że mamy twoje ciało twój wygląd może się w pewnym stopniu zmienić.
-To znaczy?-zdziwiłam się.
-Typu kolor oczu..czy też włosów.
-Rozumiem.-pokiwałam głową.
(?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz