Obserwowałem ją, a po paru chwilach nasze spojrzenia się skrzyżowały. Uśmiechnąłem się lekko do niej, ponownie. Przy niej... co dziwne, nie dręczył mnie ten demon, a raczej lepiej uciszałem go. "Kocham ją, nie za to jak tańczy z moimi aniołami, lecz za to w jaki sposób dźwięk jej imienia ucisza moje demony", jak to było w Rodzinie Addamsów. No, może ten cytat nie do końca odzwierciedlał moją sytuację, ale całkiem pasuje.
- Mam nadzieje, że nie będziemy drugą rodziną Addamsów (klik) - zaśmiałem się. No, ja jako Gomez (tylko że nie mam wąsika ani nie jestem Hiszpanem), Kath jako Morticia, Ben jako Fester, nasze nienarodzone jeszcze dziecko jako Wednesday lub Pugsley, Joshua jako tako mógłby pójść na lokaja Lurch'a bo nawet się zgadza, Rąsia... upchnijmy tu Rey'a bo po śmierci Kerry to jedynie ręka mu została (nie ma to jak czarny humor), a na Kuzyna "Coś" to jakiś mutant się znajdzie. A babcia? Max. O i jak ładnie! Pełna dziwna rodzinka. Wednesday.. nawet ładne imię. No właśnie. Imię. Szczerze, nie myślałem jeszcze nad tym - Myślałaś już nad imieniem? - spytałem.
(Katherina?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz