-Mój boże..-uśmiechnęłam się.-Tutaj jest cudownie.
-No wiem.-zaśmiał się i odsunął się bym mogła podejść bliżej.
Byłam zafascynowana tymi widokami..piękne,ciągnące się na wiele mil lasy w których z nawet tej odległości można by dostrzec biegającą w nich zwierzynę.
-Jeju..-zaśmiałam się.-Mogłam zabrać aparat..mogłeś mi powiedzieć gdzie mnie zabierasz!
-Oj no..miała być niespodzianka.-zaśmiał się i objął mnie ramieniem.
Przyznam że..zawiał nieprzyjemny,chłodny wiatr. Zaczęłam się delikatnie trząść..Lucas zdjął swoją bluzę i narzucił ją na moje ramiona.
-Dziękuję.-uśmiechnęłam się lekko.
-Chcesz wracać? Bo widać że jest ci zimno..
-Nie martw się..chcę zostać. Tutaj jest tak cudownie..-wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy.-I nawet romantycznie.
Zaśmiał się cicho i zaczął nami delikatnie kołysać.
-Nawet nie próbuj..-mruknęłam.-I tak nie zasnę.
(?
poniedziałek, 30 czerwca 2014
Od Vanessy - C.D Romea
Uniosłam lekko kącik ust.
-Vanessa. Po za tym chyba nie jestem jedyną którą uratowałes więc pogubiłbyś się..
-Gdybym mówił do ciebie "dziewczyno która uratowałem" ?
-Tak właśnie.
-No nie wiem.
-Nie ważne. Właściwie to co tutaj robisz i dlaczego mnie uratowałeś ?
-Hmm, a więc nie chciałaś żeby taki książe jak ja ciebie uratował ?
-Oczywiście..mdleje na twój widok ..-powiedziałam śmiejąc się-Po prostu pytam.
-Tak jakoś usłyszałem śmiechy, chichy no i tak wyszło..
-Heee....lubisz wdawac się w bójki..
-I tez lubię je wywoływać.
-Zniszczyłeś moje wyobrażenia o Batmanie.-zachichotałam-Wiesz trzeba będzie powoli się zbierać.
(?)
-Vanessa. Po za tym chyba nie jestem jedyną którą uratowałes więc pogubiłbyś się..
-Gdybym mówił do ciebie "dziewczyno która uratowałem" ?
-Tak właśnie.
-No nie wiem.
-Nie ważne. Właściwie to co tutaj robisz i dlaczego mnie uratowałeś ?
-Hmm, a więc nie chciałaś żeby taki książe jak ja ciebie uratował ?
-Oczywiście..mdleje na twój widok ..-powiedziałam śmiejąc się-Po prostu pytam.
-Tak jakoś usłyszałem śmiechy, chichy no i tak wyszło..
-Heee....lubisz wdawac się w bójki..
-I tez lubię je wywoływać.
-Zniszczyłeś moje wyobrażenia o Batmanie.-zachichotałam-Wiesz trzeba będzie powoli się zbierać.
(?)
od Katheriny - Do Romeo
Spojrzałam na mężczyznę trochę zdziwiona, a zaraz uśmiechnęłam się chytrze w jego stronę. Dźwignęłam się ze skały i weszłam za nią.
-Uciekasz czy co?!-krzyknął Romeo
Zaśmiałam się pod nosem i ściągnęłam szybko swoją koszulkę, a następnie spodnie i buty. Wyjrzałam zza skały, a Romeo rozglądał się na wszystkie strony. Uśmiechnęłam się i wyszłam zza skały, a zaraz poszłam spokojnie w stronę morza. Romeo jeszcze mnie nie zauważył, a ja zaczęłam spokojnie wchodzić do wody.
-Zadowolony?-uśmiechnęłam się w jego stronę
Mężczyzna zlustrował mnie od góry do dołu i raczej nie zamierzał odwrócić wzroku, a ja już po chwili znalazłam się obok niego.
-Nawet bardzo-odwzajemnił zadowolony mój uśmiech.
-No co czekałeś tylko na to-zaśmiałam się
-Może?-odpowiedział
-Nie może , tylko czekałeś -odparłam z uśmiechem
Podpłynęłam delikatnie do niego, jednak zaraz się odsunęłam i zaczęłam płynąć w inną stronę.
(?)
-Uciekasz czy co?!-krzyknął Romeo
Zaśmiałam się pod nosem i ściągnęłam szybko swoją koszulkę, a następnie spodnie i buty. Wyjrzałam zza skały, a Romeo rozglądał się na wszystkie strony. Uśmiechnęłam się i wyszłam zza skały, a zaraz poszłam spokojnie w stronę morza. Romeo jeszcze mnie nie zauważył, a ja zaczęłam spokojnie wchodzić do wody.
-Zadowolony?-uśmiechnęłam się w jego stronę
Mężczyzna zlustrował mnie od góry do dołu i raczej nie zamierzał odwrócić wzroku, a ja już po chwili znalazłam się obok niego.
-Nawet bardzo-odwzajemnił zadowolony mój uśmiech.
-No co czekałeś tylko na to-zaśmiałam się
-Może?-odpowiedział
-Nie może , tylko czekałeś -odparłam z uśmiechem
Podpłynęłam delikatnie do niego, jednak zaraz się odsunęłam i zaczęłam płynąć w inną stronę.
(?)
od Romeo-do Katheriny
Po wyjściu z domu Kath udałem się na plażę, gdzie usiadłem na skałce na
plaży. Obserwowałem ludzi na plaży, choć moja uwaga skupiała się głównie
(a raczej wyłącznie) na płci pięknej. Nagle usłyszałem głos Katherine.
- Hehe, coś innego Cię nie kręci!
Spojrzałem na nią i się szeroko uśmiechnąłem, po czym przesunąłem się by mogła usiąść. Podeszła i usiadła.
- Trzeba korzystać z życia - Odpowiedziałem i pomachałem kartką na której był numer telefonu pewnej dziewczyny. Uniosła brew, a ja tylko parsknąłem śmiechem widząc jej minę. Położyłem się, kładąc ręce pod głowę i patrząc w niebo. Zaraz jednak spojrzałem na nią.
- Co ty tutaj tak w ogóle robisz? - Spytałem zdziwiony.
- Pokłóciłam się z Rey'em.
- Niech zgadnę, wkurzył się, że współpracujemy i mnie nie nienawidzisz - Rzekłem, patrząc na ciepłe morze. Hmm.. Wstałem i zeskoczyłem z skałki, by wejść na inną, wchodzącą już do morza.
- Gdzie idziesz?!
Podszedłem do wody i zdjąłem spodnie, bluzkę, skarpetki i buty, po czym wskoczyłem do wody.
- Idziesz?! - Zawołałem z śmiechem za nią, patrząc na jej zdziwioną minę. Woda była ciepła przecież!
(Kath?)
- Hehe, coś innego Cię nie kręci!
Spojrzałem na nią i się szeroko uśmiechnąłem, po czym przesunąłem się by mogła usiąść. Podeszła i usiadła.
- Trzeba korzystać z życia - Odpowiedziałem i pomachałem kartką na której był numer telefonu pewnej dziewczyny. Uniosła brew, a ja tylko parsknąłem śmiechem widząc jej minę. Położyłem się, kładąc ręce pod głowę i patrząc w niebo. Zaraz jednak spojrzałem na nią.
- Co ty tutaj tak w ogóle robisz? - Spytałem zdziwiony.
- Pokłóciłam się z Rey'em.
- Niech zgadnę, wkurzył się, że współpracujemy i mnie nie nienawidzisz - Rzekłem, patrząc na ciepłe morze. Hmm.. Wstałem i zeskoczyłem z skałki, by wejść na inną, wchodzącą już do morza.
- Gdzie idziesz?!
Podszedłem do wody i zdjąłem spodnie, bluzkę, skarpetki i buty, po czym wskoczyłem do wody.
- Idziesz?! - Zawołałem z śmiechem za nią, patrząc na jej zdziwioną minę. Woda była ciepła przecież!
(Kath?)
od Katheriny- do Romeo
-Oj na pewno nie-mruknął Rey
Popatrzyłam za mężczyzną, ale zaraz spojrzałam na Rey'a trochę zdziwiona, jego zachowaniem. Nigdy się tak nie zachowywał , a przynajmniej ja nie widziałam go w takim stanie. Złapałam go za rękę i wprowadziłam do salonu, a następnie pociągnęłam go na sofę. Podciągnęłam jego koszulkę i przyjrzałam się jego ranie.
-Już lepiej?-zapytałam
-Tak, już lepiej -mruknął. Spojrzałam na niego trochę zdziwiona, a Rey zlustrował mnie od góry do dołu, popatrzył na moją rękę , na której było delikatne draśnięcie, no tak zapomniałam zagoić do końca tej rany. Zanim Rey zareagował, szybko zagoiłam to draśnięcie. Podniosłam ponownie wzrok na Rey'a, który już nie patrzył na mnie
-Rey......-westchnęłam
-Dałaś mu wypić własnej krwi?!-warknął
-Był ranny-powiedziałam
-On chciał nas zabić!-krzyknął odwracając się w moją stronę.
-Co z tego?-zapytałam
-Co z tego?! O mało nie zabił ciebie. Ja się nie liczę, ale gdybym widział jak Cię zabija......-zatrzymał się w połowie-Lepiej żebyś go więcej nie spotkała.
-Odezwał się mój ojciec-burknęłam
-Nie,ale wiem co jest dla ciebie dobre-powiedział
-No właśnie widzę, że nie!-warknęłam
-Nie kłóć się ze mną. Jako mogłaś to zrobić!-wydarł się jeszcze głośniej i zerwał z sofy. Siedziałam i wpatrywałam się w niego totalnie, zszokowana jego reakcją.
-Nie zrobiłam przecież nic złego! Pomogłam mu tylko-powiedziałam
-Mordercy!-krzyknął
-I co z tego. Ty też chyba w swoim życiu kogoś zabiłeś -dodałam szybko
-Masz rację,ale tylko winnych i złych. Zadając się z nim też jesteś morderczynią, skoro pomogłaś mu zabić człowieka!-warknął. Popatrzyłam na niego, już totalnie nie wiedząc co ja mam mu powiedzieć. Patrzyłam jeszcze przez chwilę na niego, jednak zaraz spuściłam głowę.
-Co Cię ugryzło Rey?-zapytałam-Ty go nawet nie znasz............
-Dość............mam dość nie chcę słyszeć o nim już nic!-krzyknął
-To mój dom! Nigdy nie byłeś moim bratem, a to co było kiedyś to przeszłość. Nie masz prawda mi rozkazywać rozumiesz. Nie jesteś tak na prawdę moim bratem, nie byłeś, nie jesteś i nigdy nie będziesz!-wrzasnęłam
Rey patrzył na mnie i przełknął ślinę trochę zakłopotany. Podniosłam się z sofy i pomaszerowałam w stronę drzwi, a zaraz wyszłam z domu i zatrzasnęłam je za sobą.
-Ugh...............idiota-mruknęłam pod nosem
Była ładna pogoda więc poszłam w stronę plaży, szłam spokojnie przez uliczkę gdy nagle ujrzałam Chevy, na parkingu przy plaży.
-Hah twój Pan Cię zostawił-zaśmiałam się w umyśle
Odwróciłam się jednak i poszłam dalej,ale zauważyłam Romeo, który siedział sobie na skałce przy plaży i przypatrywał się dziewczyną w bikini.
-Hehe, coś innego Cię nie kręci!-krzyknęłam ze śmiechem do niego
(?)
Popatrzyłam za mężczyzną, ale zaraz spojrzałam na Rey'a trochę zdziwiona, jego zachowaniem. Nigdy się tak nie zachowywał , a przynajmniej ja nie widziałam go w takim stanie. Złapałam go za rękę i wprowadziłam do salonu, a następnie pociągnęłam go na sofę. Podciągnęłam jego koszulkę i przyjrzałam się jego ranie.
-Już lepiej?-zapytałam
-Tak, już lepiej -mruknął. Spojrzałam na niego trochę zdziwiona, a Rey zlustrował mnie od góry do dołu, popatrzył na moją rękę , na której było delikatne draśnięcie, no tak zapomniałam zagoić do końca tej rany. Zanim Rey zareagował, szybko zagoiłam to draśnięcie. Podniosłam ponownie wzrok na Rey'a, który już nie patrzył na mnie
-Rey......-westchnęłam
-Dałaś mu wypić własnej krwi?!-warknął
-Był ranny-powiedziałam
-On chciał nas zabić!-krzyknął odwracając się w moją stronę.
-Co z tego?-zapytałam
-Co z tego?! O mało nie zabił ciebie. Ja się nie liczę, ale gdybym widział jak Cię zabija......-zatrzymał się w połowie-Lepiej żebyś go więcej nie spotkała.
-Odezwał się mój ojciec-burknęłam
-Nie,ale wiem co jest dla ciebie dobre-powiedział
-No właśnie widzę, że nie!-warknęłam
-Nie kłóć się ze mną. Jako mogłaś to zrobić!-wydarł się jeszcze głośniej i zerwał z sofy. Siedziałam i wpatrywałam się w niego totalnie, zszokowana jego reakcją.
-Nie zrobiłam przecież nic złego! Pomogłam mu tylko-powiedziałam
-Mordercy!-krzyknął
-I co z tego. Ty też chyba w swoim życiu kogoś zabiłeś -dodałam szybko
-Masz rację,ale tylko winnych i złych. Zadając się z nim też jesteś morderczynią, skoro pomogłaś mu zabić człowieka!-warknął. Popatrzyłam na niego, już totalnie nie wiedząc co ja mam mu powiedzieć. Patrzyłam jeszcze przez chwilę na niego, jednak zaraz spuściłam głowę.
-Co Cię ugryzło Rey?-zapytałam-Ty go nawet nie znasz............
-Dość............mam dość nie chcę słyszeć o nim już nic!-krzyknął
-To mój dom! Nigdy nie byłeś moim bratem, a to co było kiedyś to przeszłość. Nie masz prawda mi rozkazywać rozumiesz. Nie jesteś tak na prawdę moim bratem, nie byłeś, nie jesteś i nigdy nie będziesz!-wrzasnęłam
Rey patrzył na mnie i przełknął ślinę trochę zakłopotany. Podniosłam się z sofy i pomaszerowałam w stronę drzwi, a zaraz wyszłam z domu i zatrzasnęłam je za sobą.
-Ugh...............idiota-mruknęłam pod nosem
Była ładna pogoda więc poszłam w stronę plaży, szłam spokojnie przez uliczkę gdy nagle ujrzałam Chevy, na parkingu przy plaży.
-Hah twój Pan Cię zostawił-zaśmiałam się w umyśle
Odwróciłam się jednak i poszłam dalej,ale zauważyłam Romeo, który siedział sobie na skałce przy plaży i przypatrywał się dziewczyną w bikini.
-Hehe, coś innego Cię nie kręci!-krzyknęłam ze śmiechem do niego
(?)
od Lucas'a
Popatrzyłem na nią i uśmiechnąłem się cicho. Przyjrzałem się uważnie jej koszuli nocnej, zwykłe spodenki i bluzeczka. Uśmiechnąłem się chytrze i złapałem ją na ręce.
-Co.....-nie dokończyła
-Spokojnie, tylko bądź cicho-przyłożyłem jej subtelnie palec do ust.
Dziewczyna zrobiła wielkie oczy,ale jednocześnie zarumieniła się delikatnie i skinęła głową. Wyskoczyłem przez okno i pobiegłem wraz z nią na rękach do lasu. Minąłem zakazany las, a następnie katedrę, tak że nikt nas nie zauważył. W końcu dotarliśmy w góry, więc gdy wybiegłem z nią na górę ,zatrzymałem się i postawiłem na ziemi. Stałem do niej przodem, tak że nie widziała widoku za nami.
-Proszę -powiedziałem
Odsunąłem się i gestem ręki pokazałem jej cudowne i wspaniałe widoki, jakie rozciągały się za nami.
(Lilith?)
-Co.....-nie dokończyła
-Spokojnie, tylko bądź cicho-przyłożyłem jej subtelnie palec do ust.
Dziewczyna zrobiła wielkie oczy,ale jednocześnie zarumieniła się delikatnie i skinęła głową. Wyskoczyłem przez okno i pobiegłem wraz z nią na rękach do lasu. Minąłem zakazany las, a następnie katedrę, tak że nikt nas nie zauważył. W końcu dotarliśmy w góry, więc gdy wybiegłem z nią na górę ,zatrzymałem się i postawiłem na ziemi. Stałem do niej przodem, tak że nie widziała widoku za nami.
-Proszę -powiedziałem
Odsunąłem się i gestem ręki pokazałem jej cudowne i wspaniałe widoki, jakie rozciągały się za nami.
(Lilith?)
od Romeo - do Katheriny
Spojrzałem na nią z uniesioną brwią, ale wyszedłem zamykając za sobą
drzwi od samochodu. Ruszyłem za nią i wszedłem do domu. Raczej zbyt miło
widziany tu nie jestem przez pewną postrzeloną przeze mnie osobę, ale
kto mi zabroni tu wchodzić. Oczywiście gdy znajdowałem się już w domu,
przyszedł ten facet. Jak miał on na imię? Ray? Rye? A, już wiem. Rey.
- Kathe...! - Nie dokończył bo zobaczył mnie - To ten facet?!
- Nie, inny - Mruknąłem ironicznie. Skrzyżowałem ręce na piersi - Nie postrzelę Cię już.... Ale broni Ci nie oddam.
- Co on tu robi?
- Zaprosiłam go - Odpowiedziała Katherine, a ja uśmiechnąłem się tryumfalnie. Muszę się jednak już żegnać. Zwróciłem się więc do dziewczyny
- Do zobaczenia - Po czym spojrzałem na faceta - Mam nadzieje, że się już nie zobaczymy, Rey.
Wyszedłem z domu i wsiadłem do Impali.
(Kath?)
- Kathe...! - Nie dokończył bo zobaczył mnie - To ten facet?!
- Nie, inny - Mruknąłem ironicznie. Skrzyżowałem ręce na piersi - Nie postrzelę Cię już.... Ale broni Ci nie oddam.
- Co on tu robi?
- Zaprosiłam go - Odpowiedziała Katherine, a ja uśmiechnąłem się tryumfalnie. Muszę się jednak już żegnać. Zwróciłem się więc do dziewczyny
- Do zobaczenia - Po czym spojrzałem na faceta - Mam nadzieje, że się już nie zobaczymy, Rey.
Wyszedłem z domu i wsiadłem do Impali.
(Kath?)
od Romeo - Do Caroline
Spojrzałem na wampirzycę, wstałem i otworzyłem szufladę, jednocześnie
nakazując jej się nie ruszać dzięki demonicznym mocą. Nie było tam wiele
moich rzeczy, dwie pary spodni, dwie koszulki.
- Bingo - Powiedziałem, wyjmując trzecią broń, którą był automatyczny pistolet. Podszedłem do niej i wziąłem colt, wstając z klęczek. Wycelowałem w nią. Pistolet włożyłem za pasek. Lepiej się czułem z dodatkowym, zawsze miałem przy sobie oba. Colt był dosyć pokaźny. Długa lufa, cały ozdobiony pentagramami chroniącymi przed złem i napisem łacińskim "non timebo mala" co oznacza "zła się nie ulęknę"
- To skarbie jest Colt Texas Paterson, stworzony przez Samuela Colta specjalnie dla łowcy. Został zrobiony w 1835 roku. Umie zabić każde nadnaturalne stworzenie. Jeśli trafię Cię w głowę lub w serce, umrzesz. Więc bądź grzeczna. Ja nigdy nie chybiam - Skrzyżowałem ręce na piersi - I nie zamierzam być twoją niańką! Nie lubię Cię, bo jesteś mordercą. I nie przygarnąłem Cię. Chcę tylko się dowiedzieć co się dzieje w tym mieście. Mój rewolwer nie służy wyłącznie do straszenia.
- Zamierzasz mnie zabić?
- Tak - Mruknąłem wolno, oczywistym tonem - Jestem Łowcą, zabijam stworzenia nadnaturalne. Jakbym chciał szczeniaka poszedłbym do schroniska.
- I kto tu jest mordercą.
- Ratuję ludzi. Zabijam wampiry, wilkołaki, demony, kotołaki i inne stwory, bo one zabijają innych. A ty nie jesteś wyjątkiem - Odpowiedziałem, sprawdzając czy colt jest naładowany. Nie uda jej się wytrącić z moich rąk go ponownie. Nie zapominajmy, że również jestem dużo szybszy i silniejszy niż ludzie. Jestem też od niej sporo starszy, co świadczy o mojej przewadze. W końcu na tym świecie żyję już od minimum dwustu lat.
(Caroline?)
- Bingo - Powiedziałem, wyjmując trzecią broń, którą był automatyczny pistolet. Podszedłem do niej i wziąłem colt, wstając z klęczek. Wycelowałem w nią. Pistolet włożyłem za pasek. Lepiej się czułem z dodatkowym, zawsze miałem przy sobie oba. Colt był dosyć pokaźny. Długa lufa, cały ozdobiony pentagramami chroniącymi przed złem i napisem łacińskim "non timebo mala" co oznacza "zła się nie ulęknę"
- To skarbie jest Colt Texas Paterson, stworzony przez Samuela Colta specjalnie dla łowcy. Został zrobiony w 1835 roku. Umie zabić każde nadnaturalne stworzenie. Jeśli trafię Cię w głowę lub w serce, umrzesz. Więc bądź grzeczna. Ja nigdy nie chybiam - Skrzyżowałem ręce na piersi - I nie zamierzam być twoją niańką! Nie lubię Cię, bo jesteś mordercą. I nie przygarnąłem Cię. Chcę tylko się dowiedzieć co się dzieje w tym mieście. Mój rewolwer nie służy wyłącznie do straszenia.
- Zamierzasz mnie zabić?
- Tak - Mruknąłem wolno, oczywistym tonem - Jestem Łowcą, zabijam stworzenia nadnaturalne. Jakbym chciał szczeniaka poszedłbym do schroniska.
- I kto tu jest mordercą.
- Ratuję ludzi. Zabijam wampiry, wilkołaki, demony, kotołaki i inne stwory, bo one zabijają innych. A ty nie jesteś wyjątkiem - Odpowiedziałem, sprawdzając czy colt jest naładowany. Nie uda jej się wytrącić z moich rąk go ponownie. Nie zapominajmy, że również jestem dużo szybszy i silniejszy niż ludzie. Jestem też od niej sporo starszy, co świadczy o mojej przewadze. W końcu na tym świecie żyję już od minimum dwustu lat.
(Caroline?)
od Romeo -Do Vanessy
Chevy jest taka niedoceniana! Co z tego, że ma swoje lata, nadal jest
najlepszym krążownikiem szos na świecie i moim "Metallicar". Jest
amerykańską legendą! Może nie jest żadnym ferrari, ale jest piękniejsza,
niezawodna i łatwa w naprawie. Poza tym w bagażniku Chevy zmieszczą się
zwłoki i cały arsenał broni. Nie ważne, wybaczam dziewczynie.
- A tak właściwie to komu mam dziękować? - Spytała podchodząc. Uśmiechnąłem się.
- Nazywam się Romeo.
- Romeo? - Parsknęła, patrząc na mnie z uniesioną brwią.
- Idiotyczne imię, co?... Mógłbym poznać Twoje, czy mam Cię nazywać "dziewczyną którą uratowałem"?
(Vanessa? Nie mam weny)
- A tak właściwie to komu mam dziękować? - Spytała podchodząc. Uśmiechnąłem się.
- Nazywam się Romeo.
- Romeo? - Parsknęła, patrząc na mnie z uniesioną brwią.
- Idiotyczne imię, co?... Mógłbym poznać Twoje, czy mam Cię nazywać "dziewczyną którą uratowałem"?
(Vanessa? Nie mam weny)
Od Lilith
Milczałam przez jakiś czas aż w końcu odwrócilam się w jego stronę.
-Widziałeś jak się przebierałam?-spytałam cicho.
-Nie,nie widziałem.-powiedział.
-To dobrze..-odetchnęłam z ulgą.
Zaśmiał się i złapał mnie za rękę ciągnąc na łóżko.
-Dobranoc.-powiedział przytulając się do mnie.
-Lucas..-mruknęłam.
-Słucham Lili?-podniósł się delikatnie.
-Nie mogę spać..
Pokręcił głową śmiejąc się.
-No to co robimy?-zapytał.
-Nie wiem..-powiedziałam i przytuliłam się do niego.
(?)
-Widziałeś jak się przebierałam?-spytałam cicho.
-Nie,nie widziałem.-powiedział.
-To dobrze..-odetchnęłam z ulgą.
Zaśmiał się i złapał mnie za rękę ciągnąc na łóżko.
-Dobranoc.-powiedział przytulając się do mnie.
-Lucas..-mruknęłam.
-Słucham Lili?-podniósł się delikatnie.
-Nie mogę spać..
Pokręcił głową śmiejąc się.
-No to co robimy?-zapytał.
-Nie wiem..-powiedziałam i przytuliłam się do niego.
(?)
od Lucas'a
Siedziałem w domu i cały czas kartkowałem podręczniki ze szkoły. Nie miałem się ochoty uczuć, no bo tak na prawdę po co?!
-Lucas!-usłyszałem Samanthę
-Tak Sam?-zapytałem
-Zejdź jest obiad!-krzyknęła ponownie z dołu.
Uśmiechnąłem się pod nosem i zerwałem się z krzesła i zbiegłem szybko na dół na obiad. Ale jednak gdy wbiegłem do salonu, niczego nie było na stole.
-Sam czemu kłamiesz-oburzyłem się
-Żebyś pomógł przychodzą do nas dzisiaj państwo Lshand. Wprowadzili się tutaj niedawno z obiema córkami, więc zaprosiliśmy ich na obiad-uśmiechnęła się
-Nie........-mruknąłem zawiedziony
-Tylko masz być miły-rozkazała -Idź się przebrać a my wszystko przygotujemy. Aha przywitasz ich jak przyjdą!-krzyknęła jeszcze gdy wychodziłem na górę.
Szybko przebrałem się w jeansy i jakąś ładną białą koszulę, no cóż musiałem to zrobić bo Samantha mnie poprosiła. Trudno............ale i tak nie lubię gdy sprasza obcych ludzi do nas do domu. Gdy schodziłem już na dół, zadzwonił dzwonek do drzwi, więc się pośpieszyłem i otworzyłem drzwi.
-Dzień dobry. Zapraszam-odpowiedziałem najmilej jak mogłem
Rodzina weszła ,a ja dalej stałem w drzwiach. Samantha wspominała,że mają dwie córki, ale zauważyłem tylko jedną która weszła do środka. Odwróciłem się w stronę ogrodu, a tam stała blondyna ,która patrzyła się na mnie z uśmiechem od ucha do ucha.
-No co się patrzysz-mruknąłem-Lepiej wchodź zanim zatrzasnę Ci te drzwi przed nosem.
Dziewczyna popatrzyła na mnie trochę zdziwiona,ale weszła posłusznie do domu, a ja zamknąłem szybko drzwi.
(Vanessa?)
-Lucas!-usłyszałem Samanthę
-Tak Sam?-zapytałem
-Zejdź jest obiad!-krzyknęła ponownie z dołu.
Uśmiechnąłem się pod nosem i zerwałem się z krzesła i zbiegłem szybko na dół na obiad. Ale jednak gdy wbiegłem do salonu, niczego nie było na stole.
-Sam czemu kłamiesz-oburzyłem się
-Żebyś pomógł przychodzą do nas dzisiaj państwo Lshand. Wprowadzili się tutaj niedawno z obiema córkami, więc zaprosiliśmy ich na obiad-uśmiechnęła się
-Nie........-mruknąłem zawiedziony
-Tylko masz być miły-rozkazała -Idź się przebrać a my wszystko przygotujemy. Aha przywitasz ich jak przyjdą!-krzyknęła jeszcze gdy wychodziłem na górę.
Szybko przebrałem się w jeansy i jakąś ładną białą koszulę, no cóż musiałem to zrobić bo Samantha mnie poprosiła. Trudno............ale i tak nie lubię gdy sprasza obcych ludzi do nas do domu. Gdy schodziłem już na dół, zadzwonił dzwonek do drzwi, więc się pośpieszyłem i otworzyłem drzwi.
-Dzień dobry. Zapraszam-odpowiedziałem najmilej jak mogłem
Rodzina weszła ,a ja dalej stałem w drzwiach. Samantha wspominała,że mają dwie córki, ale zauważyłem tylko jedną która weszła do środka. Odwróciłem się w stronę ogrodu, a tam stała blondyna ,która patrzyła się na mnie z uśmiechem od ucha do ucha.
-No co się patrzysz-mruknąłem-Lepiej wchodź zanim zatrzasnę Ci te drzwi przed nosem.
Dziewczyna popatrzyła na mnie trochę zdziwiona,ale weszła posłusznie do domu, a ja zamknąłem szybko drzwi.
(Vanessa?)
od Lucas'a
Patrzyłem przez chwilę na Lilith, a konkretniej patrzyłem cały czas na jej plecy, bo odwróciła się oczywiście do mnie tyłem. Dźwignąłem się z łóżka i podszedłem do niej od tyłu. Objąłem ją w talii i położyłem głowę na jej ramieniu, tuż przy uchu.
-Nie musisz ukrywać swoich rumieńców. Wyglądasz w tedy słodko-zamruczałem jej do ucha
Lilith wzięłam głęboki wdech podnosząc głowę i patrząc przed siebie, a dokładniej w szafę. Nie odrywała od niej wzroku i dalej miała nieobecny wzrok, a na dodatek oddychała strasznie szybko. Słyszałem bicie jej serca, które za każdym razem przyśpieszało , gdy znajdywałem się blisko niej.
-Lilith-zaśmiałem się cicho.
Zaraz się od niej odsunąłem i przyjrzałem się jej uważnie. Dziewczyna dalej stała do mnie tyłem i milczała.
(?)
-Nie musisz ukrywać swoich rumieńców. Wyglądasz w tedy słodko-zamruczałem jej do ucha
Lilith wzięłam głęboki wdech podnosząc głowę i patrząc przed siebie, a dokładniej w szafę. Nie odrywała od niej wzroku i dalej miała nieobecny wzrok, a na dodatek oddychała strasznie szybko. Słyszałem bicie jej serca, które za każdym razem przyśpieszało , gdy znajdywałem się blisko niej.
-Lilith-zaśmiałem się cicho.
Zaraz się od niej odsunąłem i przyjrzałem się jej uważnie. Dziewczyna dalej stała do mnie tyłem i milczała.
(?)
od Katheriny
Wstałam wcześnie rano i zeszłam na dół, ale oczywiście zaraz z góry zleciał zadowolony Rey.
-A tobie co?-zapytałam zdziwiona
-Dostałem się!-wykrzyknął
Popatrzyłam na niego, jak na totalnego głąba, a ten idiota wziął mnie na ręce i zaczął mnie kręcić.
-Dostałem się na przesłuchania!-krzyknął zadowolony
-Postaw mnie!-warknęłam oburzona
Rey spojrzała na mnie już bez entuzjazmu i postawił mnie na ziemię, zszokowany, a zaraz delikatnie odsunął się ode mnie.
-To dobrze, ale nie przesadzaj z ekscytacją -mruknęłam
-Kath, co Ci no?-powiedział zawiedziony
-Nic, jestem normalna-odparłam
Zjadałam szybko śniadanie i zebrałam się do wyjścia. Rey oczywiście nadal latał po domu zadowolony, jednak udało mi się od niego jakoś wyrwać. Wyszłam szybko od niego i poszłam w stronę parku. Jednak coś odwróciło moją uwagę. Cały czas czułam na sobie czyjś wzrok. Gdy odwróciłam się ujrzałam jakąś dziewczyną, która non stop patrzyła się na mnie.Rozejrzałam się dookoła i szybko znalazłam się obok niej.
-Czemu mnie tak obserwujesz?-warknęłam
(Cornelia?)
-A tobie co?-zapytałam zdziwiona
-Dostałem się!-wykrzyknął
Popatrzyłam na niego, jak na totalnego głąba, a ten idiota wziął mnie na ręce i zaczął mnie kręcić.
-Dostałem się na przesłuchania!-krzyknął zadowolony
-Postaw mnie!-warknęłam oburzona
Rey spojrzała na mnie już bez entuzjazmu i postawił mnie na ziemię, zszokowany, a zaraz delikatnie odsunął się ode mnie.
-To dobrze, ale nie przesadzaj z ekscytacją -mruknęłam
-Kath, co Ci no?-powiedział zawiedziony
-Nic, jestem normalna-odparłam
Zjadałam szybko śniadanie i zebrałam się do wyjścia. Rey oczywiście nadal latał po domu zadowolony, jednak udało mi się od niego jakoś wyrwać. Wyszłam szybko od niego i poszłam w stronę parku. Jednak coś odwróciło moją uwagę. Cały czas czułam na sobie czyjś wzrok. Gdy odwróciłam się ujrzałam jakąś dziewczyną, która non stop patrzyła się na mnie.Rozejrzałam się dookoła i szybko znalazłam się obok niej.
-Czemu mnie tak obserwujesz?-warknęłam
(Cornelia?)
Od Lilith
Śniło mi się..co mi się śniło? A tak..pełno piesków i kotków..zawsze mam takie przesłodzone sny. Jednak w końcu się obudziłam a przede mną leżał słodko śpiący Lucas.
Uśmiechnęłam się delikatnie i podniosłam z łóżka i podeszłam do swojej szafy..wyjęłam z niej koszulę nocną i szybko się przebrałam mając nadzieję że Lucas się nie obudził. Odetchnęłam z ulgą gdy się przebrałam. Jednak gdy się odwróciłam..Lucas siedział po turecku na łóżku z głupim uśmiechem. Stałam jak wryta z wielkimi rumieńcami.
-Czy ty...-zacięłam się.-Od ilu nie śpisz..?
-Czy to ważne?-zachichotał.
Odwróciłam się do niego plecami by nie zostrzegł tego jak się rumienię.
(? ;3)
Uśmiechnęłam się delikatnie i podniosłam z łóżka i podeszłam do swojej szafy..wyjęłam z niej koszulę nocną i szybko się przebrałam mając nadzieję że Lucas się nie obudził. Odetchnęłam z ulgą gdy się przebrałam. Jednak gdy się odwróciłam..Lucas siedział po turecku na łóżku z głupim uśmiechem. Stałam jak wryta z wielkimi rumieńcami.
-Czy ty...-zacięłam się.-Od ilu nie śpisz..?
-Czy to ważne?-zachichotał.
Odwróciłam się do niego plecami by nie zostrzegł tego jak się rumienię.
(? ;3)
od Katheriny
-Jasne, oczywiście. Chevy bądź tak łaskawa i zabierz nas z lotniska-powiedziałam i uśmiechnęłam się chytrze pod nosem.
-Bardzo śmieszne-prychnął Romeo
Uśmiechnęłam się ponownie, aż mężczyzna w końcu ruszył samochodem dość szybko.Już tym razem nie przeszkadzała mi ta jego muzyka, jakby to powiedzieć , przyzwyczaiłam się do tego.
-Chyba bardziej Ci zależy na Chevy niż na laskach w bikini-zaśmiałam się
-Skąd możesz to niby wiedzieć?-zapytał
-Widać-odparłam poważnie
-Ale zawsze można się pobawić prawda i popatrzeć na ładne dziewczyny -dodał z uśmiechem
-Aha....-skinęłam głową trochę zdziwiona
Odwróciłam od niego wzrok i popatrzyłam na drogę przed nami, w końcu po paru minutach dotarliśmy pod mój ukochany dom. Wysiadłam z samochodu i podeszłam do bagażnika, a następnie wzięłam swoją torbę i zamknęłam auto. Podeszłam jeszcze raz do przodu i popatrzyłam na Romeo, który miał otwarte drzwi.
-Dziękuję za ciekawą przygodę-zaśmiałam się-Jak chcesz to możesz na chwilę wejść.......
(?)
-Bardzo śmieszne-prychnął Romeo
Uśmiechnęłam się ponownie, aż mężczyzna w końcu ruszył samochodem dość szybko.Już tym razem nie przeszkadzała mi ta jego muzyka, jakby to powiedzieć , przyzwyczaiłam się do tego.
-Chyba bardziej Ci zależy na Chevy niż na laskach w bikini-zaśmiałam się
-Skąd możesz to niby wiedzieć?-zapytał
-Widać-odparłam poważnie
-Ale zawsze można się pobawić prawda i popatrzeć na ładne dziewczyny -dodał z uśmiechem
-Aha....-skinęłam głową trochę zdziwiona
Odwróciłam od niego wzrok i popatrzyłam na drogę przed nami, w końcu po paru minutach dotarliśmy pod mój ukochany dom. Wysiadłam z samochodu i podeszłam do bagażnika, a następnie wzięłam swoją torbę i zamknęłam auto. Podeszłam jeszcze raz do przodu i popatrzyłam na Romeo, który miał otwarte drzwi.
-Dziękuję za ciekawą przygodę-zaśmiałam się-Jak chcesz to możesz na chwilę wejść.......
(?)
od Lucas'a
Uśmiechnąłem się pod nosem i dalej ją do siebie przytulałem oraz kołysałem nami spokojnie i delikatnie.
Nagle usłyszałem,że po korytarzu ktoś się kręci. Razem z Lilith siedzieliśmy cicho i spokojnie. Zauważyłem cień Shay'a obok drzwi dziewczyny, jednak zaraz zniknął i usłyszeliśmy tylko zamykanie się innych drzwi do pokoju. Uśmiechnąłem się tylko w stronę Lili i pocałowałem ją w czoło. Dziewczyna już powoli zasypiała, miała cały czas zamknięte oczy. Przyglądałem się jej przez dłuższą chwilę, aż doszedłem do wniosku, że zasnęła. Myślałem,że nie zaśnie a jednak xD. Położyłem ją delikatnie na łóżku, a sam położyłem się spokojnie obok niej. Wpatrywałem się w nią, jak słodko wygląda i niewinne podczas snu.
(?)
Nagle usłyszałem,że po korytarzu ktoś się kręci. Razem z Lilith siedzieliśmy cicho i spokojnie. Zauważyłem cień Shay'a obok drzwi dziewczyny, jednak zaraz zniknął i usłyszeliśmy tylko zamykanie się innych drzwi do pokoju. Uśmiechnąłem się tylko w stronę Lili i pocałowałem ją w czoło. Dziewczyna już powoli zasypiała, miała cały czas zamknięte oczy. Przyglądałem się jej przez dłuższą chwilę, aż doszedłem do wniosku, że zasnęła. Myślałem,że nie zaśnie a jednak xD. Położyłem ją delikatnie na łóżku, a sam położyłem się spokojnie obok niej. Wpatrywałem się w nią, jak słodko wygląda i niewinne podczas snu.
(?)
Od Caroline
-Myślisz,że boję się marnego pistoletu? -uniosłam brew.Zdawałam sobie
sprawę ,że jestem szybsza,silniejsza i zręczniejsza od ludzi,ale nie
miałam świadomości kim on jest.Z wampirzą umiejętnością szybszego
odbierania przedmiotów niż ludzie wyrwałam mu rewolwer z rąk.
-To może tak bez broni-uśmiechnęłam się.Widziałam,że chce wyciągnąć kolejny rewolwer,ale byłam szybsza i wyprzedziłam go.Teraz to ja miałam przewagę.Przynajmniej tak myślałam.
-Na razie nie mam ochoty na zabawę-powiedział,a potem jego oczy zanurzyły się jakby w mroku.Stałam bezwładnie nie mogąc poruszyć żadnym mięśniem.Nie mogłam nawet się odezwać.Pomyślałam:
-"Co to do cho*ery ma znaczyć?"-wtedy on odpowiedział w mojej głowie:
-"Jestem demonem,a teraz oddaj rewolwery"-czułam,że muzę to zrobić,ale moja wola była silniejsza od jego mocy.Nie dałam mu tych rewolwerów,upuściłam je.Widziałam zdziwienie malowane na jego twarzy.Jego oczy powoli odzyskiwały blask i naturalny wygląd,a ja przy okazji władze nad własnym ciałem.Zagryzłam wargi i usiadłam na jego łóżku.
-Nie będziesz pytać? O demonie i tak dalej? A ja nie będę musiał gadać tej nudnej historyjki?-zapytał z rozczarowaniem i pretensją.
-Stwierdziłam,że nie lubisz odpowiadać na moje pytania.Poza tym wiem co nieco o demonach.
-Ok.Ty nie pytasz ja wrócę do pytania.Dlaczego goniła cię policja?-zapytał patrząc mi w oczy.Ja przewróciłam oczami i przełknęłam ślinę.
-Jestem wampirem.Czasami moja natura bierze górę.Rozumiesz?-zapytałam po czym warknęłam pod nosem- Jasne,że nie.Arogant.
-No więc pożywiłam się człowiekiem do tego stopnia,ze musiała zabrać go karetka.Do kostnicy.Staram się opanowywać głód,ale jakoś ostatnio mi to nie wychodzi.
-Dziecku zachciało się słodyczy,chwyciło lizaka i nawet nie oddało patyczka.Nie ładnie.Tatuś jest rozczarowany.-zaśmiał się z ironią w głosie
-Myślisz,że to jest śmieszne? Zacznę zabijać ludzi jak pierwsze wampiry.Czasami mam takie uczucie,że nie posiadam sumienia,ale to czasami w porównaniu do ciebie.Teraz przez kilka miesięcy muszę się ukrywać.Chodzić w cieniu innych,ale nie chodzić wcale.Ja nie lubię izolatki,ale czasami wole się poświęcić dla dobra innych. Potrzebuje kogoś aby pomógł mi zapanować nad głodem,ale teraz nie ma takich osób.-stwierdziłam spoglądając co chwile na jego twarz.
-I może powiesz,że jeszcze cię suszy w gardle?-ja nie odpowiedziałam.Starałam się nie myśleć o krwi,bo zaatakowałabym pokojówkę,która właśnie przechodziła holem,obok naszych drzwi.
-Wybacz,ale będziesz na mnie skazany.-powiedziałam udając,ze nie słyszę poprzedniego pytania.
-co chcesz przez to powiedzieć?-zmierzył mnie złowrogo wzrokiem
-Wiem,że nie lubisz gości,bo wcale nie jesteś gościnny.Nie lubisz mnie.
-Skąd ten pomysł?-przerwał mi sarkazmem,zmierzyłam go wzrokiem po czym kontynuowałam myśl.
-Nie lubisz mnie nie wiem,może przez kolor włosów,ale to ty przygarnąłeś zagubionego i głodnego szczeniaka,który dzięki twojej rozmowie wcale nie jest syty tylko jeszcze bardziej pragnie krwi.
-Piękna metafora.Czyli teraz piesek chce załatwić się na moim dywanie?-uśmiechnął się.
-Ty dopiero masz poczucie humoru.Uznam to jako twoją zgodę.
(Romeo?)
-To może tak bez broni-uśmiechnęłam się.Widziałam,że chce wyciągnąć kolejny rewolwer,ale byłam szybsza i wyprzedziłam go.Teraz to ja miałam przewagę.Przynajmniej tak myślałam.
-Na razie nie mam ochoty na zabawę-powiedział,a potem jego oczy zanurzyły się jakby w mroku.Stałam bezwładnie nie mogąc poruszyć żadnym mięśniem.Nie mogłam nawet się odezwać.Pomyślałam:
-"Co to do cho*ery ma znaczyć?"-wtedy on odpowiedział w mojej głowie:
-"Jestem demonem,a teraz oddaj rewolwery"-czułam,że muzę to zrobić,ale moja wola była silniejsza od jego mocy.Nie dałam mu tych rewolwerów,upuściłam je.Widziałam zdziwienie malowane na jego twarzy.Jego oczy powoli odzyskiwały blask i naturalny wygląd,a ja przy okazji władze nad własnym ciałem.Zagryzłam wargi i usiadłam na jego łóżku.
-Nie będziesz pytać? O demonie i tak dalej? A ja nie będę musiał gadać tej nudnej historyjki?-zapytał z rozczarowaniem i pretensją.
-Stwierdziłam,że nie lubisz odpowiadać na moje pytania.Poza tym wiem co nieco o demonach.
-Ok.Ty nie pytasz ja wrócę do pytania.Dlaczego goniła cię policja?-zapytał patrząc mi w oczy.Ja przewróciłam oczami i przełknęłam ślinę.
-Jestem wampirem.Czasami moja natura bierze górę.Rozumiesz?-zapytałam po czym warknęłam pod nosem- Jasne,że nie.Arogant.
-No więc pożywiłam się człowiekiem do tego stopnia,ze musiała zabrać go karetka.Do kostnicy.Staram się opanowywać głód,ale jakoś ostatnio mi to nie wychodzi.
-Dziecku zachciało się słodyczy,chwyciło lizaka i nawet nie oddało patyczka.Nie ładnie.Tatuś jest rozczarowany.-zaśmiał się z ironią w głosie
-Myślisz,że to jest śmieszne? Zacznę zabijać ludzi jak pierwsze wampiry.Czasami mam takie uczucie,że nie posiadam sumienia,ale to czasami w porównaniu do ciebie.Teraz przez kilka miesięcy muszę się ukrywać.Chodzić w cieniu innych,ale nie chodzić wcale.Ja nie lubię izolatki,ale czasami wole się poświęcić dla dobra innych. Potrzebuje kogoś aby pomógł mi zapanować nad głodem,ale teraz nie ma takich osób.-stwierdziłam spoglądając co chwile na jego twarz.
-I może powiesz,że jeszcze cię suszy w gardle?-ja nie odpowiedziałam.Starałam się nie myśleć o krwi,bo zaatakowałabym pokojówkę,która właśnie przechodziła holem,obok naszych drzwi.
-Wybacz,ale będziesz na mnie skazany.-powiedziałam udając,ze nie słyszę poprzedniego pytania.
-co chcesz przez to powiedzieć?-zmierzył mnie złowrogo wzrokiem
-Wiem,że nie lubisz gości,bo wcale nie jesteś gościnny.Nie lubisz mnie.
-Skąd ten pomysł?-przerwał mi sarkazmem,zmierzyłam go wzrokiem po czym kontynuowałam myśl.
-Nie lubisz mnie nie wiem,może przez kolor włosów,ale to ty przygarnąłeś zagubionego i głodnego szczeniaka,który dzięki twojej rozmowie wcale nie jest syty tylko jeszcze bardziej pragnie krwi.
-Piękna metafora.Czyli teraz piesek chce załatwić się na moim dywanie?-uśmiechnął się.
-Ty dopiero masz poczucie humoru.Uznam to jako twoją zgodę.
(Romeo?)
Od Wiktora
- Nie powiedziałem nic o tym,że brzydko śpiewa...- westchnąłem - Nie interesuje mnie to szczerze mówiąc - dodałem podnosząc się z ławki .
Podniosły się jakby razem ze mną.Zabrałem rzeczy z ziemi ,założyłem torbę na ramię i ruszyłem w kierunku wyjścia z parku.
- Ja idę.Do zobaczenia - powiedziałem przez ramię - Może - dodałem cichutko.
(?)
Podniosły się jakby razem ze mną.Zabrałem rzeczy z ziemi ,założyłem torbę na ramię i ruszyłem w kierunku wyjścia z parku.
- Ja idę.Do zobaczenia - powiedziałem przez ramię - Może - dodałem cichutko.
(?)
Od Corneli
Hmm...czyli jednak ! Zorientował się ! A myślałam że jest trochę mniej spostrzegawczy. Vanessa doskonale słyszała to o co on zapytał, spojrzała na niego i za raz poprawiając kaptur na głowie pokiwała głową, ale to bardziej oznaczało "nie"
- No przecież widzę...-powiedział poirytowany że tak go ściemniamy. Dmuchnęłam sobie w grzywkę która zachodziła mi na oczy i za raz uśmiechnęłam się.
-To po co pytasz ? Nie jest jakąś wielką gwiazdą i tak też się nie zachowuje więc nie bądź skończonym idiotą i nie gadaj że śpiewa beznadziejnie..
-A jak bym chciał wyrazić własne zdanie.
-Wyrażaj. Już wiele gazet się na ten temat wyraziło, jeden zbuntowany człowiek nie robi różnicy.-powiedziała Vanessa, a on zerknął na nią kontem oka nie za bardzo zadowolony.
-Ej tylko się nie pozabijajcie...-zachichotałam
(?)
- No przecież widzę...-powiedział poirytowany że tak go ściemniamy. Dmuchnęłam sobie w grzywkę która zachodziła mi na oczy i za raz uśmiechnęłam się.
-To po co pytasz ? Nie jest jakąś wielką gwiazdą i tak też się nie zachowuje więc nie bądź skończonym idiotą i nie gadaj że śpiewa beznadziejnie..
-A jak bym chciał wyrazić własne zdanie.
-Wyrażaj. Już wiele gazet się na ten temat wyraziło, jeden zbuntowany człowiek nie robi różnicy.-powiedziała Vanessa, a on zerknął na nią kontem oka nie za bardzo zadowolony.
-Ej tylko się nie pozabijajcie...-zachichotałam
(?)
Subskrybuj:
Posty (Atom)