Siedziałem w domu i cały czas kartkowałem podręczniki ze szkoły. Nie miałem się ochoty uczuć, no bo tak na prawdę po co?!
-Lucas!-usłyszałem Samanthę
-Tak Sam?-zapytałem
-Zejdź jest obiad!-krzyknęła ponownie z dołu.
Uśmiechnąłem się pod nosem i zerwałem się z krzesła i zbiegłem szybko na dół na obiad. Ale jednak gdy wbiegłem do salonu, niczego nie było na stole.
-Sam czemu kłamiesz-oburzyłem się
-Żebyś pomógł przychodzą do nas dzisiaj państwo Lshand. Wprowadzili się tutaj niedawno z obiema córkami, więc zaprosiliśmy ich na obiad-uśmiechnęła się
-Nie........-mruknąłem zawiedziony
-Tylko masz być miły-rozkazała -Idź się przebrać a my wszystko przygotujemy. Aha przywitasz ich jak przyjdą!-krzyknęła jeszcze gdy wychodziłem na górę.
Szybko przebrałem się w jeansy i jakąś ładną białą koszulę, no cóż musiałem to zrobić bo Samantha mnie poprosiła. Trudno............ale i tak nie lubię gdy sprasza obcych ludzi do nas do domu. Gdy schodziłem już na dół, zadzwonił dzwonek do drzwi, więc się pośpieszyłem i otworzyłem drzwi.
-Dzień dobry. Zapraszam-odpowiedziałem najmilej jak mogłem
Rodzina weszła ,a ja dalej stałem w drzwiach. Samantha wspominała,że mają dwie córki, ale zauważyłem tylko jedną która weszła do środka. Odwróciłem się w stronę ogrodu, a tam stała blondyna ,która patrzyła się na mnie z uśmiechem od ucha do ucha.
-No co się patrzysz-mruknąłem-Lepiej wchodź zanim zatrzasnę Ci te drzwi przed nosem.
Dziewczyna popatrzyła na mnie trochę zdziwiona,ale weszła posłusznie do domu, a ja zamknąłem szybko drzwi.
(Vanessa?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz