poniedziałek, 30 czerwca 2014

Od Caroline

-Myślisz,że boję się marnego pistoletu? -uniosłam brew.Zdawałam sobie sprawę ,że jestem szybsza,silniejsza i zręczniejsza od ludzi,ale nie miałam świadomości kim on jest.Z wampirzą umiejętnością szybszego odbierania przedmiotów niż ludzie wyrwałam mu rewolwer z rąk.
-To może tak bez broni-uśmiechnęłam się.Widziałam,że chce wyciągnąć kolejny rewolwer,ale byłam szybsza i wyprzedziłam go.Teraz to ja miałam przewagę.Przynajmniej tak myślałam.
-Na razie nie mam ochoty na zabawę-powiedział,a potem jego oczy zanurzyły się jakby w mroku.Stałam bezwładnie nie mogąc poruszyć żadnym mięśniem.Nie mogłam nawet się odezwać.Pomyślałam:
-"Co to do cho*ery ma znaczyć?"-wtedy on odpowiedział w mojej głowie:
-"Jestem demonem,a teraz oddaj rewolwery"-czułam,że muzę to zrobić,ale moja wola była silniejsza od jego mocy.Nie dałam mu tych rewolwerów,upuściłam je.Widziałam zdziwienie malowane na jego twarzy.Jego oczy powoli odzyskiwały blask i naturalny wygląd,a ja przy okazji władze nad własnym ciałem.Zagryzłam wargi i usiadłam na jego łóżku.
-Nie będziesz pytać? O demonie i tak dalej? A ja nie będę musiał gadać tej nudnej historyjki?-zapytał z rozczarowaniem i pretensją.
-Stwierdziłam,że nie lubisz odpowiadać na moje pytania.Poza tym wiem co nieco o demonach.
-Ok.Ty nie pytasz ja wrócę do pytania.Dlaczego goniła cię policja?-zapytał patrząc mi w oczy.Ja przewróciłam oczami i przełknęłam ślinę.
-Jestem wampirem.Czasami moja natura bierze górę.Rozumiesz?-zapytałam po czym warknęłam pod nosem- Jasne,że nie.Arogant.
-No więc pożywiłam się człowiekiem do tego stopnia,ze musiała zabrać go karetka.Do kostnicy.Staram się opanowywać głód,ale jakoś ostatnio mi to nie wychodzi.
-Dziecku zachciało się słodyczy,chwyciło lizaka i nawet nie oddało patyczka.Nie ładnie.Tatuś jest rozczarowany.-zaśmiał się z ironią w głosie
-Myślisz,że to jest śmieszne? Zacznę zabijać ludzi jak pierwsze wampiry.Czasami mam takie uczucie,że nie posiadam sumienia,ale to czasami w porównaniu do ciebie.Teraz przez kilka miesięcy muszę się ukrywać.Chodzić w cieniu innych,ale nie chodzić wcale.Ja nie lubię izolatki,ale czasami wole się poświęcić dla dobra innych. Potrzebuje kogoś aby pomógł mi zapanować nad głodem,ale teraz nie ma takich osób.-stwierdziłam spoglądając co chwile na jego twarz.
-I może powiesz,że jeszcze cię suszy w gardle?-ja nie odpowiedziałam.Starałam się nie myśleć o krwi,bo zaatakowałabym pokojówkę,która właśnie przechodziła holem,obok naszych drzwi.
-Wybacz,ale będziesz na mnie skazany.-powiedziałam udając,ze nie słyszę poprzedniego pytania.
-co chcesz przez to powiedzieć?-zmierzył mnie złowrogo wzrokiem
-Wiem,że nie lubisz gości,bo wcale nie jesteś gościnny.Nie lubisz mnie.
-Skąd ten pomysł?-przerwał mi sarkazmem,zmierzyłam go wzrokiem po czym kontynuowałam myśl.
-Nie lubisz mnie nie wiem,może przez kolor włosów,ale to ty przygarnąłeś zagubionego i głodnego szczeniaka,który dzięki twojej rozmowie wcale nie jest syty tylko jeszcze bardziej pragnie krwi.
-Piękna metafora.Czyli teraz piesek chce załatwić się na moim dywanie?-uśmiechnął się.
-Ty dopiero masz poczucie humoru.Uznam to jako twoją zgodę.

(Romeo?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz