-Dobrze.Pojedzmy więc dziś do mnie. Kierunek to
-Jak sobie życzysz -warknął i ruszył z piskiem opon.
Ja lekko uchyliłam szybę, po czuć ten chłodny powiew, wpuszczając do samochodu świeże powietrze.
Po chwili przesiadłam się na tył.Nie drażniąc go własnym widokiem. Owszem, głupio mi było włamywać się do niego, do jego głowy. Nie wie co wampir musi później przeżyć, ale zrobiłam to celowo. Wiedziałam jak zareaguje. Nie mogę przed śmiercią być dla niego bliższa, będzie mi trudniej odejść. Serce mi pękało, kiedy ja i on w tym samym momencie patrzeliśmy w lusterko aby spojrzeć sobie w oczy, a później odwrócić wzrok.Położyłam się na siedzenia, na brzuchu. Podparłam się na łokciach wpatrując, jak obrazy rozmazują się za oknem. Zaczęło padać. Szybko zamknęłam okno. Uwielbiałam kiedy pada deszcz.
W pewnym momencie MUZYKA przestała grać.Słychać było pojedyncze uderzenie Romeo w radio i ciche:
-Chole*a!
Później już tylko pojedyncze krople deszczu uderzające o szybę i dźwięk wędrujących wycieraczek.
-Przepraszam.- powiedziałam cicho, ale tak aby usłyszał.
Po moich słowach gwałtownie się zatrzymał.Na pustkowiu.Totalnym pustkowiu.Walczyłam z gwałtownym hamowaniem chwytając za siedzenie by z niego nie spaść.Wtedy spojrzałam na niego.Patrzył się w jeden punkt gdzieś daleko przed nami.
-Mam to powiedzieć jeszcze raz.-stwierdziłam
Wysiadłam więc z samochodu, już po nie całej minucie byłam mokra jak nitka.Gwałtownie otworzyłam jego drzwi.
-Przepraszam, za to co zrobiłam i za to co zrobiło ze mną serce, przez twoją obecność.- krzyknęłam starając się przekrzyczeć dźwięk odpalonego silnika i lejącego deszczu.
Wysiadł z samochodu.Nie potrafiłam niczego wyczytać z jego oczu. Byłam gotowa na wszystko, nawet na śmierć.
-Jedno choler*e "przepraszam" nie wystarczy - powiedział jakby bez żadnej intencji w głosie. Nadal nie wiedziałam co się dzieje.
Uniósł lekko mój podbródek, spojrzałam mu w oczy.Głębokie, ale bez dna, bez dna które mogło by co kol wiek powiedzieć. Żałowałam tego wszystkiego. Tego co powiedziałam, tego co wyczytałam z jego głowy, tego, że go poznałam. Wtedy, albo on zabiłby nie, albo oni by to zrobili. Teraz nawet nie będę potrafiła zdechnąć.
Nie spodziewam się pocałunku, bardziej chwytu drugiej ręki która skręci mi kark lub odłączy głowę od reszty ciała, po czym rzuci gdzieś w niepamięć lub po prostu ponownie wsiądzie do samochodu. Nie ukrywam, że chciałabym być na miejscu tej całej Katherine. Może i jest to arogancki dupek, ale nie wiem dlaczego, pociąga mnie.
(?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz