W sumie, wszystko działo się za szybko. Wracałem do motelu, bo na razie tylko on mi pozostał chyba że chciałem spać na ulicy. Wtedy na mnie dosłownie wpadła pewna osoba i powiedziała, że Katherina ma kłopoty. Przez chwilę chciałem to po prostu zignorować, ale poszedłem. Zobaczyłem zamieszanie i faceta, próbującego ukatrupić Kath. Z łatwością zrzuciłem go z schodów, poleciał w dół koziołkując. Te dwie dziewczyny podbiegły do Katheriny, a ja spojrzałem na napastnika. Wstał ociężale. Hmm, może być godnym przeciwnikiem. Zaatakował sztyletem który cudem został w jego dłoni, jednak nie na długo. Kopnąłem w jego dłoń, a on zaskoczony puścił broń. I znów kopnąłem go, tym razem w żebra. Dalsza walka była zdecydowanie zbyt krótka i chaotyczna. Widać nie uszanował sztuki, jaką jest właśnie starcie. Cóż, widać było, że nie umie zbyt walczyć. Nie miał najmniejszych szans i padł po kilku sekundach ponownie. Kopnąłem go jeszcze w żebra, a ten przewrócił się bezsilnie na plecy. Co za słabeusz. Nawet byle dziecko by go pokonało.
Eh, bez urazy dla Kath.
- Nie zabijaj go - powiedziała jedna z obcych dziewczyn. Spojrzałem na nie rozdrażniony tym, ale zaraz normalnie stanąłem, nie w "pozycji bojowej". Podszedłem do Katheriny i zacząłem oglądać jej obrażenia. Uh, nieźle jej się oberwało.
*Dzień później*
Przespała około dwadzieścia pięć godzin, ale w końcu otworzyła oczy. Leżała w swoim łóżku. Nie byłem przy niej oczywiście cały czas, jedynie łącznie około trzech godzin, ale najwidoczniej natrafiłem na jej pobudkę. Na stoliku było pudełko czekoladek, na którym było napisane "Od Max", obrazek z podpisem "Dla ciebie, Joshua" jakieś pudełko z napisem "Od Rey'a: przepraszam" i pluszowy, niepodpisany misiek. Oczywiście nie zamierzałem powiedzieć od kogo, bo nie chciałem jej jakoś stresować, poza tym obiecałem milczeć. Był od Alec'a, którego spotkałem całkiem niedawno. Kazał mi go jej przekazać i powiedzieć, że nie wiem od kogo jest. Eh.
Kath otworzyła oczy.
- Patrz, lekko oberwałaś i spójrz ile masz prezentów - zaśmiałem się.
(Katherina?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz