Byłem przyzwyczajony do śmierci innych, więc przyjąłem to lepiej niz Katherina. Choć, mimo mojego zachowania, jestem kimś niezwykle emocjonalnym. Jednak to... po prostu nagle się zawiesiłem, nie czując już zupełnie nic. Nic. Pustka, po prostu ogarnął mnie niezdrowy spokój.
Alec się nie obudzi, wiedziałem o tym. Nie ma co myśleć, że się wybudzi. Po co robić sobie nadzieje?
Tak, ja też byłem w śpiączce, ale ja miałem całkiem duże szanse na wybudzenie. On ich prawie nie ma.
Niepewnie podszedłem do Katheriny, nadal jednak zachowując dystans. Nie lubiłem zbytniej bliskości, była dla mnie jak tortura. W ogóle też nie rozumiałem ludzkiej potrzeby bliskości kogoś innego. Po co? Nie ważne. Ja nie rozumiem ich, oni nie rozumieją mnie. Dwa inne światy.
- Może chcesz stąd iść? - spytałem. Pokręciła głową. - Rozumiem... - Tak, nie powinienem jej tego mówić, ale dokończyłem - Kath, może lepiej się z nim pożegnaj. On może się nie obudzić... Ja idę, nie mogę na niego patrzeć. Możesz zostać, oczywìście, przyjadę po ciebie kiedy już wyjdziesz - powiedziałem i wyszedłem.
(Katherina?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz