Weszłam powoli do środka zaraz za Ben'em. Można powiedzieć, że serce podeszło mi do gardła. Nie mogłam nic z siebie wykrztusić. To było okropne! Przez pierwsze minuty powstrzymywałam się od wszelkich emocji. Nie okazywałam ich. Ale gdy tam weszłam i usłyszałam bicie jego serca, to coś mnie tknęło. Nasunęło mi się wiele pytań i zdałam sobie sprawę. Iż mimo to, że Alec mnie skrzywdził, to nie potrafię bez niego żyć. Od znaczy dla mnie wiele, tak samo jak Ben. Tyle że Ben jest dobrym przyjacielem. Można powiedzieć, że niekiedy jest dla mnie jak brat, chociaż może się trochę zagalopowałam z tym bratem? Przyjaciel. Tak ewidentnie przyjaciel. Podeszłam niepewnie do łóżka Alec'a i spojrzałam na niego. Momentalnie zakryłam usta, będąc w ogromnym szoku i poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Jakoś do Ben'a nie mogłam się przytulić . Nie lubił tego. Stanęłam jak wryta i wpatrywałam się w ciało Alec'a. Jednocześnie słysząc ciągle bicie jego serca. Po moich policzkach pociekły łzy , jednak szybko je starłam. Nie mogę się rozklejać , przecież to w niczym nie pomoże.
-Ben-wychrypiałam i spojrzałam na niego
-Tak?-zapytał łagodnie
-Powiedz, że on będzie żył-powiedziałam cicho
-Katherino................ nie mogę Ci tego obiecać -wyjaśnił niepewnie
Spojrzałam na Ben'a błagalnie, ale przecież on nic nie mógł zrobić. Był bez radny tak samo jak ja. Tyle że on umiał się z tym pogodzić. Ja nie potrafię patrzeć bezczynnie, jak ktoś jest w takim stanie. Poczułam się jednak trochę gorzej. Silne kopnięcie w brzuchu , mojego i Alec'a dziecka. Zgięłam się w pół.
-Kath?-zapytał zdziwiony
-To przez nerwy-mruknęłam , złapałam się za brzuch i usiadłam na krześle które było zaraz obok.
(Ben?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz