piątek, 29 sierpnia 2014

od Romeo - C.D Katheriny

Rana Katheriny na szczęście nie była groźna, w przeciwieństwie do Ben'a, który też oberwał. Byliśmy w innym pokoju, Ben siedział spokojnie na krześle i patrzył na swoją ranę. Nie wyglądała najlepiej, ale chociaż tym razem to nie ja dostałem. Spojrzałem na jego ranę, która była idealnie dwa centymetry pod prawym obojczykiem, a może bardziej na skos, jeszcze bardziej w prawo. Wiem, że okropnie krwawiło, na pewno kula drasnęła tętnicę. Nie mówiąc o tym, że przeszła na wylot. Będzie trzeba wypalić. Spojrzał na mnie i przeczesał lewą ręką włosy.
- Auć - mruknął, zdjął ledwie koszulkę i przyłożył do rany. Trzeba to jakoś zatamować, a koszulka już przemokła.
- To będzie bolało - ostrzegłem go.
- Przecież wiem.
Zszedłem na dół, do Katheriny.
- Gdzie jest Ben? - spytała, rozglądając się.
- Dostał kulką.... Masz do pożyczenia żelazko? - rzekłem, rozglądając się. Zmarszczyła brwi i po chwili wahania mi dała. Wróciłem na górę, do Ben'a. Siedział, będąc blady jak trup. Po jego ramieniu spływała krew, przez rękę i dłoń aż w końcu kapiąc na podłogę. Podłączyłem żelazko. Oh, współczuję mu, bo to będzie cholernie bolało.
- Przygotuj się na największy ból, jaki kiedykolwiek czułeś - ostrzegłem go. Lekko spłycił mu się głos, po czym wstał i położył się na plecach, na podłodze. Unieruchomiłem mu rękę, przygniatając ją kolanem, by mieć obie ręce wolne.
- Myślisz, że to moje pierwsze wypalanie rany? - zaśmiał się. - Choć pierwszy raz ktoś to robi żelazkiem. Za słabo mnie trzymasz.
Nagle w drzwiach pojawiła się Katherina. Ok, to musiał być naprawdę komiczny widok. Zmarszczyła brwi, zaskoczona.
- Eh, Kath, pomożesz mi go trzymać? - poprosiłem. - Trzeba wypalić ranę, nie mam nic żelaznego czy metalowego ani prochu strzelniczego by to zrobić tradycyjnie, więc zostało mi żelazko - wytłumaczyłem. Po chwili wahania, podeszła.
- Jak mam go przytrzymać? - spytała.
- Druga ręka i pierś musi być unieruchomiona. Nie sądzę, by nie próbował się wyrywać. Ah, prawie bym zapomniał - mruknąłem i zakneblowałem go. Nie chcemy, by się darł na całe gardło, co? Wystraszyłby tą dziewczynę na śmierć. Katherina usiadła na piersi Ben'a, a ja wziąłem żelazko i przyłożyłem do rany. Owszem próbował się wyrwać, ale nie trwało to jakoś długo, po niecałej minucie "wypalania" rany, przestałem. Nie krwawiła już, jak i zaczynała się goić, dzięki szybkiej regeneracji typowej dla x-pięć. Kath z niego zeszła, a ja go puściłem, zdejmując knebel. Ben po chwili się podniósł i zaczął patrzeć na swoją ranę. Siedziałem koło niego.
- Dobrze się bawiliście? - spytał, patrząc na nas. Oddychał szybko ale i głęboko.

(Katherina?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz