Westchnąłem ciężko, zastanawiając się co mogę jej powiedzieć, jak to wszystko ubrać w słowa. Na szczęście nie pytała się o moje życie w bazie wojskowej, tamten okres był zdecydowanie za trudny by się teraz o nim produkować. Może, może kiedyś. Porwałem jedną z muffin i zjadłem, pozbywając się focha za to odepchnięcie, bo trochę to jednak zabolało. Pod względem psychicznym oczywiście, choć fizycznie też trochę ze względu na jeszcze nie do końca zrośnięte kości. Ale za złe jej nie będę miał, sam się o to prosiłem. Ok, ok. Teraz czas na moją nudną wypowiedź. Nie patrzyłem na nią i jakoś starałem się opowiedzieć o moim życiu, używając nie tylko słów, ale też czasem gestykulacji, choć robiłem to nieświadomie. Heh.
- Po tym jak uciekłem? Miałem dwadzieścia lat i mimo całego życia w Manticore, umiałem sobie poradzić na zewnątrz dzięki misją, które były jak kilkudniowe przepustki w więzieniu.... Mój świat nagle się powiększył - dopiero na nią spojrzałem, pokazując rękami właśnie jakby wybuch, co miało symbolizować powiększenie się nagłe planety, czy coś. Nie wiem, same ręce mi jakoś pracowały. - No wiesz. Najpierw było kilka hektarów ziemi w bazie, a nagle zmieniło się to w cały kontynent, a zaraz w siedem. Nikt mną nie rządził, nie mógł mi dyktować zasad. Co ty byś zrobiła?... Postanowiłem robić wszystko, czego wcześniej nie mogłem. Piłem, paliłem raz czy dwa nie tylko papierosy, sypiałem z dziewczynami, czasem odwiedzałem kluby z dancingiem. - mówiłem, przemilczając fakt, że był czas kiedy chodziłem z jedną tancerką z takiego niezbyt grzecznego klubu - Nigdy nie byłem taki jak Ben, nasze charaktery zawsze od siebie odbiegały. On został wrzucony do zimnego, brudnego, nieznajomego oraz nieprzyjaznego świata jako dziecko i po prostu się "zagubił" jak to ślicznie ujęła Max, a ja się w nim odnalazłem. Wiedziałem jak w nim żyć, nie zadawałem pytań. A on? Robił to co zawsze. Miał więcej pytań niż odpowiedzi, wymyślał więc niestworzone historię. O "Niebieskiej Pani" która chroni przed niebezpieczeństwem a jak jej się ofiaruje zęby ofiar jest silniejsza czy coś w ten deseń. Nie pytaj mnie o co chodzi, nawet nie chcę tego rozumieć. Cóż. Nie wiem, co mam Ci opowiadać. Próbowałem znaleźć jakąś pracę. Najpierw kradłem, bo co miałem zrobić? Moje umiejętności świetnie się sprawdzały w tym. Potem odnalazłem kluby walki i tam rozwijałem swoją "karierę" jako kickboxer pod pseudonimem "Monticore", ale odszedłem gdy zarobiłem wystarczająco pieniędzy, bo nie chciałem całego życia zmarnować na to. Co prawda czasem żałowałem, bo miałem dużo fanek... Dorabiałem jako dealler narkotyków, a na samym końcu wepchnąłem się do pracy Max jako kurier firmy JamPony ponieważ mieli przepustki do każdej części miasta. Okazało się, że szef, Normal, był moim fanem, więc poszło z górki i mimo braku miejsc przyjął mnie z otwartymi rękami. To było zabawne, bo mimo, że byłem jednym z gorszych pracowników to zawsze byłem "Złotym Chłopcem" firmy. Co z tego, że dowoziłem po cztery przesyłki dziennie a inni dziesięć, co z tego, że piłem, paliłem i romansowałem z innymi pracownicami co było zabronione i przez regulamin i szczerze, przez zdrowy rozsądek. To chyba wszystko, moje życie nie jest zbyt ciekawe. Parę razy wylądowałem w więzieniu, głównie za narkotyki albo zbrodnie które popełnił Ben, z dwa lub trzy trafiłem w łapy wrogów, miałem kilka naprawdę dobrych przygód. Ok, musiałem się produkować przed tobą o mojej nudnej egzystencji, więc teraz ty opowiadaj o sobie. Bo mało co wiem o tobie, panno Katherino - zaśmiałem się.
(Katherina?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz