Popatrzyłam na niego trochę zdziwiona, ale odwzajemniłam jego uśmiech i skinęłam głową. Wyszliśmy z hotelu i zaraz skierowaliśmy się w stronę samochodu. Wsiedliśmy do Chevy, a Alec chwilę tak siedział nieruchomo i trzymał kurczowo kierownicę. Hah!. Widać stęsknił się,aż za bardzo za tym autem. Usiadłam wygodnie na miejscu pasażera, a zaraz popatrzyłam na Alec'a.
-Jedziemy?-zapytała z uśmiechem
-Tak-otrząsnął się i odpalił auto
Zaraz wyruszyliśmy w drogę. Mimo , braku pobytu w tym mieście, dalej pamiętałam drogę do swojego domu. Kierowałam z dokładnością Alec'a, gdzie ma jechać , bo dom był oddalony od miasta i zgiełku o pół godziny drogi. Podróż o dziwo minęła szybko i spokojnie, byliśmy już pod moim starym domem. Nic się w sumie tutaj nie zmieniło, prócz tego że dom był lekko przy fajczony,ale nie spalony do zgliszcza. To było na prawdę dziwne, bo starałam się spalić ten dom,ale jak widać nie powiodło się. Weszłam niepewnie do swojego domu i rozejrzałam się dookoła. Nic nie zostało ruszone od tego parszywego dnia, wszystko było na swoim miejscu. Weszłam powoli po schodach analizując każdy szczegół. Zdawało mi się jakbym się cofnęła w czasie, do tamtego wydarzenia. W połowie drogi nie wytrzymałam i pognałam jak oparzona na górę, do pokoju gdzie powinna leżeć moja rodzina, martwa. Stanęłam w drzwiach pokoju i widziałam go dokładnie tak samo jak tamtego dnia. Ojca, matkę , rodzeństwo wszyscy zabici.
-Katherina?-usłyszałam za sobą głos Alec'a
Odwróciłam się do niego zszokowana, a zaraz wróciłam do rzeczywistości. Ah ,dziewczyno skup się, przecież twoi rodzice nie żyją od paru lat, pochowałaś ich i oczyściłaś z krwi, pewnie leżą tam gdzie powinni. Jednak nie mogłam tego wszystkiego zapomnieć, weszłam powoli do pokoju i złapałam za wielką księgę, którą otworzyłam. Był tam rysunek mojej rodziny. Mama, ja , ojciec, jednak rodzeństwa w tedy nie mieliśmy. Dotknęłam opuszkami palców, rysunek mamy. Nie sądziłam,że przyjechanie tutaj wywoła , taką falę wspomnień, ale przecież płakać nie będę. Znaczy, może, ale na pewno nie przy Alecu.
-Przepraszam-wydusiłam z siebie , o dziwo z wielkim trudem.
Tyle lat żyłam nie opłakując ich i twardo zawsze stąpałam po ziemi, bez uczuć bez niczego, tylko ciągłe udawanie. Ale to wszystko było jakieś dziwne, rodzina...................nie znam już tego od paru lat. A jednak to boli, przypominając sobie wygląd twoich rodziców i następnie widok martwej całej rodziny.
(Romeo?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz