Zszedłem na dół z powrotem do kuchni i zacząłem robić coś do jedzenia, ale nie przypilnowałem tostów, a raczej nastawiłem je na najwyższe smażenie i się spaliły. Ah. Durny i porąbany ja. Jak zabieram się za robienie śniadania dla Lilith, to mam robić to porządnie!. Wziąłem i nastawiłem nowe tosty, zrobiłem herbatę i zaraz przygotowałem kanapki z różnymi rzeczami i jeszcze z białym serkiem. Sunia latała po kuchni i czasami szczekała i skakała do mojej nogawki. Podałem jej kawałek szynki, a Dolcia zaczęła ją jeść i dała mi spokój. Skończyłem już po chwili jedzenie i zabrałem je na tacy do góry do mojego pokoju.
Podałem wszystko Lilith i usiadłem przy niej na łóżku, a zaraz pomogłem jej wygodnie się ułożyć.
-Mam nie miłe wieści-westchnąłem
-Jakie?-zapytała zdziwiona dziewczyna
-Marcus i Amber się wydostali, podczas tej bójki-wyjaśniłem zrezygnowany
-Co takiego?!-niemalże krzyknęła
-Lilith, spokojnie. Nie dam Cię tknąć -obiecałem-Nie chcę,żebyś znów wpadła w ich brudne łabska. I w sumie wiem,że Ci jest przykro Xavier'a. W końcu był dla ciebie trochę milszy niż reszta,ale cóż. Wiadome.
(?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz