Wciąż biłem się z myślami czy Lilith jeszcze żyje. Przecież to już 8 miesięcy. Tak już tyle ją szukam i ciągle nie mogę znaleźć. Dlaczego akurat mi się to przytrafiło. Czemu mnie musi nienawidzieć wiele ludzi i czemu oni muszą robić mi taką krzywdę. Kolejny dzień , znów zapowiadało się że nic z tego nie wyjdzie.Z tych poszukiwań, które już od niecałego roku organizuję i nie ma efektów. Jednak o dziwo dziś się poszczęściło, złapałem trop. Trop Marcus'a i Amber. Jest nadzieja!. Zerwałem się do biegu już jako człowiek i o dziwo znalazłem się na cmentarzu. Cmentarz?! Lepszego miejsca nie wymyślili tylko cmentarz?! W sumie może po części mieli rację, bo ja przecież ich tam nie szukałem. Nawet nie sądziłem ,że mogli się ukryć na cmentarzu. Po zapachu doszedłem do krypty. Wyważyłem do niej drzwi i wszedłem do środka. Otworzyłem jeden z grobów i jak się okazało, zamiast znaleźć kościotrupa, znalazłem schody. No tak podziemia, to też świetne miejsce na kryjówki. Wskoczyłem szybko do grobu i zbiegłem na dół. Były tutaj dwa tunele, ale zaraz usłyszałem czyjeś kroki. Odwróciłem się i ujrzałem Marcus'a. Chłopak rzucił się szybko na mnie, jednak na szybko uniknąłem ataku i przyszpiliłem go do ściany. Złapałem go za szyję, a zaraz się skupiłem. Marcus zaczął się drzeć w niebo głosy, a ja szybkim ruchem oderwałem mu głowę, ułatwiło mi to rozsadzenie jego szyi. Odwróciłem się , ale jednak widziałem delikatne zarysy podziemi, było tu strasznie ciemno, nawet jak dla hybrydy, która ma świetny wzrok. Zaraz poczułem przeszywający ból w policzku i upadłem na ziemię. To była Amber, to na pewno musiała być Amber. Jednak ja rzuciłem w nią głową Marcus'a. Dziewczyna złapała ją i zaraz usłyszałem jej przerażony pisk.
-Marcus! Nie Marcus!-wydarła się
Złapałem ją szybkim ruchem za głowę i walnąłem nią o ścianę. Nie mając dużo czasu, wsłuchałem się i zaraz usłyszałem głośne krzyki Lilith. Szybko skierowałem się w tamtą stronę i wparowałem jak torpeda do pokoju. Najpierw zauważyłem pustą butelkę, potem Lilith i to że miała duży brzuch.
-Lilith!-krzyknąłem
Szybko znalazłem się przy niej i zacząłem ją rozkuwać z kaidanów. Na szczęście chociaż była ubrana ,ale ten brzuch.
-Jesteś w ciąży?-zapytałem
-Do szpitala, Lucas proszę !-krzyknęła z bólu, a po jej policzkach popłynęły łzy.
Podniosłem ją na rękach i wybiegłem szybko , najpierw z krypty, a zaraz ze cmentarza i zabrałem ją do samochodu, który był nie daleko. Posadziłem ja na miejscu pasażera i ruszyłem z kopyta. Już po paru minutach byliśmy w szpitalu. Lekarze wzięli Lilith na badania, słyszałem jej krzyki i zdawało mi się ,że czuję jej cały ból.
-Proszę , ratujcie dziecko-wyszeptała.
Zaraz w sali znalazło się więcej lekarzy, aż mnie zatkało, dosłownie mnie zatkało. Wziąłem głęboki wdech , a po chwili lekarz już rozcinał jej brzuch. Lilith wydzierała się , jakby zdzierali z niej skórę.
-Wszystko będzie dobrze-mówiłem gładząc ją po głowie, mimo że sam nie byłem tego pewny.
Nagle usłyszałem płacz dziecka. Podszedłem tam i dostałem do ręki synka. Co prawda to nie mogło być moje dziecko, pewnie Xavier'a. Z trudem to do mnie dochodziło, ale nie chciałem psuć przez to przyszłości dziecka. Podszedłem do Lilith i pokazałem jej dziecko.
-Christopher-wyszeptała zmęczona
No prosz. Już zdążyła wymyślić dla niego imię, zacząłem kołysać małego i popatrzyłem na Lilith. Miała jakiś taki nie obecny wzrok.
-Lilith!-niemal że krzyknąłem.
W tej samej chwili mały zaczął płakać. Położna odsunęła mnie, a sama wzięła dziecko. Zaraz znów przy mojej ukochanej było pełno lekarzy.
-Lilith, proszę nie umieraj. Nie umieraj-prosiłem ,a po moich policzkach pociekły łzy.
(?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz