Siedziałam w tym domu z dobre dwie godziny. Wszystko było na prawdę takie dziwne. Chyba koniec w tej chwili nie mam już sił i muszę gdzieś wyjść. Jakoś nie wydaje mi się, że nasze dziecko będzie mieć jakieś problemy , że podczas ciąży się czegoś napiję. Wyszłam szybko na górę do swojej sypialni. Muszę się ukrywać, ale przecież Ci ludzie nie będą mnie szukać w zatłoczonych miejscach. Podeszłam do szafy i wyjęłam luźną czarną bluzkę, na mój styl. Jeansową marynarkę oraz skórzane spodnie i czarne buty. Cieszyłam się z tego , że moja ciąża nie była jakoś strasznie widoczna. Wystarczyło ubrać odpowiednie ciuchy i trochę zaokrąglony brzuszek, stawał się niewidoczny. Poszłam do łazienki. Ostatnio zaniedbałam się trochę. Włosy były ledwie co podkręcone. Po paru minutach doprowadziłam je do idealnego stanu i umalowałam się jak zawsze. Odetchnęłam głęboko. Złapałam za torebkę i wyszłam z tego głupiego domu. Alec nie wracał,zgaduję że coś innego go zatrzymało, czy coś. Sama już nie wiem, ale może będzie wiedział gdzie chwilowo się zatrzymałam. Poszłam do miasta i zauważyłam niedaleko Ben'a. Och jeszcze tego mi brakowało.
-Ben-uśmiechnęłam się delikatnie
-Katherina....... długo się nie widzieliśmy-podsumował
-Faktycznie-przyznałam
-Gdzie idziesz?-zapytał zaciekawiony
-Muszę się odstresować, ale bardziej tak sama -zaśmiałam się -Nie pogniewasz się, ale muszę iść.
-W porządku-skinął głową.-Zadzwoń jak będziesz czegoś potrzebować.
Ominęłam go i poszłam w swoją stronę. Nie chcę mówić o tym wszystkim co ostatnio się wydarzyło. Weszłam do pierwszego lepszego baru i usiadłam zaraz przy barmanie. Mój ulubiony alkohol. Burbon. Dawno, dawno już tego nie piłam. No cóż kto powiedział , że muszę być jakaś święta zwłaszcza teraz. Zamówiłam go i zaraz wypiłam pierwszą szklankę. Och jak mi tego brakowało. Brakowało mi tego życia, niezależnego, że nie musiałam się o wszystkich bać i troszczyć. Za dużo tego. Eh. Zmiękłam ostatnio. Zauważyłam w pewnym momencie w odbiciu w lustrze, jakichś kolesi. Znałam ich, to oni nas zaatakowali. Podniosłam się powoli z miejsca jak gdyby nigdy nic i zaszyłam się w najciemniejszym zakamarku baru. Wiedziałam, że może gdzieś niedaleko kręci się Romeo. Tak pewnie już w nowym ciele, eh już sama nie wiem. W pewnej chwili zorientowałam się, że usiadłam obok jakiegoś mężczyzny. Niewiele starszego od Alec'a. Przyjrzałam mu się uważnie i zauważyłam znajomy błysk w oku. Ktoś dobrze mi raczej znany. Schyliłam głowę powoli w dół , gdy zauważyłam że mężczyźni przeszli tuż obok stolika. Odeszli kawałek więc znów napiłam się swojego burbonu. W pewnym momencie ich wzrok powędrował na mnie. Wspaniale kolejne kłopoty. Ale właśnie co Ci tutaj robią, skoro Romeo zabił wszystkich innych. Chyba , że oni......No tak oni jeździli i mnie szukali, no to jest logiczne.
-To ona-usłyszałam jednego
Podniosłam się gwałtownie z miejsca. Oni już w tej samej chwili znaleźli się obok mnie. Złapałam jednego za rękę i przerzuciłam go przez ramię, tak, że wpadł na stół. Muszę odświeżyć swoją walkę. Na prawdę. Prześlizgnęłam się szybko i sprawnie obok drugiego. Wybiegłam szybko z baru, jednak tylnym wejściem. Zauważyłam jak jakiś czarny zadbany samochód odjeżdża spod baru. Ktoś kto wynajął tych ludzi na pewno. Odwróciłam się za siebie i w tej samej chwili zablokowałam cios, jednego z mężczyzn. Zaraz jednak musiałam drugiego kopnąć w brzuch, ponieważ stał obok. Dzięki Ci panie, za buty w tej chwili na obcasie.
-Dwóch na jednego to chyba trochę nie fair!-mruknęłam , jakoś odpychając ich ataki.
Formy przez tą ciążę nie straciłam. No kurka, w sumie gdzie kotołak w ciąży stracił by tak świetną formę.
(?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz