poniedziałek, 29 września 2014

od Romeo - C.D Katheriny

Każde jej słowo było jak kolejny sztylet, ale słuchałem jej z pokerową miną, oparty o framugę drzwi. Nie dawałem po sobie poznać jak to wszystko boli, ale wiedziałem, że tak będzie. Szczerze? Nie chciałem innego pożegnania. Nie chciałem smutnych wyżaleń, chciałem po prostu wyrzucić z siebie miłość i zastąpić ją nienawiścią. Ruszyłem do samochodu, którym tu przyjechałem. Widać było, że jest niekoniecznie mój: z stacyjki wystawała rączka noża, który posłużył za kluczyk. Na razie moja impala do niczego się nie nadaje... Wsiadłem do niego i odjechałem. Tak po prostu, nie odwracając się za siebie. Wiecie co było najśmieszniejsze? Przez miesiące jak Alec ją rzucił cierpiała, a teraz zrobiła dosłownie to samo. No nic. Szybko dojechałem do mojego domu, jednak ledwie się zmusiłem by tam wejść. Za dużo się tu działo. Westchnąłem. Pora znaleźć sobie nowe ciało. Najpierw jednak zadzwoniłem do kolegi (Castiela) który miał przewieść Impalę do siebie i dałem mu na przechowanie Colta, który przecież jest mój. Ah, no i kupiłem bilety na lot do Nowego Jorku.
Zdjąłem kurtkę i koszulkę (szczerze, McDowell miał okropny gust) i naciąłem tatuaż, który nie pozwalał mi odejść. A potem po prostu opuściłem to ciało, na swój demoniczny sposób. Alec się jeszcze nie obudził, ale to kwestia godziny, może paru. Dosyć mocno go uśpiłem. Jako dym szybko przedostałem się do szpitala. Tam może znajdę jakieś ciało, które będzie puste. Tak jak sądziłem, był jakiś mężczyzna który leżał w śpiączce. Właśnie mieli go odłączać.
- 3...2...1... - i lekarz nacisnął guzik, a w tym samym momencie gdy nie patrzyli, przedostałem się do ciała. Pusto, wreszcie. Podniosłem się gwałtownie. Nienawidziłem zmian ciała. Spojrzałem na zszokowanych lekarzy, swoimi nowymi, niebieskimi ślepiami i przeczesałem palcami kruczoczarne włosy. Od razu mi się spodobało moje nowe naczynie. Według karty miało dwadzieścia osiem lat, to niezbyt wiele, jako że ludzie żyją do stu.
- Macie tu może cheeseburgery? - spytałem. Miałem niski głos, to dobrze. Nie wytrzymałbym z jakimś piskliwym.

*Dwie godziny później*
Wydostałem się z szpitala, kupiłem jakieś fajne ciuchy, przebrałem się. Jeszcze trzy godziny jestem na tej cholernej wyspie. Usiadłem w jakimś barze i piłem burbon.



(Katheriny?)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz